Rozdział 1
Wysoka blondynka o szarych oczach jak zwykle była otoczona przez chłopaków mieszkających w tym samym domu dziecka.
-Sev, dlaczego widujemy cię tak rzadko, tylko w wakacje?-Zapytał wysoki brunet, o niebieskich oczach-Mark, a reszta skupiła się na Sevilli.
-Kotuś...-Zaczęła Sevilla słodkim tonem, lecz przerwał jej głos Dyrektorki domu dziecka.
-Panno Black, proszę do mnie-Takie słowa "wypluł" stary głośnik.
-NIE!-Jęknęli chłopcy i smutni odprowadzili ją do gabinetu Dyrektorki.
-Ale wróć szybko-Poprosił wysoki blondyn, o różowych oczach-Pierre.
-Jasne, Misiaczku-Zaśmiała się, a reszta wsłuchiwała się w jej śmiech.
-Dzień dobry-Powiedziała Sevilla po wejściu do gabinetu, po czym zamknęła drzwi i stanęła przed biurkiem.
-Dzień dobry-Burknęła Dyrektorka i wskazała jej krzesło stojące na wprost.
Sevilla z gracją usiadła i założyła nogę na nogę.
-Zapewne ciekawi cię, po co zostałaś wezwana-Powiedziała Dyrektorka.
Sevilla wiedziała że kobieta uwielbia denerwować innych, więc nie zapytała o nic.
Dyrektorka burknęła coś i mówiła dalej.
-Znaleźliśmy ci dom-Powiedziała.
-Pani dyrektor, a co ze szkołą?-Zapytała. W końcu jak trafi do jakiś mugoli, to nie wiadomo czy ją puszczą. Dyrektorka wiedziała jedynie że to szkoła z internatem.
-To właśnie szkoła pośredniczyła w naszych rozmowach-Powiedziała niechętnie dyrektorka i poprawiła swojego szarego koka.
*A ty chciałaś jak zwykle zebrać całą zasłużoną chwałę-Dokończyła w myślach Sevilla.
-Przeprowadzisz się do Anglii-Powiedziała Dyrektorka.
-NIE!!!-Nagle krzyknęło kilka głosów zza drzwi, a Sevilla cicho się zaśmiała.
Skończyło się na tym, że wyrusza następnego dnia i będzie uczęszczała do Angielskiej wersji jej szkoły.
Chłopcy byli załamani.
Następnego dnia o 8 dziewczyna już spakowana pożegnała się z wszystkimi, przy czym każdy chłopak chciał buziaka w policzek i mocno ją przytulał, po czym wsiadła do taksówki i pojechała na lotnisko.
Po kilku godzinach wylądowała w Londynie.
-Panna Sevilla Black proszona do Punktu Informacji-Usłyszała z głośników, gdy rozglądała się za jakąś tabliczką z jej nazwiskiem.
Sevilla już chciała wziąć swoją walizkę i ruszyć, gdy usłyszała:
-Pomóc?-Zaproponował wysoki chłopak, o ciemnym kolorze skóry i wielkim uśmiechu na ustach.
-Poproszę-Powiedziała po Angielsku, z Francuskim akcentem.
-Francuzka?-Zapytała chłopak, gdy szli do Punktu Informacji.
-Mama była Francuzką, a Papa podobno Anglikiem-Odpowiedziała.
-Dziękują za pomoc-Powiedziała gdy znaleźli się na miejscu i pocałowała chłopaka w policzek, na co ten się lekko zarumienił.
-Nie ma za co-Odpowiedział.
-Panna Black?-Zapytała kobieta pracująca w Punkcie Informacji.
-Oui-Odpowiedziała z uśmiechem.
-Pani opiekunowie czekają w Vip Lounge-Powiedziała kobieta i wskazała odpowiednie drzwi.
-Dziękuję-Odpowiedziała Sevilla i ruszyła z walizką do wskazanego miejsca.
-A jak mnie nie polubi?-Usłyszała zza drzwi poddenerwowany kobiecy głos.
-Co tam z tobą, a jak mnie nie polubi?-Zapytał męski głos.
Sevilla niepewnie podeszła bliżej, a drzwi się otworzyły.
W środku była wysoka blondynka, o zielonych oczach, szczupła, oraz wysoki i muskularny brunet, o kilkudniowym zaroście.
-Dzień dobry-Powiedziała Sevilla z uśmiechem, wchodząc do pomieszczenia.
-Dzień dobry-Odpowiedzieli oboje i podeszli bliżej.
-Nazywam się Marko, a to moja żona Druella-Powiedział mężczyzna.
-Sevilla Black-Odpowiedziała dziewczyna i już po chwili znajdowała się w uścisku kobiety, a mężczyzna położył jej dłoń na ramieniu.
*Chociaż jeden się nie ślini na mój widok-Ucieszyła się Sevilla.
-Jaka ty jesteś ładna-Powiedziała Druella, przyglądając się po chwili Sevilli.
-Nie zawstydzaj mojego Bączka-Powiedział Marko, uśmiechając się do obu.
-Bączka?-Zapytała Sevilla ze śmiechem.
-Zawsze chciałem mieć córeczkę i nazywać ją Bączkiem-Powiedział mężczyzna.
-Chyba nie masz nic przeciwko?-Zapytał niepewnie, tracąc uśmiech.
-Nie-Zaręczyła od razu Sevilla, co zwróciło mężczyźnie uśmiech.
-Jesteś czarownicą, prawda?-Upewniała się Druella.
-Oui-Przytaknęła Sev.
-Porozmawiacie sobie w domu-Powiedział Marko, po czym wziął walizkę Sevilli i zapytał:
-Deportujemy się?
-Jak znosisz deportacje?-Zapytała Druella.
-Uwielbiam ją!-Zapewniła dziewczyna. Ona naprawdę kochała to uczucie, gdy nagle znajdowało się w zupełnie innym miejscu.
-Ja wolę miotły-Powiedział Marko i zerknął na Sev.
-Nigdy nie latałam-Powiedziała smutna Sev.
-Nauczę cię-Powiedział uradowany Marko. Będzie mógł nauczyć czegoś swoją córeczkę.
-Więc deportujmy się-Zaśmiała się Druella.
-Chwyć się mojej ręki-Poprosił Marko.
Sev chwyciła miękką tkaninę czarnego płaszcza i już po chwili zniknęli.
Wylądowali w mrocznym domu, pełnym portretów niezbyt przyjemnych osób i antyków. Ściany były z szarego marmuru, podłoga z czarnego. Z sufitu zwisały srebrne żyrandole.
-Nie bój się-Powiedział mężczyzna, po czym dodał-Mamy przyjemniejsze miejsca niż ten ponury hol.
-Taki... tajemniczy-Powiedziała zafascynowana dziewczyna, po czym wskazała na lustro.
-Jest coś za nim?-Zapytała.
Mężczyzna i kobieta spojrzeli na siebie, po czym niepewnie przytaknęli.
-Lochy i kilka pomieszczeń, ale od śmierci mamy nie umiemy ich otworzyć, a Ojciec nie chce podać hasła-Powiedziała Druella.
-Skąd wiedziałaś?-Zapytał Marko.
-Widzę duże pokłady czarnej magii, choć są starannie zakamuflowane-Odpowiedziała niepewnie dziewczyna, zerkając na swoich nowych opiekunów, lecz ci nie byli źli.
-Widzisz magię?-Zapytała podekscytowana Druella.
-Oui-Odpowiedziała dziewczyna, nie wspominając o kilku innych sekretach.
Nagle usłyszeli kasłanie z wyższego piętra.
-To mój teść-Powiedział Marko.
-Ojciec ma problemy z płucami-Powiedziała cicho Druella.
-Wcale że nie!-Odkrzyknął głos z góry, na co Marko się cicho zaśmiał.
-Chodź, pokażemy ci twój pokój-Powiedziała uśmiechnięta Druella i ruszyli ciemnym korytarzem.
Pokój Druelli znajdował się na parterze. Był wręcz olbrzymi, ściany z niebieskiego marmuru, dość jasnego, podłoga z ciemnego drewna i białe perskie dywany. Z sufitu zwisał średnich rozmiarów kryształowy żyrandol. W pokoju stało duże łóżko, na którym było mnóstwo poduszek. Oprócz łóżka była toaletka, kilka regałów, oraz biurko i kilka foteli ze stoliczkiem. Z olbrzymiego okna można było zobaczyć piękny ogród oraz jezioro w oddali. Sev miała do dyspozycji dużą garderobę i łazienkę marzeń.
-Skrzaty!-Zawołał Marko.
Po chwili w pokoju pojawiły się trzy skrzaty, lecz jeden nagle się deportował.
-W tym domu służą trzy skrzaty-Powiedziała Druella i kiwnęła głową na skrzatkę ubraną w niebieską sukienkę.
-Nazywam się Mroza-Przedstawiła się skrzatka i pokłoniła się.
-Gucio-Przedstawił się drugi skrzat i też się pokłonił.
Oba skrzaty były dość młode.
-Jest jeszcze Głupek, ale on najczęściej służy Ojcu-Powiedziała Druella.
-Żeby je wezwać możesz albo zawołać imię, albo pstryknąć palcami-Powiedział Marko i ruchem dłoni odesłał skrzaty.
-Podoba ci się pokój?-Zapytała niepewnie Druella.
-Oui, bardzo-Odpowiedziała Sev, a Druella odetchnęła z ulgą.
-Dru bardzo się starała-Powiedział Marko i przytulił żonę.
-Obiad jest za godzinę, do tego czasu możesz się zapoznać ze swoim pokojem i przebrać-Powiedziała Druella, po czym dodała-Masz już kilka ubrań w garderobie.
Sev podziękowała, a dorośli wyszli.
-Marko-Pisnęła zza drzwi Druella, a mężczyzna się zaśmiał i było słychać głośne cmoknięcie.
*Są świetni-Pomyślała Druella, po czym skoczyła na łóżko.
*Ale miękkie!-Ucieszyła się.
Sev chwilę leżała na łóżku, po czym udała się do garderoby.
Garderoba była do połowy pełna, ale i tak ubrań starczyłoby na rok.
*Jestem w raju-Pomyślała Sev.
Dotychczas posiadała tylko dwie sukienki maksymalnie. Jak jedna się zniszczyła, to Sev musiała zbierać na nową, co długo trwało.
Teraz mogła wybierać i zdecydował się na śnieżnobiałą z szarymi motywami kwiatów. Do sukienki dobrała srebrne szpilki i zabrała z pułki srebrną bransoletkę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro