Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

━━ 02. PRZEBACZENIE



                Ciężko było mi zasnąć. Co chwilę przekręcałam się z boku na bok, ale moje myśli nieustannie krążyły wokół Damiano. Wypity przeze mnie alkohol ani trochę nie ułatwiał mi zaczerpnięcia odpoczynku.

Kiedy moje oczy w końcu się zamknęły, słyszałam już śpiewy ptaków na zewnątrz. Budzik zadzwonił zdecydowanie zbyt szybko, a ja zaczęłam przeklinać całą sytuację, w jakiej się znalazłam.

Śniadanie dopiero się zaczynało, gdy razem z delegacją naszego kraju weszłam do pomieszczenia, więc nie było tam zbyt wielu osób. Usiedliśmy przy dużym, okrągłym stole w kącie. Wodziłam wzrokiem za Elle i Jaredem, którzy poszli po jedzenie.

Czułam się, jakby ktoś wywiercił ogromną dziurę w moim brzuchu, ale nie byłam głodna. Nieprzyjemne uczucie z wczoraj zamieniło się w szalejącą burzę.

Sophia dokładnie wiedziała, co czułam, lecz nic nie powiedziała, żeby mi tego nie utrudniać. Uważnie się mi przyglądała, podczas gdy upijałam łyk kawy.

Elle i Jared wrócili do stolika. Sophia szepnęła do mnie po włosku, którego nikt inny z naszych towarzyszy nie rozumiał. Było to po to, aby inni nie zauważyli, że nie czułam się najlepiej.

– Chodźmy po coś do jedzenia. Musisz jeść, masz dzisiaj dużo do zrobienia.

Niechętnie wstałam i podążyłam za moją siostrą do bufetu. Chociaż to ja byłam starsza, czasami czułam się, jakby to ona rządziła. To było dziwne.

Nawet nie podnosząc wzroku, złapałam talerz oraz podeszłam w stronę chleba, nakładając sobie pojedynczą kromkę, co poskutkowało cichym protestem dziewczyny, która chciała dołożyć mi więcej jedzenia.

Udało mi się ją zignorować, jednak wtedy pojawił się kolejny problem. Kiedy mój wzrok padł na parę czarnych Martensów, które wyglądały dokładnie jak te moje, podniosłam głowę.

Choć po butach już wiedziałam, kto stał przede mną, to bicie mojego serca przyspieszyło na widok jego pięknej twarzy. On również mnie zauważył, jego ciemne oczy napotkały moje, a ja poczułam się jak wtedy, gdy był mój.

Damiano przeniósł spojrzenie z mojej twarzy na moje ciało, po czym na tackę w mojej ręce, gdzie znajdował się pojedynczy kawałek chleba.

Ale Coraline nie chce jeść

Jakie ironiczne było to, że napisał tę piosenkę o mnie. Znał mnie zdecydowanie zbyt dobrze i wiedziałam, iż każde słowo w tym utworze było prawdą.

Trochę zawstydzona spuściłam wzrok, by już dłużej nie patrzeć mu w oczy. To nie było zbyt trudne, gdyż był wyższy ode mnie o przynajmniej głowę. Urósł, odkąd ostatnio widziałam go we Włoszech.

– Bardzo zbilansowane śniadanie – wymamrotał nagle swoim zachrypniętym głosem po włosku.

Dopiero po kilku chwilach zorientowałam się, że mówił do mnie. Odchrząknęłam i ponownie podniosłam głowę.

– Prawda?

Zmarszczył brwi, lecz nie wyglądał na tak złego jak ubiegłej nocy, gdy chciał się mnie pozbyć.

– Ale Coraline nie chce jeść – wyszeptałam, na co Damiano szeroko otworzył oczy, następnie dość szybko ponownie przybierając nerwową minę.

Oczywiście, pewnie wiedział, że znałam tę piosenkę, ale pewnie przez moje słowa poczuł się dziwnie. Sophia nam przerwała, stając obok mnie i szturchając mój bok.

– Weź ten owoc, wygląda przepysznie. – Próbowała mnie przekonać, a kiedy nie odpowiedziałam, przeniosła wzrok na Damiano. – Och. Nie zauważyłam cię.

– Witaj Sophio, miło cię widzieć – powitał ją tym przyjaznym, delikatnym głosem, w którym się zakochałam.

– Damiano, naprawdę nie wiem, co powiedzieć – przyznała, szybko na mnie zerkając. – Dawno się nie widzieliśmy.

– Wyrosłaś – zauważył. Kąciki jego ust zadrżały. Musiałam odwrócić od niego spojrzenie.

– Zostawię was samych – zwróciłam się bardziej do mojej siostry i szybko odeszłam. Czułam spojrzenie chłopaka na moich plecach.

Zanim zdążyłam wrócić do naszego stolika, natknęłam się na resztę zespołu. Victoria zauważyła mnie pośród tłumu, chociaż próbowałam ukryć się za dużą rośliną.

– Cora, poczekaj chwilę – poprosiła głośno, na co się wzdrygnęłam. Podeszła do mnie razem z Thomasem, Ethan zaś udał się do bufetu. – Wczoraj głupio wyszło, przepraszam. Damiano jest idiotą.

Ta typowa dla niej przyjazność sprawiła, że ledwo zdołałam powstrzymać się od krzyku.

– To nic – zapewniłam ją i blado się uśmiechnęłam, a Vic się skrzywiła.

– Nie jestem na ciebie zła, jeśli tak myślisz. Nikt z nas nie jest. – Przeszła prosto do rzeczy.

– Jesteś pewna?

Thomas kiwnął głową.

– Nikt z nas nie jest na ciebie zły. Byliśmy raczej rozczarowani.

Wow, to wszystko pogorszyło. Wolałabym, żeby wszyscy mnie nienawidzili.

– Ale rozumiemy, dlaczego wyjechałaś. Nie winimy cię, chociaż było nam ciężko. Szczególnie Damiano, oczywiście.

Naprawdę nie wiedziałam, co powiedzieć. Przez te cztery lata dużo myślałam o takiej rozmowie, a jednak teraz żułam dolną wargę jak małe dziecko, które zostało wyznaczone do odpowiedzi przez nauczyciela i nie wiedziało, co powiedzieć.

Victoria i Thomas wydawali się czekać, aż coś odpowiem. Otworzyłam usta, lecz od razu ponownie je zamknęłam. Wtedy poczułam, jak Vic owija ramiona wokół mojego ciała i mocno mnie przytula.

– Nawet nie wiesz, jak bardzo za tobą tęskniliśmy. Nawet po czterech latach nadal żałujemy, że nie ma cię z nami. – Jej głos drżał.

– Ja też za wami tęskniłam. Bardziej niż mogłabym wyrazić słowami. I tak bardzo przepraszam za to wszystko, ale nie wiedziałam, co innego zrobić.

– Już dobrze, Cora, już dobrze.

Ale nie było. Vic powiedziała to tylko, by poprawić mi humor, ale nic nie było dobrze.

– Damiano mnie nienawidzi, prawda? – spytałam cicho, aby tylko ona to usłyszała.

– Nie, nie nienawidzi cię. Nie mógłby.

– Ale miałby do tego prawo.

Vic westchnęła.

– Wątpię w to. Nie wierzysz w siebie, jak zresztą zawsze.

Przez następne kilka sekund milczała.

– Jak możesz myśleć, że cię nienawidzi po tym, jak napisał o tobie tę piosenkę? – spytała, odsuwając się ode mnie.

Thomas nas obserwował, jego mina była przyjazna, ale wydawał się nie wiedzieć, co powiedzieć, podobnie jak ja.

– Nie wiem. Myślałam, że mnie nienawidzi. Kiedy myślałam o tym, co by się stało, gdybyśmy ponownie się spotkali, to wyobrażałam sobie, że krzyczałby na mnie i był wściekły.

– Przestań wymyślać takie bzdury, Cora. Strasznie dramatyzujesz. – Vic lekko się uśmiechnęła. – Nie było mu łatwo i przez jakiś czas był zły, ale już mu przeszło. Nie wiem, czy będzie w stanie zachowywać się tak samo w twoim towarzystwie, ale przynajmniej nie jest zły. Rzadko mówi o tym, co czuje. Wiesz to tak samo dobrze jak ja.

– Vic, Marta jakoś dziwnie macha rękami. Chyba musimy się pospieszyć – wtrącił Thomas, a Victoria popatrzyła w stronę kobiety.

– Cholera, pewnie jesteśmy spóźnieni. – Blondynka wróciła wzrokiem do mnie. – Do zobaczenia, Cora. Jeśli chcesz, to możesz wieczorem przyjść do mojego pokoju. Chyba musimy porozmawiać jeszcze o wielu rzeczach.

Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością, po czym patrzyłam, jak razem z Thomasem odchodzi do reszty. Damiano był odwrócony ode mnie plecami, ale mogłabym przysiąc, że nas obserwował. Sophia siedząca przy naszym stoliku zauważyła, jak do nich podchodzę.

– Widziałam cię z Vic. A nie mówiłam? To dobrze, że możesz porozmawiać z nią i pozostałymi.

– Tak, może masz rację. Powinnam cię częściej słuchać, siostrzyczko.

Wyszczerzyła się i ugryzła kawałek swojej bułki.

– Przy okazji nie powinnaś była zostawić mnie z nim samej. To było niemiłe. Wiesz, że jest dla mnie jak starszy brat i nie wiem, jaką teraz macie relację, więc nie wiem, czy powinnam być miła.

— Sama nie wiem, co teraz między nami jest, Soph. Chyba dowiem się tego w ciągu kilku najbliższych dni.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro