Rozdział 7. Spotkanie.
Po wszystkich 3 lekcji pożądania wyszliśmy z sali.
-Nadal nie ogarniam tej lekcji.- Powiedział Raph.- A tak w ogóle to co teraz mamy?- Dodał.
-Teraz lekcja z orientacji w terenie.- Odparła Nilsa.
-Słuchajcie dziewczyny. Ja idę z Raphem na chwile do szafki.- Powiedziałam i wzięłam Rapha za rękę. Poszliśmy do łazienki.- Łazienki w szkole są dla wszystkich.- Powiedziałam i wyjęłam czarne lustro.
-Co to jest?- Spytał się zaciekawione. Wyjaśniłam mu dokładnie do czego służą czarne lustra.- Czyli jak pomyśle o jakieś osobie to zobaczę ją w tym lustrze?- Spytał, a ja przytaknęłam głową. Podałam Raphowi lustro. Mój ukochany zaczął przeglądać coś w lustrze. Po chwili w jego oczach zebrały się łzy.
-Raphi co się stało?- Spytałam głaszcząc Rapha po policzku.
-M-Moja d-dziewczyna Mona o-ona...- Słyszałam jak jego głos się łamał. Przytuliłam go. Po chwili uspokoił się. Wyjęłam telefon i napisałam do Abizu, że idę z Raphem się przejść.
-Chodź.- Powiedziałam i nałożyłam na jego głowę kaptur. Złapałam go za rękę i wyszłam z nim ze szkoły. Poszłam z nim do naszego pokoju w internacie. Raph cały czas się nie odzywał. Mój ukochany położył się na łóżku.
-Jak ona mogła?- Spytał się sam siebie Raph.
-Masz jej numer telefonu?- Spytałam, a Raph od razu wyjął swój telefon. Zadzwonił do kogoś przez Skype. Po chwili ta cała Mona odebrała.
-O hej Raphaelu. Jak tam u ciebie kochany?- Powiedziała kiedy podeszłam i usiadłam koło Rapha gdy ten usiadł.
-Kochanie?! Kiedy miałaś zamiar mi o tym powiedzieć?!- Krzyczał cały wściekły.- Kiedy chciałaś ze mną zerwać?!- Na minie dziewczynie widziałam szok.
-O co ci...- Nie dałam jej skończyć.
-Czyli nie wiesz, że Raph mieszka w piekle? Heh. No tak. Pewnie pieprzyłaś się z tym idiotą. No cóż. Twoja cnota twoją sprawą.- Powiedziałam i rozłączyłam połączenie. Spojrzałam na Rapha.
-Oprowadzisz mnie skarbie? Musze... Odreagować.- Powiedział wstając z łóżka. Również wstałam.
-Pewnie. Zam miejsce gdzie się wyżyjesz.- Odparłam i chwyciłam go za rękę. Zaczęłam iść z nim na drogę pokutną. Kiedy weszliśmy tam zauważyłam ojca.
-O kogo moje oczy widzą? Moja mała Zureńka.- Powiedział mój ojciec podchodząc do nas.- Uuu... Randka na pokucie? No, no, no.- Dodał z zadziornym uśmiechem.
-Tato!- Powiedziałam lekko wściekła.- Ehh... Raph to mój tata. Tato to Raph.- Powiedziałam kiedy Raph zdjął kaptur.
-Miło mi.- Powiedział mój ojciec. Już mieliśmy zamiar iść dalej kiedy mój ojciec dodał.- Tylko mi jej nie skrzywdź.- Po słowach ojca poszłam z Raphem na pokutę.
-O kurde. To Shredder?- Spytał pokazując na jednego z więźniów.
-Taa. To on. Pewnie chłopakom się nudziło. No wiesz. Za torturowanie dostajemy kasę więc mamy korzyści z tego.- Odparłam. Podeszłam z Raphem do innego z grzeszników. Wyjęłam nóż.- Wbijaj mu go w dziąsła wyrywając zęby.- Powiedziałam na co Raph od razu wbił nóż w krtań.- Woo prosto w krtań.- Powiedziałam roześmiana. Po około godziny oboje zarobiliśmy sporo kasy.
-Tęsknie za braćmi.- Powiedział gdy wyszliśmy z pokuty.
-Chodź.- Powiedziałam i chwyciłam go za rękę. Stworzyłam portal i wbiegłam z nim do portalu. Po chwili byliśmy na jakimś dachu. Zaczęliśmy spacerować. Nagle usłyszałam rozmowę rodziny Rapha. Poszliśmy tam.
-Tęsknie za Raphem.- Odparł mutant w pomarańczowej przepasce.
-Nie tylko ty Mikey.- Powiedział nastolatek w masce hokejowej.
-Dzięki za troskę.- Powiedział Raph kiedy wyszedł z ukrycia. Jego bracia przytulili go.- Tak, tak. Też was kocham.- Powiedział z lekkim uśmiechem.
-Ty... Kim jesteś i co zrobiłeś z moim ziomem?- Pytał hokeista.
-A chcesz w ryj Jones?- Spytał Raph gdy bracia przestali go przytulać.- Musicie poznać moją nową dziewczynę.- Powiedział patrząc w moją stronę. Wyszłam z ukrycia.
-Że co?!- Wykrzyknęli jednocześnie.
-Pstro. Czy wam się podoba czy nie. Ja i Raph będziemy razem. Chyba, że chcecie by na zawsze zamieszkał ze mną w Askalonie.- Odparła tuląc się do ręki ukochanego. Wtedy mutant w pomarańczowej bandanie zaczął oglądać tatuaże Rapha.
-Zajefajne dziary Raphi. Ja też chce.- Mówił nakręcony
-Za młody jesteś Mikey.- Zażartował mój ukochany.
-Skoro Raphi jest szczęśliwy to ja też.- Powiedział z bananem na twarzy Mikey.- Jeśli Rapha nie będzie to komu będę dokuczał?- Spytał machając rękoma we wszystkie strony i mówiąc dziecinnym głosem. Wszyscy się zaśmialiśmy. Następnie wszyscy poszliśmy do domu Rapha i jego braci. Od razu przy wejściu przywitała nas upadła anielica.
-Raph?! A- Ale jak ty...- Nie dałam jej skończyć.
-Nie ma za co.- Odparłam.- Poza tym niektóre upadłe anioły mieszkają w piekle. To powinnaś wiedzieć.- Dodałam przez co na twarzy dziewczyny pojawiło się zaskoczenie.
-N- Nie wiedziałam...- Odparła i poszła do innego pomieszczenia.
-Porozmawiam z nią.- Powiedziałam i poszłam do pomieszczenia w którym była upadła anielica. Zaczęłam z nią rozmawiać. Wytłumaczyłam jej, że tym bardziej groźnym demonom nie za bardzo wolno ufać. Zrozumiała to. Po czasie poszłam z Iris do Rapha i reszty. Raph objął mnie ramieniem. Zaczęliśmy rozmawiać. Zaś po czasie wszyscy poszliśmy spać. Byłam szczęśliwa, że bliscy Rapha zaakceptowała nasz związek. Zasnęłam wtulona w ukochanego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro