━━ 54. POWRÓT DO DOMU
Przez następne kilka dni dzwoniłam do mojego prawnika przynajmniej dwa razy dziennie, nawet częściej niż do Damiano, z którym rozmawiałam tylko raz na dzień, gdyż zespół miał bardzo dużo na głowie.
Zbyt wiele koncertów zaczynało się na nich odbijać, poza tym często udzielali wywiadów, mieli również dużo zobowiązań. Sophia za to dzwoniła do mnie coraz częściej, nudziła się, czekając, aż pozostali w końcu skończą pracę.
Wiedziałam, że Damiano był zmęczony i zestresowany, każdej nocy wychodził z pozostałymi na imprezy, na które byli zaproszeni. Często rozmawialiśmy w akompaniamencie tłumu głośno śpiewającego piosenki. Bywało również tak, iż muzyka była tak głośna, że nie byłam w stanie go zrozumieć. To było beznadziejne, ale się tego spodziewałam.
Nie wychodziłam z domu zbyt często, jedynymi wyjątkami były spacery z Chili i okazjonalne pomaganie Rosie w zakupach. Moje życie stało się o wiele bardziej monotonne niż wcześniej. Wolałam bezpieczeństwo od przygód, ale teraz nawet ja się nudziłam.
Właśnie dlatego byłam niesamowicie podekscytowana na kilka dni przed tym, jak Damiano miał przyjechać, by zeznawać w sądzie. Spróbowałam zadzwonić do niego po raz czwarty tego dnia, chcąc zapytać, o której powinnam odebrać go z lotniska, ale nie odbierał — pewnie był zajęty wywiadem albo krzyczącymi fanami.
Na internecie widziałam mnóstwo filmików, na których był oblężony przez ogromne grupy nastolatek, wszystkie przychodziły tam w szczególności do niego, lecz również dla reszty, jakby już byli wielkimi gwiazdami. Nie przeszkadzały mi te młode dziewczyny, wiedziałam, że Damiano nigdy by się z nimi nie związał. Był mi wierny, a nasza miłość była zbyt silna, aby którekolwiek z nas choćby pomyślało o zdradzie.
Oczywiście, widziałam, jak niektóre z nich próbowały się do niego przystawiać, lecz byłam pewna, że nie zrobiłby czegoś takiego, mając dziewczynę. Poza tym pozostali pewnie nieźle daliby mu popalić.
Najgorsze było to, że miał tak mało czasu dla mnie. Może to było samolubne, bo w końcu spełniał swoje marzenia i mimo że powinnam poradzić sobie bez rozmawiania z nim przez kilka dni, to i tak byłam smutna. Przez telefon słyszałam, jaki był wykończony, a przez to czułam się winna, bo dzwonił do mnie, zamiast spać, jednak tak bardzo za nim tęskniłam, że cieszyłam się z każdego połączenia.
Kiedy proponowałam, aby położył się wcześniej, a my porozmawiamy kiedy indziej, zawsze odmawiał. Nie wiedziałam, czy było to spowodowane poczuciem obowiązku, niechęcią zawiedzenia mnie, czy może tym, że tęsknił za mną równie bardzo. Prawdopodobnie chodziło o wszystko po trochu.
Siedziałam przy stole w jadalni i podpierałam głowę dłońmi, moje powieki samoistnie opadały, kiedy nagle drzwi frontowe głośno trzasnęły. Wzdrygnęłam się. Zawsze panikowałam przez głośne dźwięki, lecz głos Rosy mnie uspokoił.
– Cholera, głupie drzwi – przeklęła, a ja uśmiechnęłam się słabo. Weszła do jadalni i kiedy mnie zobaczyła, na jej twarzy pojawił się niewielki uśmiech. – Coraline, nie wiedziałam, że jesteś na dole.
Mówiąc to, podstawiła dwie duże torby na stole.
– Tak, przed chwilą próbowałam zadzwonić do Damiano i zapytać, o której jutro po niego przyjechać, ale nie odebrał.
Nie musiała wiedzieć, że to była już czwarta próba.
– Pewnie znowu jest zajęty, spróbuj za kilka minut – poleciła, na co kiwnęłam głową. Próbowałam się do niego dodzwonić nieustannie od pół godziny. – Na pewno niedługo oddzwoni. Mój syn jest w ciebie taki zapatrzony, że nie mógłby pozwolić ci tyle czekać.
Westchnęłam na jej słowa, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
– Coś się stało, skarbie? – spytała nagle, przechylając. Jej głos stał się delikatniejszy.
– Nie... Tak. Nie wiem, czy... – wymamrotałam cicho, ale mimo wszystko mnie zrozumiała.
– To przez tę całą sytuację, tak? Jesteś we Włoszech, ale bez niego, męczy cię sprawa sądowa z twoim ojcem i najchętniej przez całe dnie leżałabyś w łóżku, prawda?
Popatrzyłam na nią załzawionymi oczami. Było mi wstyd, lecz byłam pewna mojego zmęczenia. Kobieta do mnie podeszła i objęła mnie ramionami. Zaczęłam moczyć łzami jej bluzkę, szlochałam tak niepohamowanie, że było mi głupio.
– Przepraszam. Nie wiem, dlaczego się tak czuję. Chyba po prostu strasznie za nim tęsknię, potrzebuję go obok mnie, ale nie mogę go mieć – wymamrotałam zachrypniętym głosem pomiędzy szlochami.
– Już dobrze, skarbie, płakanie jest dobre. Wyrzuć to z siebie, później poczujesz się lepiej.
Była dla mnie jak rodzona matka.
– Dziękuję, Rosa.
– Nie, Coraline, to ja muszę podziękować ci za kochanie mojego syna tak bardzo i szczerze. – Przytrzymała mnie, by mi się przyjrzeć. Jej słowa wywołały u mnie jeszcze głośniejszy płacz, a wtedy nasz uścisk przerwał dzwonek telefonu.
Sięgnęłam po niego i zauważyłam na wyświetlaczu imię Damiano.
– To on – powiadomiłam kobietę ze łzami spływającymi po moich policzkach.
Rosa się uśmiechnęła.
– Odbierz.
Nacisnęłam zieloną słuchawkę i wyszłam przez taras do ogrodu, gdzie Chili obserwowała mnie ze swojego miejsca na trawie. Usiadłam obok niej.
– Hej – powitałam chłopaka słabym głosem.
– Cora, wiem, że dużo razy do mnie dzwoniłaś, ale miałem wywiad, przepraszam. – Brzmiał na tak samo zagonionego jak zwykle.
– To nic. Chciałam tylko zapytać, o której jutro po ciebie przyjechać.
Próbowałam przynajmniej trochę zatuszować ton mojego głosu, ale oczywiście, zauważył, iż coś było nie tak.
– Płakałaś?
– Tak – pisnęłam, bo nie było sensu go okłamywać.
– Dlaczego?
Wydawał się zmęczony, przez co od razu poczułam się winna. Już i tak miał wystarczająco dużo na głowie.
– To nic ważnego, właściwie to głupie – odpowiedziałam wymijająco, wymuszając śmiech, który zabrzmiał raczej jak zbolałe skomlenie. Moje gardło nadal było strasznie suche.
– Cora – ostrzegł mnie stanowczo. – Nie bądź idiotką i powiedz mi, co się stało, kochanie.
Westchnęłam, wiedząc, że kłótnie nie miałyby żadnego sensu. W zamian powiedziałam mu prawdę — w końcu nie byliśmy dwójką głupich nastolatków, tylko dorosłymi i powinniśmy być w stanie normalnie porozmawiać o naszych problemach.
– Szczerze mówiąc, to do końca nie wiem. Po prostu ta cała sytuacja zaczęła nagle się na mnie odbijać. Czuję się taka pusta, ciągle myślę o moim ojcu. Poza tym cholernie za tobą tęsknię – wytłumaczyłam spokojnie, chociaż moje gardło ponownie się zaciskało, jakby chciało ogłosić nadejście jeszcze większej ilości łez.
– Och, Cora. – Brzmiał na zmartwionego i smutnego, przez co moje oczy znowu napełniły się łzami.
– Mówiłam, że to głupie.
Próbowałam powstrzymać się przed płaczem, jednak usłyszał, jak mój głos się złamał.
– To wcale nie jest głupie, nie gadaj głupot. Myślisz, że ja czuję się inaczej? Strasznie za tobą tęsknię, chcę być przy tobie, kiedy przechodzisz przez to wszystko! – Miałam wrażenie, że nie był zły na mnie, tylko na całą tę sytuację.
– To jest beznadziejne, ale nie ma idealnego wyjścia. Nieważne, co zrobimy, coś i tak się zjebie.
– Tak, ale mimo wszystko możemy być smutni i za sobą tęsknić – wymamrotał. – Już jutro się zobaczymy, kochanie, a wtedy wszystko będzie dobrze, okej?
Kiwnęłam głową i wydałam z siebie potwierdzający odgłos, pomimo że już odciągałam nasze ponowne pożegnanie. Zgodziliśmy się, że przyjadę po niego jutro rano. Chciał wsiąść do samolotu dzisiaj, aby wylądować w Rzymie o szóstej rano, byśmy mogli spędzić razem jak najwięcej czasu. W sądzie musieliśmy stawić się dopiero po południu, gdyż wcześniej sędzia miała do załatwienia jakieś inne sprawy.
Tego wieczora położyłam się wcześnie — częściowo z powodu zmęczenia, a częściowo dlatego, że musiałam wstać bardzo wcześnie, ponieważ droga na lotnisko zajmowała czterdzieści pięć minut. Rosa potrzebowała swojego samochodu, by dojechać do pracy, więc zamierzałam pojechać tym Damiano, który chłopak zostawił w domu swoich rodziców na czas trwania trasy.
Kiedy się obudziłam, powitały mnie śpiewy ptaków w ogrodzie, pierwsze promienie słońca już wpadały przez okno, ale poza tym było dość ciemno. Po cichu wstałam, nie chcąc obudzić Chili, która leżała na poduszce obok mnie. Jej cichy oddech ustał od razu po moim ruchu, musiała zauważyć, jak wstaję. Piesek podniósł swoją głowę i kilka razy zamrugał. Wyglądał na zmęczonego, a ja się szeroko uśmiechnęłam, kiedy po ziewnięciu ponownie oparł głowę o miękką powierzchnię, zamykając oczy.
Wyjęłam z szafy luźną, letnią sukienkę, następnie robiąc sobie makijaż w łazience. Wzięłam prysznic poprzedniego wieczoru, a nie miałam zbyt wiele czasu na dojazd na lotnisko, więc musiałam się spieszyć.
Na zewnątrz wiał przyjemny wiatr, ale w powietrzu czuć było duchotę. Ze względu na to, że nie mogłam podłączyć telefonu do samochodu Damiano — w końcu był dość stary — włożyłam do radia płytę Arctic Monkeys znalezioną w schowku.
Muzyka towarzyszyła mi przez całą drogę. Już nie mogłam się doczekać, aż ponownie zobaczę Damiano. Napisał do mnie, że będzie lądował za jakąś godzinę, chociaż wtedy spałam. Zostawił większość swoich rzeczy z pozostałymi, którzy mieli dzisiaj lecieć do Szwecji. Miał spędzić noc w Rzymie tylko dzisiaj, a wrócić do przyjaciół jutro wieczorem, ponieważ pojutrze mieli kolejny koncert. To oznaczało, że miał ze sobą jedynie bagaż podręczny i powinien dość szybko mnie znaleźć.
Zaparkowałam na wolnym miejscu przed wejściem na lotnisko, nie było tam zbyt wiele samochodów, ponieważ tylko kilka lotów było zaplanowanych na tę godzinę. Dzięki temu mogłam dotrzeć na miejsce naszego spotkania bez przeciskania się przez tłumy ludzi.
Kilka osób czekało przy bramkach na swój lot, a ja uśmiechnęłam się na widok, że to była ta sama bramka, z której Jacopo odebrał mnie i Sophię trochę ponad dwa miesiące temu. Naprawdę czułam się, jakbym była we Włoszech już od przynajmniej roku.
Wpatrywałam się w korytarz, którym Damiano miał wyjść. Mój żołądek zacisnął się ze zniecierpliwienia i radości. Przygryzając paznokcie, usiadłam na krześle. Tablica na końcu długiego holu informowała mnie, że jego samolot miał wylądować za pięć minut, więc musiałam jeszcze trochę poczekać.
Zabijałam czas poprzez przeglądanie Instagrama. Przejrzałam zdjęcia dodane przez Vic ubiegłej nocy, widać było na nich zespół podczas koncertu, Damiano obejmował blondynkę ramieniem i oboje się do siebie szeroko uśmiechali, podczas gdy on śpiewał. Widać było, jak dobrze się bawili.
Gdy przeglądałam dalej, zauważyłam moje zdjęcia wykonane przez fotoreporterów przed sądem. Pod nimi było ponad pięć tysięcy komentarzy. Nie chciałam ich czytać, lecz mimo wszystko to zrobiłam. Ludzie wiedzieli, iż rozprawa dotyczyła mojego ojca. Większość wypowiedzi była pozytywna, ale kiedy przeczytałam „Wiecie, że wspieracie kogoś, kto porwał dziecko, prawda? Musi stanowić przykład dla swoich fanów, a moim zdaniem zdecydowanie tego nie robi. Jest przestępczynią i Damiano zasługuje na kogoś lepszego!", przełknęłam gulę w gardle.
I każde słowo jest jak topór
Rozcięcie na plecach
Została podana informacja o lądowaniu samolotu, więc wyłączyłam telefon. Nie powinnam przejmować się tym, co jakaś dziewczyna z internetu powiedziała o sprawie z moim ojcem. Nie miała prawa się wtrącać, nawet nie wiedziała, co tak naprawdę się wydarzyło.
Na widok znajomej sylwetki wyłaniającej się zza rogu wstałam tak szybko, że na krótką chwilę zrobiło mi się słabo. Damiano od razu mnie zauważył, jego usta wygięły się w uśmiechu, a od razu po wyjściu za barierkę, rozchylił ramiona, ponieważ biegłam w jego stronę.
Kiedy w końcu go przytuliłam, chłopak mnie podniósł, przez co odruchowo owinęłam nogi wokół jego pasa i ukryłam twarz w zagłębieniu jego szyi. Czułam się, jakbym nie widziała słońca od tysiąca lat, a teraz ono w końcu wzeszło.
Zaśmiałam się radośnie, gdyż zaczął całować mnie po twarzy, po czym mnie odstawił, by ucałować również moje usta. Nasze wargi spotkały się, zanim cokolwiek powiedzieliśmy, ale nie musieliśmy tego robić, ponieważ oboje czuliśmy dokładnie to samo. Czułam całą jego ulgę i szczęście, że w końcu byliśmy razem.
Po tym, jak w końcu się od siebie odsunęliśmy, popatrzyłam w jego brązowe oczy. Był taki piękny. Ujęłam jego policzek w dłoń.
– Skurczyłaś się? Mam wrażenie, że jesteś niższa – powiedział, na co przewróciłam oczami z uśmiechem.
– Dupek.
Tak miło było znowu słyszeć, jak mi dogryza. Wszelkie zmartwienia zamęczające mnie jeszcze pięć minut temu zniknęły, gdy spletliśmy ze sobą nasze palce.
– Nawet nie wiesz, jak bardzo za tobą tęskniłam. – Westchnęłam, zaczynając iść w kierunku wyjścia z lotniska.
– Och, wiem, Cora. Tęskniłem za tobą tak samo bardzo, pamiętasz?
Uśmiechnęłam się, a on uniósł moją dłoń do swoich ust i ją ucałował.
– Co robimy teraz?
– Nie obchodzi mnie to, o ile mogę być z tobą.
Po mojej klatce piersiowej rozlała się nieskończona miłość, którą żywiłam do tego mężczyzny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro