Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

urodziny cz 1


-myślisz że powinniśmy bawić się gdy on jest w śpiączce?

-Renesme!

-myślę że niespodzianka dla Barrego musi się udać.

-Renesme!

-Co tato!?

-choć proszę!

-kłopoty?-zapytała Wilczyca. Wzruszyłam ramionami

-o co chodzi?-zapytałam podchodząc do ojca.

-gdzie jest kostium matki?

-w Wakandzie. Obiecuje że nic mu się nie stanie a jak tylko Robi się obudzi pojedziemy na prawdziwe wakacje do Wakandy. Zgoda?

-Rena a jak on się nie obudzi?

-tato.-widziałam jak się spiął. Położyłam rękę na jego ramieniu-wiesz tak jak ja że się obudzi.- spuścił głowę.

-Na pewno.-wyszedł z ,,garderoby". Czułam że nie może się z tym pogodzić jeszcze gdy powiedziałam mu że wiem czemu chciał wrócić. Był moim bratem i chyba to zrozumiał.

-przybrany brat to nie rodzina co nie?

-no z jednej strony tak ale wiesz brat to brat.-Wilczyca wzruszyła ramionami.-czekam na wasze dzieci-powiedziała z innej beczki

-CO!!!???-dlaczego miałabym mieć dzieci z bratem?-przeszło mi przez myśl

-no twoje i Barrego powiedz mi że on nie chciał już ten.

-chciał jeszcze jak ona miała 17 lat pamiętam to-do pokoju weszła centaurzyca.-czekam na ciebie wieczorem-udawała jego głos.

-Dlaczego takie jesteście jestem pełnoletnia a on nie chciał.

-podejmujesz temat Rena.

-to nie tak że ja mu zabroniłam on mmm nie spytał. Nie zrobił nic w tym kierunku

-Bał się?-zapytała Black zakładając kolejne serpentyny na sufit.-może boi się twojego ojca?

-ja wiem że jest postrachem ale Barry się przyzwyczaił do taty.

-Ja jestem Batman buaaa-zaczęłyśmy się śmiać. Siostra zielonej latarni przyszła nam pomóc i z racji tego że sama jest latarnią przeniosła stoły i powiesiła kulę.

-naprawdę nie chciał cię przelecieć?-zapytała Klio(latarnia) latając po pokoju.

-Kleo nie mów że ty też ja naprawdę mam lepsze tematy. Twój brat ożenił się z tą swoją?

-nie przekonałam go że jest do bani i dodatkowo że bla bla bla byłaby w wielkim nie...Niebezpieczeństwie.

-naprawdę aż tak jej nie lubisz?

-Nie znoszę jej.-powiedziała gdy wyjmowałam z piekarnika babeczki.

-kto idzie po tort?

-no WW miała iść a co?

-no nie ma jej.-wybrałam numer i zadzwoniłam do Diany.-Halo gdzie jesteś? Mamy 3 godziny a nie mamy tortu ani prezentu od ligi.

-jestem na akcji.

-przyślij tam chłopaków ja potrzebuje ligi kobiet.

-dobra spróbuje jak dam radę to zadzwonię. Pa.

-pa.-rozłączyła się a ja włożyłam telefon do tylnej kieszeni spodni.

-liga kobiet? Serio?-zapytała czterokopytna.

-same kobiety z ligi z resztą nie ważne. Gdzie będą prezenty?

-tutaj-powiedziała Klio przesuwając stół po raz setny tego dnia. Pół godziny później byłyśmy wolne i czekałyśmy tylko na Dianę, która przyleciała 10 minut później. Tort wylądował w lodówce a wszystkie dziewczyny na fotelach usadzone przez Klio, która swoją mocą robiła nam fryzury.

-hej a przychodzi Raven?

-tak. A czemu pytasz?-zapytałam malując paznokcie na mocny czerwień.

-żeby mu potwora z podziemi nie przywiozła.-zaczęłyśmy się śmiać...



w mediach fryzura Reny  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro