Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

━━ 08. PANIKA


dziękuję za maraton, kocham was 💜



                Kilka godzin później byłam już w moim pokoju hotelowym razem z Sophią. Dziewczyna wygodnie siedziała na fotelu, podczas gdy ja zajęłam miejsce na łóżku i opierałam się o zagłówek. W dłoni trzymałam telefon, czytając komentarze pod postem dodanym przez moją siostrę. Większość z nich była bardzo pozytywna.

W telewizji leciało kilka seriali, ale ze względu na to, że były po holendersku, to żadna z nas nie rozumiała ani słowa. Jedynie śmiałyśmy się z min aktorów i zgadywałyśmy, o czym w danym momencie mówili.

Wcześniej po raz kolejny zamówiłyśmy jedzenie, ponieważ byłyśmy zbyt leniwe, żeby się przebrać oraz wyjść na zewnątrz. Jutro miały odbyć się pierwsze próby Wielkiej Piątki na arenie. Cała reszta musiała przebrnąć jeszcze przez półfinały.

Elle rozmawiała z Jaredem o Måneskin podczas drogi powrotnej do hotelu, opowiedziała mu również o mojej przeszłości we Włoszech, oczywiście, po tym, jak się na to zgodziłam.

– Myślisz, że Elle naprawdę będzie trzymała buzię na kłódkę? – zapytała nagle Sophia, a ja podniosłam wzrok znad telefonu.

– A czemu miałaby nie? W końcu mi obiecała. – Zmarszczyłam brwi, na co moja siostra wzruszyła ramionami.

– Nie wiem. Po prostu była taka podekscytowana wizją nagłówków. – Udała ton mojej menedżerki.

Szeroko się uśmiechnęłam.

– Elle pracuje ze mną już od prawie dwóch lat, nic nie powie – zapewniłam ją, ale Sophia nie wyglądała na przekonaną. – Naprawdę. Nie martw się, jest profesjonalistką.

– Jeśli tak mówisz... – Nagle wyprostowała się i wskazała na telewizor wiszący na ścianie naprzeciwko. – Patrz, serial znowu leci.

Odłożyłam telefon na bok, by móc skupić się na ekranie.

– Strasznie mi się nudzi – zaczęła narzekać po kilku minutach.

– Mi też – przyznałam, a następnie wyjrzałam przez okno, widząc wyłącznie ciemność. – Może dzisiaj wcześniej się położymy?

– Nie ma mowy, nie jestem ani trochę zmęczona.

– Właściwie to ja też nie.

– Nie możemy gdzieś wyjść? Tu nie dzieje się nic ciekawego – zaproponowała z błagającym spojrzeniem.

– A co chcesz robić na dworze? Pozwalać dziwakom cię zaczepiać?

Naprawdę nie miałam ochoty nigdzie wychodzić tak późno w nocy.

– Nie bądź taka pesymistyczna.

Wyprostowałam się.

– To powiedz mi, co chcesz robić.

– No cóż, możemy na przykład zapytać resztę... – zaczęła, ale jej przerwałam.

– Nie, nie dzisiaj.

Obecność Damiano tylko by znowu mnie zasmuciła, a byłam przez niego już w wystarczającym emocjonalnym chaosie.

– Ugh. – Dziewczyna podparła głowę na rękach. – To przynajmniej zejdźmy do recepcji. Może w barze będą mieli koktajle.

Postanowiłam na to przystać. Piętnaście minut później obie zjechałyśmy do lobby, z którego można było wyjść na taras z barkiem. Kilka par i grup ludzi siedziało przy stolikach, ale nie było tam zbyt tłocznie, więc atmosfera była przyjemna.

– Zamówisz nam coś? – zapytałam Sophię, na co odpowiedziała mi przytaknięciem oraz zniknięciem.

Dopiero wtedy zauważyłam, że zostawiłam swój telefon na górze, więc złapałam serwetkę i zaczęłam bazgrać na niej długopisem leżącym na stoliku. Wymyślałam melodię do piosenki, śpiewając ją sobie w głowie, kiedy zostałam nagle z zamyślenia wyrwał mnie głośny huk. Wzdrygnęłam się i od razu zaczęłam rozglądać po tarasie. Bicie mojego serca przyspieszyło, w gardle zaschło, szybko oddychałam, a całe moje ciało wydawało się otępiałe.

Przede mną stał mój ojciec, który na mnie krzyczał i rzucał szkłem. Biegł za mną, złapał mnie i przyparł do ziemi.

Próbowałam pozbyć się wspomnień z mojej głowy. Odwróciłam się, zauważając kelnera, który upuścił szklankę. Mój oddech od razu zwolnił i się rozluźniłam. Nawet nie zauważyłam, kiedy moje mięśnie się napięły.

Mojego ojca tam nie było, był tylko kelner i stłuczona szklanka. Znowu byłam małą dziewczynką bojącą się swojego ojca i chowającą się pod stołem z nadzieją, że mnie nie znajdzie, ale tak naprawdę za każdym razem potrafił mnie dopaść.

Byłam na siebie zła, że zareagowałam tak gwałtownie na dźwięk tłuczonego szkła. Przez pierwsze kilka miesięcy po Włoszech drżałam, gdy usłyszałam coś głośnego. Nieustannie miewałam palpitacje serca. Dopiero regularna terapia pomogła mi pozbyć się ataków paniki.

Fakt, że teraz wracały, powinien odebrać mi pewność siebie, ale byłam po prostu zła, iż jeden mężczyzna był odpowiedzialny za to, w jakim stanie byłam. Nienawidziłam mojego ojca, który nigdy nie traktował mnie jak prawdziwy ojciec.

Nigdy nie znała miłości
Tylko ojca, który nie miał w sobie nic z ojca

Ten tekst wpadł mi do głowy, zanim zdążyłam się nad nim zastanowić. To było ironiczne, jak dobrze znał mnie Damiano.

– Wróciłam – ogłosiła radośnie Sophia. – I przyniosłam drinki.

Pomachała dwoma szklankami w swoich dłoniach, prawie wylewając ich zawartość.

– Ten gość przy barze jest naprawdę przystojny – dodała i usiadła naprzeciwko mnie, upijając łyk swojego trunku.

Uśmiechnęłam się, choć tak naprawdę miałam ochotę płakać ze złości, co było moim irytującym nawykiem. Kiedy tylko byłam zła, zaczynałam płakać, przez co wyglądałam na słabą psychicznie.

– Mocna mieszanka – zaobserwowałam po spróbowaniu mojego drinka i odchrząknięciu. – Cholera, co to?

– Nie wiem. Wybierałam po obrazkach, a te dwa wyglądały najlepiej. – Zaśmiała się.

– O której Elle kazała nam jutro wstać?

– Chyba o siódmej.

– Pieprzyć to. – Wzięłam dużego łyka mojego koktajlu, starając się nie skrzywić. – Rano i tak będę zmęczona.

– Niegrzeczna dziewczynka. – Sophia szeroko się uśmiechnęła i wzniosła za mnie toast.

– Ale jutro żadnego alkoholu.

Brunetka się skrzywiła.

– Jutro idziemy na imprezę, idiotko. Będziemy pić, czy tego chcesz, czy nie.

– Umrę – jęknęłam.

– Zaufaj mi, będzie świetnie.

Sophia była niesamowicie podekscytowana, ale ona w ciągu dnia nie musiała robić nic, oprócz obserwowania mnie podczas wywiadów, prób do finałów i robienia z siebie idiotki przed Damiano.

– Za Eurowizję i oby twoją wygraną. – Ponownie uniosła szklankę, na co się uśmiechnęłam.

– Za zbyt częste picie, które będzie dla mnie problemem.





                Wróciłyśmy do naszych pokoi dość późno. Kiedy zerknęłam na telefon, była już druga w nocy, więc jęknęłam zirytowana. Jeśli mi się poszczęści, to będę spała niewiele mniej niż pięć godzin, ale znając mnie, nie będę w stanie zmrużyć oka nawet na minutę.

Wpadłam do łazienki, gdzie wyjęłam kolczyki oraz się przebrałam, po czym opadłam na miękkie łóżko. Zgodnie z moimi przewidywaniami, zmęczenie nie nadeszło, alkohol płynący mi w żyłach dość mocno mnie rozbudził. Przeklęłam Sophię, podnosząc się, żeby otworzyć drzwi na balkon i usiąść na podłodze z plecami opartymi o balustradę. Świeże powietrze pomogło mi wytrzeźwieć.

– Nie powinnaś spać? – Usłyszałam głos nad sobą, więc skołowana podniosłam wzrok.

– Kto to?

Próbowałam zauważyć tę osobę w ciemności, jednak szło mi to dość marnie.

– Jesteś pijana.

Przewróciłam oczami, rozpoznając głos. To było oczywiste.

– Damiano – spostrzegłam bez entuzjazmu. Najwidoczniej nigdy się go nie pozbędę.

– Nie brzmisz, jakbyś cieszyła się na mój widok. – Wyczułam w jego głosie rozbawienie.

– W ogóle cię nie widzę, jest za ciemno – odpowiedziałam i usłyszałam jego krótki śmiech, który wywołał motylki w moim brzuchu.

Włączył światło, dzięki czemu w końcu zauważyłam go na balkonie na ukos ode mnie.

– Hej – przywitałam się słabo, machając mu z mojego miejsca na podłodze. Musiałam wyglądać żałośnie.

– Hej Coraline.

Boże, nie. To, jak wypowiedział moje imię z włoskim akcentem... To było dla mnie za dużo.

– W ogóle to dlaczego nadal nie śpisz? - spytałam, mierząc go wzrokiem.

Dopiero wtedy zauważyłam, że nie miał na sobie koszulki. Widziałam jego wytatuowaną klatkę piersiową, przez co ciężko przełknęłam ślinę.

– Nie mogę zasnąć – odparł cicho i odpalił papierosa.

– Mhm – mruknęłam. – Ja też.

– Mógłbym do ciebie zejść. – Szeroko się uśmiechnął, co mnie zadziwiło. Miał na mnie jeszcze większy wpływ, gdy byłam pijana.

– Chyba spasuję. Nie chcę, żebyś spadł z balkonu – powiedziałam, choć wszystko we mnie zaprzeczało moim słowom. Naprawdę chciałabym mieć go tu przy sobie.

Nie pozwolił, by moja odmowa go zasmuciła, prawdopodobnie i tak się jej spodziewał.

– Szkoda. – Uśmiechnął się. – A teraz idź spać, bo inaczej rano nadal będziesz pijana.

– Nie mów mi, co mam robić – jęknęłam, jednak wiedziałam, że miał rację.

– Coraline – zwrócił się do mnie zirytowany. Cholera, nawet to brzmiało zdecydowanie zbyt dobrze. – Idź spać.

– Dupek – wymamrotałam i wstałam.

Następnie postanowiłam skorzystać z jego rady oraz wejść do środka. Gdy niepotrzebnie trzasnęłam za sobą drzwiami, usłyszałam jego śmiech. Kurwa mać.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro