Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

5 lat później...

— Moi drodzy, przed wami państwo Gerda i Kaiden Hayes! — wykrzyknął urzędnik.

Wśród gości rozległy się głośne wiwaty oraz oklaski. Spojrzałam na wszystkich zgromadzonych w ogrodzie. Hariette, Joy, Laya i Gina, które zostały moimi druhnami, siedziały w pierwszej ławce, wrzeszcząc najgłośniej ze wszystkich. Ich jednakowe jasnobłękitne sukienki mieniły się pięknie w promieniach letniego słońca. Gdzieś pod nimi, na trawniku spokojnie spał sobie Bob, który ze względu na wiek cierpiał już na niedosłuch i panujący wokół gwar kompletnie mu nie przeszkadzał. Dalej mogłam dostrzec wielu byłych mieszkańców farmy.

Przez te pięć lat udało się zlikwidować to miejsce, a White'a posadzić za kratkami. Teraz wszyscy, którzy tkwili tam przez wiele lat, zostali uwolnieni i rozpoczęli nowe życie. Bogacze z South San Francisco jeszcze długo byli niezadowoleni z takiego obrotu spraw. Ciągle próbowali pokrzyżować nasze plany. Na szczęście nie udało im się. Musieli pogodzić się z tym, że era wykorzystywania innych dla własnej wygody skończyła się raz na zawsze.

Joy ukończyła studia z wyróżnieniem i została działaczem na rzecz ochrony klimatu oraz naszej planety. Laya wraz z Giną, po przywyknięciu do nowej rzeczywistości, dobrze odnalazły się w gastronomii, zakładając własną cukiernię, do której ustawiały się całe kolejki ludzi chcących spróbować cudownych słodkości. Hariette pozostała sobą. Wraz z Hadrianem wciąż tworzyła zgrane, szczęśliwe małżeństwo i nie wydawało mi się, by potrzebowała czegoś więcej. Regularnie widywałyśmy się, by wspólnie wypić herbatę lub jakiegoś drinka.

Ja za to zmieniłam po raz kolejny swoje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Porzuciłam kompletnie Walker Company, oddając firmę Kevinowi. Tak samo zrobiłam też z willą na obrzeżach miasta. Wraz z Kaidenem kupiliśmy własny dom, w którym zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia. Ku naszemu zadowoleniu składał się z dwóch oddzielnych mieszkań, więc przeprowadziliśmy się tam razem z Sorą oraz Joy, którzy zajęli jedną połowę. Dzięki temu miałam zawsze obok dwie najważniejsze osoby — przyjaciółkę oraz męża.

Gdy wesele trwało w najlepsze, a goście zdążyli się podpić, postanowiłam na chwilę się wymknąć. To oczywiście nie umknęło uwadze Kaidena.

— Gdzie uciekasz, kochanie? — Objął mnie w talii i pocałował w skroń.

— Nic się przed tobą nie ukryje. — Zaśmiałam się.

— Twoją białą suknię widać nawet w ciemności. Nie przejdziesz niezauważona. Dokąd chciałaś pójść?

— Do Allisson. W tym szczególnym dniu bardzo chciałabym z nią porozmawiać.

— Pójdę z tobą.

— Chcę pobyć z nią sama.

— Rozumiem. Będę tu na ciebie czekał.

— Zaraz do ciebie wrócę. — Posłałam mu uśmiech.

Kamiennymi schodami zeszłam do tylnej części ogrodu. Na samym końcu rosło duże drzewo. Podeszłam do niego, dotknęłam kory i spojrzałam w dół na kamienną tablicę.

— Cześć, Ally.

Po dwóch latach przyznałam w się w końcu publicznie, kim byłam naprawdę, i usunęłam implant z mojego mózgu. Kaiden w międzyczasie załatwił, by legalnie zabrać ciało Allisson z lasu, w którym zakopali je Walkerowie. Wiedzieliśmy, że dziewczyna nie chciałaby spocząć w jednym grobie z tymi ludźmi, więc pochowaliśmy ją tutaj, by na zawsze mieć ją przy sobie. W końcu przez tyle czasu pozostawałyśmy nierozłączne. Na stałe stała się jakąś cząstką mnie, od której nie potrafiłam się tak po prostu odciąć.

Często pisałam do niej listy, które przynosiłam tutaj i zostawiałam, by mogła je przeczytać. Dzięki temu wciąż czułam więź, która łączyła nas do tej pory. Tym razem również przyniosłam pokrytą tuszem kartkę papieru, którą ułożyłam pod kamieniem.

— Nie wiem, czy uwierzysz, Ally, ale zostałam mężatką — zaczęłam. — Mam nadzieję, że nie gniewasz się za to, że wyszłam za twojego narzeczonego — dodałam ze śmiechem.

Odpowiedział mi jedynie wiatr. Przymknęłam na chwile oczy, wsłuchując się w niego tak, jakby niósł ze sobą słowa dziewczyny.

Tyle czasu obie udawałyśmy kogoś, kim nie byłyśmy. Grałyśmy rolę w przedstawieniu, która miała nam zapewnić przetrwanie. Teraz nie musiałyśmy udawać. Nareszcie mogłyśmy pokazać innym swoje prawdziwe oblicza. Ja temu światu, a ona tamtemu, gdzie na mnie czekała.

Koniec


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro