━━ 17. PÓŹNA NOC
Obudziłam się w środku nocy, mój oddech był nieregularny, a serce biło zdecydowanie zbyt szybko. Pot spowijał moje ciało, przez co musiałam zrzucić z siebie kołdrę. W pokoju było bardzo ciemno, moje oczy nie mogły się do tego przyzwyczaić i czułam się, jakbym była niewidoma. Moja klatka piersiowa drżała z powodu rosnącej paniki. Strach wydawał się rządzić moim ciałem, trzęsąc nim i tym samym mnie wykańczając.
Chciałam sięgnąć do włącznika światła, by odgonić duszącą mnie ciemność, kiedy panika przecięła moje ciało niczym miecz. Oddychałam coraz gwałtowniej, moja pierś unosiła się i upadała, a ja czułam się bezsilna. W końcu mój pokój został słabo oświetlony, moje spojrzenie padło na lewo, gdzie Damiano siedział wyprostowany na łóżku. Jego brązowe oczy odnalazły moje, moje ciało nadal drżało.
– Coraline? – Pozbył się przestrzeni między nami i przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej. Moje ucho było dokładnie nad jego sercem, dzięki czemu słyszałam miarowe bicie. – Cii... – wyszeptał w moje włosy. – Jestem z tobą, jesteś bezpieczna. Wszystko jest dobrze.
Jego głos i równe bicie jego serca mnie uspokoiły. Zaczęłam oddychać normalnie dopiero po kilku minutach, lecz kiedy chciałam złapać go za rękę, moja dłoń nadal mocno drżała.
– Jesteś bezpieczna – powtórzył, a ja uwierzyłam w jego słowa, jednak nadal czułam czającą się we mnie panikę. To była tylko kwestia czasu, zanim ponownie uderzy.
– Nie wiem, jak to się stało – wyszeptałam trzęsącym się głosem. – Chyba nic mi się nie śniło, to stało się tak po prostu. Przepraszam, że cię obudziłam.
Damiano ułożył palec pod moim podbródkiem, podnosząc moją głowę, czym zmusił mnie do patrzenia na niego.
– Nigdy nie przepraszaj za coś takiego. Jestem tu, by ci pomóc. – Ucałował moje czoło, a ja zamknęłam oczy, napawając się uczuciem jego ust na mojej skórze.
– Dziękuję, Damiano – wymamrotałam. Splątaliśmy ze sobą nasze palce, a ja się uśmiechnęłam. – Która jest godzina?
Odwrócił się do szafki nocnej i zerknął na swój telefon.
– Trzecia w nocy – odpowiedział, na co się skrzywiłam.
– Chyba pójdę wziąć prysznic.
Zakończyłam nasz uścisk dłoni, po czym Damiano obserwował, jak podchodzę do szafki z czystymi ubraniami i uciekam do łazienki. Od zawsze lubiłam brać prysznic późnym wieczorem lub w nocy. Na pewno o tym pamiętał.
Ciepła woda naprawdę dobrze na mnie zadziałała, pomogła mi pozbyć się wszelkiego napięcia. Gdy myłam włosy, ciecz stała się różowa — dziwnie piękny widok, który musiał być spowodowany zaschniętą krwią. Nie byłam pod prysznicem zbyt długo, ponieważ chciałam szybko wrócić do Damiano, prawdopodobnie chcącego wrócić do krainy snów.
Chłopak nadal leżał na łóżku, zupełnie jakby nie poruszył się od mojego wyjścia. Mokre włosy opadały mi na ramiona i moczyły dużą koszulkę robiącą za moją piżamę. Wczołgałam się na moją stronę posłania, sięgając po koc. Damiano wyprostował ramię, żebym mogła się na nim położyć, a następnie zaczął gładzić moje włosy. Popatrzyłam na jego twarz znajdującą się zaledwie kilka centymetrów od mojej. Widok jego wpatrujących się we mnie brązowych tęczówek sprawił, że się rozluźniłam.
– Masz siniaka – spostrzegł nagle, wolną dłonią wskazując na moją głowę.
– Och, naprawdę? – spytałam sarkastycznie i przewróciłam oczami.
– Tak.
– Świetnie.
Damiano szeroko się uśmiechnął.
– I tak wyglądasz pięknie.
Poczułam ciepło rozlewające się po mojej klatce piersiowej.
– Ale z ciebie czaruś – stwierdziłam niewzruszona, na co uniósł brwi.
– Słucham? To był komplement. – Szturchnął mnie w nos, a ja go zmarszczyłam.
– Nie rób tak – dodałam z szerokim uśmiechem, gdy wodził palcem po mojej twarzy.
– Dlaczego?
– Bo to łaskocze.
– Mhm.
Nie przestał, w zamian przenosząc go z mojego nosa na kości jarzmowe, żuchwę, a następnie na usta. Delikatnie je pogładził. Wszystko we mnie zadrżało, kiedy przypomniałam sobie, jak blisko pocałunku byliśmy, zanim mój ojciec nam przeszkodził.
Brunet wydawał się myśleć o tym samym, jego spojrzenie było utkwione w moich oczach, przez co czułam się zahipnotyzowana. Już miałam zamknąć odległość między nami, kiedy Damiano zaczął mówić.
– Twoja menedżerka, Elle, była dzisiaj w szpitalu. Rozmawiała ze mną.
Mentalnie westchnęłam, ale na zewnątrz odpowiedziałam:
– Tak?
– To brzmiało, jakby wiedziała o twoim ojcu i o nas – ciągnął, na co przytaknęłam.
– Poszłam do niej po tym, jak um... – Odchrząknęłam. – Po tej sprawie w klubie, po naszej kłótni.
– Nie była dla mnie zbyt miła. – Szeroko się uśmiechnął. – Teraz już wiem dlaczego. Myślała o mnie jak o dupku, który cię skrzywdził.
– Wybacz. – Uniosłam kąciki ust. – Ale nie miałam kiedy zmienić jej opinii na twój temat.
– To nic, było zabawnie. Ethan był zszokowany tym, jaka była niemiła. – Krótko zaśmiał się na to wspomnienie.
– Myślałam, że będzie bardziej profesjonalna – przyznałam zamyślona. – Powinnam z nią porozmawiać.
– Jest środek nocy, kochanie. Na razie zostajesz tu ze mną.
Kochanie. To brzmiało miło, jak za dawnych czasów.
– Co nuciłeś, zanim zasnęłam? – Przypomniałam sobie ten fakt.
– Pomysł na piosenkę, na który wpadłem, gdy tu przyjechaliśmy. – Uśmiechnął się.
– Brzmiało ładnie, było takie spokojne i pełne miłości. Nie wiem, jak to dokładnie opisać. Obyś wiedział, co mam na myśli.
– Wiem, co masz na myśli.
Ponownie uniósł kąciki ust, po czym przyciągnął mnie bliżej siebie, byśmy leżeli tuż obok siebie.
– Jesteś zmęczony? – spytałam, a on pokręcił głową.
– Niezbyt.
– To dobrze, bo ja też nie.
Złożył kolejny pocałunek na czubku mojej głowy, podczas gdy ja wdychałam jego zapach, który był boleśnie znajomy. Tak po prostu leżeliśmy obok siebie przez naprawdę długi czas, cicho szepcząc, a Damiano po raz kolejny nucił tę melodię.
Wydawało się, że minęło wiele godzin, nim znowu zasnęłam w jego ramionach. Tym razem jednak coś mi się śniło. Chodziłam po ulicach Rzymu, trzymając Damiano za rękę, a ludzie dookoła nie zwracali na nas uwagi. To było prawie tak, jakbyśmy byli tam sami i mieli cały świat tylko dla nas. Nic nie było dla mnie ważniejsze od niego.
Obudził mnie cichy głos dochodzący z drugiej strony pomieszczenia. Otworzyłam oczy, aby rozejrzeć się dookoła. Przy drzwiach stał Damiano odziany jedynie w dresy, bez żadnej koszulki i rozmawiał z kimś stojącym na korytarzu. Ich konwersacja była cicha, gdyż prawdopodobnie nie chcieli mnie obudzić, ale było już na to za późno.
– Nie możesz zapytać Marty, czy mogę zostać? – Usłyszałam, jak Damiano pyta po włosku.
Druga osoba mu odpowiedziała, a on podrapał się po karku.
– To nie takie ważne.
Wyprostowałam się.
– Co nie jest takie ważne?
Chłopak odwrócił się i na mój widok na jego twarzy pojawił się uśmiech. Victoria wyszła zza jego pleców, machając mi z entuzjazmem.
– Witaj, śpiochu.
– Dzień dobry, Coraline – powitał mnie David zachrypniętym głosem. – Właśnie rozmawialiśmy o naszych planach na dzisiaj.
– I jakie są?
– Ale wścibska – powiedziała Victoria z wyrzutem, ale i tak się uśmiechała.
– Tak, strasznie. – Damiano się z nią zgodził.
Oboje skrzyżowali ramiona na klatkach piersiowych i popatrzyli na mnie, jakbym była strasznie upierdliwa, po czym szeroko się uśmiechnęli.
– Jesteście niemili. Powiedzcie mi, co się dzieje.
– Dzisiaj są wstępne występy krajów spoza Wielkiej Piątki. Marta chce, żebym tam poszedł, bo tak wypada, ale wolę zostać tutaj – wytłumaczył z powagą.
– Idź. Nie chcę, żebyś przeze mnie przegapił wszelkie doświadczenia związane z Eurowizją.
Damiano wymienił spojrzenia z Vic.
– Mówiłam, że tak zareaguje – zauważyła rozbawiona dziewczyna.
– Sophia może do mnie przyjść. Jak długo to zajmie?
– Jakoś do popołudnia, wrócimy najpóźniej o piętnastej.
Damiano wyglądał na niezadowolonego ze słów przyjaciółki.
– Idź, Damiano – rozkazałam, nie pozwalając mu na żaden sprzeciw. – Wyrzucę cię z mojego pokoju, jeśli nie pójdziesz.
Dopiero wtedy się zgodził.
– Przynajmniej do mnie pisz.
Kiwnęłam głową.
– Będę pisać nawet co godzinę, jeśli chcesz. – Zaśmiałam się, kiedy wskoczył na łóżko.
Vic zniknęła, a Damiano objął mnie ramionami. Czułam się, jakbyśmy znowu byli parą, choć nie była to prawda.
– Leć, musisz przebrać się w swoim pokoju.
Zepchnęłam go ze mnie. Wyprostował się z uśmiechem, ale jego mina zmieniła się na poważną.
– Mówię serio, pisz do mnie co godzinę. I lepiej, żeby faktycznie tak było.
– A co, jeśli tego nie zrobię?
Nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ rozległo się pukanie do drzwi. Damiano je otworzył, do środka weszła Sophia z szerokim uśmiechem, promieniejąc, jakby to ona była słońcem.
– Dzień doberek! – powitała nas, a ja uniosłam brwi i wymieniłam skołowane spojrzenia z chłopakiem wyglądającym na rozbawionego. – Robimy sobie babski dzień, więc żegnaj, Damiano.
Następnie siostra popchnęła go w stronę wyjścia. Obserwowałam tę scenę, jednocześnie będąc zaskoczona, ale również dobrze się bawiąc.
– Nie zapomnij do mnie pisać – dodał jeszcze, nim Soph zatrzasnęła mu drzwi przed twarzą.
– Faceci – mruknęła i zaczęła iść w stronę mojego łóżka. – Mogę usiąść, prawda?
Opadła na posłanie, jeszcze zanim odpowiedziałam.
– Co do cholery jest z tobą nie tak? – zapytałam, na co wzruszyła ramionami.
– Po prostu mam dobry humor. Idziemy na śniadanie czy zamawiamy coś do pokoju?
Wzruszyłam ramionami.
– Mi jest bez różnicy, ty zdecyduj.
Sophia postanowiła coś zamówić, a ja obserwowałam ją z podejrzliwością. Z jakiegoś powodu była w zdecydowanie zbyt dobrym nastroju jak na sytuację, w jakiej się znalazłyśmy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro