Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

witam w wakandzie

przebrałam się w czarny kombinezon który dostałam od Alfreda. maskę która zasłaniała tylko oczy nałożyłam i zawiązałam na kokardę. zamknęłam drzwi na klucz i otworzyłam okno.stanęłam na parapecie i rozejrzałam się. ochrona króla chodzi dookoła pałacu. weszłam na dach.skoczyłam na drzewo i ułożyłam się wygodnie na gałęzi. noc. to co kochałam w niej najbardziej to gwiazdy.nocne wycieczki z tatą, bo po co jest dzień?by spać. a noc jest by żyć.może zachowywałabym się inaczej gdyby moja mama żyła? nigdy się tego nie dowiem ale zawsze mogę pomarzyć. zeskoczyłam z gałęzi i szłam powoli w stronę domu...jak to brzmi...dom. to jakbym urodziła się i żyła tu całe życie. spuściłam głowę czy wtedy by żyła? czy gdybym nie mieszkała w Gotham City to teraz nie cierpiałabym tak jak cierpię teraz?twierdziłam że jak przyjadę tutaj to zapomnę może nie pierwszego dnia ale...zapomnę

-Ałć!-krzyknęłam gdy wpadłam na kogoś bardzo dobrze zbudowanego.

-nic się nie stało?-zapytał blondyn gdy już pomógł mi się podnieść-chyba nie jesteś z tąd?

-nic mi nie jest. przyjechałam w południe-spojrzałam na niego. miał ładne oczy. niebieskie.gdzieś widziałam takie oczy...nie pamiętam

-to...jesteś jakąś superbohaterką?

-co? skąd taki pomysł?-wskazał na maskę-to po mamie.ona też była nietoperzem. jak tata. mieszka w Gotham.chyba za dużo mówię. to ja już pójdę.-odwróciłam się i strzeliłam hakiem po chwili wylądowałam na gałęzi.-jak coś to ten...

-Tak jasne ciebie tu nie było-mrugnął do mnie a ja zaczęłam skakać z gałęzi na gałąź aż dotarłam pod dom.szybko przebrałam się w piżamę i weszłam pod kołdrę. on miał ładne oczy-z taką myślą usnęłam...

rano obudziło mnie stukanie w drzwi.podniosłam na czoło maskę do spania i zeszłam na dół.

-słucham?-zapytałam i przetarłam oczy rękawem

-Szukam Renesmee. to...ty?-zapytał ktoś ze straży.

-tak a coś się stało?-zapytałam już trochę trzeźwiej

-król chce cię spotkać.

-będziesz tu czekać? -zapytałam a on pokiwał głową- to ja zaraz wrócę. -wbiegłam po schodach do sypialni włożyłam kombinezon na to koszulę i spodenki zbiegłam ze schodów i chwilę później szłam obok strażnika w stronę pałacu. Otworzył mi drzwi poprowadził do Sali ,,tronowej,, Ten strażnik gdy zobaczył króla skrzyżował ręce na piersi i wyprostował je po czym stanął na baczność przy drzwiach ja w tym czasie kierowałam się w stronę króla rozglądając się po Sali. Jak na tronową była mała. Ja się nie znam.

-witaj.-obudził mnie z transu.

-macie strasznie małą salę tronową- złapałam się z usta-przepraszam wasza wysokość.-myślałam że mnie wygoni albo coś ale on tylko zaśmiał się

-faktycznie ale nie potrzebna nam większa. Ja jestem T'Challa król Wakandy a ty przybyłaś tu ostatnio prawda?

-jestem Renesme i przybyłam tu z Gotham City. Wczoraj po południu tak ogólnie.-uśmiechnęłam się delikatnie.

-witamy w Wakandzie.

-Co to jest!?-krzyknęła księżniczka która przyszła przed chwilą-tobie nie gorąco? To jest czarne.

-nie mam innego a jak coś to wole mieć kostium przy sobie.

-Daj mi dobę.-powiedziała i wyszła.

-dziękuję za gościnę królu T'Challa.-ukłoniłam się delikatnie i wyszłam z Sali po tym jak strażnik otworzył mi drzwi i wyszedł za mną by pokazać mi gdzie jest wyjście. Pobiegłam do domu wzięłam torebkę i zdjęłam kostium. zawiązałam koszulę tak że odkrywała mi brzuch i wyszłam z domu szłam tą samą drogą co wczoraj nawet nie zastanawiając się wskoczyłam na tą samą gałąź i zaczęłam rzucać batarangiem w drzewo obok. Gdy miałam rzucić kolejnym ktoś strzelił strzałą tak że mój batarang zleciał na ziemię. Klęknęłam na gałęzi opierając ręce na kolanach i popatrzyłam w stronę z której przyleciała strzała. Szybkim ruchem zgarnęłam batarangi z drzewa i zeskoczyłam na dół.

-Nie ładnie tak niszczyć przyrodę.-usłyszałam gdy szukałam batarangu -wiesz że drzewa cierpią?

-Nie-całkiem olałam co do mnie mówił i dalej grzebałam w trawie.

-nie słuchasz mnie.

-Naprawdę?

-wiem kim jesteś.

-to dobrze.-odpysknęłam-nie interesuje mnie to.

-nietoperek fruwa w nocy.-podniosłam się gwałtownie wyciągnęłam batarang prosto pod szyję chłopaka

-kazałam ci być cicho.-warknęłam

-Domi!

-idę mamo! Mam nadzieję że spotkam w nocy nietoperza

-nie tym razem czekam na nowy kostium-uśmiechnęłam się chytrze.-i przez długi czas nietoperz będzie daleko stąd.-złapał mnie za rękę i patrzył intensywnie. Ale miał mięśnie.

-Dominicku ile mama ma na ciebie czekać? O...-spojrzałam w stronę głosu...Kapitan Ameryka!!! Boże chłopaku kocham cię za to że mnie trzymasz. Już nie. Puścił mnie a ja upadłam na tyłek wypuszczając z ręki batarang.

-Dominicku!-oburzył się Kapitan i chrząknął...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro