Ten w którym Vivienne coś się śni.
Gwiaździste niebo zastępowało im światła lamp ulicznych. Ciemność nocy zabiła tętniące za dnia życie. Nawet tak zatłoczone miejsce, teraz przypominało opuszczone tereny. Bez ludzi w kolo można było docenić piękno natury. To była prawdziwa magia, nie jakieś głupie machanie różdżki. Tej nocy pod księżycem przysięgli sobie dozgonną miłość i wierność. Już na zawsze nie żadne, dopóki śmierć nas nie rozdzieli. Bo po śmierci czekała ich wieczność w swoich ramionach. Para zakochanych połączyła swe usta w miłosnym akcie oddania. I wtedy jednak coś przerwało ten spokój, jakby ktoś ich nawoływał, ale tu było tak dobrze, tak błogo.
-Vin wstawaj kuźwa spóźnimy się na śniadanie no już. -Czarnowłosa dziewczyna wyciągnęła swoją przyjaciółkę na siłę z łóżka.
Denerwował ją fakt, że mogły się spóźnić w następstwie nie zdążyć na pierwszą lekcję. Nie wiedziała nawet jak bardzo przeszkodziła w proroczym snu.
-Już wstaje chwilę, która godzina? -Zaspana dziewczyna próbowała się rozbudzić i nie zapomnieć snu, który jej przerwano.
-Za późno no już idź mi się ogarnąć masz 20min, bo inaczej się policzymy. -Potomkini Snape'a usiadła na swoim łóżku przeglądając po raz setny swoją torbę.
Brązowooka dziewczyna, używając wszystkich swoich sił rozpoczęła swój poranny rytuał zwany potocznie ogarnianie się.
-Rzucałaś się przez sen czy to było coś poważnego? -Zapytała swoją przyjaciółkę jednocześnie ciesząc się, że ją obudziła.
-Jakieś głupoty nic ważnego nawet już tego zbytnio nie pamiętam. -Lodowata woda ją otrzeźwiła, a miętowa pasta idealnie smakowała z rana.
-Oby to nie była kolejna zła wróżba, bo naprawdę musisz zobaczyć coś dobrego. Np Moody łamie nogę i uczy nasz ktoś normalny. -Czarnooka wyraźnie się rozmarzyła.
-To Albusik zna kogoś takiego myślałam, że zna samych wariatów i zwierzaki.
Oj trochę zła było w tej dziewczynie. Ale tylko troszkę.
-O brawa naprawdę bardzo udany żart mam nadzieję, że czujesz dumę z siebie.
-Oj Eli taki żarcik też uważam, że spośród naszych profesorów Lupin był jakkolwiek kompetentny.
-Pospiesz się zostało ci 15 min.
-Już chwila- Przeczesywała swe czarne pasma włosów, które akurat tego dnia postanowiły być całe poplątane. -Wiesz, że nie musisz na mnie czekać prawda trafię na śniadanie.
-No wiem, ale samej tak smutnie. -Podała jej mundurek jednocześnie przeglądając się w lustrze.
Udało się w całe 14 min i 59 sekund.
Cóż Vivian Williams zawsze była na czas no z drobnymi wyjątkami.
-No chodź, bo faktycznie wszystko się spóźnimy. -I łapiąc swoje torby wybiegły z pokoju, by zobaczyć, że całkiem sporo Ślizgonów wstało dzisiaj wyjątkowo późno.
-No widzisz nie tylko my jesteśmy takie niezorganizowane. -Vin objęła swoją przyjaciółkę, a ta zmierzyła ją spojrzeniem, które gdyby mogło to by ją zabiło.
Nie wkurwiajcie kobiety przed okresem, ani w trakcie, po też lepiej nie.
-Oj no dobrze już się zamykam.
Zasiadając przy stole dołączyły do swoich przyjaciół nie wiedząc, że cały czas są obserwowane. Obydwie miały swoich sojuszników i wrogów. Jednak kto był kim miało się ukazać dopiero w przyszłości przy prawdziwych problemach. Codzienne dramaty przy tak wielu tragediach miało okazać się zwykłymi marzeniami. Siedząc przy stole nie spodziewały się, że za kilka lat ich świat zmieni się całkowicie. Nie wiedziały ile krwi przeleje się przez mury ich ukochanej szkoły gdzie dorastały. Pierwsze kłótnie, przyjaźnię czy miłości wszystko to miało zostać wystawione na próby. Komu będzie w tej wojnie sprzyjać Fortuna tego w kuli nie dojrzysz. Może byłoby to za proste.
-Macie wypracowanie dla Sprout? -Spytał Draco jednocześnie gryząc pyszne zielone jabłuszko.
-Taaa, ale bardzo płytko podeszłam do tematu. Rośliny praktykowane w mugolskim środowisku naprawdę o czym niby pisać o mięcie. -Czarnooka sięgnęła po sok dyniowy i nalała go sobie, jak i również przyjaciołom.
-Dziwnie, że mugole wiedzą cokolwiek o właściwościach roślin. Przecież brzydzą się magią -Dziedzic rodu Malfoy nie krył swej pogardy dla ludzi gorzej kategorii według jego kryteriów.
Williams wpatrywała się przed siebie niczym w transie, a jej myśli wciąż krążyły wokół przerwanego snu.
-Ej halo słuchasz mnie -Jej chłopak pstryknął jej palcami przed twarzą co przywróciło jej świadomość.
-Przepraszam zamyśliłam się już wracam do żywych.
Elizabeth spojrzała na swoją przyjaciółkę coś ją niepokoiło, znała ten wyraz twarzy. Czyżby chodziło o sen, który jej przerwała. Spojrzała na stół domu Lwa i jak to często bywało para tych zielonych oczu wpatrywała się w nią z niezwykłą intensywnością.
Czy jej życie nie mogło być prostsze? Jak widać nie.
Lekcja OPCM
Pov Elizabeth
- Flagrante zaklęcie, które powoduje, że przedmiot, na które zostało rzucone zaczyna parzyć przy dotknięciu. Połączone z Gemino może okazać się śmiertelne w skutkach. Idealne gdy ktoś kocha podbierać wam wasze rzeczy np. Młodsze rodzeństwo. -Profesor odwrócił się do nas przodem, i mógł dostrzec przerażenie, jak i szacunek, który wzbudzał.
Był naprawdę dobrym nauczycielem potrafił przekazać swą wiedzę, jak i zainteresować nas nią. A to naprawdę dar w nauczaniu.
-Złodziej, który ma lepkie ręce poczuje dotkliwe, że nie warto dotykać nie swoich rzeczy zwłaszcza tych drogocennych. Blizny są idealnym dowodem zbrodni jakiej chciał dokonać. Tak zwana kara mutylacyjna ma nie zabić, a oszpecić by każdy człowiek wiedział z kim ma do czynienia. Przykładami takich kar w dawnych czasach było np. Dla złodziei przewidziane było odcięcie ręki, a dla krzywoprzysięgających dwóch palców. Gwałt czy cudzołóstwo wiązało się z kastracją, bluźnierstwo obcięciem języka, a karciane oszustwa z wyłupieniem oczu.
Jestem nienormalna, że mnie to fascynuje prawda. Wpatrywałam się w nauczyciela z lekkim podziwem i robiłam szczegółowe notatki.
-Jako że jest mi zabronione ranić was fizycznie pomęczę was psychicznie. Na przyszły tydzień oczekuję cudownego wypracowania na temat jednej wybranej przez was klątwy, którą omawialiśmy. Oczekuje konkretów i może nowych wniosków. Bo to, że klątwa crucio jest zakazaną wiedzą wszyscy. Chce czegoś świeżego nie będę wtrącał się w wasze poglądy piszcie co czujecie, a ja to sprawiedliwie ocenię.
Spojrzałam na Vivienne i obie nie mogłyśmy ukryć zaskoczenia postawą Profesora. Zachęta do dyskusji brzmiało to zbyt pięknie by mogło być prawdziwe. Obserwowałam jak Profesor sięga po swoją piersiówkę i łapczywie pije jej zawartość. A może gość po prostu ciągle chleje i stąd to jego dziwne zachowanie. To ma sens zwłaszcza ze Albusik też musi coś zażywać, ale ciiii.
-Snape może zechcesz nam opowiedzieć jakie według ciebie zaklęcie jest najgroźniejsze?
Cała klasa wlepiła we mnie spojrzenie, ale ja byłam już pewna swej odpowiedzi. Wstałam i zaczęłam z pełną powagą mówić.
-Moim zdaniem najniebezpieczniejszą klątwą jest Imperius. Sama w sobie nie powoduje urazów fizycznych może jednak skłonić ofiarę do najgorszych zbrodni. Możemy mordować mając czyste ręce od krwi. Rzucona na wysoko postawionego człowieka pozwoli mieć nam władzę i przykładowo przepchnąć korzystną ustawę. Możemy również pozbyć się samej ofiary w sposób niebudzący podejrzeń zmuszając ją do samobójstwa. O ile zaklęcie jest rzucone prawidłowo nie istnieje prawie sposób by je wykryć. Zaklęcie, które może spowodować olbrzymie szkody mimo to najrzadziej praktykowane. -Spojrzałam w oczy Profesora nabierając odwagi.
-5 punktów dla Slytherinu zostań po lekcji. -Sapnął i kontynuował lekcje.
-Powiadomić twojego tatę? -Spytała Vin, a ja zaprzeczyłam głową.
Nie będę latać z każdą sprawę do taty przecież nauczyciel nie zabiję mnie w biały dzień.
Chyba.
Gdy zabił dzwonek wszyscy powoli opuścili klasę, a ja czekałam aż Moody się zbierze.
-I tak twój ojciec się dowie, że cię tu zostawiłem, ale urocze jak twoja przyjaciółeczka się o ciebie martwi.
-A Pan ma przyjaciół? -Trochę chamskie nawet jak na mnie.
- Nie ufam tym, którzy są przekonani, że mają wielu przyjaciół. To znak, iż nie znają ludzi. -Spojrzał się na mnie i delikatnie wygiął usta chyba w geście uśmiechu.
-Nie mam ich wielu, a ci co są w pełni zasłużyły na moje zachowanie. Nie obawiam się ich zdrady.
-Są na świecie takie tortury sprawiające, że wydasz własną matkę więc nie bądź pewna. -Wstał zza biurka i skierował się do drzwi, a ja podążałam tuż za nim.
-Wolałabym umrzeć niż zdradzić moją mamusię, -Powiedziałam pewna swego.
-Umrzeć łatwo, ale żyć, gdy po kolei odcinają ci palce wypalają oczy ewentualnie wyrywać piersi nie sądzę byś wtedy była taka harda.
Ała poczułam to.
Maszerowałam koło niego wsłuchując się w stukanie jego laski i drewnianej nogi. Czego on mógł chcieć ode mnie?
-Masz ochotę na herbatę czeka nas długa rozmowa Panno Snape.
-Z chęcią tylko bez trucizny w środku. -Uśmiechnęłam się uroczo.
-Nie wyczułabyś jej taka z ciebie specjalistka?
-Jeszcze nie specjalistka dopiero mnie to czeka, chociaż nie wiem, czy przyjmą mnie na praktyki. Kobiety są o wiele mniej poważane w tej dziedzinie. A jednak wolałabym uczyć się u osoby niespokrewnionej ze mną. -Schodziliśmy ze schodów i cóż Profesor robił to szybciej ode mnie.
-Wielu nie docenia inteligencji kobiet, a lata pracy pokazały mi idealnie, że was należy się bać o wiele bardziej. Po mężczyźnie możesz spodziewać się wszystkiego, kobieta zawsze zaskoczy. Zwłaszcza te o najbardziej niewinnym wyglądzie. -Przyjrzał mi się dokładnie. -Dokładnie takie jak ty.
W końcu dotarliśmy do jego gabinetu gdzie nawet przepuścił mnie w drzwiach. Usiadłam na fotelu, a on zaczął parzyć herbatę.
Dalej jej nie trawiłam, ale wolałam go nie denerwować i zobaczyć co wyjdzie z tej rozmowy.
Podał mi filiżankę po czym zasiadł na swym fotelu i po raz kolejny raz się we mnie wpatrywał.
-Rozmawiając z nauczycielami ciężko usłyszeć o tobie złą opinię. Chociaż oczywiście zdarzają się potknięcia jak myślisz ilu uczniów może poszczycić tak dobrą opinię no może jeszcze Granger, ale to nie o niej ta rozmowa. Miałem coś ci dać tylko gdzie ja to przełożyłem. -Zaczął szukać czegoś w szuflach swojego biurka, a ja miałam okazję się rozejrzeć.
Było to ciekawe miejsce, tak inne od tego które pamiętałam z zeszłego roku.
-O tak jest tutaj proszę dla ciebie. -Wyciągnął z szuflady jakąś książkę i mi ją podał.
Złapałam książkę w dłoń i mogłam ujrzeć jej tytuł ,,Księga eliksirów. Magiczna moc naparów, wywarów i mikstur''
Cóż tego nie znam i z chęcią się zagłębie w lekturę. Tylko co stoi za jego szczodrością. I to jeszcze względem mnie.
-Dziękuje, ale nie powinnam jej przyjmować głupio mi tak.
-Daj spokój drobny upominek, jeśli ci będzie łatwiej powiedzmy, że ci ją pożyczam bez terminu zwrotu. Myślę, że możesz znaleźć tam prawdziwe skarby tej nie koniecznej naukowej magii. -Wypił łyk herbaty chyba pierwszy raz zobaczyłam jak pije coś innego niż zawartość swojej piersiówki.
-No dobrze dziękuje w takim razie. -Schowałam książkę do torby i kontynuowałam picie herbaty.
-Polubiłem cię Snape nie rozczaruj mnie wdając się we własnego ojca. -Wspomnienie o moim ojcu ledwo przeszło mu przez gardło.
-Ależ go Pan nie lubi cóż przykro mi to mówić, ale jest duża szansa, że będę jak on w końcu po części mnie stworzył.
-Więc wdaj się w swoją stwórczynię, chociaż nie sądzę by była normalna skoro wybrała jako dawce nasienia kogoś takiego jak twój ojciec.
Nie walnij go to nauczyciel nie walnij to nauczyciel nie wolno tego zrobić.
-Tylko z wariatami człowiek się nie nudzi.
-Aż się do nich nie upodobnisz i zaczniesz myśleć, że jesteście normalni. Twoja zdrowie Droga Panno. -I tym razem wypił łyk napoju z piersiówki.
-Pana zdrowie Profesorze. -Podniosłam filiżankę i zanurzyłam się w jej zapachu.
Pachniała tak ładnie, nie była to zwykła czarna herbata. Miała specyficzny zapach kojarzyło mi się to z jakimś owocem.
-Pigwa dodaje idealną kwasowość i zastępuję cytrynę, jeśli jest dla ciebie zbyt intensywna można dolać odrobiny miodu. -Przysunął do mnie miseczkę z jak podejrzewam miodem.
-Podziękuje jakoś nie mam ochoty na miód. Ale naprawdę interesujący smak, czy pigwa ma jakieś szczególne właściwości? -Spytałam stukając palcami o biurko.
-Pigwa ma m.in. silne właściwości przeciwzapalne, przeciwbakteryjne, bakteriostatyczne, grzybobójcze, przeciwwirusowe oraz immunologiczne. Warto korzystać z owoców dla ogólnej poprawy funkcjonowania organizmu i ograniczenia występowania wielu groźnych chorób. Medycyna naturalna dużo jej zawdzięcza. Na zwykłe przeziębienia jest idealna. -Lekko się uśmiechnął co przy jego aparycji wyglądało dość dziwnie.
Dokończyłam herbatę i żegnając się wyszłam z tego gabinetu licząc, że szybko tutaj nie wrócę.
Nie byłam szczególnie głodna więc uznałam, że pora w końcu odwiedzić starego dobrego Hagrida.
Szybki spacer i będę mogła porozmawiać z olbrzymem co tylko ślina nam na język przyniesie.
Szłam dość powoli, gdy nagle usłyszałam za sobą jakieś kroki jak gdyby ktoś biegł. Odwróciłam się, a przed sobą ujrzałam Harrego.
Serce zabiło mi sto razy szybciej. Ze strachu, bo jednak było to dość przerażające.
-O hej Harry przestraszyłeś mnie. -Łapałam głębokie wdechy jednocześnie starając się nie wyglądać dziwnie.
-Wybacz nie chciałem zobaczyłem cię i pomyślałem, że może no wiesz chcesz iść się, ze mną przejść. -Wpatrywał się w podłogę, a ręka drapał po głowię.
-Akurat idę do Hagrida może chcesz się przejść ze mną? -Posłałam mu uśmiech, i oparłam się o ścianę.
-O chętnie tooo idziemy? -Spojrzał się na mnie wyczekująco.
-Ruszamy
Ramie w ramię skierowaliśmy się w stronę wyjścia z zamku. Rozpoczęliśmy luźna rozmowę o lekcjach, pracach domowych i tym podobne. Coś jednak nie dawało mi spokoju, skąd Harry wziął się na tym piętrze do tego sam?
-Co uważasz o Turnieju zgłosiłabyś się, gdybyś mogła?
Nie musiałam długo myśleć znałam odpowiedz na to pytanie.
-Zastanawiałabym się nad, ale pewnie bym nie podjęła tej decyzji. Za duże ryzyko nigdy nie wiesz jakie będą konkurencje. Równie dobrze można walczyć z wampirami, jak i pokonać smoka. Nie jeden wykwalifikowany czarodziej poległby w takim starciu. A oni zezwalają na to 17-letnim dzieciakom. Zresztą nawet gdybym ja chciała to tata by mi tu uniemożliwił. Byłby gotów przywiązać mnie do łóżka i wypuścić dopiero po zakończonym turnieju. -Przeskoczyłam kilka schodów prawie przy okazji się wywalając.
-Ron chciałby się zgłosić uważa, że taka szansa nigdy by się nie powtórzyła.
A no tak Ron i jego potrzeba chwały i zauważenia.
-Jeśli nikt nie umrze w obecnym turnieju może powtórzą grę, gdy będziemy dorośli. Wtedy na pewno nic go nie powstrzyma przed zgłoszeniem. Trzymam za niego kciuki no chyba, że ktoś z mojego domu się zgłosi to wtedy kibicuje wężowi.
Po moim wywodzie roześmiał się i w końcu dotarliśmy pod drzwi chatki gajowego. Gdy tylko Hagrid nam otworzył uśmiechnął się na nas widok i zaprosił na coś ciepłego do picia. Poczęstował też nas swoimi wypiekami, ku zaskoczeniu nawet nie były spalone, a wręcz całkiem jadalne.
Brawo Hagrid rozwijasz się.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro