Rozdział 1. Zesłanie na ziemie.
Siedzę w swoim pokoju. Mieszkam w internacie. Uczę się do klasówki z języków obcych. Pytacie kim jestem? Otóż nazywam się Zuria i jestem demonem zemsty. Moim ojcem jest Arioch. On również jest demonem zemsty. Zaś moją matką na imię ma Aglasis. Kiedy się tak uczyłam do pokoju w internacie weszły moje dwie współlokatorki. Abizu szkolna wariatka ze zrytą banią i również zwariowana Nilsa. Obie z charakteru się różnią. Abizu jest zawsze nakręcona i skłonna do żartów. Nilsa zaś jest mniej szalona od Abizu.
-Elo Zuria!- Krzyknęła Abizu kiedy wychyliłam nos z książki.
-Cześć dziewczyny.- Powiedziałam z uśmiechem. Odłożyłam książki na biurko i zaczęłam rozmawiać z przyjaciółkami. Zawsze miałyśmy tematy do rozmowy. Szczególnie Nilsa zawsze wypominała Abizu o Secie.- Ponoć zmieniły się ceny za torturowanie na pokucie. Może pójdziemy kogoś potorturować?- Spytałam na co moje przyjaciółki się zgodziły. Miałyśmy już wychodzić ale do pokoju wszedł mój ojciec.- Idźcie dogonię was.- Powiedziałam spoglądając na Nasari i Abizu.
-Spoko loko Zuria. Idziemy Abizu.- Powiedziała Nasari i razem z Abizu wyszły z pokoju. Usiadłam z ojcem na łóżku.
-Zuria posłuchaj myślę, że już czas byś pierwszy raz poszła opętać śmiertelnika.- Słowa ojca mnie trochę zaskoczyły. Przecież ja nawet człowieka nie umiem opętać, a ten mówi bym kogoś opętała!
-No nie wiem. Myślisz, że to dobry pomysł?- Powiedziałam zdenerwowana na co ojciec pokiwał głową na ,,tak". Po chwili wyszedł. Wzięłam torbę. Zaczęłam wkładać do niej ciuchy i inne potrzebne rzeczy. Nagle ktoś wszedł do pokoju. Był to Majkel. Mój były. Zerwałam z nim z powodu iż mnie zdradził oraz bił gdy pokazywałam, że płacze. Mówił, że demony powinny karmić się nieszczęściem. Ojciec był wściekły na niego. No ale cóż nikt nie wie, że mam rubin uczuć.- Czego chcesz?- Powiedziałam oschle. Nie nawidziłam go za to co mi zrobił.
-Gzie idziesz?- Odpowiedział mi pytaniem.
-Nie twoja sprawa debilu.- Powiedziałam zamykając torbę.
-Uświadamiam ci, że jesteś...- Przerwałam mu. Wiedziałam, że zaraz powie ,,... że jestem jego dziewczyną." Wzięłam torbę na ramię.
-Raczej byłam twoją dziewczyną.- Powiedziałam idąc w kierunku drzwi. Ominęłam Majkela. Chłopak chwycił moje ramie ale ja wykręciłam jego rękę tak, że kość przebiła skórę. Majkel zaczął krzyczeć z bólu. Wyszłam z pokoju zostawiając go na ziemi. Po jakimś czasie wyszłam z internatu. Akurat przed budynkiem stały moje przyjaciółki.
-Był u ciebie Majkel?- Zapytała Abizu.
-Tak. Wkurzył mnie na maksa więc wykręciłam mu rękę.- Powiedziałam, a Abizu zaczęła się śmiać.- Wykręciłam mu tak rękę, że aż kość przebiła skórę.- Powiedziałam, a Abizu jeszcze bardziej zaczęła się śmiać. Po chwili dziewczyna przestała się śmiać i spojrzała na torbę na moim ramieniu.- Idę na Ziemie bo jakiś śmiertelnik chce zemsty. No cóż to będzie super doświadczenie poznać jakieś zalety tamtego świata.- Powiedziałam i zaczęłam iść z dziewczynami.
-To chociaż weź brokat kokosowy.- Odparła rozbawiona Abizu.
-A ty znowu z tym brokatem? Kiedyś zamorduje Dioblosa, że w ogóle pokazał ci narkotyki.- Odparła wkurzona jak i rozbawiona Nasari.
-To jest brokat, a nie narkotyki.- Powiedziała dziecinnym głosem Abizu. Powoli dochodziłyśmy do miasta. W pewnej chwili zauważyłam jak ojciec rozmawia z Diablosem. Wiem kim jest ten demon. Jest jednym z braci Obliwiońskiego bractwa.- Diablos!!- Wydarła się dziecinnym głosem Abizu zaczynając biec do Diablosa i mojego ojca. My też podeszłyśmy.
-O nasza demonica zemsty się zjawiła.- Powiedział Diablos. Ojciec i ja poszliśmy do jakiegoś miejsca w piekle. Nagle tata stworzył portal przez który miałam przejść. Uścisnęłam go na pożegnanie i przeszłam przez portal. Po chwili byłam na Ziemi. Zaczęłam się rozglądać jednak czułam jakąś dziwne odczucie. Jakby tu ktoś był. Nie demon tylko... Sama nie wiem. W końcu weszłam do budynku przed którym byłam. Podeszłam do drzwi i weszłam bez pukania. Zaczęłam się rozglądać. Nagle jakiś tygrys uzbrojony po zęby pojawił się niedaleko mnie.
-O kicia chce się pobawić. No chodź. Kici, kici, kici.- Powiedziałam zachęcając go do zaatakowania. Wtedy zwierzaczek zaczął we mnie strzelać z jakiś pistoletów. Szybko złapałam pociski które nic mi nie zrobiły. Rzuciłam je w kierunku jakiegoś guźca, nosorożca i leszcza na metalowych nogach. Następnie popchnęłam ich w stronę jednych drzwi. Wlecieli przez nie do pomieszczenia. Weszłam za nimi. Na samym końcu znajdował się jakieś krzesło na którym siedział nijaki Oroku Saki.
-Kim jesteś i czego chcesz?- Spytał patrząc na mnie.
-Nie jestem nikim ważnym. Jestem tylko utalentowany lokajem.- Powiedziałam patrzą na niego.
-W takim razie jesteś od dziś moją prawą ręką. I żadnych sprzeciwów. Czyto jasne?- Powiedział spoglądając na zwierzaczki.
-Tak mistrzu.- Odpowiedzieli wszyscy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro