Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

━━ 56. BRUTALNIE


przed chwilą opublikowałam nową książkę o måneskin, tym razem są to one shoty, blurbs i headcanons, więc każdy znajdzie tam coś o swoim ulubieńcu ❤️





                Kiedy wracaliśmy do domu, knykcie Damiano były całe białe przez to, jak mocno ściskał kierownicę, natomiast ja wpatrywałam się w drogę przed nami.

– Nie mogę uwierzyć, że jeszcze nie podjęli decyzji. To niedorzeczne. – Brzmiał na trochę zdenerwowanego.

– Poczekamy i zobaczymy. Będzie dobrze – wymamrotałam nieobecnie.

Przed nami było dużo samochodów, a na dworze się ściemniło, ponieważ po rozprawie rozmawialiśmy jeszcze z moim prawnikiem przed dłuższą chwilę i jeszcze pojechaliśmy na miasto coś zjeść.

– Naprawdę stoimy w korku? – spytałam zirytowana i skrzyżowałam ramiona na piersi. – Chciałam spędzić z tobą miły wieczór.

– Rzymskie korki są naprawdę nieprzewidywalne – zauważył chłopak, zatrzymując się za ostatnim samochodem. Wszystkie pojazdy wydawały się poruszać bardzo wolno.

Damiano jedną ręką puścił kierownicę, w zamian splątując palce z moimi. Popatrzył mi w oczy i wziął głęboki oddech. Wydawał się trochę spokojniejszy niż wcześniej.

– Prawnik powiedział, że najpierw muszą wszystko omówić. Pewnie ogłoszą wyrok na następnej rozprawie – mruknęłam.

Mój jurysta wytłumaczył nam, dlaczego decyzja nie została podjęta dzisiaj — prasa szczegółowo opisywała całą sprawę, a na sędzi spoczywała duża presja. Chciała być pewna, zanim wyda rozsądzenie. Mimo wszystko był pewny, iż wygraliśmy.

Po naszym wyjściu nie widziałam już mojego ojca. Nadal siedział na swoim miejscu i agitował — wydawał się nie przejmować ostrzeżeniem sędziny. Pewnie i tak już wiedział, że był tym przegranym. Wiedząc, do czego był zdolny, miałam nadzieję, iż Elle dała radę szybko opuścić budynek i nie musieć słuchać jego wyzwisk.

Ruch był bardzo powolny, więc pogłośniłam radio. Leciała w nim popowa piosenka, którą słuchałam już wiele razy, dlatego zaczęłam śpiewać jej tekst, by poprawić sobie humor. Damiano szeroko się uśmiechnął, kiedy mnie usłyszał.

– Słuchałaś w ogóle muzyki przez ostatnie kilka tygodni?

Pokręciłam głową.

– Jakoś nie miałam do tego głowy. Zazwyczaj słucham muzyki, kiedy nie mogę poukładać sobie myśli, ale ostatnio działo się tak dużo, że w ogóle nie mogłam odpocząć. Pewnie znowu zacznę po tym, jak wszystko się skończy – wytłumaczyłam, na co przytaknął.

Rozpoczął się refren utworu, a ja ze śmiechem go zaśpiewałam. Chłopak patrzył na mnie sceptycznie.

Jedynie starałam się, jak mogłam
Czy to takie podziękowanie dostaję?
Nieustannie przygnębiona

Mówią, że to najlepsze lata
Ale ja chciałabym zniknąć
Zmiażdżone ego jest tak poważne
Boże, tu jest brutalnie

– Nie wiedziałem, że słuchasz takiej muzyki – stwierdził Damiano z uśmiechem.

– Zazwyczaj nie słucham, ale ta ma fajny tekst. Trochę się z nim utożsamiam – odparłam. – Poza tym piosenka jest fajna.

Brunet pogłośnił muzykę, na co uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.

Czuję, że nikt mnie nie chce
I nienawidzę tego, jak jestem postrzegana
Mam tylko dwójkę prawdziwych przyjaciół
I ostatnio jestem kłębkiem nerwów

Bo kocham ludzi, których nie lubię
I nienawidzę każdej piosenki, jaką piszę
I nie jestem fajna, i nie jestem mądra
I nie umiem nawet parkować równolegle

Za nami rozległ się dźwięk syren, a Damiano przeklął, gdy po sąsiednim pasie z ogromną prędkością przemknęła karetka, prawie uderzając w nasze lusterko boczne. Byłam przerażona.

– Wow, to musi być straszny wypadek – zauważyłam ze zmarszczonymi brwiami.

– Zazwyczaj to wygląda gorzej, niż naprawdę jest.

Jednak kiedy minął nas kolejny ambulans, on również uniósł brwi. Piosenka dobiegła końca, a na jej miejsce zaczęły się wiadomości. Samochody przed nami się ruszyły i przez chwilę byliśmy w stanie powoli jechać. Damiano wydawał się niesamowicie zirytowany — zwykle lubił jeździć tak szybko, że aż wbijało mnie w siedzenie.

Mój telefon zaczął dzwonić, na ekranie pojawiło się imię Sophii. Chciałam zadzwonić do niej od razu po powrocie do domu, ale skoro i tak staliśmy w korku, to mogłam porozmawiać z nią teraz.

– Hej – przywitałam się radośnie. W tle usłyszałam zachrypnięty głos Vic.

– Dobry wieczór, pani Collins.

Przewróciłam oczami z szerokim uśmiechem na to poważne powitanie. Napisałam jej, że wszystko w sądzie wydawało się dziać na moją korzyść, więc brzmiała na o wiele mniej zmartwioną niż podczas naszych ostatnich konwersacji.

– Opowiedz, co się stało – nakazała podekscytowana. – Dam cię na głośnik, żeby reszta też słyszała.

Zrobiłam to samo, by Damiano mógł do nas dołączyć.

– Więc na początku rozprawy prawie zesrałam się w majtki, bo świadkiem taty była Elle...

Przyjaciele od razu mi przerwali.

– Czego do cholery chciała ta pieprzona, zdradziecka szmata? – krzyknęła moja siostra.

Słyszałam też, jak Vic i Thomas przeklinają po włosku. Tylko Ethan wydawał się spokojny, był z nich wszystkich najbardziej opanowany.

– Dajcie najpierw skończyć Corze – polecił, na co pozostali ucichli.

Wymieniłam rozbawione spojrzenia z Damiano, jednak wtedy musiał ponownie skupić się na drodze, ponieważ zaczęliśmy powoli ruszać.

– Dzięki, Ethan – powiedziałam. – Elle była świetna. Oskarżyła mojego ojca przed wszystkimi, chociaż była jego świadkiem. Chyba źle czuła się z tym, że mnie zdradziła. W każdym razie pogrążyła tatę, a on wpadł w szał, rozprawa się skończyła i nie podjęli żadnej decyzji, ale mój prawnik mówi, że już wygraliśmy.

Postanowiłam nie wdawać się w szczegóły tego, co powiedziała Elle, bo sama zbyt dobrze tego nie pamiętałam. Byłam zbyt zszokowana.

– Czekaj chwilę... – poprosił Thomas. – Więc Elle jednak nie jest taką suką?

Sophia odpowiedziała za mnie.

– Nadal jest okropna, ale trochę mniej niż wcześniej. Można powiedzieć, że odkupiła swoje winy. Mimo wszystko nadal jej nie lubię.

– Jestem jej wiele winna – wtrąciłam, przez co moja siostra prychnęła.

– Nie jesteś jej nic winna, teraz jesteście kwita. Gdyby cię nie zdradziła i nie sprowadziła ojca do Rotterdamu, ta sytuacja nigdy nie miałaby miejsca.

W pewnym sensie znowu miała rację.

Wtedy Damiano postanowił zainterweniować.

– Właściwie to dobrze, że wszystko się tak potoczyło. Kto wie, czy twój ojciec kiedyś nie przyszedłby do ciebie sam? Wtedy miałabyś ten sam problem, a teraz już prawie masz go z głowy i nie będziesz musiała się więcej martwić.

Jak zwykle, jego słowa były pełne mądrości.

– Dam ma rację – zgodziła się Vic. W jej głosie słyszałam ulgę.

Damiano przechylił głowę na jej słowa.

– Cholera, Vic, nie nazywaj mnie tak.

Po drugiej stronie linii rozległy się śmiechy Victorii i Thomasa. Doskonale wiedzieli, że Damiano nie lubił tej ksywki.

– Wybacz, kocham cię.

Szeroko się uśmiechnęłam.

– Jeśli wszystko dobrze się potoczy i niedługo podejmą decyzję, to może będę mogła zobaczyć się z wami wcześniej, niż myślałam – zauważyłam nagle.

Vic i Sophia pisnęły, Damiano również podniósł głowę i popatrzył na mnie, jakby dopiero teraz o tym pomyślał. Kiedy to wszystko się zakończy, nie będę miała tu nic więcej do załatwienia. Będę mogła towarzyszyć zespołowi przez resztę trasy.

– Nikt by nie pomyślał, że cały proces potoczy się tak szybko. Ale oczywiście, nic nie jest jeszcze pewne. Wszystko nadal może się zmienić.

– No weź, sama w to nie wierzysz – powiedziała głośno Sophia. Jej głos brzmiał na trochę zachrypnięty.

– Wolę zakładać najgorsze. Wtedy zawsze może być lepiej.

Damiano pokręcił głową ze zirytowaniem i rozbawieniem, a moja siostra parsknęła.

– Jesteś strasznie głupia.

Po prostu musiałam znowu się uśmiechnąć.

– Dzięki, siostrzyczko.

Zauważyłam, że David przyspieszył po tym, iż byłam trochę bardziej wciśnięta w fotel. Kiedy wyjrzałam przez okno, akurat przejeżdżaliśmy obok odgrodzonego miejsca. Prawdopodobnie to tam zdarzył się wypadek. Na poboczu stała karetka, ale odwróciłam wzrok — nie chciałam wiedzieć, co się stało.

Damiano głośno zaczerpnął powietrza, przez co na niego popatrzyłam.

– Aż tak źle?

– Samochód wygląda okropnie, tylko tyle widziałem.

– O co chodzi? – zapytał skołowany Ethan.

Odchrząknęłam.

– Kiedy staliśmy w korku, zdarzył się jakiś wypadek. Nie mam pojęcia, co się dzieje – wytłumaczyłam. – Słuchajcie, rozłączę się już. Sophia, porozmawiamy jutro, okej?

Moja siostra się zgodziła, więc się z nimi pożegnałam i zakończyłam połączenie.

Ze względu na to, że Damiano jak zwykle nie stosował się do ograniczenia prędkości, wróciliśmy do domu niewiele później, niż było to planowane. Rosa i Daniele siedzieli na tarasie. Kiedy pojawiłam się niedaleko nich, popatrzyli na mnie z wyczekiwaniem. Damiano przepchnął się obok mnie, więc Rosa wstała, by powitać swojego najmłodszego syna. W końcu jeszcze się z nim nie widziała.

– Schudłeś! – zawołała oskarżycielsko, na co chłopak pokręcił głową ze śmiechem.

– Nie było mnie tylko trzy tygodnie, mamo. Poza tym nie schudłem.

– A właśnie, że tak. Lub urosłeś. Jedno albo drugie.

Ze śmiechem usiadłam na fotelu. Damiano westchnął i pocałował swoją matkę w policzek, a następnie uścisnął swojego ojca.

– Nie gadaj głupot, kobieto. Ten chłopak wygląda dokładnie tak samo jak wcześniej – stwierdził stanowczo, a ja zaśmiałam się jeszcze głośniej.

Zdałam im sprawozdanie ze wszystkiego, co się stało. Damiano z dużą dokładnością przywołał zeznania Elle, ponieważ ja ich nie pamiętałam. Rosie i Daniele'owi ewidentnie ulżyło.

Jakoś przed północą razem z Damiano poszliśmy na górę do jego pokoju, ponieważ oboje byliśmy bardzo zmęczeni. Ten dzień był wykańczający, szczególnie dla niego. Chili była bardzo ucieszyła się na jego widok, wszędzie za nim chodziła, nawet kiedy poszedł umyć zęby, siedziała obok niego z szeroko otworzonymi oczami, jakby bała się, że ten zaraz się rozpłynie w powietrzu.

Gdy leżeliśmy w łóżku, mój telefon zaczął dzwonić. Właśnie rozmawialiśmy o naszych planach na jutrzejszy wypad do miasta, a później pójście na plażę z Chili. Damiano luźno owijał ramię wokół mojego ciała, drugie wsuwając pod głowę, aby mógł na mnie patrzeć.

W pomieszczeniu nie było zbyt ciemno, gdyż jak zwykle o tej porze światło księżyca wpadało przez okna. Dzięki temu dokładnie widziałam jego twarz. Tak cudownie było móc w końcu leżeć obok niego w łóżku, cicho szeptać z myślą o możliwości bycia razem również następnego poranka.

Zastanawiałam się, kto zaczął dzwonić do mnie tak późno. Damiano również zmarszczył brwi na ten dźwięk. Podniosłam się z westchnięciem i sięgnęłam na szafkę nocną.

W życiu są chwile, które wypalają się w twoim mózgu. Nigdy ich nie zapominasz, wręcz ciągle coś ci o nich przypomina. Kiedy moja mama zjechała samochodem z drogi i uderzyła w drzewo, to była jedna z tych chwil. Przed oczami nadal miałam obraz tego zdarzenia, zanim straciłam przytomność.

Odbierając ten telefon, znajome uczucie rozlało się po moim ciele. Nawet nie wiedziałam, kto dzwonił ani o co chodziło, ale miałam przeczucie, że coś było nie tak.

– Halo? – zapytałam cichym i zachrypniętym głosem.

– Pani Collins? – odezwała się jakaś kobieta. – Przykro mi, ale muszę panią poinformować, że wydarzyło się coś złego. Pani ojciec, Michele Collins, miał wypadek samochodowy. Nie jest z nim najlepiej. Proszę jak najszybciej przyjechać do szpitala.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro