Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ten w którym Śmierciożercy są na finale


Ze zdjęć z wakacji byłabym w stanie ozdobić sobie cały pokój. Czy to przy atrakcjach czy zwykłych, gdy np. Jadłam sobie przepyszne lody albo głaskałam zbłąkane kotki. Ach dobrze, że tu nie było ryzyka pogłaskania Minerwy wtedy byłoby niezręcznie. Wcale kiedyś tego nie zrobiłam ależ skąd no dobra może raz, ale byłam wtedy dzieckiem.

-Skarbie ile chcesz wrzucić monet? -Mama wyrwała mnie z moich własnych myśli. Stałyśmy przed fontanną di Trevi chyba najsłynniejszą fontanna w Rzymie.

-A czy to ma znaczenie nie mogę po prostu wrzucić, by mieć szczęście?

-Skarbie 1 moneta wrócisz do Rzymu, 2 bogaty romans i szczęśliwa miłość, a 3 ślub. Nie wiem, czy już teraz tego potrzebujesz, ale będę wspierać. -Popatrzyłam na mamę, która wrzuciła do fontanny 3 monety hmmm ok szykuję się na ojczyma. Jeden już był w planach tak słyszałam, jednak mamuś z niego zrezygnowała.

-Kiedyś pójdziesz do ołtarza na pewno trafi w kogoś strzała amora.-Mama pokazała mi język i podała trzy monety.

Po krótkiej chwili wrzuciłam jedną samotną monetkę, a resztę schowałam do portfela.

-Wiesz co pomyślałam?

-Zaskocz mnie mamuś, bo naprawdę nie wiem czego mogę się po tobie spodziewać. -Szybki łyczek soczku dyniowego matko jak tu gorąco.

-Rozważałam nad twoją prośbą i zgadzam się przekuć ci uszy.

Czy to znaczy, że w końcu będę mogła nosić kolczyki odczuwam głęboką radość wewnętrznie.

-Dziękuje mamo to kiedy to robimy? -Chciało mi się skakać ze szczęścia.

-Jak wrócimy do domu sama ci to zrobię igłą oczywiście więc się przygotuj.

O nie igła to ja jednak się wycofuje.

-Mhm dobra pasuje.-Szybki łyk soku na uspokojenie.

Głęboki wdech i wydech nie panikuj masz czas się przygotować psychicznie na to doświadczenie. Lekki trik nerwowy palcami i już wiedziałam, że wyglądam dziwnie.

-Jestem z tobą tak głęboki wdech i wydech liczymy do 10 tak odliczaj ze mną.

10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 i tak powtarzamy trzy razy byle się uspokoić. Przytuliłam się do mamy zdążyłyśmy w międzyczasie usiąść na fontannie, a zimna woda chłodziła moje zdenerwowanie. Gładziła mnie po plecach i powoli liczyła razem ze mną musiałam odwrócić czymś swoją uwagę. Swój wzrok ulokowałam w jej zielonym lakierze na paznokciach piękna zieleń idealna dla rodzicielki Ślizgonki. Jej złote pierścionki ze szmaragdami Już od dziecka kochałam je przymierzać mimo że spadały mi z palców dalej chciałam je nosić. Chciałam tak szybko dorosnąć, by przymierzyć jej szpilki pomalować się tymi pięknymi mazajami. Jej piękne długie włosy, które kochałam czesać i wymyślać najróżniejsze fryzury.

-Chcesz skarbie już wrócić do domu i odpocząć?

Kiwnęłam głową i jak najszybciej oddaliłyśmy się od zbiorowiska ludzi, by teleportować się do domu, który mama wynajęłaby nie teleportować się między krajowo.

-Wiesz co zrobię nam pyszny obiad, a ty idź się połóż i odpocznij zawołam cię.

Zgodnie z prośbą mamy poszłam do swojego pokoju zasłoniłam okno ułożyła się na łóżku i zasnęłam. Ostatnie co pamiętam przed zaśnięciem był Syzyf, który podleciał do mnie i ułożył się obok. Bardzo mądra sówka idealny towarzysz, a ludzie wybierają sobie jakieś potwory typu pajączka fuj. Głaskanie po piórkach było bardzo przyjemną czynnością idealną do snu. I zasnęłam ze spokojem przynajmniej. I w ten oto sposób spałam do nocy konkretniej do 3 rano, gdy dopiero poczułam głód i zjadłam przygotowaną przez mamę zupę cebulą Niebo w gębie.

Już następnego dnia miałam w dziurach piękne szmaragdowe kolczyki oczywiście małe by ucho miało łatwiejszą drogę do zagojenia. Mama miała wybitnie sprawną rękę, bo udało jej się przekuć mi uszy jednym ruchem. Nawet nie bolało mnie jakoś szczególnie.

Aż nadszedł ten dzień, który zmienił wszystko pokazał, że ciemność wcale się nie skończyła.

Zwykły ranek jakoś obie w nocy nie mogliśmy spać więc urządziłyśmy sobie wczesne śniadanie. Dzień wcześniej wróciłyśmy z naszej wycieczki i chyba po prostu różnica temperatur tak podziałała. Albo po prostu częsta teleportacja plus jeszcze międzynarodową tak to na pewno to.

-Dobrze, że dzisiaj jeszcze mam wolne nie mogłabym wstać do pracy.-Mama dolała sobie kawy i podała mi dżem truskawkowy o idealnie.

Przez otwarte okno wleciała sowa z gazetą.

-Poczta tak wcześnie dzisiaj dopiero 6.-Mama zapłaciła sowie i odebrała gazetę już po chwili ujrzałam jak na jej twarzy pojawia się strach.

-Co się stało?

Mama bez słowa podała mi L'Express la magia. Nie mogłam uwierzyć w to co czytałam. Na pierwszej stronie w samym nagłówku padło to jedno zdanie.

,Atak na mistrzostwach świata w Quidditchu Śmierciożercy przypominają o swojej obecności. Czy to powrót czasów ciemności?''

Gazeta Wypadła mi z rąk zdjęcie przedstawiające mroczny znak wyryło mi się w pamięci. Nie nie nie nie kurwa to tylko zły koszmar.

-Możemy iść do taty proszę. -Ja nie prosiłam ja błagałam.

-Idź się ubierz za chwilę widzimy się przy kominku. -Mama pobiegła na górę jak sądzę przebrać się z pidżamy.

Uciekłam na górę wybrałam byle jakie ubrania włosy jedynie przeczesałam szczotką łzy już zrobiły sobie ścieżkę na mojej twarzy. Ręce odmówiły mi posłuszeństwa i zaczęły się niekontrolowanie trząść. Jakoś złapałam różdżkę i schowałam do kieszeni bluzy. Gdy zbiegłam na dół moja mama już tam czekała, złapała mnie za rękę i wyciągnęła do kominka. Szybkie duszenie się płomieniami i wypadłam w salonie mojego drugiego domu. Wyszłyśmy z kominka, a ja poczułam odór alkoholu oj chyba ktoś sobie lekko popił.

-Kochanie idź do swojego pokoju proszę zawołamy cię dobrze. -Mama mówiła to do mnie jednak jej wzrok był skierowany na kanapę gdzie po chwili ujrzałam swojego tatę na stole butelka po whisky i to pusta.

Nie chciałam być świadkiem tej kłótni więc nie kłóciłam się tylko udałam się do siebie.

Pov Narrator

Przerażona kobieta stała na środku salonu swojego byłego partnera i jednocześnie ojca jej córki. Jej życie było skomplikowane już od wielu lat. Przelotny romans przypieczętował jej życie już do samego końca. Nie planowała zakładać rodziny w tak młodym wieku zwłaszcza z przypadkowym typem, ale każdego dnia dziękowała Merlinowi za jej mały skarb. Czarnowłosa dziewczynka była jej małym cudem gorzej z jej ojcem. Severus Snape Merlinie ależ on wprowadził chaos do jej życia. Miał być tylko chłopakiem na chwilę na wakacje. A okazał się szpiegiem śmierciożercą z bardzo pokręconą historią. Proponowała mu, że sama wychowa ich dziecko, ale uparł się, że będzie lepszym ojcem niż ten jakiego sam miał. Mimo że łączyła ich córka tak naprawdę w wielu kwestiach kompletnie go nie znała. Ale starała się żyć z nim w jak najlepszych relacjach. Chciałaby ich skarb dorastał w otoczeniu miłości, wsparcia i bezpieczeństwa. A teraz wraca niebezpieczeństwo, które miało zostać zlikwidowane już kilkanaście lat wcześniej. Musiała porozmawiać z czarnowłosym i miała zamiar tego dokonać choćby sam diabeł miał ją powstrzymać. Skierowała się do kuchni napełniła kubek wodą i wylała całą zawartość na śpiącego mężczyznę, który obudził się z krzykiem.

-Wstajemy śpiąca królewno gdzie masz eliksir na otrzeźwienie.-Złapała go za szmaty i zaczęła szarpać byle się dobudził.

-Wstajemy śpiąca królewno gdzie masz eliksir na otrzeźwienie. -Złapała go za szmaty i zaczęła szarpać byle się dobudził.

-Www eee safce nad kuchenką -Ledwo wybełkotał te słowa. Głowa go napierdalała nie wiedział co się dzieje oj picie nie pomogło mu pogodzić się z tą sytuacją.

Kobieta bez słowa skierowała się ponownie do kuchni i z szafki wyjęła apteczkę z masą różnych mikstur. Dobrze że była wyedukowana, bo inaczej jak nic przypadkiem oczywiście podałaby mu jakąś trutkę. Podeszła do mężczyzny i wlała mu do gardła eliksir o zapachu kropli żołądkowych blee.

-No połykaj, a zaraz wrzucę cię pod lodowaty prysznic masz mi wytrzeźwieć. Chodzi o naszą córkę ty jebany alkoholiku. -Tak bardzo chciała mu przyłożyć po prostu z całej siły walnąć go w ten łeb.

-Elisi będzie bezpieczna daje ci moje słowo.

-O ktoś nie bełkoczę jak dobrze wstawaj idziesz się odświeżyć.-Pociągnęła go w kierunku łazienki, a sama udała się do jego sypialni, by przygotować mu jakieś czyste ubrania.

Minęło może z 20 minut, gdy mężczyzna wrócił odświeżony i wyglądający na prawie żywego. Usiadł przy stole w kuchni gdzie stała przygotowana dla niego kawa.

-Co się stało Sam Wiesz kto miał już nie wrócić. Jakim prawem ci ludzie ubrani w te obrzydliwe maski niszczą zabezpieczenia ministerstwa.

-To nie był atak Czarnego Pana to kilku jego dawnych sług się opiło i chciało pokazać, że dalej jesteśmy silni i zaznaczyć dominację.

-Jesteście dalej się do nich zaliczasz. O tak pokażcie siłę i najlepiej pozabijacie każdego, kto nie ma czystej krwi może zacznijmy od naszej córki.-Chciała rzucić w nim jakimś wyjątkowo ostrym nożem.

-To nie kółko miłośników herbatki z tego nie da się odejść wiesz co czeka zdrajców. Ale zapewniam cię, że jego nie ma teraz.

-Dobrze, że to podkreśliłeś teraz a co będzie za rok lub dwa znowu każecie dziecku go pokonać. Wielki Albus Dumbledore tego nie dokonał, ale zostawcie to nastolatkowi. Bardzo mądrze to możemy już się wieszać.

-Uspokój się kobieto i nie krzycz Elizabeth cię usłyszy.

-Teraz się martwisz o Eliś jak na razie to wolałeś się najebać niż upewnić, że jest cała i zdrowa bardzo kurwa rozsądnie.

-Nie próbuj zarzucać mi braku troski o naszą córkę mów o mnie co chcesz, ale dla niej zabiję. To był pijacki wybryk wiem kto tego dokonał i te osoby nie mają zamiaru nikogo mordować.

-Powiedz mi czy był tam Lucjusz Malfoy?

Odpowiedziała jej cisza.

-Wiedziałam pierdolony tchórz stoi tam, gdzie mu wygodnie. Jak możemy wysyłać naszą córkę do niego w odwiedziny jak możemy mu ufać.

-Zaufaj mi nie skrzywdziłby mi Elizabeth traktuje ją jak córkę przecież wiesz, że zawsze się o nią troszczyli.

-Kiedy masz zamiar mu powiedzieć, że z twojej linii nasza córka straciła czystą krew i dla twoich koleżków jest brudną czarownicą pół krwi.

-Malfoyowie nie zrobią jej krzywdy mogę ci to przysiąść przecież Draco traktuje ją jak siostrę. Narcyza kocha ją jak własną córkę. Znają ją odkąd była maleństwem przyrzekli nam przecież już lata temu, że w razie, gdyby coś się nam stało to się nią zaopiekują.

-Jak możesz im ufać pierwsi się odwrócili, gdy wasz przywódca upadł skąd pewność, że nie odwrócą się od niej, gdy sytuacji temu zagrozi.

Oj trafiła w czuły punkt.

-Lucjusz jest tchórzem ma wiele wad, ale nie ceni niczego wyżej od swojej rodziny.

-Właśnie rodziny Severusie jego rodzina to Narcyza i Draco dla Eli jest tylko podobny przyjacielem ojca. Ale wasza przyjaźń to też ciekawe zjawisko sam cię wciągnął w to bagno dobrze, że przy okazji cię nie wydał na dożywocie w Azkabanku.

-Nie oddałbym naszej córki do kogoś, komu nie ufam kobieto ona musi mieć silne plecy. Ma łatkę bękarta i ojca byłego Śmierciożercę nie uważasz, że potrzebuje szanowanej rodziny wśród bliskich.

-Oczywiście szanowanej rodziny gdzie każdy właściwie był maniakiem czystej krwi, a kuzyni się pożenili między sobą. Severusie uważam, że nie powinna mieć kontaktu z Lucjuszem co za tym idzie z całą rodziną Malfoy.

-To wykluczone dobrze wiesz jak ona uwielbia Dracona poza tym przyjdą święta i nas zaproszą, a ja im nie odmówie. A przecież nie odbierzesz mi kontaktu z naszą córką prawda.

-Tak bardzo chciałabym ją schować przed całym światem i nie wypuścić, aż świat będzie w pełni bezpieczny.-Kobieta nie zatrzymywała już łez, które jedna po drugiej opuszczały jej oczy.

-Veronico dobrze wiesz, że to nie możliwe nie uchronimy ją przed całym światem, ale mogę ci złożyć wieczystą przysięgę, że zrobię wszystko by ją obronić.

Mężczyzna podszedł do kobiety i ją przytulił, a ona mimo że była mu tak niechętna przyjęła tę oznakę czułości.

-Obiecaj mi na wszystko, że jest bezpieczna w Hogwarcie, że nic tam jej nie zagraża. Że bezpiecznie może tam przebywać i przezywać swoją młodość. Że będzie miała lepszą młodość niż my.

Severus wiedział, że musi ja okłamać dla jej własnego dobra i dobra ich córki. Musiał ją mieć stale pod kontrolą tylko wtedy była bezpieczna.

-Obiecuje ci Veronico, że nasz mały skarb jest bezpieczny i zawsze będę o to dbałby była szczęśliwa. Jej dobro jest u mnie na pierwszym miejscu. Zresztą przysięgam, że tobie też nic nie grozi nie mógłbym cię narazić.

-Severusie o mnie się nie martw ja sobie radę dam. Ale ty też na siebie uważaj proszę cię nie chce wychowywać Elizabeth samotnie.

-Mnie się tak łatwo nie da zabić i sama o tym wiesz najlepiej.-Gładził kobietę delikatnie po plecach, a ich malutka latorośl pisała listy do swoich przyjaciół, które planowała od razu wysłać, gdy tylko dostanie Syzyfa do rąk. Bo jakoś tak o nim zapomnieli.

Pewne w tej sytuacji było tylko jedno zbliżały się mroczne czasy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro