mama#2
-nie-odparła.-ty mnie widzisz.mieszkam tu nawet po śmierci.
-mamo...
-Rena-uśmiechnęła się-opanuj moce. zrób to dla mnie dla Barrego taty i Blacky-spojrzałam na zdjęcie. migało i BlackWolf raz się pokazywała a raz nie.
-zawsze tu byłaś?
-zawsze będę przy tobie.
-kocham cię mamo.
-ja ciebie też...
-ale...słyszałam że martwych zatrzymuje coś na ziemi z jakiegoś powodu...
-mistrz wiedział że to ci się przytrafi.-nie pytałam kto to mistrz.-otwórz szafę-zrobiłam to i kliknęłam guzik. przeszliśmy przez drzwi.chciałam zejść w dół do Bat jaskini ale mama zaprowadziła mnie schodami na górę.
-tam nic nie ma-przekręciłam oczami.
-jasne...-prychnęła.
-prychnęłaś? ile ty masz lat?
-kobiet się o wiek nie pyta pajączku.-mrugnęła do mnie i wysłała całusa. weszłyśmy na piętro o którym nie miałam pojęcia. usiadłyśmy na kanapie a mama wyjęła patyk i machnęła nim.-Akcjo-podleciał do nas mały dzbanek z herbatą.
-jaką lubisz?
-w...wiśniową
-jak twój ojciec.
-Rena-usłyszałam jakby przez ścianę-jesteś tutaj? zaczęłam szybko mrugać
-herbaty?
-nie...tak-przekrzywiłam głowę-zaraz
-to nie w twojej głowie. Barry cię woła.
-co chciałaś mi pokazać-ruszyła patykiem i przed nami ściana zniknęła.
-przed tym jak poznałam twojego ojca mieszkałam w Marvelu. tam gdzie Black. ale tak naprawdę jestem czysto krwistą czarownicą. ty niestety nie. jako charłak nie masz magicznej mocy.tego pajączka dostałam od Nica.przymierz-podała mi kostium. nałożyłam go i nasunęłam kaptur.-pięknie. a teraz twój chłopak na ciebie czeka...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro