Ten w którym pojawią się inne szkoły
Grupa Ślizgonów spożywała śniadanie w pięknej ozdobionej na wyjątkowe okazje Wielkiej Sali. Sztandar reprezentujący ich dom wspaniale się prezentował na tle ciemnych ścian. Większość uczniów rozmawiała o zbliżającym się turnieju nie jeden pragnąłby wziąć w nim udział, i przynieść zaszczyt swojemu domowi. A wśród nich dwie dziewczyny, które były dalekie od wesołych marzeń. Jedna która miała kolejną ciężką noc, już sama nie wiedziała, czy te koszmary kiedyś się skończą czy powinna napisać do seniorki swojego rodu po pomoc. A druga ona po prostu czuła wewnętrznie niepokój nawet nie wiedząc dlaczego. Chyba wariowała ciągle przypatrywała się swojemu ojcu czując jakby był w ciągłym zagrożeniu. Czas mijał, a ludzie jakby zapomnieli, że jeszcze kilka miesięcy temu na mistrzostwach ujawnili się Śmierciożercy. Ludzie kochali przyzwyczajać się do dobrego będąc pewnym, że tak już zostanie. Ale co jeśli Merlin ma na świat dużo gorszy plan. Hałas przerwał ich rozmyślania i przywrócił do rzeczywistości. Ah poranna poczta no tak pora na ploteczki od rodziny. Elizabeth chwyciła za list, który dostarczyła sowa jej dziadków i poczęstowała ją kawałkiem bekonu.
Droga Wnuczko,
Mam nadzieję, że ten list znajdzie Cię w dobrym zdrowiu i nastroju. Od kiedy ostatnio się widziałyśmy, myślę o Tobie codziennie. Czas płynie tak szybko, a ja tęsknię za naszymi wspólnymi chwilami. Pamiętam, jak razem piekłyśmy ciasta i zbierałyśmy kwiaty w ogrodzie. To były wspaniałe dni!
Jak się masz? Jak idzie w szkole? Wiem, że bardzo się starasz, a Twoje wyniki są tego dowodem. Jestem z Ciebie ogromnie dumna! Pamiętaj, że każdy krok naprzód to duże osiągnięcie, a ja zawsze wierzę w Ciebie.
Czasami, gdy siedzę w swoim ulubionym fotelu z filiżanką herbaty, myślę o wszystkim, co chciałabym Ci opowiedzieć. Tak bardzo chciałabym cię znów zobaczyć.
Mogłybyśmy razem przygotować coś pysznego na obiad i opowiedzieć sobie nawzajem o wszystkim, co się u nas wydarzyło. Mam kilka nowych przepisów, które chciałabym Ci pokazać!
Przesyłam Ci wiele uścisków i całusów. Pamiętaj, że jesteś zawsze w moim sercu. Czekam na Twoją odpowiedź. Z niecierpliwością czekam na chwile, które spędzimy razem.
Z miłością,
Babcia.
Elizabeth podniosła wzrok znad listu i przypilnowałaby nie uronić ani jednej łzy. Jak ona kochała te kobietę to tylko Merlin wiedział. Chwyciła za drugi jak się domyślając od swojego dziadka.
Kochana Elizabeth,
Piszę do Ciebie ten list, aby przypomnieć, jak bardzo Cię kocham i jakie radości przynosisz do mojego życia. Czas płynie tak szybko, a ja często myślę o wszystkich wspaniałych chwilach, które razem spędziliśmy.
Pamiętam, jak ostatni raz odwiedziłaś mnie w ogrodzie. Twoje śmiechy i radosne opowieści sprawiły, że nawet najprostsze chwile nabrały kolorów. Kiedy pokazywałaś mi, jak pięknie machasz różdżką, przypomniałem sobie, jak to samo robiłaś, gdy byłaś małą dziewczynką. Cieszę się, że potrafisz cieszyć się drobnostkami w życiu.
Chciałem Ci przypomnieć, jak ważne jest, aby nie bać się marzyć. Wiem, że masz wiele planów i aspiracji. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Niech Twoje serce prowadzi Cię w stronę tego, co najlepsze. Niezależnie od tego, jakie przeszkody napotkasz, jestem pewien, że odnajdziesz w sobie siłę, by je pokonać.
Zawsze cieszę się na Twoje wizyty. Twoja obecność w moim życiu to prawdziwy skarb. Mam nadzieję, że odwiedzisz mnie niedługo. Może poświęcimy czas na opowieści, wspólne gotowanie lub po prostu wygodne siedzenie na tarasie z kubkiem herbaty.
Pamiętaj, jestem dumny z tego, jaką osobą się stajesz. Niech życie niesie Cię ku pięknym przygodom, a miłość i szczęście niech będą zawsze przy Tobie.
Z miłością,
Twój Dziadek.
Pogłaskała ptaszysko kolejny raz i podsunęła mu miskę z płatkami kukurydzianymi. Zobaczyła uśmiech na twarzy swojej przyjaciółki. Oj ciekawość pierwszy stopień do piekła, ale musiała dopytać.
-Jakieś dobre wieści?-Spytała jednocześnie wbijając w nią swoje spojrzenie.
-Moja babcia przyjedzie do nas w wakacje na cały miesiąc ahhh będę mogła ją spytać o absolutnie wszystko, a ma chyba większą wiedzę od Dumbledorea. -Na twarzy Vivienne pojawił się jeszcze większy uśmiech.
-No to chyba wpadnę na szklankę dobrego soku. -Wyszczerzyła ząbki jednocześnie biorąc łyk soku.
-Pewnie z chęcią by cię poznała czuję ze byście się dogadały. -Schowała list do torby i wstały ruszając na lekcje.
Mimo wszystko jakoś cały dzień ciężko było się skupiać na lekcjach i to każdemu. Myślami byli już daleko w przód do przywitanie reprezentantów innych szkół. Zrobiło się to niebezpieczne, gdy na Eliksirach pewna osoba była nieuważna i prawie wysadziła swój kociołek.
- Williams co ty robisz nie umiesz się skupić nawet na chwilę. -Wrzask Nietoperza wybudził ich z transu. I powrócił do rzeczywistości gdzie byli nikim i czekali na decyzje swojego Pana i Władcy.
-Naprawdę uczę bandę kretynów wspaniale mamy gości, nie oznacza to jednak, że macie zapomnieć o swoich obowiązkach. Jesteście ostatnimi szarymi komórkami w tej szkole macie godnie reprezentować Hogwart. Pokazywać wartości i tradycję z których powinnyśmy być dumni.
Jeśli tylko zobaczę, że zrobiliście sobie z tego ważnego wydarzenia żarty użyję wszystkich znanych mi metod, by utrudnić wam dalszą egzystencję w szkole.
Uczniowie spojrzeli na swojego mistrza, wstrzymując oddech bojąc się, że każdy najmniejszy dźwięk spowoduje kataklizm.
-Pamiętajcie, że wasze zachowanie idzie na moje dobre imię i nie chcecie go zhańbić.
Gdy zadzwonił dzwonek prawie wszyscy uciekli z klasy eliksirów, a została tylko czarnowłosa niewiasta.
-Jakieś pytania co do dzisiejszej lekcji?-Spytał swojej małej kopii w wersji damskiej.
-Uwielbiasz nas straszyć prawda, ale nie obawiaj się nie jesteś opiekunem najbardziej rozwydrzonego domu. -Prawie wywołała uśmiech na twarzy swojego ojca, no ale prawie.
-Lubię to droga córko i to bardzo no leć już zaraz mam lekcje z tymi debilami.
A no tak czekał go dom lwa.
-Widzimy się później tatusiu. -I wyszła zostawiając swojego ojca samego, chociaż na 5min by odpoczął i nikogo nie zabił.
Udała się do swojego pokoju i od razu zabrała się za odpisywanie listów, ale pierwszy list miał trafić do szczególnej dla niej osoby.
Kochana Mamo,
Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku. Piszę do Ciebie, bo chciałabym podzielić się z Tobą czymś, co ostatnio wywołuje u mnie mnóstwo emocji. Chyba się zakochałam.
Pamiętasz, jak zawsze opowiadałaś mi o swoich młodzieńczych miłości? Często się śmiałam, wyobrażając sobie, jak to było, ale teraz rozumiem, o czym mówisz. Jest w moim życiu, ktoś to sprawił, że moje serce zaczęło bić szybciej. Jest taki uroczy – ma śliczny uśmiech i ciekawe poczucie humoru. Zawsze potrafi rozbawić mnie, nawet w najtrudniejszych chwilach. Gdy spogląda na mnie swoimi ciepłymi oczami, czuję, jakby świat wokół nas znikał. To takie dziwne uczucie, zupełnie inne niż przyjaźń. Muszę też przyznać, że mam lekkie obawy. Nie wiem, czy on odwzajemnia moje uczucia. Czasami jest trochę niepewnie. Może powinnam mu to powiedzieć, ale boję się, co może powiedzieć. Wiem, że mówisz, abym była szczera, ale rzadko spotyka się kogoś, kogo serce krzyczy: "tak!" Pogadamy o tym, gdy się zobaczymy. Z chęcią opowiem Ci więcej, zwłaszcza o tym, jak próbuję zdobyć odwagę, by podejść do niego i porozmawiać. Będzie się działo! Ściskam Cię mocno. Czekam na nasze spotkanie i na Twoje mądre rady.
Kocham cię mamuś,
Twoja Elizia 💖
Odkładając pióro wiedziała, że to poważne wyznanie, ale tylko z mamą czuła się na tyle pewna by się tym podzielić. Miała Vivienne z którą mogłaby porozmawiać o morderstwie jakiegoś ucznia, ale powiedzieć jej o swoim zauroczeniu do samego Harrego Pottera o nie to odpadało. Usłyszała otwieranie drzwi więc szybko schowała list do swojego biurka no chowanie sekretów miała dopracowane do perfekcji.
-Hmmm ciekawe ile pierwszaków twój tata dzisiaj złamał i doprowadził do stanu załamania. -Rzuciła torbę na podłogę, a sama położyła się na łóżko.
-No cóż, mówca motywacyjny to idealny zawód dla niego. Może chcesz się jeszcze zdrzemnąć nim wyjdziemy znowu kiepsko spałaś Martwię się o ciebie Viniś.
Podeszła i usiadła na łóżku przyjaciółki wpatrując się w nią. Widziała te worki pod oczami i niespokojny wzrok. Jeszcze chwila i była gotowa ukraść tatusiowi eliksir słodkich snów.
-Wyśpię się jak już skończy się ten teatrzyk jak teraz zasnę będę nieżywa, gdy mnie obudzisz. Wolę ci zrobić jakieś piękne warkocze podawaj szczotkę i siadaj.
Zgodnie z rozkazem Eliza posłuchała swojej przyjaciółki i zasiadła przed nią by po chwili być królikiem doświadczalnym niespełnionej fryzjerki.
-Ała nie szarp zaraz mi połowę włosów wyrwiesz.
-Zaraz to cię walnę szczotką w ten pusty łeb krzywo wyjdzie jak się ruszysz jeszcze raz. -Taka groźba nie wróżyła dobrze.
-Pamiętaj kto cię może uwalić w kostkę. -O tak groźba niskorosłego.
-Twoja stara.
Dziękuje Koniec Dyskusji.
Koniec końców nikt nie został uwalony w kostkę, głowa nie została obita, a fryzurka była piękna.
Przenieśmy się do przyjazdu reprezentantów innych szkół.
Ona wiedziała w czym przybędą uczniowie Beauxbatons piękny powóz zaprzężony w konie. No konie mało powiedziane, te konie miały rozmiar słonia. Na wielu zrobiło to niesamowite wrażenie, w tym na Longbottomie który podskoczył i opadł na stopę pewnemu Ślizgonowi. Oj zemsta będzie krwawa.
-Ale piękne wyglądają jak ze złota. -Szept Vivienne skierowany do Dracona dotarł do jej uszu.
No lubili się popisać.
Gdy Madame Maxime opuściła powóz chyba wszyscy uczniowie doznali zdumienia. Kobieta niezwykle elegancka dorównywała swym wzrostem Hagridowi. Jej buty były rozmiaru dziecięcych sanek.
Ucałowanie w dłoń przez Dumbledorea i inne bzdety sprawili, że nie zdążyła zauważyć jak z powozu wysiadło z tuzin chłopców i dziewcząt. Byli starsi od potomkini Nietoperza. Niektórych kojarzyła z widzenia.
-No ładne te Panie. -Zaśmiał się Zabini. A Eliza przypadkiem stanęła mu na stopie jakże ona była niezdarna.
-Zabolało Elizka.
-Przeżyjesz Piękny Panie. -Tylko to wypowiedziała i dostała kuksańca w ramię.
Ała.
Delegacja Francuska udała się do zamku by się ogrzać no cóż, chyba nie byli przygotowani na taką pogodę.
-No to mnie ciekawi jak przyleci Dumstrang. Jak czymś większym niż te konie to nawet ten głąb sobie nie poradzi.
Nie zajeb Draconowi, teraz nie wypada.
-Zamknij się Dracusiu. -Oooo jad w głosie Vin był słodki.
Czekali kolejne minuty i w końcu ujrzeli, ale nie na niebie, a ich wzrok skierował się na jezioro.
-Naprawdę ojciec musiał się podporządkować matce i mnie tam nie zapisali. -Zajęczał Draco, gdy ujrzeli statek wyławiający się z wody.
Statek prezentował się majestatycznie na tle księżyca. Coś mówiło Elizabeth, że są oni dużo trudniejsi w rozpracowaniu niż poprzedni rywale. Gdy wyszli ze statku odziani w futra byli podobno posturą do Crabbea i Goylea.
Powitanie z Albusem standard, ale coś, a raczej ktoś wybudził ich z tego znudzenia.
-To to to jest Viii. -Jąkał się Crabb chyba przez swój spowolniony proces myślowy.
-Victor Krum. -Podsumowała Vivienne, a cały dom węża i nie tylko stał z szeroko otwartymi ustami nie dowierzając co się właśnie dzieje.
No dobra to było dla wielu największe zaskoczenie tego dnia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro