Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24 +bonus

nie sądziłam że taka dziewczyna jak Mamba wiecznie roześmiana wybuchowa itd może stać się taką spokojną matką, żoną i blondynką w fartuszku.

-ale się zmieniłaś...-zaczełam

-ty też...nie myślałam ze się zjawisz.

-miałam wolny czas.

-och jasne. znow jesteście razem. to słodkie.

-a ty masz synka.

-i córkę-wtrąciła a z pokoju z słuchawkami na uszach wyszła około 11latka.

-Miki- podniosła głowę i spojrzała ma mamę.

-dzień dobry-przywtała nas a ja zaśmiałam się cicho i usiadłam obok Flasha na kanapie w tym samym momencie w którym zadzwonił mi telefon. szybko odebrałam.

~muszę wracać do siebie-usłyszałam głos Pitera.

--gdzie?

~no do...wiesz Nowego Yorku. Ciocia się martwi obiecałem że wrócę niedługo.

--dobra no to papatki

~dzieki pa
-kto to?-zapytała Mamba podnosząc syna na ręce i podchodząc do nas i siadając na kanapie.
-Peter musiał wracać szybciej do siebie i ten...no wiesz zresztą.
-a jak w pracy?-zapytała.
-katorga,udręka i kompletny bałagan. Gdybyś ty widziala moje biuro to byś nie uwierzyła.-położyłam ręce na kolanach i westchnęłam.-gdzie reszta ADHD?
-no wiesz...mieszkam tu tylko ja. Kolorowe ściany i zasprejowane meble odnowiłam i teraz jest jak jest. Rozjechali się jakieś 2 lata temu. Wiesz kiedy zniknęłaś.
-wszyscy odeszli?
-no Amiś z tego co wiem pracuje w tym klubie niedaleko centrum. Tylko ona odzywała się.
-a...ommm....
-czasami tak bywa nic z tym nie zrobimy Mamba-powiedział Barry i spojrzał na dziewczynkę w słuchawkach. Ona również na niego spojrzała i zlustrowała go wzrokiem. Wystukała coś w telefonie i znów na niego spojrzała. Gdy zauważyła że nie odwraca wzroku spuściła lekko głowę w dół a włosy spadły jej na twarz.
-Fla...Barry-odezwała się Mamba-powiedział coś do picia?
-tak kawę jeśli możesz-odpowiedział a Miki podniosła głowę. Usiadła na pufie w rogu pokoju.
-xlaczego mama powiedziała Fla?
-to jest...tajemnica-odpowiedzialam. Barry kiwnął głową a ja spojrzałam przez okno.
*
*
*
*
*
Minęło 5 miesięcy od dnia kiedy byliśmy u Mamby. Mój brzuch był bardzo widoczny i teraz Barry zakazał mi chodzenia do pracy: ,,bym się nie przemęczała,, oraz: ,,stres źle wpłynie na dziecko,,. Tak więc chodzę sobie po domu i przestawiam wszytko na inne miejsca by za godzinę znów wróciły tam gdzie stały. Gdy do domu przyszedł Barry ja stałam przed szafą i patrzyłam na nią bezwyrazu.
-co tam kochanie?-zapytał gdy podszedł do mnie i mnie przytulił.
-co?-odwrociłam się -o wróciłeś-powiedzialam i się uśmiechnęłam-w kuchni masz kawę.
-dziekuje-powiedzial ale zatrzymał się i spojrzał na mnie.-a co robiłaś przez cały dzień?
-wyszlam z domu przebrałam się w mój kostium i poszłam na ciastko z Jokerem. Biedny facet wiesz że zerwał z Harley?-udawałam smutną.
-a czyli serial?
-no dokładnie. Dlaczego zabrania szkoły mi chodzić do pracy?!
-no za miesiąc będę tatą i nie chce żeby coś tobie i jemu się stało.
-no wiem...dobrze

Jakiś czas później...
Siedzimy w domu a ja trzymam na rękach małego Leona i co chwila zerkałam na Rover śpiąca w łóżeczku obok. Bliźniaki były niemal identyczne jedyne co ich różniło to kolor oczu. Leon miał zielone po Barrym a River miała bardziej szare.
Usłyszałam otwieranie zamka i po chwili w drzwiach salonu pojawił się Barry.
-cześć słońce-zabrał odemnie Leona i przytulił do siebie-jaki duży chłopiec tak-zaczal się z nim bawić. Uśmiechnęłam się.

Pisać historię dzieci czy dalszą Reny?

*Dla ludzi którzy stwierdzili że chcą od razu historię dzieci*

Rudowłosa kobieta podała dzieciom plecaki i pocałowała je w policzek.
-tylko grzecznie w szkole!-krzyknełam za nimi.
-dobrze mamo!-odkrzyknela dziewczyna. Jej brat gdy tylko mama się odwróciła poczochrał dziewczynie włosy.
-przestań! Bo pójdę do mamy!
-bo pójdę do mamy-przedrzeźniał ją.
-Leon!
-River!
-dzieciaki?-uslyszeli przed sobą a gdy podnieśli głowy zobaczyli wysokiego i w miarę umięśnionego mężczyznę który do Leona był bardzo podobny.
-cześć ta.to-powiedzieli obydwoje i wsiedli do samochodu.
-tylko mi się tam nie bić-powiedział mężczyzna i odpalił auto. Barry spojrzał jeszcze w lusterko na dzieciaki i ruszył przed siebie. River oparła głowę na ramieniu brata. Gdy wyjechali z posiadłości Wayne Manor usłyszeli pierwsze krople deszczu na dachu auta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro