━━ 48. JAK NARKOTYK
– Naprawdę? – zapytała Rosa z szeroko otworzonymi oczami, kiedy powiedziałam jej o tym, że niedługo zacznie się rozprawa sądowa przeciwko mojemu ojcu.
Szybko kiwnęłam głową.
– Nie miałam wyboru. Wie, że jestem we Włoszech – wyszeptałam na tyle cicho, by pozostali goście mnie nie usłyszeli.
Dotarliśmy tutaj jakąś godzinę wcześniej razem z resztą. Damiano stał obok mnie i trzymał mnie za rękę.
– Jestem z ciebie bardzo dumna, skarbie. – Kobieta pogładziła moje ramię. Stojący obok niej Daniele kiwnął głową.
– Damiano powiedział, że mogę zatrzymać się u was, podczas gdy zespół będzie w trasie. Oczywiście, jeżeli bym wam nie przeszkadzała. Mogę poszukać hotelu, ale po prostu nie chcę być całkiem sama – powiedziałam szybko, trochę się stresując.
– Och, nie gadaj glupto. Zapomnij o hotelu. – Daniele machnął dłonią.
– Chcesz przyjść do nas? – upewniła się Rosa z szerokim uśmiechem. – Byłoby cudownie, skarbie. Zawsze jesteś tu mile widziana. Bardzo chętnie ponownie ugościmy cię pod naszym dachem.
Dzięki jej słowom mi ulżyło.
– Bardzo dziękuję – zwróciłam się do nich obojga. Na twarzy kobiety widać było wszelką matczyną miłość, jaką do mnie odczuwała.
– Skoro idziesz do sądu, to na pewno będziesz potrzebowała świadków, prawda? Kogo wybierzesz? – spytał zaintrygowany ojciec Damiano.
– Damiano i Victoria będą zeznawać – odparłam, a mój chłopak ścisnął moją dłoń.
– Ja też mogę zeznawać. W końcu przez tyle lat widzieliśmy, co działo się w twoim domu.
Byłam zaskoczona.
– Naprawdę?
– Oczywiście, Coraline. Jesteś dla nas jak córka.
Rosa jakiś czas temu powiedziała dokładnie to samo. Ponownie poczułam ciepło rozlewające się po mojej klatce piersiowej. Tak bardzo ich kochałam.
– Nawet nie wiem, co powiedzieć. Dziękuję, Daniele.
Byłam oszołomiona, natomiast on zachowywał się, jakby nie było to nic wielkiego.
– Myślisz, że prasa się o tym dowie? – zapytała Rosa, wodząc wzrokiem między mną a Damiano.
– Może. Ludzie już wiedzą, jaką mam reakcję z moim ojcem. Coś takiego na pewno wyjdzie na światło dzienne.
– Jeśli się dowiedzą, to może zadziałać na twoją korzyść. Wiele osób oglądało albo czytało, co powiedziałaś o swoim ojcu. Wszyscy będą po twojej stronie, więc na sędzi spocznie presja. Na pewno sprawiedliwości stanie się zadość – stwierdził Damiano z przekonaniem.
– Ja też tak myślę – zgodził się z nim tata.
Wtedy przerwała nam Vic, która podeszła w naszą stronę z szerokim uśmiechem, i objęła mężczyzn stojących najbliżej niej.
– Solenizantka ciągle się chowa. – Posłała Rosie uśmiech. – Potrzebujemy cię na parkiecie.
Następnie wyprowadziła kobietę z domu, a Damiano, Daniele i ja poszliśmy w ich ślady. Na zewnątrz zauważyłam Sophię i Ethana tańczących w rytm muzyki. Moja siostra mi pomachała. Jej dobry humor jak zwykle był zaraźliwy.
Zdenerwowała się, kiedy powiedziałam, iż nie chcę, by towarzyszyła mi w sądzie. Długo o tym rozmawiałyśmy i trudno było nam się dogadać. Nadal była na mnie trochę zła, ale wiedziała, że byłam uparta i nie zamierzałam zmienić zdania.
Cały wieczór był cudowny, dużo tańczyłam z przyjaciółmi i cieszyłam się radosną atmosferą. Za dwa tygodnie zespół miał wyjechać z Włoch, więc chciałam napawać się każdą wspólnie spędzoną chwilę.
Kiedy późną nocą wróciliśmy do domu taksówką, ponieważ wszyscy piliśmy alkohol, nadal śpiewaliśmy piosenkę lecącą na imprezie. Vic bujała się w rytm nieistniejącej muzyki, a ja musiałam ją podtrzymywać.
W pewnym momencie zaczęła śpiewać utwór Harry'ego Stylesa (kto by pomyślał?) i dawać z siebie wszystko. Kierowca taksówki musiał uważać nas za szaleńców, ale mieliśmy to gdzieś. Droga powrotna wydawała się o wiele krótsza niż w drugą stronę, prawdopodobnie przez to, że nie mogłam przestać śmiać się z Sophii i Victorii imprezujących na tylnym siedzeniu.
W domu Chili, która została sama na cały wieczór, od razu nas powitała. Cicho zaszczekała i skoczyła w stronę Vic, więc dziewczyna wzięła ją w swoje ramiona, by się do niej przytulić.
– Musisz zająć się Chili, kiedy nas nie będzie – nakazała poważnym tonem, na co kiwnęłam głowa.
– Jasne.
W końcu ten mały piesek nie mógł pojechać z nimi w trasę, dlatego miałam zabrać go do rodziców Damiano. Vic już wcześniej mnie o to prosiła. Blondynka opadła na kanapę w salonie ze zwierzakiem w ramionach, po czym westchnęła.
– Nie jestem jeszcze zmęczona.
– Ja też – zgodziła się z nią Sophia, lecz jej ziewnięcie mówiło coś innego. – Zadławiłam się powietrzem.
Szeroko się uśmiechnęłam.
– Tak, jasne.
– Poróbmy coś, nie chcę jeszcze iść spać – błagała De Angelis, głaszcząc sierść Chili. – Spanie jest nudne.
Byłam trochę zmęczona, ale nie chciałam psuć im zabawy.
– Co chcecie robić? – spytałam i oparłam dłonie na biodrach.
Ethan, który do tej pory był w kuchni z Damiano i Thomasem, wszedł do salonu z szerokim uśmiechem. Zerknęłam na mój zegarek.
– Zamówiliśmy pizzę.
– O drugiej w nocy?
– Thomas był głodny. – Chłopak wzruszył ramionami, na co się uśmiechnęłam.
– Nie wiedziałam, że w okolicy jest pizzeria otwarta o drugiej w nocy – mruknęłam. Najwidoczniej choć ten raz byłam najmniej pijana.
Zerknęłam na moją siostrę. Jej twarz się wyświeciła, włosy były potargane od tańca, a policzki zaczerwienione jak zwykle, gdy piła alkohol, natomiast nałożony przez nią wcześniej makijaż był rozmazany. Dodatkowo zmagała się ze ściągnięciem swoich butów. Nie mogłam się nie uśmiechnąć na ten widok.
Wypiła więcej, niż myślałam.
Usiadłam na kanapie naprzeciwko niej i Vic, następnie przyciągając nogi do klatki piersiowej.
– Chodźmy na dwór – poprosiła Victoria chwilę po tym, jak się oparłam. Przewróciłam oczami, ale tego nie zauważyła.
– Tak, do basenu – dodała podekscytowana Sophia, zeskakując z sofy i wybiegając przez drzwi. Pomimo jej pijackiego stanu, zrobiła to z gracją.
Vic pobiegła zaraz za nią, słyszałam jej śmiech oraz widziałam, jak ciągnie za sobą Ethana. Chciałam chwilę posiedzieć na kanapie, światło było włączone, więc zamknęłam oczy, napawając się ciszą i ciemnością.
Nagle na moich ramionach spoczęły dłonie. Rozpoznałam zapach Damiano bez otwierania oczu. Pochylił się nade mną i złożył pocałunek na moich ustach.
Usłyszałam, jak Thomas udaje, że się dusi, przez co uśmiechnęłam się w usta Davida. Drzwi tarasowe były zamknięte, po czym wywnioskowałam, iż Thomas prawdopodobnie dołączył do reszty. Otworzyłam oczy, gdy Damiano zakończył pieszczotę. Przyciągnęłam go do siebie i usiadłam mu na kolanach, by móc się w niego wtulić. Uśmiechnęłam się, czując bicie jego serca przy mojej klatce piersiowej.
– Sophia jest dość pijana, Vic też – zauważyłam, a on kiwnął głową.
– Chyba jesteśmy najtrzeźwiejsi. – Odgarnął mi z twarzy kosmyk włosów i się uśmiechnął.
– Zostały nam niecałe dwa tygodnie – powiedziałam nagle, przez co na jego twarz pojawił się zbolały wyraz. Pamiętałam, jak trudno mi było rozstać się z Damiano na tydzień, więc trochę się obawiałam.
– Jesteś zmęczona? – Nagle zmienił temat.
Pokręciłam głową i tym razem była to prawda; jego bliskość mnie rozbudziła.
– Ja też nie. Wszyscy są w ogrodzie, chodźmy na górę.
Pogładził dłonią mój policzek, a ja w milczeniu kiwnęłam głową. Już miałam wstać z jego kolan i udać się w stronę schodów, kiedy stanął na nogi ze mną w ramionach, jakbym nic nie ważyła.
– Hej, odstaw mnie. – Szeroko się uśmiechnęłam, ale zacieśniłam uścisk na jego piersi. Czułam jego mięśnie, co pobudziło moje zmysły.
Damiano wniósł mnie po schodach do sypialni, po czym położył na łóżku, zamknął drzwi i wrócił. Okno było otwarte, dlatego do środka wlatywało chłodne powietrze, słyszałam też cichą muzykę dobiegającą z podwórka. Była to spokojna piosenka, której nie znałam.
Chłopak ściągnął swoją koszulkę, stając między łóżkiem a oknem. Widziałam świecący za nim piękny księżyc, ale bladł on w porównaniu z Damiano. Każda krzywizna jego ciała była perfekcyjna. Gdy pochylił się nade mną, jedną dłonią się podpierając, a drugą przebiegając po mojej talii, zaparło mi dech w piersiach.
– Co ty ze mną robisz? – zapytałam zduszonym głosem. Na jego usta wkradł się uśmiech, po czym zbliżył się do mojej twarzy, składając pocałunek na mojej skroni.
Jego usta przeniosły się ze skroni na ucho, a kiedy poczułam na skórze jego oddech, mój żołądek się zacisnął. Spomiędzy moich warg wydobyło się ciche skomlenie. Ciągle błądził dłońmi po moim ciele, gładząc każdy centymetr mojej skóry. Czułam się, jakbym miała wybuchnąć od środka, cała drżałam.
Nie wiedziałam, jak to się stało, to wspomnienie było dość niewyraźne, ale w pewnym momencie nasze ubrania wylądowały na podłodze. Czułam go przy swoim ciele, czułam jego ciepło i miłość, którą udowadniał mi każdym dotykiem. Kiedy moje usta błądziły po jego klatce piersiowej, opuszki jego palców wywoływały dreszcze na delikatnej skórze moich ud. Z każdym jego dotykiem na moim ciele pojawiała się gęsia skórka. Zatracałam się w brązie jego oczu, które uważnie mnie obserwowały, gdy odsunęłam usta od jego piersi.
Po raz kolejny nie wiedziałam, co się ze mną działo. Staliśmy się jednością. Jego ciało było przyciśnięte do mojego najmocniej, jak tylko się dało. Czułam bicie jego serca, ciepło bijące z jego ciała, kiedy trzymałam dłonie na jego plecach, a również jego oddech na mojej twarzy, podczas gdy poruszał się nade mną.
Jego usta ciągle wchodziły w kontakt z moją skórą. Nieustannie gładził moją skroń, szyję i ramiona.
Będę tym, czym oddychasz
Zrozumiem, co jest w tobie
Będę wodą do picia
Nie pragnęłam niczego bardziej niż jego, nie chciałam niczego więcej poza uczuciem, które u mnie wywoływał. Byłam od niego uzależniona, jakby był narkotykiem, którego nie mogłam go odstawić. Oddałam się temu uzależniającemu uczuciu, jakie się z nim wiązało. Nawet nie próbowałam z tym walczyć, ponieważ wywoływał u mnie emocje, o których istnieniu nawet nie wiedziałam.
To było kolejne potwierdzenie, że byliśmy dla siebie stworzeni, że wszechświat pozwolił nam odnaleźć się nawzajem, gdyż razem bylibyśmy o wiele silniejsi. I nie było nic, co mogłoby rozdzielić nas na stałe — należałam do niego tak, jak księżyc należy do nieba.
nawet nie wiedziałxm, że smut może być taki piękny, ale ten rozdział >>>>>
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro