Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

tak... syna kapitana ameryki


Następnego dnia...perspektywa Renesme

-wiesz...-zaczęłam-dziękuje że ze mną zostałeś. To znaczy dla mnie bardzo dużo.- powiedziałam gdy rano wychodził z mojego domu-dziękuje.

-nie ma sprawy. Jak coś to wiesz... przyjdź do mnie nietoperku.-uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił. Poszedł drogą w stronę swojego domu. W pewnym monecie odwrócił się i pomachał.

-Panienka Renesme?-spojrzałam na strażnika

-Tak ale wczoraj byłam u króla...

-księżniczka wzywa...

,,-Daj mi dobę...,,

-już idę.-złapałam klucze i zamknęłam drzwi. Nie szliśmy długo.bo już po 6 minutach widzieliśmy zamek, przed którym stała Shuri.

-jesteś wreszcie.-złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę laboratorium.-witaj w moim świecie.-uśmiechnęła się. Podeszłyśmy do stanowiska Shuri. Leżały tam bronie i różne gadżety.-mój brat ma podobną-pokazała mi obroże.

-nie chcę obroży.

-to nie dla ciebie. Ale to-wskazała na nietoperza z metalu-tak.

-Co to jest? -zapytałam.

-przykładasz tutaj wskazała na miejsce między obojczykami-i klikasz kiedy chcesz.-zrobiłam co kazała. I nacisnęłam. Od szyi aż po palce u nóg miałam czarny kombinezon z żółtym paskiem i znakiem nietoperza na wysokości biustu.

-ło...dziękuje Shuri.

-nie ma sprawy. Jeszcze opaska. Nakładasz i naciskasz pojawiają się uszy które mają wbudowaną antenkę, słuchawkę i głośnik.-nacisnęłam nietoperza na obojczyku i nałożyłam opaskę.-no i maska. Podała mi zwykłą maskę w kształcie nietoperza.

-dzięki.

-poznałaś kogoś co?

-tak...syna kapitana ameryki...

-A Dominica?

-tak.-włożyłam włosy za ucho.-dzięki Shuri lecę do domu.

W domu...

Otworzyłam drzwi i popchnęłam je ale poczułam ucisk na ręce szybko kliknęłam nietoperza i przerzuciłam tą osobę nad moją głową przekręcając jej rękę na plecy.

-Dominik?-puściłam go-co tu robisz?! Mogłam ci zrobić krzywdę!-zaczęłam na niego krzyczeć

-kurwa.-złapał się za głowę-ty to masz siłę.-prychnęłam

-nie rób tak więcej-przeszłam obok niego i weszłam do kuchni. I nacisnęłam nietoperza. Nastawiłam wodę. Wtedy on podszedł do mnie.

-przepraszam.

-Dominic chodzi o twoje bezpieczeństwo nie moje. Ja sobie poradzę. Żyłam w Gotham. Wiem co to niebezpieczeństwo.- usiadł na krześle i się nie odzywał. Postawiłam przednim kubek z Herbatą.-żyłam z bohaterem w domu-mówiłam okręcając kubek.-bałam się za każdym razem gdy wychodził w domu. Czekałam aż wróci. Bałam się że kiedyś tego nie zrobi.-schyliłam głowę.

-mój ma 121 lat.-spojrzał na mnie.-mieszkaliśmy w Nowym Jorku ale na wakacje przyjechaliśmy tutaj. Podczas wojny z Thanosem mogłem się tylko modlić by nic mu się nie stało. Żyje tutaj nietoperku. I też wiem co to niebezpieczeństwo.

-dalej ma swoją tarczę?

-tak. W muzeum.-uśmiechnął się.-podrasowaną z możliwością ostrza ma teraz przy kostiumie.

-dlaczego?

-po tym jak Stark powiedział mu że to nie jego tarcza i że zrobił ja jego ojciec, tata oddał mu ją i odszedł. Nie odzywali się do siebie przez długi czas.-wstał i oparł się o ścianę.-czasami traci się przyjaciół na rzecz innych. Nie wiem czemu tu przyjechałaś...bo a pewno nie na wakacje. Jeżeli to przez tego przyjaciela to współczuje. Pamiętaj że masz ludzi na których możesz liczyć-odstawił kubek i wyszedł.

,,masz ludzi na których możesz liczyć..."

To było ciekawe sformułowanie. Otworzyłam torebkę i wyjęłam maskę. Blacky będzie miała niezłą niespodziankę.

Wyszłam cicho z domu. Nacisnęłam nietoperza i nałożyłam gadżety od Shuri. Wskoczyłam na drzewo. Potem na dach jakiegoś domu. Może zdradziła. Może chciałam ją zabić...ale z drugiej strony to ona mnie pocieszała i stała się kimś ważnym. Była dla mnie jak siostra której nigdy nie miałam. Spojrzałam w okno setnego domu i w końcu...znalazłam ją...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro