Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ten w którym Harry całuje Elizabeth


Elizabeth wchodząc do szkoły słyszała podniesione głosy uczniów i uczennic, którzy przyglądali się Krumowi jak zwierzątku w zoo. Niespecjalnie ją to dziwiło przecież dla wielu z nich na pewno był kimś ważny. Ah gdyby tylko ona mogła porozmawiać z Nicolasem Flamelem oddałaby za to wszystkie swoje ukochane księgi. Możliwość stworzenia kamienia filozofów któż nie marzyłby o wiecznym życiu i możliwości przemian zwykłych kamieni w te szlachetne. Sława i Bogactwa brzmi jak idealne życie. Podawany sobie i bliskim eliksiru życia by nigdy ich nie stracić. Gdy wszyscy zasiedli do stołu, a goście z Dumstrangu dosiedli się do stołu Ślizgonów ku wielkiej uciesze prawie wszystkich chłopaków można było rozpocząć ucztę. Elizabeth pierwszy raz widziała w Hogwarcie tak wiele dań spoza kuchni Angielskiej. Gdy dostrzegła Bouillabaisse poczuła jakby cofnęła się w czasie. Jej babcia kochała robić tę zupę na każde jej przeziębienie, gdy jeszcze spędzała większość czasu w domu. Nałożyła ją sobie i obserwowała próby swoich kolegów przy zagadywaniu do znakomitego gracza Quidditcha.

-Cóż chyba straciłam na jakiś czas chłopaka pora bawić się jak wolna dziewczyna. -Wyszeptała jej do ucha Vivienne jednocześnie wybuchając śmiechem.

-Cóż radziłabym ci uważać widzę przy stole Krukonów przynajmniej jedną dziewczynę z krwią Willi. Wiesz jak one działają na mężczyzn, żeby przypadkiem Dracuś nie przepisał na nią całego majątku.

Williams jak na grzeczną damę wychowaną przez odpowiedzialnych czystokrwistych rodziców zrobiła jedyną słuszną rzecz w takiej sytuacji. Pokazała przyjaciółce język.

No cóż, można i tak.

Wkrótce potem do grona wybitnych gości dołączyła jakże wyborna dwójka Ludo Bagman oraz Bartemiusz Crouch.

Dla Bagmana uczniowie chętni zrobili hałas oklaskami, w końcu niegdyś był znakomitym pałkarzem, natomiast brawa dla Croucha były marnym wyrazem grzeczności.

Szybkie paplanie jak to ciężko pracowali i teraz wchodzą w skład sędziów, którzy będą oceniać zawodników turnieju. Aż w końcu padło to jedno zdanie, na które czekało tak wielu.

-Panie Filch, proszę przynieść szkatułę.

I przyniósł dużą drewnianą skrzynię inkrustowaną drogimi kamieniami. Wyglądała na bardzo starą.

-Instrukcję zadań, przed którymi staną w tym roku reprezentaci szkół, zostały już zatwierdzone przez Pana Croucha i Pana Bagmana. I dokonali oni odpowiednich przygotowań do każdego z zadań. W ciągu całego roku szkolnego reprezentanci zmierzą się z trzema zadaniami, które będą sprawdzianem ich czarodziejskich zdolności...

I takie dalej pitolenie jak chcecie poczytać to Harry Potter Turniej Trójmagiczny strona 272 rozdział czara ognia.

...

-Ten, kto nie ukończył 17 lat, nie będzie w stanie przekroczyć linii wieku. Turniej to nie błacha sprawa, ani tym bardziej zabawa. ... Z turnieju nie będzie się można wycofać przemyślcie to dobrze. A teraz czas do łóżek życzę wszystkim dobrej nocy.

I to tyle pożegnał ich, a oni zaczęli wychodzić kierując się do swoich pokoi wspólnych. I tak w ciągu 24h miało się okazać kto będzie reprezentował ich szkołę. Jeśli ten zaszczyt przypadłby na ich dom oj byłoby to piękne.

-Oby czara wiedziała, że jedyną opcją na wygrane Hogwartu jest czarodziej z odpowiedniego rodu, który w małym palcu ma to, czego nie czarodzieje muszą się uczyć od podstaw. -Przechwałki Dracona Malfoya część 420.

-Draconie Lucjuszu Malfoy weź się dzisiaj utkaj naprawdę jak już czara wybierze to dyskutujmy, czy wybrała dobrze czy może jednak jest ułomna.

-Czemu nie idziemy. -By zmienić temat Blaise powiedział to co w sumie było prawdą. Stali w korku i dopiero teraz Draco i Eliza dostrzegli co jest tego powodem.

Karkarow razem ze swoimi uczniami wpatrywał się w Harrego. A konkretnie wpatrywali się w jego bliznę.

-Dorosły mężczyzna wpatruję się w 14latka wzywamy aurorów?

Oj powinniście Viniś.

-Tak, to Harry Potter. -Zagrzmiał zza ich pleców ochrypły głos.

Elizabeth poczuła dziwny rodzaj spokoju wierzyła, że akurat Harrego Moody obroni własną piersią.

-To ty! -Ci co znali mowę ciała mogli wyczuć jak Karkarow starał się nie okazywać strachu.

Tak to był on.

-Tak, to ja. -Odrzekł ponuro Moody. -A jeśli nie masz nic do powiedzenia Potterowi, to się rusz z miejsca. Tarasujesz przejścia.

Kilkanaście minut później Elizabeth i Vivienne siedziały już na swoich łóżkach szykując się do powoli do snu.

-Myślisz, że Karkarow będzie coś chciał od Harrego. -Zapytała czarnowłosa szukając swojej piżamy, która gdzieś się zapodziała.

-Moje intuicja mówi, że należy na niego uważać jak coś mi się przyśni z chęcią ci opowiem. Ale wygląda na śliskiego typa. Na pewno nie chciałabym zostać z nim sama w jakimś zamkniętym pomieszczeniu.

-O a z jakimś nauczycielem byś chciała?

-No wiesz twój tata na pewno jest idealnym nauczycielem, gdy nie otaczają go debile więc taka godzina z nim mogłaby być bardzo owocna.

Oby nie na tyle owocna by przyjaciółka stała się macochą.

-Powiem ci tyle mój tatuś jest naprawdę przyjemny tylko trzeba mieć taktykę. Wystarczy, że milczysz nie oddychasz nie żyjesz ogólnie.

-Pomyśle by to wprowadzić do życia, a teraz idę okupować łazienkę. -I poleciała z prędkością niczym na miotle i się zamknęła. 

A Elizabeth nie miała, nawet kiedy zgłosić sprzeciwu. Wiedząc, że ma dłuższą chwilę spokoju złapała po raz kolejny raz za księgę podarowaną przez szanownego profesora Moodego. Kartka po kartce jej pomagała oczyścić umysł i poczuć spokój. A ostatnio czuła, że ma go za mało w swoim życiu. Zaczynając od historii o śmierciożercach, po rozterki uczuciowe związane z pewnym chłopakiem o oczach zielonych jak zaklęcie Avady.

Ile by dałaby teraz po prostu przytulić się do mamy, bo do tatusia z tym tematem nie pójdzie. Pozostało jej tylko czekać na odpowiedz na jej list. Czy mogła czuć coś poważnego w tak młodym wieku. Czy chwilowe zauroczenie, które jedyne co mogło zrobić to przynieść jej ból. A wiedziała, że gdyby Harry ją nawet nieumyślnie skrzywdził to nie odnaleźliby jego zwłok oj tatuś by o to zadbał. Nawet Czarny Pan nie dokonałby tak mrocznej zemsty jak pewien nietoperz z lochów.

-Dobra już wolne możesz iść się myć. -I po chwili było słychać dźwięk skakania po łóżku i chowania się pod kołdrę. -Ziiiimnoooo zamarzam podaj mi świeczkę. -Spojrzała błagalnie na swoją przyjaciółkę.

-Co masz zamiar z nią zrobić? -Spytała nim zrobiła cokolwiek.

Oj pomysły Williams były często niebezpieczne.

-Podpalę się to będzie idealnie ogrzanie. -Zgrzytanie zębami z zimna no osiągnęliśmy ten próg.

Na szczęście Elizabeth miała chwilowo dobre serce dla zwierząt i jej podała swój koc. Dokładnie ją otuliła i udała się do komnaty przyjemności. Długa gorąca kąpiel była tym, czego teraz potrzebowała. Odkręcając kran z wodą pozwoliła odpłynąć swoim myślom daleko poza granice zdrowego rozsądku. Temperatura 40 stopni celsjusza dobry wstęp dla ciepłej kąpieli. Rozpuściła swoje długie włosy i zanurzyła się, tak by tylko nos i usta były nad powierzchnią.

POV HARRY POTTA ZNACZY NARRATOR, ALE WIECIE O CO CHODZI

Czarnowłosy chłopak leżał w swoim łóżku, gdy jego koledzy już dobrze spali. A on myślami był na innym piętrze w zamku. A raczej w lochach gdzie znajdowała się czarnowłosa żmija. Myśl o tym, co prawie się między nimi wydarzyło. Byli tak blisko by stało się między nimi coś magicznego. Okrył się mocniej kołdrą i zakrył twarz poduszką, byle tylko zapomnieć o obrazie córki znienawidzonego profesora. Przecież, gdyby Snape ich przyłapał stałby się niezbyt dobrym składnikiem do jakiekolwiek Eliksiru. Przez zniszczenia jego organizmu pod klątwą Crucio. Mimo wszystko chciał jej zakosztować, chociaż ten jeden raz. Potem mogła już dziać się wola niebios, z nią się zawsze zgadzać trzeba. Położył się na boku i przymknął oczy. Był prawie ślepy bez okularów, ale oczami wyobraźni widział ją doskonale. Po prostu czuł się przy niej jakoś inaczej. Nie był Harrym Potterem, a tylko Harrym. Zwykłym chłopakiem, któremu podoba się koleżanka ze szkoły. Jego pierwsze zauroczenie i to jeszcze w dziewczynie z innego domu. To musiało ponieść za sobą konsekwencję. Tylko jakie pozytywne czy negatywne już los pokaże. Zasnął z imieniem dziewczyny na ustach, dziewczyny która w tym samym czasie widziała te jego piękne oczy zielone jak pikle z ropuchy.

Kolejny dzień

Elizabeth zeszła lekko spóźniona na śniadanie, gdy już kilka osób nabiło sobie siniaków albo dorobiło brodę próbując się postarzyć.

-Ktoś już od nas wrzucił czy tylko nieletni probują swoich sił? -Spytała jednocześnie nakładając sobie tosta z dżemem.

-Od nas Warrington ten, co wygląda jak leniwiec. Bliźniacy Weasley próbowali, ale im nie wyszło podobno nieźle odskoczyli. Gadają ze Diggory ten puchon ładny ma wziąć udział. -Daphne podała jej sok dyniowy jednocześnie czytając proroka codziennego.

-A ty będziesz kibicować Hogwartowi, nawet jeśli będzie nasz reprezentować jakiś puchon?

-Tak będę wierna naszej szkole choćby ktoś z brudną krwią miał nas reprezentować. Oby tylko wygrał albo wygrała. -Jej ton głosu spowodował, że Eli nie miała wątpliwości o tym, że dziewczyna mówi prawdę.

Liczyła się tylko wygrana, na tym etapie na chwilę można było zapomnieć o krwi jaką reprezentant by miał w żyłach.

Wiedząc, że nie ma co liczyć na pojawienie się Syzyfa po zjedzeniu śniadania udała się by odwiedzić swojego dobrego przyjaciela.

Tak udała się do chatki Hagrida. Idąc do niego ujrzała pojazd jej byłej szkoły i już było wiadome gdzie śpią, bo przecież tak szlachetni goście nie mogliby się zniżyć do poziomu współdzielenia sypialni z kimś innym. Podchodząc do drzwi zapukała, a otworzył jej ulubiony olbrzym. 

-O jakaś wycieczka do mnie dzisiaj przyszła wchodź małeńka. -I wpuścił ją, a ona mogła zauważyć, że mężczyzna wygląda wyjątkowo elegancko jak na samego siebie. Wyjątkowo paskudny, ale i jego najlepszy garnitur prezentował się na Hagridzie nie najlepiej, ale niepytanym się nie należy odzywać.

Weszła do jego domku gdzie siedziała złota trójca no naprawdę co za przypadek.

-O hej dobrze was widzieć. -Dosiadła się do nich przy stole i pozwoliłaby Hagrid nalał herbatę.

Mogła za nią nie przepadać, ale z przyjaciółmi można przy niej miło spędzić czas.

-Właśnie rozmawialiśmy o turnieju, Hagrid nie chce nam zdradzić no może ty go przekonasz. -Ron zwrócił się ku Elizabeth jednocześnie delikatnie się uśmiechając.

Chyba jednak nie był nastawiony na nią, aż tak negatywnie. Jak się początkowo mogło wydawać.

-No Hagrid powiedz nam nic nikomu nie zdradzimy proszęęęęęęęęę. -Słodki wzrok błagający o lody działał na tatusia, ale tutaj niestety nie przyniosł korzyści.

-Nie chce wam popsuć zabawy. Ale będzie na co popatrzeć, tyle wam powiem. Zawodnicy będą mieli ręce pełne roboty. Cholibka, nigdy nie myślałem, że dożyje Turnieju Trójmagicznego.

No dożył i go przeżyje w przeciwieństwie do niektórych. Upss spojler.

Po południu zaczął kropić lekki deszcz. Ich czwórka siedziała przy kominku, i obserwowała Hagrida, który cerował swoje skarpetki.

Eliza obserwowała wymianę zdań między Hagridem, a Hermioną o słuszność WESZ. Ela musiała się zgodzić z wielkoludem, skrzaty zbyt często źle traktowane dalej były stworzone do służenia czarodziejom. Taka była ich natura. Na siłę dawanie im wolności mogło je ośmieszyć. To znaczyło, że źle wykonały swoją służbę.

No oprócz Zgredka, ale wiadomo wyjątek potwierdzający regułę.

Robiło się powoli późno. Eliza chciała wyjść o czwartej by jeszcze się naszykować na noc duchów. Pożegnała się ze wszystkimi i wyszła kierując się w stronę zamku. Ale nie odeszła daleko, gdy usłyszała wołania swojego imienia oczywiście przywoływał ją nie kto inny jak Harry Potter.

-Coś się stało? -Nie dostała odpowiedzi na swoje pytanie, jedyne co się stało to Potter złapał ją za rękę i zaczął ciągnąć do zamku. A raczej do jego najciemniejszych kątów i tych zapomnianych korytarzy. Mimo że znała ten zamek dobrze spędzając w nim wiele dni w czasie swoich wakacji. Nie znała tych kątów o których zapomnieli nawet nauczyciele. I tak po kilku minutach biegu trafili w miejsce zapomniane przez świat. Nawet ramki obrazów były puste, widocznie postacie na nienamalowane same się wyniosły w inne miejsce.

-Chcesz mnie zabić bez świadków? -Zaśmiała się jednocześnie opierając się o ścianę. I w razie co trzymała rękę na różdżce.

Ale o tym cii.

I tak w niecałą sekundę zbliżył się do niej niemal z prędkością światła i połączył ich usta w delikatnym pocałunku.

Teraz już było za późno by ktokolwiek im przeszkodził.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro