━━ 50. DOM
Obserwowałam, jak taksówka znika za rogiem ulicy. Bolało mnie serce i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, dopóki Chili na mnie nie wskoczyła. Radośnie machała ogonem oraz piszczała — w końcu nie rozumiała, co się działo. Nie wiedziała te, że nie zobaczy Vic przez naprawdę długi czas. Podniosłam małego pieska i przytuliłam go do swojej piersi. Polizał mnie w policzek, przez co szeroko się uśmiechnęłam.
– Jeszcze ich zobaczymy – powiedziałam, choć tak naprawdę chciałam przypomnieć o tym samej sobie.
W domu było całkiem cicho po raz pierwszy, odkąd przyleciałam do Włoch. Kuchnia świeciła pustką, panował tam porządek, a kiedy weszłam po schodach, drzwi do wszystkich pokoi były zamknięte, nie licząc sypialni mojej i Damiano.
Kiedy wrócą z trasy, nie będą już tu mieszkać, ponieważ ten dom był tylko ich studiem — Damiano miał własne mieszkanie w centrum Rzymu, natomiast pozostali nadal mieszkali z rodzicami, Vic planowała niedługo się wyprowadzić i znaleźć lokum niedaleko swojego przyjaciela.
Położyłam Chili na łóżku, a ona od razu się położyła oraz zaczęła obserwować, jak zbieram resztę moich rzeczy. Miałam dwie walizki i plecak, dość dokładnie się pakowałam, ale i tak sprawdziłam, czy niczego nie zapomniałam.
Czułam się bezużyteczna, więc opadłam na posłanie obok Chili, która się we mnie wtuliła. Po raz kolejny piszczała i nie wiedziałam dlaczego, więc pocieszająco połaskotałam ją za uszkiem.
Zegar na ścianie cicho tykał. Rosa miała przyjechać po mnie za jakieś piętnaście minut, dlatego postanowiłam znieść moje bagaże na dół. Chili przez cały czas z zainteresowaniem za mną chodziła. Kiedy kobieta podjechała swoim samochodem, od razu wyszłam z domu, nawet nie zdążyła zadzwonić dzwonkiem. Pomachała mi z uśmiechem i szybko wysiadła, aby pomóc mi włożyć wszystko do bagażnika. Chili powitała ją szczeknięciem, na co Rosa poklepała ją po głowie ze śmiechem.
– Długo ich nie ma? – spytała, przytulając mnie.
– Dopiero jakieś pół godziny.
– Jedźmy do domu.
Podniosłam Chili i zaniosłam ją do pojazdu, Rosa w tym czasie opierała dłoń na moich plecach. Dom. To brzmiało tak miło.
Kiedy dotarliśmy do rezydencji Davidów, słońce było o wiele wyżej na niebie, asfalt na drodze był nagrzany, a ja się pociłam. Ciągnięcie walizek w słoneczne południe było męczące, lecz gdy to już nam się udało, Rosa przygotowała nam chłodne napoje. Daniele, który również był w domu, zaniósł moje rzeczy na piętro do starego pokoju Damiano, gdzie miałam spać.
Przez jakiś czas siedziałam w ogrodzie z Rosą, obie obserwowałyśmy, jak Chili wącha krzaki i tarza się po trawie. Kobieta była nią zachwycona, już od jakiegoś czasu marzył jej się pies, ale nigdy nie miała na niego czasu.
– Jacopo wpadnie do nas jutro wieczorem, będzie oglądał mecz z Danielem. Alice też przyjedzie, więc możemy zrobić sobie babski wieczór.
Cieszyłam się, że od razu włączyła mnie w swoje plany. Entuzjastycznie kiwnęłam głową.
– Jasne, bardzo chętnie.
– Niedawno w pobliżu otworzyli restaurację, możemy tam pójść – zaproponowała, na co się zgodziłam.
Chili do nas podbiegła i na mnie wskoczyła, więc ją podniosłam. Zaśmiałam się, gdyż próbowała mnie polizać.
– Chyba pójdę na górę i pokażę Chili jej legowisko – powiadomiłam Rosę, która przytaknęła.
Schody skrzypiały, kiedy wchodziłam na górę, jedną dłonią gładząc barierkę, a w drugiej trzymając pieska leżącego w moich ramionach jak małe dziecko.
Pokój Damiano był na samym końcu korytarza, białe drzwi były uchylone, więc je popchnęłam. To było niesamowite, jak wiele się tam zmieniło. Kiedyś bywałam tu przez cały czas, dzięki czemu wszystko dokładnie pamiętałam.
Łóżko nadal było w tym samym miejscu co wcześniej, pod szerokim oknem, biurko stało przy ścianie, leżało na nim kilka zeszytów, natomiast w kącie znajdowała się otwarta szafa — była niemalże pusta, była to jedyna oznaka, że nikt tu nie mieszkał. Na półce znajdowało się wyłącznie kilka poskładanych koszulek.
Moje walizki stały obok łóżka, był tam również legowisko Chili, do którego od razu podbiegła, powąchała i się położyła. Zamknęłam za sobą drzwi i odwróciłam się w stronę biurka, gładząc opuszkami palców okładki zeszytów. Były oprawione w czarną skórę.
Ten widok przypomniał mi, że chłopak zwykł zabierać ze sobą taki notatnik wszędzie, aby zapisywać pomysły na teksty wpadające mu do głowy podczas wyjść. Często widziałam, jak coś w nich pisał, jego nadal długie włosy opadały mu na czoło, a on tracił kontakt z rzeczywistością. Damiano był prawdziwym artystą.
Nie chciałam naruszać jego prywatności, więc zostawiłam zeszyty w spokoju. W zamian zaczęłam wkładać ubrania do szafy, aż w końcu ta stała się pełna. Chili zasnęła w swoim koszyku, słyszałam jej cichy oddech.
– Możemy tu na trochę zostać, prawda? – zwróciłam się do niej. Oczywiście, nie odpowiedziała.
Opadłam na łóżko, lądując na miękkim materacu, lekko się w niego zapadając. Pościel pachniała jak świeże pranie, ale również jak Damiano, przez co zamknęłam oczy. Chociaż tak naprawdę nic nie robiłam, byłam zmęczona.
Mój telefon zaczął dzwonić, kiedy już prawie zasypiałam. Wyciągnęłam go z kieszeni, Chili w tym czasie się obudziła i popatrzyła na mnie jakby zdenerwowana. Odebrałam, zauważając imię Damiano zapisane na ekranie.
– Hej – przywitałam się z uśmiechem.
– Witaj. – Jego głos przez telefon brzmiał inaczej niż w rzeczywistości. – Przed chwilą wylądowaliśmy.
Zerknęłam na budzik stojący na szafce nocnej, było już popołudnie. Nawet nie zauważyłam upływu czasu.
– Fajnie. Ja właśnie włożyłam ubrania do twojej szafy. – Uniosłam kąciki ust.
– Jak tam Chili?
– Dobrze, właśnie zasnęła – odpowiedziałam po szybkim zerknięciu na pieska. – To pewnie trochę ją męczy. Co teraz robicie?
– Czekamy na taksówkę, żeby pojechać do hotelu, a potem poszukamy jakiejś restauracji w Berlinie.
Usłyszałam, jak za pomocą zapalniczki podpalił papierosa.
– To fajnie. Sophia ma dobry humor?
– Jest trochę cichsza niż zwykle, ale da sobie radę. Przespała większość lotu.
W tle usłyszałam głos mojej siostry:
– Mówisz o mnie, idioto?
Po prostu musiałam się zaśmiać.
– Miło słyszeć, że nic jej nie jest – powiedziałam nadal rozbawiona, a Damiano parsknął.
W tle rozległ się klakson, prawdopodobnie stali przy ulicy.
– Jutro jest pierwszy koncert, co nie? – zapytałam, choć byłam tego prawie pewna.
– Tak. Pojutrze mamy wolne, a potem gramy dwa dni z rzędu w różnych miastach.
– Gwiazdy rocka. – Zaśmiałam się i przesunęłam na drugą stronę łóżka. Stolik przykuł mój wzrok. – Na twoim biurku jest cały stos starych zeszytów.
– Jest tam trochę pomysłów na piosenki, ale są dość stare. Możesz je przeczytać, jeśli chcesz.
– Naprawdę?
Nie spodziewałam się tego, sama zwykle zatrzymywałam moje teksty dla siebie, ponieważ byłam perfekcjonistką. Dopóki nie byłam w pełni zadowolona z mojego dzieła, nikomu go nie pokazywałam.
– Tak, pewnie. To żaden sekret.
– Super, później je przejrzę – obiecałam podekscytowana.
W tle usłyszałam kolejne trąbienie, a wtedy Damiano szybko powiedział:
– Muszę już kończyć, taksówka podjechała. Zadzwonię najpóźniej jutro rano. Sophia pewnie odezwie się do ciebie wieczorem.
– Okej. Dobrej zabawy i pozdrów ode mnie resztę.
Wtedy chłopak zakończył połączenie. Zaczęłam wpatrywać się w podświetlony ekran mojego telefonu i żuć dolną wargę, myśląc o tym, jak bardzo chciałabym być z nim i pozostałymi. Rosa powiedziała, że niedługo będzie robiła obiad, więc zbiegłam na dół. Chili podążyła za mną, prawdopodobnie nie chcąc zostać sama.
– Przed chwilą rozmawiałam z Damiano przez telefon. Właśnie wylądowali w Berlinie i jadą do hotelu. Chyba wszystko u nich dobrze – powiadomiłam kobietę, która już była w kuchni, ugniatając ciasto na makaron.
– To świetnie. Pewnie będzie się częściej do nas odzywał, skoro u nas jesteś. – Szeroko się uśmiechnęła. – Zawsze jest taki zabiegany i rzadko kiedy może rozmawiać, ale znajduje czas dla ciebie.
Zachichotałam, przechodząc obok niej w stronę zlewu, by umyć ręce, a ona szturchnęła mnie w bok.
– Może. Powiedział, że zadzwoni jutro rano, będę mogła dać ci telefon.
Jedzenie było przepyszne. Siedziałam na tarasie z Danielem i Rosą jeszcze przez chwilę, zanim wróciłam na górę do mojego pokoju, ponieważ zadzwoniła do mnie Sophia. Opowiedziała mi o świetnym hotelu, w którym się zatrzymali i o tłumie czekających na nich fanów, rozpoznali oni ich położenie ze zdjęcia na Instagramie. Poza tym smakowało jej jedzenie, a Vic zaczęła flirtować z jakąś dziewczyną.
– Już nie mogę doczekać się jutra. Będę na widowni podczas koncertu. Marta powiedziała, że to żaden problem. – Dziewczyna brzmiała na podekscytowaną.
– Będzie świetnie. Musisz wysłać mi filmiki z występu, chociaż pewnie będzie ich mnóstwo na internecie.
– Dzisiaj grupka dziewczyn pytała Damiano o ciebie, dlaczego nie jesteś z nami i czy jesteście jeszcze razem, bo już od dłuższego czasu nie było nic o was słychać.
– I co odpowiedział?
– Że nadal jesteście razem i nie powie nic więcej na temat swojego życia osobistego. Damiano jest prawdziwym profesjonalistą.
– Dokładnie.
Westchnęłam. Na zewnątrz było już ciemno.
– Chyba pójdę spać, jestem strasznie zmęczona.
– Tak, ja też. Lot mnie wykończył – jęknęła Sophia. – Ucałuj ode mnie Chili.
Szeroko się uśmiechnęłam, mały piesek już leżał w swoim koszyku.
– Dobrze. Dobranoc Sophia.
– Dobranoc Cora.
Wtedy się rozłączyła.
Wstałam z łóżka, by wyłączyć światło i zamienić je na niewielką lampkę na szafce nocnej. Podrapałam Chili po brzuszku, lekko cmokając ją w czubek główki, po czym sięgnęłam po jeden z zeszytów leżących na biurku i wróciłam z nim do łóżka.
Wszystkie strony były zapełnione pismem Damiano, a niektóre słowa nieczytelne, gdyż chłopak nie zawsze miał jakieś podparcie. Na ostatniej stronie znajdował się tekst piosenki, którą znałam aż zbyt dobrze. Niektóre wersy były przekreślone, nie trafiły one do ostatecznej wersji. Jedno zdanie było grubo podkreślone.
Coraline, Coraline, zdradź mi swoje prawdy
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro