Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

R 6


Sev w ogóle się nie zdziwiła, gdy wchodząc rano do jadalni zobaczyła kłócących się ojców(Marko i Syriusz).

-Byłem pierwszy!-Krzyknął na Syriusza Marko i już chciał wyciągnąć różdżkę, gdy siedząca obok Druella pogroziła mu palcem.

-Ale to ja jestem...-Zaczął czerwony ze złości Syriusz, lecz przerwał mu głos Sev.

-Dzień dobry-Przywitała się dziewczyna, celowo przerywając kłótnie.

Mężczyźni spojrzeli na siebie z wyzwaniem w oczach, po czym zerwali się, przewracając krzesła i wręcz rzucili na Sev. Każdy chciał jako pierwszy ją przytulić.

Po chwili dziewczyna była ściskana przez obu, ledwo mogąc oddychać.

-Zostawcie  moją córkę, bo ją udusicie-Powiedziała spokojnie Dru, lecz jej oczy ostrzegały o morderczych skłonnościach kobiety.

Mężczyźni niechętnie oderwali się od dziewczyny, obserwując czy drugi przypadkiem nie przytula jej nadal.

Po chwili wszyscy siedzieli przy stole. Dru jadła śniadanie, Sev czuła się bacznie obserwowana, a mężczyźni skupiali się na niej.

Nagle Marko i Syriusz spojrzeli na siebie, po czym momentalnie przerzucili swój wzrok z powrotem na córkę i zaczęli jednocześnie mówić, przez co dziewczyna nic nie zrozumiała.

-Obaj chcą nauczyć cię latać-Powiedziała Druella, mając dość zachowania swojego męża i Syriusza.

-Ja byłem pierwszy-Powiedział Marko, patrząc morderczym spojrzeniem na Syriusza.

-To prawda-Powiedziała Sev, na co Marko się wyszczerzył jakby wygrał na loterii, a Syriusz przybrał pozę obrażonego dziecka na jakieś dwie minuty.

Po śniadaniu Druella deportowała się do Narcyzy na herbatę, a mężczyźni i Sev poszli do ogrodu.

Szli przez trzy minuty żwirową alejką, ciągnącą się pomiędzy krzakami róż. Ogród rezydencji był wspaniały i ktoś musiał bardzo dokładnie go przemyśleć. Był niewielki wodospad, drzewa wiśni, róże i wiele innych roślin. Wszystko razem wyglądało rewelacyjnie.

Po chwili Doszli na niewielką polanę, gdzie stał skrzat i trzymał duże prostokątne pudełko.

Marko zabrał pudełko, wyciągnął z niego miotłę i zaczął uczyć Sev latania.

Syriusz stał z boku, trzymając w dłoni różdżkę, chcąc w razie czego szybko zareagować, jakby jego córka miała spaść.

Już po chwili Sev śmigała na miotle po całym ogrodzie, a dumny Marko i szczęśliwy Syriusz bacznie ją obserwowali z tarasu, popijając lemoniadę.

-Nie najgorzej ją nauczyłeś, ale ona po prostu ma do tego talent-Stwierdził Syriusz.

-Uczyłem ją najlepiej jak się da, ale talent ma-Odpowiedział Marko.

-Będzie świetnym ścigającym-Stwierdził Lord Benz(Ojciec Druelli), który nagle stanął za nimi. 

Syriusz momentalnie podskoczył, wystraszony.

Marko tylko się z niego zaśmiał.

-Odwaga Gryfonów-Parsknął śmiechem Aiori(Marko).

-Ty też przez pierwszy rok mieszkania tutaj tak reagowałeś-Powiedział spokojnie jego teść i usiadł przy stoliku, odbierając lemoniadę od skrzata.

Cała trójka patrzyła jak Sev lata z zawrotną szybkością po ogrodzie, uśmiechając się od ucha do ucha.

-Wiem!-Zawołał nagle Syriusz, czym zwrócił na siebie uwagę Marko i jego teścia.

-Nauczę ją magi bezróżdżkowej-Powiedział zadowolony z siebie.

Marko ledwie to usłyszał, a już sam zaczął planować, czego nauczy swoją córkę. W końcu nie będzie gorszy od Blacka.

-Zaklepuję magię umysłu-Powiedział nieznoszącym sprzeciwu głosem Lord Benz(teść Marko).

Po dwóch godzinach Druella wróciła i zarządziła koniec latania. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro