Rozdział II
- I o to chodzi! Podoba mi się takie myślenie... - Zauważyłem, że sam się uśmiechnął. - Tak w ogóle... Jestem Jack.
- Alex. - Odpowiedziałem od razu.
Mimo wszystko to imię bardzo mi pasuje... Jest takie... Męskie. Znaczy... Ten skrót. Moi "kochani" dali mi Alexandra. Jednak nikt tego nie używa. Dziękuję za to, Boże.
- Podoba mi się... Chociaż moja ciotka ma tak samo na imię. Ale lubię ją. Nawet bardzo. Da się z nią porozmawiasz. Ale co się dziwić... Jest młoda. - Nie przeszkadzałem mu, kiedy kontynuował opowiadanie.
Wydaję mi się, że nawet wiem o kim mówi. Alex Moore... Znam ją tylko z historii. Ale co się dziwić? Większość mieszkańców tego miasta ją zna. Jej ojciec jest założycielem dość znanej firmy. Ale nie ten fakt przyniósł jej "sławę". Dopiero w wieku szesnastu lat poznała swojego brata. Co się okazało kilka lat temu... Został on porzucony, kiedy był bardzo mało. Jedyne co ludzie mogli się dowiedzieć to data jego urodzin oraz imię i nazwisko. Więcej szczegółów nie znam. Po prostu mnie to nie interesowało. Bo... Po co mam się zagłębiać w życie obcych ludzi? Jedyne co mi wiadomo to to, że pracuję w szpitalu. Jest lekarzem, ponoć bardzo dobrym. Ale ja się na medycynie znam jak samo jak na matematyce. Czyli wcale.
- ...Zdziwiłem się, kiedy tata opowiadał... - Nawet nie wiem o czym on mówi. Troszkę się zamyśliłem.
- Zaraz... Czyli Harry Moore to twój ojciec? - Uniosłem brew, zauważyłem jak przewraca oczami. Czyli... Musiał już o tym wspomnieć. Cudownie.
- No tak. A co innego miały znaczyć słowa "jest siostrą mojego taty, Harry'ego"? - Miałem ochotę uderzyć się dłonią w czoło. - No dobrze... Pomińmy ten temat. Tak w ogóle... Ile masz lat? Nie żebym był jakimś pedofilem czy coś.
Cicho się zaśmiałem, na co uśmiech pojawił się na twarzy chłopaka. Postanowiłem trochę zaokrąglić mój wiek. Za kilka dni miałem mieć urodziny, więc co to za problem? I tak pewnie go więcej nie zobaczę.
- Mam... Siedemnaście. - Odpowiedziałem jak gdyby nigdy nic. Zauważyłem jak się nad czymś zastanawiał. W porównaniu do mnie, raczej udawanie mu nie za dobrze wychodziło.
- Rozumiem... Posiedziałbym tutaj trochę dłużej, ale spieszę się na spotkanie z dziewczyną... No to... Do zobaczenia, młody. Dąż do swojego. - Puścił mi oczko, po czym położył deskorolkę na ziemi, a następnie odjechał w kierunku mojego domu.
Raczej wypadałoby się wracać. Robi się już ciemno, a ja mogę być pewien, że mi się dostanie za bycie "niewdzięczną i niedojrzałą". Już tyle razy to słyszałem, że w ogóle mnie to nie rusza. Ale o ile dalej mieszkam z rodzicami, muszę ich słuchać. Po chwili zastanowienia w końcu postanowiłem wracać.
*~~~*~~~*~~~*
Tak jak się domyślałem... Dostało mi się. Na moje szczęście, rodzicom się spieszyło, dlatego w szybkim tempie zostawili mi caaaały dom. Nie za odpowiedzielnie. Gdyby nie fakt, że chciałbym wszystko przemyśleć to pewnie zaprosiłbym parę osób. Jestem okropnym dzieckiem.
Kiedy przechodziłem obok lustra, na chwilę spojrzałem na siebie. Podszedłem do niego, aby się sobie lepiej przyjrzeć. Wyglądam okropnie. Jak nie ja... Ale... Chyba wiem jak mogę się lepiej poczuć. Chociaż stwierdzenie "poczuć" nie jest za odpowiednie. Z szuflady wyjąłem nożyczki. Zerknąłem na moje długie włosy, po czym ostrze przyłożyłem tam, gdzie mógłbym się ich ciut pozbyć. Serce zaczęły mi szybciej bić. Wahałem się i to bardzo. Co powiedzą na to moi rodzice...? Znajomi? Oni wszyscy ślepo uważają mnie za kobietę, która ma jakieś problemy psychiczne. Inaczej jest mówić, będąc nieświadomym. A inaczej, kiedy coś do ciebie dociera. Jestem pewien, że zabiorą mnie do psychiatry, a następnie będą bardziej pilnować. A przyjaciele... Nie mam ich wielu. Nie wiem jak mogą zareagować. Czy mnie zostawią? Możliwe. Czy mnie wyśmieją? Możliwe. Czy zrobią ze mnie popychadło? Możliwe. Przez mój cholerny mózg zacząłem mieć wątpliwości.
- Pomyśl o sobie, Alex. - Szepnąłem to, po czym nożyczkami uciąłem kosmyk włosów, a za nim następne.
Może nie wyglądałem jak po wyjściu od fryzjera, ale pozbyłem się jednego ciężaru. A za nim postaram się, aby i inne ze mnie zeszły... W tym także te głupie "banie się, co powiedzą inni".
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro