Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ten w którym rozpoczynamy 4 rok


Deszcz uderzał o szybkę, o którą byłam oparta. Siedzieliśmy w przedziale, który tym razem był zadziwiający cichy. Blaise i Dafne prowadzili luźną rozmowę, a Vin spała na moim ramieniu i chyba śnił jej się jakiś koszmar. Draco razem ze swoimi ochroniarzami udali się by pognębić Harrego.

-Mówię ci Dafne ten turniej to głupi pomysł pewnie nawet Hogwartu nie będzie reprezentować nikt godny. -Blaise był wyraźnie pewny swojego zdania.

A tak turniej trójmagiczny rzecz, przez którą matula wrzuciła mi do kufra sukienkę. Dowiedziałam się o tym chyba jako ostatnio, bo dopiero z 3 dni temu i jak najszybciej wybrałam się z mamą na zakupy. Mimo że szata była na liście przyborów potrzebnych w obecnym roku to jednak jakoś mi się jej nie chciało kupować i tak sobie o niej zapomniałam. Zresztą jak się tu bawić, gdy czarnoksiężnicy chcą przypomnieć kim jest Lord Voldemort i co stworzył. Rozmowa z rodziców tamtego dnia trwała bardzo długo,aż za długo. Gdy w końcu mnie zawołali mieli wszystko ustalone. Obiecałam, że cały rok będę na siebie uważać i trzymac się blisko ludzi, którym ufam. Mama tak nieufnie patrzyła na tatę jej załzawione oczy dały dowód, że to nie była typowa rozmowa byłych partnerów przy kawie. Nie wiem jak tata ją przekonałby jednak nie zabierała mnie do Francji. Mogła nie mówić wprost, ale ja wiedziałam co miała w głowie. Schowałaby mnie przed całym światem, tylko że wyraźnie tata miał inny plan. Bawiłam się wisiorkiem z dołączonym eliksirem i starałam nie zwracać uwagi na cały świat wokół mnie. Ależ mój spokój został przerwany, gdy Dracuś ze swoją świtą wrócił w znakomitych humorach.

-Ach wyobrażacie sobie, że ten rudy zdrajca nawet nie wie o turnieju tak samo jak bliznowaty i szlamcia.

O zaczyna się.

-Draco błagam cię skończ nim zacząłeś nie chce mi się tego słuchać. -Pogłaskałam Vin po głowie, bo dziewczyna zaczęła się przebudzać.

-O wstała śpiąca żmija powoli dojeżdżamy. -Blaise lekko potrząsnął dziewczyna, ale jej wzrok dalej był jakby nieobecny.

-Coś dziwnego mi się śniło bardzo dziwnego. -Ziewnęła, a ja się spojrzałam na nią lekko przerażona. Z jej snów nigdy nic dobrego nie wynika.

-O śniłaś ze Minerwa w końcu przyjęła moją propozycję randki?

Tak Zabini potrafił jej zaoferować ślub, gdy kolejny raz wręczała mu tylko zadowalający.

-To była jakaś gospoda Pod Wisielcem nie wiem coś takiego. Zbiorowisko ludzi omawiało tam śmierć 3 ludzi mówili o jakimś Franku. Miał ich zabić, ale nie było dowodów to na pewno byli mugole.

No nie ta teraz widzi sceny morderstw mugolskich.

-Vin daj spokój to tylko głupi sen A nawet jak nie i jakimś cudem to prawda to co będziesz płakać za mugolami. -Dracuś jak zawsze pełen empatii i wsparcia.

-Spróbuję o tym zapomnieć zresztą nawet nie kojarzyłam stamtąd nikogo więc co mnie to obchodzi. Tylko jedna rzecz nie daje mi spokoju.

-Słuchamy zatem. -Dafne oparła się o Zabiniego uuu.

-Ci ludzie te ubrania kojarzę mniej więcej jak ubierają się mugole. To były bardzo stare ubrania jakby to miała miejsce wiele lat temu. Nigdy nie śniła mi się przeszłość.

-Oj Viniś może tak było może to tylko twoja wyobraźnia nie skupiaj się teraz na tym. -Dafne złapała Vivienne za rękę i w celu dodania jej otuchy pogładziła ją kciukiem.

-Wstałaś więc już po koszmarze tak martw się lepiej o to, że makijaż ci się rozmaże jak dalej tak będzie lać.

-Mordo Blaise, bo cię będą wyławiać z jeziora.

Oooo i dlatego się nie wkurwia kobiety chwilę po wstaniu.

-Oj zdenerwowałeś ją przyjacielu. -Draco usiadł obok Vin i objął ją ramieniem.

Przepraszam chwila co tu się dzieje.

-Chcecie mi o czymś powiedzieć może droga przyjaciółko i drogi kuzynie.

-W sumie to wyszło tak spontanicznie spotkaliśmy się kilka razy w wakacje i postanowiliśmy, że można spróbować przejść ze znajomości jakoś wyżej. -Vin unikała mojego wzroku oj kochana i tak cię dorwę wiem gdzie mieszkasz.

-I mówicie mi to teraz ok, czaje nie widzieliśmy się, ale co nagle wszystkie sowy wyginęły.

-Oj no przepraszam droga kuzynko napiszę ci wypracowanie z moimi argumentami, dlaczego cię tak zraniłem i powieszę go przy naszym drogocennym stole.

-O tak zrobimy blondi i błagam tylko się nie połykajcie przy mnie. -Powiedziałam udając odruch wymiotny.

I wtedy wagon wypełnił się śmiechem, a ja się rozchmurzyłam i w końcu na nowo zaczęłam liczyć, że ten rok jednak okaże się spokojny.

Ojj jak bardzo już wtedy się myliłam.

Wracając, zanim dotarliśmy do Hogwartu byliśmy cali przemoczeni do tego jeszcze Irytek obrzucił nas balonami z wodą ach zatłukłabym go gołymi rękami. Całe szczęście my przynajmniej się nie wywaliliśmy jak niektórzy młodsi uczniowie.

-Przeklęty poltergeist, że też nie mogą się go jakoś pozbyć. -Wycharczał Draco i chwilę po tym zaczął kaszleć.

I to ja mam najgorszą odporność.

Gdy już zasiedliśmy do stołu mogliśmy się rozgrzać w wielkiej sali było o niebo cieplej.

-O Krwawy Baron leci. -Przy swoim uchu usłyszałam Pansy i już wiedziałam, że to będzie długaaa uczta.

-Witam młodzież mam nadzieję że w tym roku przyniesie chlubę swojemu domowi. Nie przeżyje kolejnego roku pełnego wyższości Sir Nicholas jest naprawdę zadufany w sobie.

No nie przeżyjesz, bo nie żyjesz, ale zamilknę.

-Zaufaj nam Krwawy Baronie zadbamy, by przynieść ci chwałę. -Prefekt naszego domu wyraźnie chciał przypodobać się Baronkowi.

-Mam nadzieję, że uczta przebiegnie bezproblemowo, chociaż były duże problemy w kuchni.

-Co takiego się stało?

Jakiś głupot w Hogwarcie co tu się dzieje.

-Oczywiście, że Irytek przeszkadzał skrzatom dobrze sobie poradziły.

Oj podskakiwać skrzatom tak to nie wolno. Obserwowałam stół nauczycielski i mogłam zauważyć, że wyraźnie brakuje kilku profesorów i profesorek.

-Ciekawe kto w tym roku będzie miał tę przyjemność nauczyć nas obrony. -Powiedział Vivienne zauważając tak samo jak ja puste miejsce przy stole.

-Hmm w zeszłym roku wilczek to może teraz wampir. -Blaise zasłonił swoją twarz szatą jak wampir uciekający przed słońcem. Przyznam że wyglądało to dość zabawnie.

-Liczę, że będzie to jakaś ładna babeczka. -Crabbe zarechotał jak naprawdę niedorozwinięta ropucha.

-A ja już chce jeść. -Goyle ma wyraźnie inne priorytety niż dziewczyny ok szanuję to.

-O wchodzą pierwszaki zaraz się zacznie. -Wow Pansy pierwszy raz powiedziałaś coś z czym się zgadzam.

Zobaczyłam wchodzące dzieciaczki i aż ciężko mi było uwierzyć, że sama tam stałam rok temu. Dzieciaki były przemoczone i wyglądały jakby przepłynęły jezioro wpław. Mogłam dojrzeć chłopca ubranego w płaszcz Hagrida. Ok muszę go o to spytać ja takiego nie dostałam, a też mi było zimno. Dzieci były przemoczone, a za nimi robiły się kałuże już czuję ze tatuś będzie robił eliksiry pieprzowe w hurtowej ilości. Spojrzałam się na tatę, który jak zawsze miał tę swoją minę nienawiści i braku chęci życia. Rozchmurzy się po deserze i może winie.

-O zaraz zacznie się śpiewanie. -Usłyszałam szept Dafne.

I miała rację już po chwili tiara przemówiła.

Tysiąc lub więcej lat temu,
Tuż po tym, jak uszył mnie krawiec,
Żyło raz czworo czarodziejów,
Niezrównanych w magii i sławie.
Śmiały Gryffindor z wrzosowisk,
Piękna Ravenclaw z górskich hal,
Przebiegły Slytherin z trzęsawisk,
Słodka Hufflepuff z dolin dna.
Jedno wielkie dzielili marzenie,
Jedną nadzieję, śmiały plan:
Wychować nowe pokolenie,
Czarodziejów potężnych klan.
Takie są początki,
Tak powstał każdy dom,
Bo każdy z magów upartych
Zapragnął mieć własny tron.
Każdy inną wartość ceni,
Każdy inną z cnót obrał za swą,
Każdy inną zdolność chętnie krzewi,
I chce jej zbudować trwały dom.
Gryffindor prawość wysławia,
Odwagę ceni i uczciwość,
Ravenclow do sprytu namawia,
Za pierwszą z cnót uznaje bystrość.
Hufflepuff ma w pogardzie leni
I nagradza tylko pracowitych.
A przebiegły jak wąż Slytherin
Wspiera żadnych władzy i ambitnych.
Póki żyją, mogą łatwo wybierać
Faworytów, nadzieje, talenty,
Lecz co poczną, gdy przyjdzie umierać,
Jak przełamać śmierci krąg zaklęty?
Jak każdą z cnót nadal krzewić?
Jak dla każdej zachować tron?
Jak nowych uczniów podzielić,

By każdy odnalazł własny dom?
To Gryffindor wpada na sposób:
Zdejmuje swą tiarę - czyli mnie,
A każda z tych czterech osób
Cząstkę marzeń swych we mnie tchnie.
Więc teraz ja was wybieram,
Ja serca i mózgi przesiewam,
Każdemu dom przydzielam
I talentów rozwój zapewniam.
Więc śmiało, młodzieży, bez trwogi,
Na uszy mnie wciągaj i czekaj,
Ja domu wyznaczę wam progi,
A nigdy z wyborem nie zwlekam.
Nie mylę się też i nie waham,
Bo nikt nigdy mnie nie oszukał,
Gdzie kto ma przydział, powiem,
Niech każde z was mnie wysłucha.

-Czy ona cały rok wymyśla nową piosenkę? -Spytała Vin, a Draco coś jej wyszeptał do ucha po czym dziewczyna wybuchła śmiechem.

No nie gadajcie, że oni teraz będą sobie tak słodzić super kibicuje im, ale ludzie trochę kultury.

-Astoria chyba zaraz się popłacze. -Wyszeptał Zabini wskazując mi blondynkę, która siedziała obok siostry i z czerwonymi oczami spoglądała na zakochaną parę.

-Ile dziewczyn on zrani tym związkiem? -Spytałam i oglądałam ceremonie przydziału klaszcząc, kiedy ktoś do nas dołączał.

-Dużo, ale obawiałbym się tylko jednej radziłbym wam spać z otwartymi oczami. -Kiwnął głową w kierunku Pansy.

Dobra pora na chodzenie po szkole z własnym piciem i jedzeniem. I jakieś odtrutki na najpopularniejsze trucizny. Tak trzeba się zaopatrzyć w gabinecie tatusia tylko tak by o tym nie wiedział. Czas mijał uczniowie już byli przydzieleni, a cały posiłek zakończony mhm tarta z melasą to jeden z najlepszych deserów jakie są. Rozmowy rozbrzmiewały na całą salą, a ucichły, dopiero gdy Dumbledore powstał.

-Moi mili! -rzekł, uśmiechając się promiennie.

-Skoro już wszyscy najedli się i napili muszę jeszcze raz prosić was o uwagę. Pragnę wam przekazać parę informacji. Pan Filch, nasz woźny, prosił mnie, abym wam powiedział, że lista przedmiotów zakazanych w obrębie szkoły została w tym roku poszerzona o wrzeszczące jo-jo, zębate...

I się wyłączyłam to idealny moment, by policzyć ile na stole jest kielichów. Póki nie mówią o ważnych tematach mogę być w swoim świecie. Dochodziłam już do 50 kielicha, gdy usłyszałam szok spowodowany odwołanymi meczami. O no tak większość ludzi raczej nie zdawało sobie sprawę z tego jakże wielkiego wydarzenia w naszej szkole. Nim dyrektorek zdążył wyjaśnić co będzie miało miejsce przerwał mu nieprzewidywalny obrót zdarzeń. W sali gruchnął grzmot, a drzwi Wielkiej Sali rozwarły się z hukiem.

Spojrzeliśmy w tamtym kierunku i oto co ujrzeliśmy.

W drzwiach stał jakiś mężczyzna spowity w czarny płaszcz podróżny, wspierając się na długiej lasce. Wszystkie głowy zwróciły się w stronę przybysza, nagle oświetlonego zygzakiem błyskawicy. Która rozdarła mroczne sklepienie. Odrzucił kaptur, strząsnął z oczu grzywę ciemnoszarych włosów, po czym ruszył w kierunku Dumbledore'a. Jeszcze jedna błyskawica zajaśniała na sklepieniu. Blask błyskawicy oświetlił twarzy przybysza, uwydatniając każdy jej rys, a była to twarz niepodobna do niczego. Wyglądała, jakby została wyrzeźbiona ze zbielałego od wiatru i dreszczu drewna, i to przez kogoś, kto nie bardzo wiedział, jak powinna wyglądać twarz ludzka, a w dodatku niezbyt sprawnie posługiwał się dłutem. Posiekana licznymi bliznami. Usta wyglądały jak poprzeczne rozcięcie, a sporej części po prostu brakowało. Ale tym, co wzbudziło we mnie największe przerażenie były oczy tajemniczego przybysza. Jedno z nich było małe, czarne, paciorkowate. Drugie wielkie, okrągłe jak moneta i jaskrawoniebieskie. To niebieskie oko poruszyło się nieustannie bez jednego mrugnięcia, w górę, na dół, na boki, całkiem niezależnie od drugiego oka. W pewnej chwili rozjarzona niebieska tęczówka powędrowała gdzieś w górę, aż w ogóle zniknęła, pozostawiając samo białko, jakby jej właściciel przyglądał się tyłowi swojej głowy. Gdy w końcu przybysz doszedł do dyrektora uścisnęli sobie dłonie i zaczęli coś do siebie mówić. Mężczyzna zasiadł na wyznaczone przez dyrektora miejsce, by potem przyciągnąć do siebie talerz z kiełbaskami, podniósł go do resztek nosa i powąchał. Potem wyjął z kieszeni nóż nadział, nadział kiełbaskę na jego koniec i zaczął jeść.

-Moody myślałem, że zamknął się w domu i stale czeka gotowy na atak. -Szeptał do nas Blaise, a ja nie mogłam skojarzyć skąd znam to nazwisko.

-Co się dzieje, kto to jest? -Spytałam, a oni spojrzeli się na mnie jak na debilkę

-Alastor Moody Elizo były auror zabójczo skuteczny. Połowę cel w Azkabanie zapełnił właśnie on kilka lat temu ześwirował kompletnie i zamknął się w domu. -Vin po wypowiedzeniu tych słów skupiła swój wzrok na mnie i Draco.

No tak to nasi ojcowie byli śmierciożercami. Z czego mój będzie stale pod nadzorem byłego aurora.

-Pragnę wam przedstawić naszego nowego nauczyciela obrony przed czarną magią profesora Moody'ego.

Zaklaskali tylko Hagrid i sam Dumbledore. Po kilku klaśnięciach, które potoczyły się echem w głuchej ciszy, i oni przestali. Moody nie zwracał uwagi na chłodne przywitanie i napił się ze swojej piersiówki.

-Paranoik i to bardzo duży. -Szepnął Draco starając się nie łapać kontaktu wzrokowego z nauczycielem.

-Jak właśnie mówiłem w ciągu nadchodzących miesięcy będziemy mieli zaszczyt być uczestnikami bardzo podniecającego wydarzenia, wydarzenia, które nie miało miejsca już od ponad wieku. Mam wielką przyjemność oznajmić wam, że w tym roku odbędzie się w Hogwarcie Turniej Trójmagiczny!

I tak przez kolejne minuty Albusik opowiadał o turnieju by na koniec ogłosić, że uczestnik musi mieć ukończone 17 lat. Oj złamałeś serce wielu uczniom, a klony chyba się zemszczą za zniszczenie ich planu.

-Delegacie z Beauxbatons i Durmstrangu przybędą w październiku i zostaną prawie do końca roku. Jestem pewny, że okażecie naszym zagranicznym gościom prawdziwą, godną naszej szkoły gościnność, a naszemu reprezentantowi szczere i bezwarunkowe poparcie. No, ale już jest późno, a wiem, jak bardzo zależy każdemu z was, by jutro rano wstać wypoczętym i gotowym do rozpoczęcia nauki. Pora spać! Zmykajcie!

I zgodnie z jego prośbą/nakazem zaczęliśmy opuszczać Wielką Salę.

-To będzie ciekawy i ciężki rok. 

Oj tak Vivienne zgadzam się z tobą całkowicie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro