Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ten w którym Hardodzioba skazali na śmierć

Siedząc przy stole i jedząc śniadanie z każdej strony docierały do mnie plotki o tym, że Black kolejny raz włamał się do zamku. A co więcej udało mu się dostać do dormitorium Harrego i jego kolegów.
Na szczęście kolejny raz Fortuna była mu pomyślna i  ta noc nie zakończyła jego żywota.
-Co jest wróżysz z fusów czy jednak opłaca się pouczyć na zielarstwo, a nie tylko czytać swoje księgi?-Spytałam się widząc jak Vivienne nie pije swojej herbaty tylko zagląda w głąb kubka.
-Mam jakieś dziwne przeczucie nie wiem o co chodzi, ale czuję, że coś się zbliża.
-Może to tylko stres przed sprawdzianem u taty, ale dasz rade wystarczy tylko trochę więcej wysiłku.
-Ta mam nadzieję, że tak jest.-Wzięła gryz pięknego czerwonego jabłka i w tym samym stole do Wielkiej Sali wleciały sowy z naszą pocztą.
Przed moją twarzą wylądował Syzyf, niosąc w szponach kilka listów i jakąś paczkę. Poczęstowałam Syzyfa owocami i pogłaskałam go po główce. Kiedy Vin częstowała Syzyfa płatkami kukurydzianymi ja zagłębiłam się w wiadomość od Hagrida który zapraszał mnie wraz z Ronem i Harrym na herbatkę o szóstej.
-Tylko tym razem wróć szybko, bo patrząc na nowe zasady bezpieczeństwa jak minie godzina 20 pójdą na twoje poszukiwania.-Vin bardzo cię lubię, ale w końcu dostaniesz w łeb specjalnie.
W czasie naszej rozmowy Dracuś zdążył zabrać moją paczkę otworzyć ją i zacząć zajadać się ciastkami od dziadków.
JAK MOGŁEŚ TY ZŁY CZŁOWIEKU
-No tylko uważaj byś się nie zakrztusił może ma trutkę w sobie.-Posłałam mu złośliwy uśmieszek i sama się poczęstowałam.
-Mhm jakie pyszne, ale bym chciała takie dostawać.-Vin również postanowiła dołączyć do kradzieży moich wypieków i zjadała drugie ciastko.
-Tak zwane franzbrötchen cynamonowe mam ich zapas na jakiś tydzień.-Uśmiechnęłam się czule i pogłaskałam list dołączony do paczki.
-Co to znaczy Bisous?-Spytała się Vin, gdy czytałam list a no tak zapomniałam, że jest po Francusku.
Dwujęzyczne wychowanie ma swoje wady i zalety.
-Oznacza Mnóstwo buziaków i pisze też, że mam was pozdrowić.
Czytałam dalej list, ale zauważyłam pewne raczki które próbowały przechwycić pudełko. Dlatego oczywiście jako osoba pełna spokoju i empatii używając proroka codziennego zabranego Draco strzeliłam złodziejaszkowi po rękach.
-No już nie bij jedno sobie wezmę.-Blaise odsunął się ode mnie, ale udało mu się ukraść parę łakoci.
-Dom wariatów naprawdę.-Westchnęłam głęboko a ludzie obok się zaśmiali.
-I tak nas kochasz Eli.-Daphne dolała mi soku biorąc w zapłatę ciasteczko no strzelę naprawdę.
Ale miała rację ci ludzie są dla mnie naprawdę ważni i nie chce myśleć, że miałabym kiedyś ich stracić.
Przez cały dzień w zamku można było dostrzec zmiany które się podziały przez nocny incydent.
Filch biegający po korytarzach sprawdzający wszystko od szczelin w ścianach po mysie dziury.
Gburowate trolle które krążyły po korytarzu porozumiewając się ze sobą chrząknięciami i porównując rozmiary swoich maczug. A do tego, co się dowiedziałam od Hermiony która kolejny raz wyglądała na wyczerpaną i przemęczoną od swoich licznych obowiązków. Sir Cadogan został wylany z posady strzeżenie wieży Gryfonów a na swoje miejsce została przywrócona Gruba Dama.
-Idziesz też do Hagrida dzisiaj o szóstej?-Pokiwała głową na nie i tylko dalej czytała podręcznik od mugoloznawstwa zasypiając nad nim.
-Odpocznij trochę ciągle tylko ta nauka, kiedy ostatnio zrobiłaś sobie czas wolny.-Zabrałam jej podręcznik i położyłam po drugiej stronie stołu.
Spędzałyśmy czas w bibliotece, bo tu Hermiona miała swój drugi dom. Plus mnie by nie wpuścili do Krainy Lwów a jej do gniazda żmij.
-Chłopaki się obrazili a z nikim innym nie mam tak dobrej relacji.
-Nie możesz sobie niszczyć zdrowia, bo pokłóciłaś się z debilami. Jesteś na to zbyt inteligenta i ważna.
-Dla kogo?
-Dla siebie słuchaj jesteś jedyna osoba która cię od początku do samej śmierci jak nie będziesz się czuła dobrze sama ze sobą to z nikim nie będziesz czuła się dobrze.-Wyjęłam pudełko z ciastkami i korzystając, że Pani Pince nie patrzyła wsunęłam Hermionie do ust ciastko i szybko schowałam pudełko.
-Dziękuje, ale lepiej uciekajmy, bo jak Pani Pince zobaczy okruszki dostaniemy książka w głowę.
Zgodnie z jej sugestią udałyśmy się z miejsca zbrodni w kierunku dziedzińca.
-To kochane, że tak pomagasz Hagridowi ze sprawą Hardodzioba. Gdyby nie ty pewnie straciłby wiarę w swoją wygraną a tak ma szanse, chociaż wuj Lucjusz nie da za wygraną.
Na wspomnienie o Seniorze rodu Malfoy Hermiona wyraźnie się zdenerwowała.
-Draco jest rasistą po ojcu czy po prostu rodzinnie są idiotami.
-Jeśli chodzi o jego stosunek do krwi innej niż czysta to rodzinę. Ród Malfoyów chlubi się tym, że nigdy nie zmieszali krwi z kimś według nich niegodnym.
-A ty wierzysz, że to ma jakieś znaczenie?
-Gdyby tak było to Dracuś byłby lepsze od ciebie a jak widzisz jest całkowicie inaczej. Jesteś dobrą czarownicą Hermi i twoja krew nie świadczy o tobie o umiejętnościach, ale to ty chcesz sobie coś udowodnić. Musisz pokazać, że dorównujesz innym i nie jesteś tą gorszą, bo pochodzisz z innego świata. Zobacz większość z nas jest półkrwi inaczej byśmy dawno pomarli. Związki w rodzinie zdrowe nie są. Koniec końców skończą się możliwości ślubów patrząc na to, że starają się mieć tylko jedno dziecko i to syna. I będą musieli otworzyć się najpierw na rody półkrwi i na jakiś czas im starczy.
-Masz bardzo mądre podejście widać, że nie boisz się, że twoje dziecko nie będzie czystej krwi, bo zwiążesz się z kimś o innym statusie.
-Moje dziecko tez nie będzie czystej krwi patrząc na to, że ja jestem pół.
Dziewczyna zrobiła wielkie oczy chyba ją to zaskoczyło.
-Ty jesteś pół krwi nie spodziewałam się tego znaczy nie znam twojej mamy, ale byłam pewna że Profesor jako były Ślizgon patrzy też przez pryzmat krwi.
Aaa, czyli myślisz że to moja mama sprawiła że jestem pół krwi ok nie wyprowadzajmy cię na razie z błędu.
-Nie patrz na stereotypy, bo sama jesteś ich zaprzeczeniem.
Nie oceniajmy ludźmi których nie znamy, bo możemy wyjść na tym bardzo stratni.
Chatka Hagrida
Siedziałam już z chłopakami u gajowego, a ten próbował przemówić chłopakom do rozumu by pogodzili się z Hermioną, bo ta naprawdę cierpi. W międzyczasie ja głaskałam Hardodzioba który leżał na łóżku i jadł martwe fretki z wiaderka.
-Obrzydlistwo -Mruknął Ron, widząc jak zwierzę wypluwa kostki fretek.
-Ta niezbyt przyjemny widok, ale wiesz co jest w jakiś sposób słodki przez to.-Powiedziałam bawiąc się pustym kubkiem po herbacie którą wypiłam bardziej z grzeczności, ale na wypieki tak samo jak chłopaki się nie zdecydowałam.
-A właśnie Eli gawędziłem z twoim ojcem i zgodził się byś poszła ze mną do zakazanego lasu, by przyjrzeć się jednorożcom.
Juhuhuhuhuhuh.
-Dziękuje Hagridzie doceniam to mam nadzieję, że nie znajdziemy tam żadnego rannego stworzenia.
-Może się przejdziecie z nami?
-O nie podziękuje Hagrid już kiedyś poszliśmy za twoją radą i Aragog chciał nas zjeść.
-O po prostu poczuli świeże mięso teraz już by was nie ruszył.
A tak przyjaciel Hagrida i jego dzieciaczki powód przez który uciekłam z krzykiem widząc małego pajączka na mojej poduszce. Tata źle na to zareagował i Hagrid prawie dostałby po łbie mimo jego sporych gabarytów.
-A właśnie powodzenia na meczu Harry pokażesz tym gadom gdzie ich miejsce.
-Ekhem dalej tu jestem.-Przypomniałam o swojej obecności a Hagrid spojrzał się na mnie przepraszająco.
-Eeee no tak no em. -Szybki nerwowy łyk herbatki.
-Uważaj Potterku, bo jeszcze nie dotrwasz do finału, bo złe węże cię zjedzą
Ron spojrzał się na mnie zdenerwowany jakby naprawdę uwierzył, że byłabym w stanie skrzywdzić gwiazdę domy lwa.
-Dobra tam dopijta to i was odprowadzę. Plułbym sobie w brodę, gdyby cos się wam przydarzyło.
Gdy zbieraliśmy się do wyjścia pogłaskałam ostatni raz Hardodzioba oczywiście wcześniej mu się pokłoniłam.

-Masz rękę do zwierząt mała użyteczne to jest.-Uśmiechnęłam się do Hagrida,a on pogłaskał mnie po głowie i dając lekkiego kuksańca w ramię.

I tak prawie się wywaliłam przez siłę pół olbrzyma, ale ciii.

Bezpieczni i szczęśliwy dotarliśmy do zamku, a następnie do naszych pokoi więc punkt dla żywych uczniów.

Weszłam do swojego pokoju a Vivienne spała na łóżku z książką na twarzy. Cicho do niej podeszłam by jej nie obudzić i zabrałam książę od Eliksirów z jej twarzy. Przykryłam dziewczynę kołdrą i zgasiłam świecę z szafki nocnej udając się w kierunku wanny. Tak ciepła woda to idealne zakończenie dnia może i nie ciężkiego, ale długiego. Odkręciłam kurki z gorącą wodą i zaczęłam przygotowywanie się do kąpieli. Zdejmując dół ubrania zauważyłam coś, co sprawiło, że moje plany o gorącej kąpieli legły w gruzach.

Witam cię kochany okresie jak zawsze przyszedłeś w najlepszym momencie. Dolałam zimnej wody by nie zwiększyć krwawienia przez gorące kąpiele. Wchodząc do wanny już uroniłam kilka kropel krwi, ale w tej chwili mało mnie to obchodziło.

Przymknęłam oczy i oczyściłam umysł zero myśli które mogłyby naruszyć mój spokój i sprowadzić niepokój.

Sobota kiedy to odbywało się wyjście do Hogsmeade

-Co to znaczy, że Potter ugodził cię w tył głowy wielką pecyną błota. I to w miasteczku dobrze wiesz, że on nie ma pozwolenia tam chodzić. Jeszcze mówisz, że najpierw Ron był sam potem nagle głowa Harrego znikąd ty naprawdę masz jakieś problemy ze sobą. -Skomentowałam historie Dracona jednocześnie zajadając słodycze, które zakupiłam w miodowym królestwie.

-Jego głowa pojawiła się nagle mówię ci wielki Potter nie mógłby odpuścić tylko musi pokazać jaki to jest przebiegły i łamie regulamin. Ale Snape go ogarnie, żebyś widziała jego minę, gdy mu o tym mówiłem. Oj gdyby wywali Pottera chyba zatańczyłby z radości.

-Nie ekscytuj się tak kuzynku źle to się kończy zazwyczaj dla ciebie.

Nie mogąc już wysłuchiwać jego kretyńskich przechwałek wstałam z łóżka Blaisea. Tak spędzaliśmy wolne ekipą w pokoju chłopaków. I skierowałam się w stronę wyjścia teraz to musiałam iść do gabinetu taty. Nie mogłam Harremu uratować tyłka, ale przynajmniej złagodzę złość mojego stwórcy.

Biegłam do gabinetu, ale z tego, co zauważyłam to spóźniłam się. Harry z Ronem stali na jednym z korytarzy z Profesorem Lupinem a ten dawał im reprymendę przynajmniej tak wyglądała jego mimika.

Kiedy Profesor odszedł podbiegłam do nich wyglądali na bardzo przybitych.

-I jak masz duże kłopoty?-Spytałam posyłając Harremu zmartwione spojrzenie.

-Profesor Lupin mnie uratował, ale twój tata jest na mnie cięty jeszcze bardziej. Ron czy mógłbyś nas samemu zostawić? 

Ron z lekką zdziwioną miną posłuchał się swojego przyjaciela i odszedł a ja zostałam sama z Potterem.

-Chcesz się może przejść?-Zapytał mnie Harry a ja się zgodziłam mimo że nie powinniśmy bez niczyje opieki tak spacerować.

-Nie wiem, czy cię to pocieszy, ale mój tata ogólnie mało kogo darzy sympatią. Ale jest szansa, że jak skończysz szkołę więcej go nie spotkasz, chyba że zamierzasz uczyć w Hogawarcie.

-To raczej nie moje marzenie, chociaż nie wiem jeszcze co chce robić po skończeniu szkoły. Ale to nie o tym chciałem porozmawiać. Wiesz może co stoi za nienawiścią twojego ojca do mojego taty?-Spojrzałam się na Harrego i delikatnie pokiwała głowa na nie.

-Przykro mi takich historii to ja nie znam, ale wierze, że ma do tego jakiś powód nienawiść nie bierze się znikąd.

-Mój tata i Profesor Lupin chodzili razem do Hogwartu jeden rocznik z resztą Black tak samo. Przyjaźnili się. -Spojrzałam się z współczuciem na Gryfona.

Zdrajca jego rodziców był ich przyjacielem, a raczej jego taty. Człowiek któremu pewnie ufali skazał ich na śmierć a jeszcze służył Czarnemu Panu i nawet po jego upadku zgładził 12 mugoli.

-I jak się z tym czujesz wiem może dziwnie pytanie, ale jedyne jakie mogę zadać.

-Nie wiem jak można zdradzić własnych przyjaciół jak mógłbym zdradzić Rona albo Hermione. Jeśli uciekł i teraz chce mnie dopaść to co zrobi dalej, gdy mu się to uda.-I tu Harry chciał kontynuować, ale zamknęłam mu usta zatykając je ręką.

-Nikt cię nie dopadnie rozumiesz masz ochronę ministerstwa. Poza tym sama śmierć cie nie chce skoro tyle razy miałeś już umrzeć, a żyjesz. Nieśmiertelny Harry Potter jesteś niezwykły Harry tak o tobie mawiają, ale niech cię to nie zgubi. Pycha kroczy przed upadkiem a upadek z wysokości boli najbardziej.

Harry zdjął moją rękę ze swoich ust i dalej ją trzymał bym nie powtórzyła tego kroku.

-Idealnie pasujesz do Slytherinu wredna jak mało kto kogo znam.

-Dziękuje za komplement.-Uśmiechnęłam się i zaczęłam kaszleć i dopiero teraz poczułam zimno które panowało w zamku. 

Mojej sytuacji nie poprawiał fakt, że miałam na sobie tylko bluzę i jeansy zero płaszcza czy czegoś dodatkowego do ogrzania.

-Coś ci jest?

-Tylko gardło mnie boli, ale to nic.-Po tym zdaniu ponownie zaczęłam kaszleć, a drapanie w gardle się nasiliło. Przed chwilą jeszcze nic nie czułam a teraz i bolało i drapało no wspaniale.

Nim zdążyłam coś zrobić Harry zdjął z siebie szalik i zawiązał mi go na szyi.

-Dziękuję oddam ci go obiecuje.-Uśmiechnęłam się a moją twarz nagle pokrył rumieniec co czułam przez uczucie ciepła na policzkach.

Mimo bólu gardła kontynuowaliśmy nasz spacer przemierzając korytarze natknęliśmy się na Hermione i Rona. Zauważyłam ze Hermiona była cała we łzach a Ron próbował ją jakkolwiek pocieszyć.

-Co się stało?-Spytałam a z mojego głosu została już tylko chrypa.

Hermiona nic nie odpowiedziała tylko podała mi list który był wilgotny i widać było rozmazane pismo.

Zaczęłam czytać razem z Harrym, a gdy skończyliśmy nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa.

-Czy to znaczy, że?-Harry nie był w stanie dokończyć zdania.

-Tak Hardodzioba skazali na śmierć.-Dokończyłam a po moich policzkach pociekły łzy.

Czyli dobro nie zawsze zwycięża 

Tak oto znany wszystkim moment, gdy on jej daje swoje ubranie. Tutaj nie bluza, lecz szalik więc lekka oryginalność wystąpiła. Wiem w książce ten dzień był opisany jako słoneczny, ale cóż mogę lekko nagiąć fakty.

Miłego dzionka życzę bądź wieczorku zależy kto, kiedy czyta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro