Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3. Spotkanie z Majkelem.

Od poznania celu mojego pobytu na Ziemi minęły 4 tygodni. Jak na razie jest dobrze. Pomimo, że Tygrysi Pazur zaczyna mnie mocno wkurzać. Zachowuje się prawie identycznie jak Majkel. Momentami mam ochotę go wysadzić w powietrze. Obecnie latałam sobie nad dachami w Nowym Jorku. Nagle usłyszałam hałas na jednym z dachów. Wylądowałam na jednym z nich. Zaczęłam nasłuchiwać i rozglądać się. Usłyszałam ponownie jakiś hałas jakieś 3 minuty drogi na północ. Poleciałam w stronę dźwięku. Schowałam się za murkiem i schowałam swoje czarne skrzydła. Wyjrzałam z ukrycia i zauważyłam 4 zmutowane żółwie. Jednak moją uwagę przyciągnął mutant w bandanie bandanie. Zaczęłam ich obserwować. Ten w niebieskiej bandanie ciągle gapił się w jakiś punkt kiedy jego towarzyszy wygłupiali się. Nagle nie wiem skąd ale poczułam rumieńce kiedy mutant w czerwonej bandanie zaczął wrzeszczeć na pozostałych. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Już dawno nie czułam się tak.... Niezwykle. Poza ty jego oczy świeciły się jak dwa nefryty albo jeszcze lepiej. Po prostu nie umiałam opisać tego uczucia. Wyglądał na osobę idealną. Chodź i tak wiedziałam, że mogę sobie o kimś takim pomarzyć. Związek demonicy i śmiertelnika nie wyszedł by. Z zamyśleń wyrwało mnie to, że ktoś zakrył mi ręką usta. Zaczęłam się wyrywać.

-Ciii. To tylko ja.- Usłyszałam głos tego debila. Wyrwałam się. Nie zmienił się. Pomimo tatuażu pod okiem przypominającego łzę.

-Czego ode mnie chcesz Majkel?- Spytałam wkurzona na tego idiotę. Ten w odpowiedzi przyszpilił mnie do ściany i zrobił coś od czego bym od razu zwymiotowała. Pocałował mnie. Właściwie to od razu zmuszał bym odwzajemniła pocałunek ale ja nie jestem głupia jak np. Klara. Ona ciągle chodzi w takich ciuchach by pokazać najwięcej. Starałam się go odepchnąć lecz napierał. Zaczął błądzić ręką po moim ciele. Byłam przerażona. Zaczęłam bardziej się wiercić. Oderwał się od moich ust i spoliczkował mnie. Przez co rozciął mi dolną wargę. Chciałam uciec ale on złapał mnie i zaczął walić moją głową o ziemie. Powoli traciłam przytomność z każdym kolejnym uderzeniem. Ostatnie co pamiętam to światło. Potem ciemność.

(Perspektywa Donatello)

Uciekałem z Mikeym od na maksa wkurzonego Rapha który nie przestawał nas gonić. Nagle stanąłem bo zauważyłem jak za jakimś murem coś się świeci. Pobiegłem tam. Wiedziałem, że moi dwaj bracia biegną za mną. Po dotarciu tam widziałem jak jakieś zwierze siedzi przy jakiejś dziewczynie. (zdjęcie poniżej i w razie co to jest chowaniec Zurii, Basta)

-Ale fajny. Możemy go wziąć Donnie?- Spytał się mnie Mikey. Kiedy stworzenie spojrzało na nas od razu stanęło przed dziewczyną i zaczęło warczeć. Dopiero wtedy zauważyłem, że jego łapy płoną żywym ognie. Ale nawet nic sobie z tego zwierzak nie robił.

-Co się dzieje?- Spytał się Leo kiedy podchodził do mnie i Mikeyego. Wiedziałem, że na widok tego wilka był zaskoczony. Szczególnie iż pewnie spojrzał na jego łapy.

-Ok. Grzeczny wilk.- Powiedział Raph idąc do tego zwierzaka.

-Raph zawracaj. Jeszcze ciebie zaatakuje.- Powiedziałem zdenerwowany. Ale jak to Raphi nie posłuchał. Kiedy podchodził zwierzak jak by się uspokoił. Raph nie pewnie wyciągnął do niego rękę, a ten zwierzak normalnie dał się mu pogłaskać.

-I co? Widzicie? Każdą bestie da się okiełznać.- Powiedział Raph drapiąc zwierzaka po grzbiecie.

-Nie gadaj tylko sprawdź co z tą dziewczyną.- Powiedziałem na co wilk spojrzał na mnie zabójczym wzrokiem. Jak by chciał mnie zabić. Raph podszedł bez problemu do dziewczyny.

-Ma mocno rozwaloną głowę ale oddycha.- Powiedział Raph biorąc dziewczynę na ręce. Podszedłem do brata omijając tego wilka szerokim łukiem. Następnie podszedłem bliżej do Rapha. Sprawdziłem jej czynności życiowe i uznałem, że bez pomocy Iris się nie obejdzie.

-Trzeba ją szybko zabrać do kryjówki.- Powiedziałem, a wilk na mnie zawarczał. Spojrzałem na zwierze z którego pyska dymiło się! Jak by w jego pysku było ognisko. Raph zaczął iść, a za nim te stworzenie. Nie pewnie poszedłem za nimi tak samo jak Leo i Mikey. Podczas drogi Leo ochrzaniał Rapha, że to się źle skończy. Od razu po wejściu do kryjówki Raph zaniósł dziewczynę do laboratorium. Te dziwne stworzenie szło wolnym krokiem za Raphem rozglądając się. Nagle przyszła mocno wkurzona Iris.

-Po cholerę przynieśliście tu tego demona?! Wiecie co teraz będzie jeśli ma pakt ze Shredderem?!- Krzyczała mocno wkurzona Iris. Wtedy do salonu przyszły dziewczyny i Casey.

-Ale ona jest ranna.- Powiedział Leo który starał się panować nad sobą.

-Nie obchodzi mnie to! Demonom nie wolno ufać!- Ponownie krzyknęła przez co sensei wyszedł z dojo. Akurat Raph wyszedł z laboratorium. Na szczęście ten wilk nie wyszedł. Sensei poprosił nas wszystkich do dojo. Wiedziałem, że będą wielkie kłopoty. Już po tonie głosu ojca słyszałem, że jest wściekły.

(Perspektywa Zurii)

Obudziłam się w jakimś pomieszczeniu. Dotknęłam ręką głowy. Wyczułam bandaże. Powoli wstałam i zauważyłam, że koło tego na czym leżałam spał mój chowaniec, Basta. Powoli usiadłam i rozejrzałam się po pomieszczeniu. To nie było laboratorium Stockmana. Spojrzałam na Bastę który tym razem na mnie patrzył.

-Pani nic ci nie jest?- Spytał się kiedy powoli zeszłam ze stołu.

-Nic mi nie będzie.- Powiedziałam z uśmiechem. Basta podał mi piersiówkę.

-Diablos kazał mi to dać jak by pani źle się czuła.- Powiedział a ja od razu wzięłam łyk mikstury. Od razu poczułam się lepiej. Nagle do pomieszczenia weszła ta sama nastolatka którą widziałam jakiś czas temu. Basta gwałtownie stanął przede mną i zaczął na nią warczeć.

-Chłopaki wasza kumpela się obudziła.- Powiedziała rudowłosa dziewczyna. Wtedy do pomieszczenia weszli ci sami mutanci co widziałam na dachu przed atakiem Majkela. Oczywiście byli jeszcze ci sami nastolatkowie. Basta ciągle patrzył na zielonookiego mutanta. Nie warczał. Wydawało mi się, że chce mi coś przekazać.

-Skoro jest już przytomna to niech się wynosi.- Powiedziała upadła anielica.

-Upadłe anioły i ich poglądy na demony. Jak zwykle. Czy wy chociaż raz pomyślicie na "Czy każdy demon ma złe zamiary?" albo "Czy ten demon nie ma rubinu uczuć?"- Powiedziałam zakrywając twarz. Dlaczego prawie każdy anioł i upadłe anioły traktuje demona jak jakiegoś potwora? Może oceniają nas po naszych rasach, zdolnościach, wyglądzie itp. Ale to bolało. Zaczęłam iść, a Basta podbiegł do mnie. Szedł koło mnie. Po wyjściu z ich domu poszłam z Bastą na dach. Poprosiłam go by wrócił do mojego ojca. Wykonał moje polecenie. Pochodziłam jeszcze trochę po dachach po czym wróciłam do siedziby Shreddera. Od razu poszłam do siebie spać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro