Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4. Wyjawienie prawdy.

Minęło kilka tygodni od mojego spotkania z upadłym aniołem i mutantami. Zauważyłam, że mój rubin uczuć powoli czernieje. Wiedziałam co to znaczy. Jeżeli jeszcze kilka razy coś przeżyje negatywnie to mój rubin pęknie, a ja już nie będę miała uczuć. Obecnie siedzę na dachu. Ciągle myślałam o zielonookim mutancie i jego zachowaniu. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to co zrobił dla mnie. Pamiętam jak Basta mi o tym powiedział. Nie rozumiałam tego. Jestem demonem. Potworem który rani ludzi, a on od tak mi pomógł. Dziwne. Siedziałam tak patrząc na śmiertelników. Ojcowie przytulali córki. Dzieci bawiące się ze sobą. Kobiety całowały ukochanych bez żadnego niepokoju, że zrobią coś ukochanemu.

-No proszę. Demonica sobie ogląda widoczki?- Powiedział ktoś za mną. Odwróciłam się i zauważyłam zielonookiego mutanta.

-Tak. Demonica se ogląda, a co to twój rewir?- Spytałam wstając z ziemi.

-Co? Nie. Po dachach tylko patroluje z... braćmi, przyjaciółmi i siostrą.- Odpowiedział drapiąc się po karku. Zaczęłam iść w jakąś stronę.- Czekaj.- Usłyszałam ponownie głos mutanta. Spojrzałam na niego.- Może opowiesz mi o tym... czemu jesteś demonem? Jeśli nie chcesz zrozumiem.- Powiedział, a ja podeszłam do niego.

-Na pewno chcesz znać prawdę mojego pochodzenia?- Spytałam się mutanta. Na co chłopak pokiwał głową na tak. Odwróciłam się i zaczęłam iść. Słyszałam jak mutant podbiegł do mnie i szedł obok mnie.- Eh... To długa historia. Mówiąc w skrócie. Nie zawsze byłam demonem.- Powiedziałam na co na twarzy mutanta zagościło zaskoczenie.

-Czyli nie urodziłaś się demonem?- Zapytał się zaskoczony mutant.

-Owszem nie urodziłam się demonem. Od urodzenia byłam śmiertelniczką.- Powiedziałam wywołując jeszcze większy szok.- Lepiej wyjaśnię ci wszystko od początku. Wszystko zaczęło kiedy miałam 14 lat. Byłam wtedy z rodzicami u dziadków którzy mieszkali na wsi. Ale tak dokładniej wracaliśmy od nich. Była noc i padał deszcz. Ja i moja mama prawie spałyśmy. Tata prowadził. Nagle coś wyskoczyło na drogę i samochód wpadł w poślizg. Auto dachowało. Po czym walnęło w drzewo. Czułam zapach benzyny. Potem widziałam ciemność. Kiedy otworzyłam oczy widziałam jak auto się pali. Koło mnie stali moi rodzice. Nagle pojawił się jakiś chłopak w czarnej pelerynie. Ja i moi rodzice gadaliśmy z Bogiem. Tata kiedyś... był handlarzem narkotyków i siedział w więzieniu. Przez co mój tata trafił do piekła. Moja mama również trafiła do piekła bo sprzeciwiła się Bogu. Z resztą ja też. Mój ojciec trafił na tydzień na drogę pokutną. Zaś ja od razu zamieszkałam w szkole z internatem. Poznałam tam moje najlepsze przyjaciółki z którymi dziele pokój.- Powiedziałam patrząc na swoje stopy. Wiedziałam, że mutant jest w szoku.

-Ja... Nie wiedziałem.- Powiedział kładąc dłoń na moje ramie.

-To nic. Przywykłam do tego. W piekle minie powiedzmy kilka dni, a tu może minąć miesiąc albo więcej.- Powiedziałam z lekkim uśmiechem.

-No to musi być tam ciekawie.- Powiedział również z uśmiechem.- Może opowiesz mi o tamtym świecie?- Spytał z nadzieją w głosie jak i z zaciekawieniem.

-Pewnie.- Powiedziałam i zaczęłam opowiadać mu o różnych gatunkach demonach oraz o innych stworzeniach w piekle.- Poza tym każda demonica powinna umieć uwodzić mężczyzn. Do tego jest nam potrzebna lekcja z panią Astarot. Ona nic tylko próbuje uwieść Huntera.- Powiedziałam i zaczęłam się śmiać.- Tak właściwie jestem Zuria.- Dodałam.

-A ja Raph.- Powiedział Raph.

-Raphael Santi. Malarz z Włoskiego Renesansu.- Powiedziałam z zadziornym uśmiechem.

-No proszę ktoś tu lubi historię.- Powiedział również z zadziornym uśmiechem Raph.

-Feudalną Japonię też lubię. Szczególnie sztuki walki ninjutsu.- Powiedziałam na co Raph zaśmiał się cicho. Rozmawialiśmy tak jeszcze 2 godziny. Powiedziałam mu nawet o moim byłym, o atrybutach różnych demonach i swoim rubinie uczuć. Jeszcze chwile pogadaliśmy, a następnie poszliśmy w swoje strony. Od razu po wejściu do pokoju sprawdziłam swój rubin uczuć. Zauważyłam, że jest jeszcze jaśniejszy niż wcześniej. Zaskoczyło mnie to. Ale no cóż. Przecież gadałam z Raphe. Dzięki niemu poczułam ponownie znowu się szczęśliwa w towarzystwie chłopaka. Tym bardziej śmiertelnika.

(Perspektywa Raphaela)

Po powrocie do domu od razu zamknąłem się swoim w pokoju. Usiadłem na łóżku i zacząłem przeglądać na laptopie różne strony na temat demonów itp. Obok miałem zeszyt i długopis. Chciałem mieś w razie co różne przydatne informacje na temat demonów.

-Agares- niegdyś anioł chóru cnót, obecnie książę Piekła. Dowodzący 31 legionami złych duchów. Może ukazywać się ma pod postacią starca siedzącego okrakiem na krokodylu, z krogulcem w ręce. Uczy wszystkich języków i potrafi wywoływać trzęsienie ziemi. Według legendy Agares miał być jednym z 72 duchów, które Salomon uwięził w mosiężnym naczyniu i wrzucił do jeziora lub w innej wersji Salomon wygnał go do Dolnego Egiptu.- Przeczytałem szeptem. Wziąłem zeszyt i zapisałem najpotrzebniejsze informacje. Nagle do pokoju weszła Iris. Szybko zamknąłem laptop i zeszyt.- O co chodzi?- Spytałem się patrząc na dziewczynę.

-Gdzie ty byłeś?- Spytała się wkurzona.- Nie było cie 3 godziny.- Dodała nadal podniesionym głosem. Nie miałem zamiaru mówić jej o tym, że spotkałem Zurię.

-Byłem na spacerze.- Powiedziałem na co Iris spojrzała na mnie wkurzona.

-Tak długo?!- Krzyknęła wkurzona.- Jeśli spotkałeś się z tą idiotką...- Nie dałem jej dokończyć.

-Nie nazywaj jej tak!- Krzyknąłem wstając z łóżka. Byłem wściekły na Iris. Jak ona może tak ją nazywać skoro jej nie zna.- Nie znasz jej, a już ją oceniasz!- Ponownie krzyknąłem. Byłem na serio na nią wściekły.

-Bo to demon! Demony nic tylko kłamią i kłamią!- Powiedziała wkurzona. Nie chciałem jej słuchać. Wziąłem laptop i zeszyt. Wyszedłem z pokoju i poszedłem do dojo. Usiadłem koło drzwi od pokoju ojca. Nałożyłem słuchawki i włączyłem ulubione piosenki. Pisałem i czytałem dalej o demonach itp. W pewnym momencie poczułem jak ktoś zdejmuje mi słuchawki.

-Raphaelu słyszałeś co mówiłem?- Spytał się mój ojciec. Spojrzałem na niego.

-Wybacz ojcze zamyśliłem się.- Odpowiedziałem kładąc na bok laptop. Zauważyłem jak mój ojciec siada przede mną.

-Natychmiast masz mi powiedzieć o co chodzi Raphaelu.- Powiedział mój ojciec. Zacząłem tłumaczyć wszystko ojcu. Na początku wyglądał na złego, że rozmawiałem z Zurią. Ale jak opowiedziałem mu o tym, że Zuria ma rubin uczuć wyglądał na nieco zaskoczonego. Na samym końcu powiedziałem mu o kłótni z Iris. Po czym wziąłem rzeczy i wróciłem do pokoju. Na szczęście Iris tam nie było. Odłożyłem laptop na biurko. Założyłem nawet hasło by bracia, a szczególnie Iris nie weszła na mój laptop. Zeszyt schowałem w niewielkiej skrytce w szafce. Po jakimś czasie poszedłem spać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro