Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1


Wysoka blondynka o szarych oczach jak zwykle była otoczona przez chłopaków mieszkających w tym samym domu dziecka.

-Sev, dlaczego widujemy cię tak rzadko, tylko w wakacje?-Zapytał wysoki brunet, o niebieskich oczach-Mark, a reszta skupiła się na Sevilli.

-Kotuś...-Zaczęła Sevilla słodkim tonem, lecz przerwał jej głos Dyrektorki domu dziecka.

-Panno Black, proszę do mnie-Takie słowa "wypluł" stary głośnik.

-NIE!-Jęknęli chłopcy i smutni odprowadzili ją do gabinetu Dyrektorki.

-Ale wróć szybko-Poprosił wysoki blondyn, o różowych oczach-Pierre.

-Jasne, Misiaczku-Zaśmiała się, a reszta wsłuchiwała się w jej śmiech.

-Dzień dobry-Powiedziała Sevilla po wejściu do gabinetu, po czym zamknęła drzwi i stanęła przed biurkiem. 

-Dzień dobry-Burknęła Dyrektorka i wskazała jej krzesło stojące na wprost.

 Sevilla z gracją usiadła i założyła nogę na nogę.

-Zapewne ciekawi cię, po co zostałaś wezwana-Powiedziała Dyrektorka.

Sevilla wiedziała że kobieta uwielbia denerwować innych, więc nie zapytała o nic.

Dyrektorka burknęła coś i mówiła dalej.

-Znaleźliśmy ci dom-Powiedziała.

-Pani dyrektor, a co ze szkołą?-Zapytała. W końcu jak trafi do jakiś mugoli, to nie wiadomo czy ją puszczą. Dyrektorka wiedziała jedynie że to szkoła z internatem.

-To właśnie szkoła pośredniczyła w naszych rozmowach-Powiedziała niechętnie dyrektorka i poprawiła swojego szarego koka.

*A ty chciałaś jak zwykle zebrać całą zasłużoną chwałę-Dokończyła w myślach Sevilla.

-Przeprowadzisz się do Anglii-Powiedziała Dyrektorka.

-NIE!!!-Nagle krzyknęło kilka głosów zza drzwi, a Sevilla cicho się zaśmiała.

Skończyło się na tym, że wyrusza następnego dnia i będzie uczęszczała do Angielskiej wersji jej szkoły.

Chłopcy byli załamani.

Następnego dnia o 8 dziewczyna już spakowana pożegnała się z wszystkimi, przy czym każdy chłopak chciał buziaka w policzek i mocno ją przytulał, po czym wsiadła do taksówki i pojechała na lotnisko.

Po kilku godzinach wylądowała w Londynie.

-Panna Sevilla Black proszona do Punktu Informacji-Usłyszała z głośników, gdy rozglądała się za jakąś tabliczką z jej nazwiskiem.

Sevilla już chciała wziąć swoją walizkę i ruszyć, gdy usłyszała:

-Pomóc?-Zaproponował wysoki chłopak, o ciemnym kolorze skóry i wielkim uśmiechu na ustach.

-Poproszę-Powiedziała po Angielsku, z Francuskim akcentem.

-Francuzka?-Zapytała chłopak, gdy szli do Punktu Informacji.

-Mama była Francuzką, a Papa podobno Anglikiem-Odpowiedziała.

-Dziękują za pomoc-Powiedziała gdy znaleźli się na miejscu i pocałowała chłopaka w policzek, na co ten się lekko zarumienił.

-Nie ma za co-Odpowiedział.

-Panna Black?-Zapytała kobieta pracująca w Punkcie Informacji.

-Oui-Odpowiedziała z uśmiechem.

-Pani opiekunowie czekają w Vip Lounge-Powiedziała kobieta i wskazała odpowiednie drzwi.

-Dziękuję-Odpowiedziała Sevilla i ruszyła z walizką do wskazanego miejsca.

-A jak mnie nie polubi?-Usłyszała zza drzwi poddenerwowany kobiecy głos.

-Co tam z tobą, a jak mnie nie polubi?-Zapytał męski głos.

Sevilla niepewnie podeszła bliżej, a drzwi się otworzyły.

W środku była wysoka blondynka, o zielonych oczach, szczupła, oraz wysoki i muskularny brunet, o kilkudniowym zaroście.

-Dzień dobry-Powiedziała Sevilla z uśmiechem, wchodząc do pomieszczenia.

-Dzień dobry-Odpowiedzieli oboje i podeszli bliżej.

-Nazywam się Marko, a to moja żona Druella-Powiedział mężczyzna.

-Sevilla Black-Odpowiedziała dziewczyna i już po chwili znajdowała się w uścisku kobiety, a mężczyzna położył jej dłoń na ramieniu.

*Chociaż jeden się nie ślini na mój widok-Ucieszyła się Sevilla.

-Jaka ty jesteś ładna-Powiedziała Druella, przyglądając się po chwili Sevilli.

-Nie zawstydzaj mojego Bączka-Powiedział Marko, uśmiechając się do obu.

-Bączka?-Zapytała Sevilla ze śmiechem.

-Zawsze chciałem mieć córeczkę i nazywać ją Bączkiem-Powiedział mężczyzna.

-Chyba nie masz nic przeciwko?-Zapytał niepewnie, tracąc uśmiech.

-Nie-Zaręczyła od razu Sevilla, co zwróciło mężczyźnie uśmiech.

-Jesteś czarownicą, prawda?-Upewniała się Druella.

-Oui-Przytaknęła Sev.

-Porozmawiacie sobie w domu-Powiedział Marko, po czym wziął walizkę Sevilli i zapytał:

-Deportujemy się?

-Jak znosisz deportacje?-Zapytała Druella.

-Uwielbiam ją!-Zapewniła dziewczyna. Ona naprawdę kochała to uczucie, gdy nagle znajdowało się w zupełnie innym miejscu.

-Ja wolę miotły-Powiedział Marko i zerknął na Sev.

-Nigdy nie latałam-Powiedziała smutna Sev.

-Nauczę cię-Powiedział uradowany Marko. Będzie mógł nauczyć czegoś swoją córeczkę.

-Więc deportujmy się-Zaśmiała się Druella.

-Chwyć się mojej ręki-Poprosił Marko.

Sev chwyciła miękką tkaninę czarnego płaszcza i już po chwili zniknęli. 

Wylądowali w mrocznym domu, pełnym portretów niezbyt przyjemnych osób i antyków. Ściany były z szarego marmuru, podłoga z czarnego. Z sufitu zwisały srebrne żyrandole.

-Nie bój się-Powiedział mężczyzna, po czym dodał-Mamy przyjemniejsze miejsca niż ten ponury hol.

-Taki... tajemniczy-Powiedziała zafascynowana dziewczyna, po czym wskazała na lustro.

-Jest coś za nim?-Zapytała.

Mężczyzna i kobieta spojrzeli na siebie, po czym niepewnie przytaknęli.

-Lochy i kilka pomieszczeń, ale od śmierci mamy nie umiemy ich otworzyć, a Ojciec nie chce podać hasła-Powiedziała Druella.

-Skąd wiedziałaś?-Zapytał Marko.

-Widzę duże pokłady czarnej magii, choć są starannie zakamuflowane-Odpowiedziała niepewnie dziewczyna, zerkając na swoich nowych opiekunów, lecz ci nie byli źli.

-Widzisz magię?-Zapytała podekscytowana Druella.

-Oui-Odpowiedziała dziewczyna, nie wspominając o kilku innych sekretach.

Nagle usłyszeli kasłanie z wyższego piętra.

-To mój teść-Powiedział Marko.

-Ojciec ma problemy z płucami-Powiedziała cicho Druella.

-Wcale że nie!-Odkrzyknął głos z góry, na co Marko się cicho zaśmiał.

-Chodź, pokażemy ci twój pokój-Powiedziała uśmiechnięta Druella i ruszyli ciemnym korytarzem.

Pokój Druelli znajdował się na parterze. Był wręcz olbrzymi, ściany z niebieskiego marmuru, dość jasnego, podłoga z ciemnego drewna i białe perskie dywany. Z sufitu zwisał średnich rozmiarów kryształowy żyrandol. W pokoju stało duże łóżko, na którym było mnóstwo poduszek. Oprócz łóżka była toaletka, kilka regałów, oraz biurko i kilka foteli ze stoliczkiem. Z olbrzymiego okna można było zobaczyć piękny ogród oraz jezioro w oddali. Sev miała do dyspozycji dużą garderobę i łazienkę marzeń.

-Skrzaty!-Zawołał Marko.

Po chwili w pokoju pojawiły się trzy skrzaty, lecz jeden nagle się deportował.

-W tym domu służą trzy skrzaty-Powiedziała Druella i kiwnęła głową na skrzatkę ubraną w niebieską sukienkę.

-Nazywam się Mroza-Przedstawiła się skrzatka i pokłoniła się.

-Gucio-Przedstawił się drugi skrzat i też się pokłonił.

Oba skrzaty były dość młode.

-Jest jeszcze Głupek, ale on najczęściej służy Ojcu-Powiedziała Druella.

-Żeby je wezwać możesz albo zawołać imię, albo pstryknąć palcami-Powiedział Marko i ruchem dłoni odesłał skrzaty.

-Podoba ci się pokój?-Zapytała niepewnie Druella.

-Oui, bardzo-Odpowiedziała Sev, a Druella odetchnęła z ulgą.

-Dru bardzo się starała-Powiedział Marko i przytulił żonę.

-Obiad jest za godzinę, do tego czasu możesz się zapoznać ze swoim pokojem i przebrać-Powiedziała Druella, po czym dodała-Masz już kilka ubrań w garderobie.

Sev podziękowała, a dorośli wyszli.

-Marko-Pisnęła zza drzwi Druella, a mężczyzna się zaśmiał i było słychać głośne cmoknięcie.

*Są świetni-Pomyślała Druella, po czym skoczyła na łóżko.

*Ale miękkie!-Ucieszyła się.

Sev chwilę leżała na łóżku, po czym udała się do garderoby.

Garderoba była do połowy pełna, ale i tak ubrań starczyłoby na rok.

*Jestem w raju-Pomyślała Sev.

Dotychczas posiadała tylko dwie sukienki maksymalnie. Jak jedna się zniszczyła, to Sev musiała zbierać na nową, co długo trwało.

Teraz mogła wybierać i zdecydował się na śnieżnobiałą z szarymi motywami kwiatów. Do sukienki dobrała srebrne szpilki i zabrała z pułki srebrną bransoletkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro