━━ 27. FINAŁ
Kiedy obudziłam się następnego poranka, nie do końca byłam świadoma, jaki to był dzień. Ciało Damiano było przyciśnięte do mojego, obejmował mnie ramieniem i nawet nie wiedziałam, gdzie byliśmy, a co dopiero, która była godzina. Równie dobrze mogliśmy leżeć w łóżku we Włoszech, jedynie dźwięki samochodów jeżdżących za oknem pozbawiały mnie tej iluzji.
To był ten dzień, miał odbyć się finał Eurowizji i zdecydowanie nie byłam na to gotowa. Zacisnęłam oczy, by wrócić do krainy snów oraz jeszcze trochę opóźnić wieczór, ale byłam na to zbyt zestresowana.
Ukryłam twarz w zagłębieniu szyi Damiano, po czym przycisnęłam usta do jego delikatnej skóry. Chłopak wydał z siebie dźwięk przypominający westchnięcie.
– Cora? – zapytał zachrypniętym głosem, a kiedy podniosłam wzrok, zauważyłam jego brązowe, zmrużone od słońca, oczy.
– Hej – mruknęłam i oparłam o siebie nasze czoła. Uśmiechnął się.
– Hej.
– Niedługo musimy wstawać– szepnęłam. – Jeśli o ósmej nie będę w moim pokoju, Elle spanikuje i pomyśli, że uciekłam.
– Która jest godzina?
– Wpół do ósmej.
Damiano jęknął, ponownie zamykając oczy oraz przyciągając mnie do siebie. Przeczesywałam palcami jego włosy i próbowałam nacieszyć się naszymi ostatnimi samotnymi chwilami przed finałem.
Elle była podekscytowana, gdy zapukała do moich drzwi z zamiarem zawołania mnie na śniadanie. Jej ciemne włosy były spięte w wysokiego koka, a ona uśmiechała się na mój widok.
– Gotowa, gwiazdo? – spytała, na co ze śmiechem pokręciłam głową.
– Chyba nigdy nie byłam na nic mniej gotowa.
– Dasz radę, wszyscy w ciebie wierzymy.
Chyba miała na myśli całą delegację.
– Dziękuję, Elle. – Westchnęłam i wyszłam za nią z pomieszczenia, zmierzając do windy.
Śniadanie oraz późniejsza jazda na arenę wydawały się nie dziać naprawdę, tylko być filmem. Moja ekscytacja nabrała na sile, gdy weszliśmy do naszego pokoju za kulisami Areny Ahoy. Sophia usiadła na niewielkiej kanapie i szeroko się do mnie uśmiechnęła. Również była podekscytowana, ale ona mogła tylko obserwować, a nie występować, więc nie musiała się niczym stresować.
Ekran mojego telefonu się zapalił i uświadomiłam sobie, że Vic wysłała wiadomość do grupowej rozmowy, w której wszyscy byliśmy. Było to zdjęcie Ethana siedzącego na sofie z zamkniętymi oczami oraz podpisem „Ethan medytuje, żeby się uspokoić".
Sophia się zaśmiała, ja również uniosłam kąciki ust i trochę się rozluźniłam. Oddałabym wszystko, by później nie musieć stać na scenie sama, a w zamian grać razem z innymi.
„Może też powinnam spróbować" odpisałam.
Moi styliści latali wokół mnie jak pszczoły wokół swojej królowej, nawijając mi włosy na wałki i nakładając pierwszą warstwę makijażu, wesoło przy tym gawędząc. Sophia puściła w tle jakąś muzykę, siedziała na krześle obok mnie i również miała robiony makijaż — już nie mogła się tego doczekać. Elle i Jareda z nami nie było, dogadywali ostatnie detale z innymi menedżerami i prezenterami, którzy już pojawili się na miejscu.
Szara sukienka, jaką miałam włożyć na występ, wisiała na wieszaku. Popatrzyłam na nią, ponownie podziwiając miękki materiał. Elle próbowała namówić mnie na ubranie wysokich szpilek, ale nalegałam na moje Martensy, gdyż nie czułam się komfortowo w obcasach. Styliści uszanowali moją prośbę, w końcu byłam młodą dziewczyną i powinnam móc ubierać się stosownie do mojego wieku.
– Wyglądasz cudownie, aniołku – zachwyciła się Anne, kobieta w średnim wieku, która zajmowała się moimi włosami.
– Dziękuję, Anne. – Uśmiechnęłam się głupio. Jej dłonie przeczesywały moje delikatne loki, gdy obserwowałam się w lustrze. Wyglądałam naprawdę dobrze, nie widać było po mnie nerwów i zmęczenia.
– Wyglądasz świetnie. Połowa dziewczyn ubiera srebrne, brokatowe sukienki, więc zdecydowanie będziesz się wyróżniała z twoją piękną kreacją. – Sophia pokazała mi kciuk w górę. – Poza tym wyglądasz gorąco w tym makijażu.
Nie mogłam się nie zaśmiać. Ona również zamierzała ubrać sukienkę, ale długą, czarną i z rękawami. Do tego również miała Martensy. Nie dało się przegapić naszego pokrewieństwa, choć w tamtym momencie miałyśmy na sobie ciemne, satynowe szlafroki, aby nie pomiąć ubrań.
Wstałam i ją przytuliłam.
– Dziękuję, że tu ze mną przyjechałaś. Bez ciebie pewnie spanikowałabym już pierwszej nocy. – Uśmiechnęłam się, po czym ucałowałam jej policzek.
– Dużo bym przegapiła, gdybym tu nie przyjechała, więc mi nie dziękuj, głuptasku. To ja powinnam ci dziękować – stwierdziła, wyrywając się z mojego uścisku.
– Ale wyrosłaś... – Westchnęłam, na co Sophia przewróciła oczami z uśmiechem.
– Nie zachowuj się, jakbyś była o wiele starsza ode mnie.
– Ale jestem.
– Trzy lata to praktycznie nic!
– Prawie cztery.
– Chodźmy po coś do picia, bo zaraz umrę z pragnienia. Zaschło mi w gardle od tego podekscytowania. – Zmieniła temat, a ponieważ byłyśmy już gotowe, nie licząc naszych strojów, styliści pozwolili nam wyjść z pomieszczenia.
W głównym pokoju, gdzie rozstawiony był ogromny bufet, w zasadzie nic się nie działo. Większość uczestników prawdopodobnie przygotowywała się do występu w swoich pokojach.
Jendrik siedział na kanapie, próbując nauczyć Thomasa grać na ukulele. Vic również tam była, rozmawiała z wokalistą z Finlandii. Nigdzie nie widziałam Damiano ani Ethana, pewnie byli zajęci przygotowaniami.
Sophia złapała dwie butelki wody, rzucając mi jedną. Złapałam ją i szybko odkręciłam korek. Chłodny napój trochę mnie uspokoił. Victoria machnęła dłonią, byśmy dołączyły do niej i Joela, który wydawał się dopiero wtedy mnie zauważyć. Na jego twarzy zagościł uśmiech.
– Cześć Coraline – powitał mnie, natomiast Vic zaczęła zachwycać się moim makijażem.
– Wyglądasz jak niegrzeczna dziewczyna. – Szeroko się uśmiechnęła.
– Bo nią jestem. – Parsknęłam śmiechem, na co rozbawiona szturchnęła mnie w bok.
– Występujesz przed nami wszystkimi, prawda? – spytał Joel, a ja przytaknęłam.
– Jestem dziewiąta. Trochę się stresuję.
– O której w ogóle wchodzi widownia? – Vic nagle zmieniła temat, więc zerknęłam na zegar wiszący na ścianie.
– Za godzinę, jest już późno – zauważyłam, ekscytacja we mnie rosła. Vic poklepałam nie po plecach.
– Będzie dobrze, ty kłębku nerwów.
Niedługo później byłam już w moim pokoju, Elle i Jared siedzieli naprzeciwko mnie i dawali mi ostatnie wskazówki odnośnie występu. Uważnie ich słuchałam, bo nie chciałam popełnić żadnego błędu.
– Podekscytowana? – zapytał mężczyzna z uśmiechem. Wyciągnęłam do niego moją niesamowicie trzęsącą się dłoń.
– Trochę – odparłam i nieśmiało się zaśmiałam.
– Niepotrzebnie, wszystko będzie dobrze, a jeśli nie, to nie koniec świata. – Próbował mnie zapewnić.
– Nie mów tak, Jared. Coraline pójdzie świetnie, zajmiemy jedno z pierwszych miejsc i pojedziemy w trasę po całej Europie – wtrąciła stanowczo Elle, przez co zmarszczyłam brwi. Jej słowa ani trochę mnie nie pocieszyły, wręcz jeszcze nasiliły mój stres.
– Muszę trochę odpocząć – stwierdziłam, opierając się o kanapę.
– Okej, ale za pół godziny włóż sukienkę, bo będziemy musieli się zbierać – przypomniała mi menedżerka. Szybko przytaknęłam.
Siedziałam w milczeniu na kanapie przez dziesięć minut, zanim byłam zmuszona z niej wstać, gdyż chciano mnie ubrać. Popsikali moje ciało sprayem, dzięki któremu moja skóra w odpowiednim świetle błyszczała.
– Świetnie! – zawołała zachwycona Elle, klaszcząc w dłonie. – A teraz chodźmy i załatwmy ich wszystkich, kochanie.
Przytuliła mnie po matczynemu, a moje mięśnie się rozluźniały. Za kulisami się rozdzieliłyśmy, ponieważ moja delegacja miała usiąść w niszy, a ja dołączyć do pozostałych artystów. Stałam pomiędzy zespołem z Serbii a wokalistką Grecji. Byłam widocznie spięta. Gdzieś w tłumie zauważyłam Damiano, ale nie patrzył w moją stronę, ponieważ rozmawiał z Vic.
Piosenkarz ze Szwajcarii, Gjon, pomachał mi z uśmiechem, gdy się odwróciłam. Dobrze się z nim dogadywałam, choć nie spędziliśmy razem zbyt wiele czasu.
Kiedy pierwszy prezenter wybiegł na scenę, widownia zaczęła bić brawo. Żując dolną wargę, ponownie się odwróciłam. Spojrzenie Damiano było utkwione we mnie, a kąciki jego ust zadrżały, gdy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Chłopak poruszył ustami, jakby chciał powiedzieć „Kocham cię".
Powtórzyłam ten gest i wtedy wokalistki Hurricane zaczęły iść, przez co musiałam ponownie popatrzeć przed siebie.
– Wielka Brytania! – Rozległo się z głośników, wtedy też ktoś stuknął mnie w ramię.
– Wychodzisz. – Usłyszałam polecenie, które wykonałam.
Na zewnątrz ujrzałam salę widywaną przeze mnie sto razy przez ostatnie kilka tygodni, ale nigdy nie była aż tak pełna jak teraz. Trzynaście tysięcy osób zajmowało swoje miejsca i na mnie patrzyło, kamera mnie nagrywała, a moje ciało było widoczne na wielkich ekranach przy scenie.
Moje serce mocno biło, a ja nie oddychałam, lecz wiwaty publiczności wywołały przypływ adrenaliny. Popatrzyłam w stronę niszy, w której siedziała moja delegacja, i widziałam, że wszyscy stali na kanapie, głośno mi dopingując. Sophia krzyczała z ekscytacji.
Szeroko się uśmiechnęłam, po czym pomachałam do ludzi, nawet posyłałam im buziaka, po czym skręciłam w prawo, gdy Grecja została wywołana. To zajęło maksymalnie pięć sekund, jednak to wystarczyło, by moje serce zaczęło walić. Nie byłam już zdenerwowana, a podekscytowana, bo nie mogłam się doczekać, aż wystąpię przed widownią.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro