Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ten w którym zaczynamy rok


Pov Eliabeth 

Wysiedliśmy z pociągu pożegnałam się resztą i ruszyłam w kierunku Hagrida który nawoływał do siebie Pierwszoklasistów. Powoli mój umysł się uspokajał a ja powolnie oddychałam nie zwracając uwagi na spojrzenie młodszych uczniów, kiedy wsiadałam wraz z nimi do łodzi.

Czułam się jakbym zmierzała do tego zamku pierwszy raz mimo że tu stawiałam pierwsze kroki w naukach magii. Zwiedzałam jej mury, gdy sama jeszcze byłam za młoda by się tu znaleźć robiłam tu rzeczy które w teorii były zakazane. Chodzenie po ciszy nocnej i wspinanie się na wieżę astronomiczną, by oglądać konstelacje gwiazd które widziały już nie jedną ludzką historię Spojrzałam się w niebo i przymknęła oczy wbijając paznokcie we wnętrze swoich dłoni. Pierdolone triki nerwowe towarzyszące mi już od dziecka i nie umiem się ich wyzbyć może, gdy dorosnę to zmieni mi się. Nie denerwuj się przecież to tylko głupia czapka na pewno dobrze zdecyduje i nie wyśle mnie do domu gdzie będę gnębiona za samo to jak się nazywam. Błagam cie Merlinie przydziel mnie tam, gdzie się odnajduje gdzie znajdę szczęście. Zajebiście gadam do siebie to już chyba oznaka ze serio zbzikowałam.

Jak dobrze ze Syzyf mnie w tej chwili nie widzi, bo naprawdę znając jego to spojrzałby się na mnie spojrzeniem numer 4 pod tytułem Znowu ci odwala.

Nie pamiętam jak łódki znaleźliśmy się pod salą czekając na Profesor McGonagall słyszałam jak dzieciaki wymieniały się teoriami jak dostaje się do domów. Jeden dzieciak twierdził, że przechodzi się walkę z duchem domów i ten którego pokonasz zaprosi cię do swojego domu. Hmm może powinnam im powiedzieć przynajmniej dzieciaki bałyby się trochę mniej, ale to trochę zbyt miłe chyba jak na mnie.

Za chwile wejdziemy do sali i sami się przekonają, że to nic strasznego tylko trzeba usiąść na stołku i w międzyczasie się nie wywalić.

Ciocia Minerwa jak to zdarzało mi się ją nazwać w dzieciństwie naprawdę chyba lubi doprowadzać dzieci do załamania skoro każe na siebie tyle czekać.

W końcu ukazała się poważnie wyglądającą czarownica z włosami ciasno związanymi w kok a jej usta jak zawsze były zwężone. Poważna wygląd idealnie oddawał jej surową osobowość, ale wiedziałam, że w głębi serca to dobra osoba która traktuje swoich wychowanków jak własne dzieci których nigdy się nie doczekała.

Jak jeszcze nie do końca rozumiałam o co chodzi wokół mnie traktowałam ją trochę jak drugą babcię.

Pozwala jeść ciastka przed obiadem i transmutowała żuki w różowy atrament bym mogła pisać własne prace i nie mazała po jej które sprawdzała. Dalej mnie ciekawi co powiedziała uczniowi któremu zalałam prace oczywiście przypadkiem. Hmmm muszę się o nią o to zapytać kiedyś jak znajdzie dla mnie wolną chwilę.

-Za mną. -Przerwałam swoje przemyślenia i ruszyłam za nią wraz z resztą tłumu. Czułam się jak w zoo do którego zabierali mnie rodzice na urodziny. Każdy się na mnie gapił jak na okaz w wymienionym wyżej zoo.

Spojrzałam na stół nauczycielski naprawdę lubiłam osoby siedzące przy tym stole. Profesor Flitwick niski czarodziej jedna z niewielu osób od którego byłam wyższa tak jak się nie ma z czego cieszyć to cieszysz się z małych rzeczy. Pamiętam jak bawił się ze mną znaczy dla mnie była to zabawa, ale on robił ze mną normalnie lekcje szkoda ze różdżki wtedy nie posiadałam. Szybko odnalazłam czarne oczy które mnie obserwowały wiedziałam, że on też się stresuje i liczy na jeden konkretny dom. Wiedziałam również, że jeśli zachowa się nieodpowiednio, gdy trafie do innego domu to mama go zdzieli po tym jego czarnym łbie jak to żartobliwie o nim mówiła, gdy była zła.

Ustawiliśmy się przed tiarą która wykonywała swoją pieśń jednak niezbyt zwracałam na nią uwagę. Chciałam tylko już zasiąść na stołku usłyszeć słowa Slytherin zasiąść przy stole i zjeść najlepiej jakąś pieczeń i ziemniaczki.

I się zaczęło lecimy cały alfabet, dlaczego S musi być tak daleko czemu nie może być wyżej w alfabecie.

Tylko nie zapomnij jak się siada albo gdzie jest jaki stół a jak zamiast przy Ślizgonach usiądę koło Puchonow. Salazarze strzeż mnie i przeprowadź przez tę drogę bez zawału albo nie wiem smoczej ospa.

Dobra, bo wykracze i wyląduje jeszcze w szpitalu a mimo leku ta choroba zbiera swoje żniwo. Merlinie to ja jednak wole się wywalić, ale tez nie chce się wywalić.

Dotarliśmy już do litery R więc za chwile moja kolej o ile tylko magiczne nie zniknęłam z listy.

Nie zwracałam uwagi na innych więc nie wiem kto gdzie został przydzielony zauważyłam tylko chłopaka na R Robinsona jak idzie w kierunku Puchonów a oni klaskali.

-Elizabeth Snape. -Powiedziała Profesor transmutacji a cała sala zamilkła tak wiem brzmi niewiarygodnie, ale naprawdę było cicho.

Szłam do przodu a serce waliło mi jakbym przebiegła 10 km patrzyłam tylko w podłogę aż w końcu znalazłam się na miejscu dla mnie przeznaczonym.

Tiara została położona na mojej głowię a ja usłyszałam jej głos i poczułam jakby wchodziła mi do głowy.

-Widzę że wdałaś się w swojego ojca tak pamiętam go przy nim nie miałem wątpliwości. Hmm bystra, ambitna, zaradna, czy ojciec jako opiekun nie przysporzy ci problemów. Tu nie mam wątpliwości pasujesz do jednego domu.

No powiedz to stara czapko. No powiedz błagam cię.

-SLYTHERIN

O mój Merlinie udało się cisze przerwały brawa a ja na chwiejnych nogach podeszłam do stołu węża gdzie usiadłam pomiędzy Draconem a czarnowłosą dziewczyną która wpatrywała się we z zainteresowaniem.

Jak w sumie prawie każdy bardzo ciekawy początek mojej sławy w szkole.

-No i brawo kuzyneczko teraz cały Slytherin jest nasz zostajemy królem i królową tej szkoły.

Ah mój kochany kuzynek już sobie wszystko wymarzył.

-Dobra Dracuś Morda w ziemie i nie kiełkuj, bo apetyt stracę przez twoje marzenia nim kolacje podadzą.

Arystokrata spojrzał się na mnie z wyrzutem a ja się roześmiałam po czym spojrzałam na tatę.

Miał swój typowy wyraz twarzy jednak ja widziałam po jego spojrzeniu, że jest szczęśliwy.

Liczył że trafie do tego domu i go nie zawiodłam co było dla mnie najważniejsze.

Ceremonia się skończyła a cały stół pogrążył się w rozmowie.

-O Bliznowaty wrócił już się źle poczuł i cała szkoła ma być mu posłuszna jak ja go kurwa nienawidzę.

Spojrzałam się w kierunku w którym patrzył Draco i zobaczyłam Harrego który zasiadał do stołu Gryfonów.

-Co się stało Potterowi? -Spytał się Teodor, wpatrując się w mojego kuzyna a czasami przerzucając wzrok na mnie.

-Zasłabł w pociągu po zobaczeniu Dementora jaka mazgaja.

Nie wiem czemu, ale poczułam potrzebę by się z nim nie zgodzić.

-Ja też bardzo słabo się poczułam też masz zamiar mnie wyśmiewać?

-Eli oczywiście, że z ciebie nie będę, ale to jest Potter moim celem życiowym jest zjebanie jego każdego dnia aż wróci do tych przeklętych mugoli i niech tam najlepiej zdechnie.

-Wyluzuj, bo jeszcze ci żyłka wyjdzie jak wujowi, gdy mu goniłeś pawie.

-Witacje-Powiedział Dumbledore,a blask świec zaigrał na jego srebnej brodzie.-Witajcie u progu kolejnego roku nauki w Hogwarcie! Pragnę wam powiedzieć o kilku sprawach, a ponieważ jedna z nich jest bardzo poważna, sądzę, że najlepiej będzie, jeśli od razu przejdę do rzeczy ,zanim ta wspaniała uczta zamroczy wam mózgi...

-Zapewne wszyscy już wiecie, że nasza szkoła gości strażników z Azkabanu, którzy są tutaj z polecenia Ministerstwa Magii. To oni przeszukiwali wasz pociąg.

Jak dobrze ze o tym mówisz dyrektorze, bo nikt by się nie domyślił.

-Strażnicy pełnią wartę przy każdym wejściu na teren szkoły-Ciągnął Dumbledore - a póki są wśród nas, nikomu nie wolno opuścić szkoły bez pozwolenia. Nie łudźcie się dementorów nie da się oszukać żadnymi sztuczkami, przebierankami... czy nawet pelerynami niewidkami.

Kto w szkole miałby mieć pelerynę niewidkę przecież one są wyjątkowo rzadkie jedyne sztuki chyba mają tylko aurorzy.

-Nie będą wysłuchiwać żadnych próśb ani wymówek. To nie leży w ich naturze. Dlatego ostrzegam was, żebyście nie dali im powodu do zrobienia wam krzywdy.

Powód do zrobienia nam krzywdy tak wpuśćmy coś tak okropnego jak dementor do szkoły gdzie są dziećmi i liczmy, że to dzieci nie zrobią nic głupiego.

Słuchałam dalej az zaczęło się przedstawianie nowych nauczycieli a ja zauważyłam wzrok taty skierowany na nauczyciela OPCM.

Wiedziałam jak tacie zależy na objęcie tego stanowiska a teraz kolejny raz dostaje je inna osoba która nie wiadomo czy się sprawdzi.

Nie chciałam oceniać tego człowieka skoro go nie poznałam, ale wyraźnie wyróżniał się na tle innych nauczycieli.

Wyglądał niechlujnie jego szaty nie były strojne jak u reszty kadry a wyświechtane pocerowane i połatane w wielu miejscach. Wyglądał na bardzo zmęczonego wydawało mi się, że jest jeszcze dość młody to wśród jego jasnobrązowych włosów można było dostrzec siwe pasma.

-Oj Snape jest wkurwiony i to mocno -Powiedziała Pansy a ja nie mogłam się z nią nie zgodzić.

-A teraz przedstawię wam drugiego nowego nauczyciela.-Powiedział Dumbledore, kiedy ucichły oklaski.-Kettleburn, nasz nauczyciel opieki nad magicznymi stworzeniami, przeszedł na zasłużoną emeryturę, żeby pielęgnować to co mu jeszcze z ciała pozostało. Mam jednak przyjemność oznajmienia wam, że jego miejsce zajmie w tym roku Rubeus Hagrid, który zgodził się objąć to stanowisko, nie rezygnując ze swoich obowiązków gajowego Hogwartu.

Zaklaskałam jako jedna z niewielu osób przy stole węża pół olbrzym nie był w naszym domu widocznie zbyt lubiany.

-Ta szkoła już całkiem schodzi na psy nie dziwie się, że ojciec chciał mnie wysłać do Dumnstrangu.

Tak wuj Lucjusz chciał ciocia Narcyza się nie zgodziła a wuj jako dobry mąż zgodził się z wolą małżonki.

Jakby ktoś był ciekawy kto rządzi w tym związku to ma tu jasna odpowiedz.

-No, myślę, że z ważnych spraw to już wszystko-Powiedział Dumbledore.-Czas rozpocząć ucztę.

No w końcu dziękuje ci wspaniały Hogwarcie za tę piękną ucztę.

Reszta wieczoru minęła w przyjemnej atmosferze poznawałam nowe osoby które były wyjątkowo zainteresowane moim nazwiskiem.

Czeka mnie tu sława oby tylko nie przyniosła więcej szkody niż pożytku.

Gdy w końcu znalazłam się w swoim dorminatorium zauważyłam, że mamy je tylko dwuosobowe a dziele je z dziewczyną obok której siedziałam całą ucztę.

-To teraz tak oficjalnie miło mi cię poznać jestem Elizabeth Snape.

-Oj zauważyłam już jesteś sławna powiedziałabym, że nawet bardziej od Pottera jestem Vivien Wiliams.

Podałyśmy sobie z dziewczyną rękę i zajęłyśmy swoje łóżka a ja postanowiłam, że rano napisze list do mamy i dziadków.

-Jak chcesz jutro mogę na ciebie poczekać nie chce byś pierwszego dnia się zgubiła co ty na to?-Spytała się uśmiechnięta dziewczyna.

-Z chęcią o ile to nie problem dla ciebie nie chce się narzucać.

-Żaden o ile tylko mogę pierwsza zając łazienkę.

-Umowa stoi leć ja się w międzyczasie rozpakowuje.

Dziewczyna poszła do łazienki a ja rzuciłam się na łóżku i wzięłam głęboki wdech po czym poczułam jak stres opuszcza moje ciało.

Teraz będzie dobrze musi być.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro