Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

urodziny cz 2


2 godziny później byłyśmy już w pełni gotowe a jedzenie przyszykowane.

Niedługo później zaczęli się zbierać goście. Wszyscy wyszykowali najrozmaitsze stroje i prezenty, które ustawiali na przyszykowanym stole. Na oko było tam jakieś 60 osób. Gdy wszyscy usiedli przy stole każda dziewczyna która szykowała imprezę podniosła kieliszki. W tym monecie do Sali wszedł Barry.

-za zdrowie jubilata!-krzyknęłyśmy. Wszyscy wstali i zaczęli składać Barremu życzenia.

podeszła do mnie dziewczyna gdzieś o rok młodsza ode mnie. ubrana w żółtą sukienkę z czarnymi dwoma paskami.

-hej Rena.jestem Mija. twoja kuzynka od strony matki.

-czekaj nie pamiętam cię. 

-razem z tatą przeprowadziliśmy się tu w zeszłym tygodniu.nasi rodzice się nie lubili.

-rozumiem.

-przykro mi z powodu mamy...i brata, na pewno się obudzi...już niedługo-powiedziała i odeszła żeby złożyć Barremu życzenia.obok mnie staneła Kilio. 

-kto zaprosił Miję?

-oo chyba ja. -na salę wszedł chłopak w żołtej bluzie z czarnymi paskami i w tym samym kolorze włosach.-to jej chłopak. ma problemy z mówieniem. podobno ktoś wyrwał mu przetwornik mowy.

-Co?

-tak to nazwała. powiedziała że nie pochodzi stąd ten jej chłopak. a ona przeprowadziła się tydzień temu. jej ojciec umarł podczas wojny a matka jest w śpiączce.podobno leży obok twojego bata.

-czekaj ona powiedział że przyjechał atu z ojcem.

-no tak jakby. przyjechała z ojczymem. żeby mogła cię poznać. zależało mu na tym na wszelki wypadek gdyby musiał odejść. jej ojczym pracuje w NASA.często w kosmosie może się coś stać. dodatkowo zdarza się że przywożą choroby. śmiertelne.

-dzięki. można na ciebie liczyć Kilio.

-do usług Rena-odwróciła się zamiatając parkiet sukienką i  zniknęła mi z oczu.rozejrzałam się po sali ale nigdzie nie mogłam znaleźć żółtych przybyszów.

-szukasz kogoś?-usłyszałam głos za sobą

-n...nie. wszystkiego najlepszego Barry. 

-dziękuje-cmoknęłam go w policzek.-nie musiałaś tego robić.

-nie zrobiłam-spojrzałam przez jego ramię -sama.

-Rena-położył ręce na moich ramionach.-kogo szukasz?

-nikogo.

-właśnie widzę.

-kuzynki.

-masz kuzynkę?

-tak jej matka jest siostrą mojej matki. leży teraz w śpiączce obok Robina. jej ojciec nie żyje mieszka z ojczymem. Kilio mi powiedziała.

...tydzień później...

właśnie wchodzimy do studia nagrań. Kilio odkryła w sobie potencjał.gra na perkusji. nagle usłyszeliśmy śpiew. weszliśmy do sali nr 2 gdzie za szybą śpiewała... Mija...

-Więc kiedy skończę
Nie obchodzi mnie to bo
Jestem gotowa, by uratować świat
Biorę moją nędzę
Robię moją sukę
Nie może być ulubioną dziewczyną wszystkich
-Więc wyceluj i odpal
Nigdy nie byłam tak rozbudzona
Nie, nikt oprócz mnie nie może mnie chronić
I jestem w drodze
Nadchodzi poranek krwi
Ogień płonie w moich oczach
Nie, nikt oprócz mnie nie może mnie chronić
I jestem w drodze...

otworzyłam usta ze zdziwienia. miał śliczny głos.

-wszystko dobrze. powtarzamy ostatnią zwrotkę i kończymy na dziś.

-robi się Jack.-obok Jacka siedział Bee.

-BEE bee BEb.

-dobrze. jeszcze raz.-odchrząknęła i zaczęła śpiewać  wyszła ze studia i stanęła obok mnie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro