urodziny cz 2
2 godziny później byłyśmy już w pełni gotowe a jedzenie przyszykowane.
Niedługo później zaczęli się zbierać goście. Wszyscy wyszykowali najrozmaitsze stroje i prezenty, które ustawiali na przyszykowanym stole. Na oko było tam jakieś 60 osób. Gdy wszyscy usiedli przy stole każda dziewczyna która szykowała imprezę podniosła kieliszki. W tym monecie do Sali wszedł Barry.
-za zdrowie jubilata!-krzyknęłyśmy. Wszyscy wstali i zaczęli składać Barremu życzenia.
podeszła do mnie dziewczyna gdzieś o rok młodsza ode mnie. ubrana w żółtą sukienkę z czarnymi dwoma paskami.
-hej Rena.jestem Mija. twoja kuzynka od strony matki.
-czekaj nie pamiętam cię.
-razem z tatą przeprowadziliśmy się tu w zeszłym tygodniu.nasi rodzice się nie lubili.
-rozumiem.
-przykro mi z powodu mamy...i brata, na pewno się obudzi...już niedługo-powiedziała i odeszła żeby złożyć Barremu życzenia.obok mnie staneła Kilio.
-kto zaprosił Miję?
-oo chyba ja. -na salę wszedł chłopak w żołtej bluzie z czarnymi paskami i w tym samym kolorze włosach.-to jej chłopak. ma problemy z mówieniem. podobno ktoś wyrwał mu przetwornik mowy.
-Co?
-tak to nazwała. powiedziała że nie pochodzi stąd ten jej chłopak. a ona przeprowadziła się tydzień temu. jej ojciec umarł podczas wojny a matka jest w śpiączce.podobno leży obok twojego bata.
-czekaj ona powiedział że przyjechał atu z ojcem.
-no tak jakby. przyjechała z ojczymem. żeby mogła cię poznać. zależało mu na tym na wszelki wypadek gdyby musiał odejść. jej ojczym pracuje w NASA.często w kosmosie może się coś stać. dodatkowo zdarza się że przywożą choroby. śmiertelne.
-dzięki. można na ciebie liczyć Kilio.
-do usług Rena-odwróciła się zamiatając parkiet sukienką i zniknęła mi z oczu.rozejrzałam się po sali ale nigdzie nie mogłam znaleźć żółtych przybyszów.
-szukasz kogoś?-usłyszałam głos za sobą
-n...nie. wszystkiego najlepszego Barry.
-dziękuje-cmoknęłam go w policzek.-nie musiałaś tego robić.
-nie zrobiłam-spojrzałam przez jego ramię -sama.
-Rena-położył ręce na moich ramionach.-kogo szukasz?
-nikogo.
-właśnie widzę.
-kuzynki.
-masz kuzynkę?
-tak jej matka jest siostrą mojej matki. leży teraz w śpiączce obok Robina. jej ojciec nie żyje mieszka z ojczymem. Kilio mi powiedziała.
...tydzień później...
właśnie wchodzimy do studia nagrań. Kilio odkryła w sobie potencjał.gra na perkusji. nagle usłyszeliśmy śpiew. weszliśmy do sali nr 2 gdzie za szybą śpiewała... Mija...
-Więc kiedy skończę
Nie obchodzi mnie to bo
Jestem gotowa, by uratować świat
Biorę moją nędzę
Robię moją sukę
Nie może być ulubioną dziewczyną wszystkich
-Więc wyceluj i odpal
Nigdy nie byłam tak rozbudzona
Nie, nikt oprócz mnie nie może mnie chronić
I jestem w drodze
Nadchodzi poranek krwi
Ogień płonie w moich oczach
Nie, nikt oprócz mnie nie może mnie chronić
I jestem w drodze...
otworzyłam usta ze zdziwienia. miał śliczny głos.
-wszystko dobrze. powtarzamy ostatnią zwrotkę i kończymy na dziś.
-robi się Jack.-obok Jacka siedział Bee.
-BEE bee BEb.
-dobrze. jeszcze raz.-odchrząknęła i zaczęła śpiewać wyszła ze studia i stanęła obok mnie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro