Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~1.

W głośnikach, umiejscowionych w każdym kącie głównej sali, rozbrzmiał donośny dźwięk, który oznaczał obwieszczenie. Po chwili strażnik Gillum został wezwany do gabinetu naczelnika, w trybie natychmiastowym.

Młody mężczyzna poprawił gnata zawieszonego na ramieniu, kiedy przyszedł jego zamiennik. Z jednej strony cieszył się, że nie musi dalej stać w tym słońcu, z drugiej obawiał się tego, co powie mu stary Nate.

Przeszedł przez długi dziedziniec i poczuł lekką ulgę, kiedy chłodne powietrze z klimatyzacji ostudziło jego rozgrzaną twarz. Zgarnął niesforne kosmyki przydługich włosów do tyłu, ale zaraz i tak opadły z powrotem na czoło. Nie dało się ukryć, że młody strażnik Gillum był obiektem westchnień żeńskiej części więźniów. Ale jego nie interesowały kryminalistki.

-Jestem. – oświadczył lekko zachrypniętym głosem, wchodząc do gabinetu naczelnika.

-Myślałem, że wiesz jak się puka. – starszy mężczyzna stał odwrócony tyłem do drzwi i patrzył przez okno na pracujących skazańców.

-Darujmy sobie formalności, do rzeczy, tato. – podkreślił ostatnie słowo dosadnie, wywołując cyniczny uśmiech na twarzy swojego rodzica. Kiedy ten odwrócił się do swojego syna przodem, uśmiech przerodził się w szczery, no co jak co, kochał swojego pierworodnego nad życie.

-Więc do rzeczy, synu... Do naszego więzienia przywieźli nowicjusza, umieszczony został przeze mnie w bibliotece i tam będzie odpracowywać, a twoim zadaniem jest sprawianie tam nadzoru.

-Słucham? – młody Gillum trochę się zirytował, co oświadczył ojcu suchym fuknięciem. Złapał się jedną ręką za włosy. – To żart? Miałeś nie traktować mnie z ulgą jako syna, tylko jak każdego innego strażnika, tato, biblioteka? To jakaś kpina. – odwrócił się do okna i ledwo powstrzymał przed kopnięciem ściany. Irytacja wzrosła i powoli uwalniała w nim furiatycznego dupka. Kiedy ktoś doprowadzał go do takiego stanu, zazwyczaj wyżywał się na więźniach...

-Nie traktuję cię z ulgą, wziąłem ciebie do tego, bo tylko tobie tutaj ufam. – Nate oparł się obiema dłońmi o biurko. – Patrz na mnie Gerald. Ta sprawa mi śmierdzi i ty jesteś jedyną myślącą jednostką wśród tych wszystkich małp tutaj. Zresztą... Odmaszeruj do biblioteki. Tu masz akta więźnia – rzucił na biurko teczkę. – Zobaczysz, dlaczego to właśnie tobie dałem tą posadę. Ufam ci, G, nie zawiedź mnie.

Gerald z teczką w dłoni opuścił biuro swojego ojca i idąc w stronę tej cholernej biblioteki, postanowił zaznajomić się z aktami. Spojrzał na wierzch żółtej teczki, z informacjami przygotowanymi przez jego ojca, z wielkim, czerwonym napisem „CONVICTED". Otworzył ją, po czym zaczął czytać.

Ruth Weasley, 24l.

Oskarżona o umyślne spowodowanie śmierci ś.p. Deacona Fletchera. Zarówno dopuściła się włamania na jego posesję.

Akt morderstwa miał miejsce w dniu 12 lipca, oskarżona była wtedy w pełni poczytalna i dopuściła się zbrodni z pełną premedytacją, jak twierdzą świadkowie.

                 Ulgi: Brak. (Oskarżona nie przyznaje się do dokonania zarzucanego jej czynu.)

                 Wyrok: 25 lat.

Ojciec jednak nie dołączył zdjęcia. Gerald, dość skonsternowany tym co przed chwilą przeczytał, przekroczył próg starej biblioteczki. Było tu szaro i wszędzie panował ogólny syf, co przeogromnie brzydziło młodego mężczyznę.

Rozejrzał się w poszukiwaniu dziewczyny. Dostrzegł jednak tylko Rogera, który zobaczywszy, że przyszedł zamiennik, ulotnił się z pomieszczenia. I tyle go widzieli. Gerald wrócił więc do rozglądania się. Spodziewał się jakiegoś rosłego babska. W sumie zaciekawił go motyw jaki miała dziewczyna, żeby zamordować jakiegoś faceta. Usłyszał dźwięk przewracanych kartek, więc poszedł w kierunku starych regałów, zza których dostrzegł zarys jakiejś postaci.

Obszedł regał dookoła po cichu, po czym stanął naprzeciw postaci ubranej w czary strój i...

-Kurwa! – zakaszlał, a drobna, chuda istotka upuściła książkę na ziemię i złapała się za usta. Kiedy zdmuchnięty kurz opadł, Gerald przetarł łzy z oczu i spojrzał zamglonym wzrokiem na dziewczynę przed nim. Miała założony czarny, gruby sweter i legginsy, jak każdy więzień tutaj. Oczywiście panowie mieli dresy. Jednak to, co przykuło jego uwagę, to nie strój, a włosy. Miała śnieżnobiałe, piękne włosy, związane w kucyk.

-Nic ci nie jest? Znaczy panu? Boże... Przepraszam, ja... - motała się, natomiast on, nie był w stanie oderwać wzroku od jej włosów.

-To naturalny kolor? – zapytał, odkasłując jeszcze raz. Dziewczyna zmarszczyła brwi i prychnęła uroczo, rumieniąc się.

-T-tak, naturalny... Jak byłam mała miałam jasne blond włosy, a potem... Wysiwiałam. – odwróciła się onieśmielona i podniosła książkę, po czym odłożyła ją na miejsce. Gerald obserwował każdy jej ruch. Zaskoczył go widok tej dziewczyny. Jak taka drobna osóbka mogła zamordować człowieka? Nie mieściło mu się to w głowie... Była taka... Malutka, delikatna. Nogi odziane jedynie w legginsy pokazywały, że nie należała do osób z optymalną wagą. Jednak widocznie odznaczające się mięśnie dwugłowe na udach i twarde łydki świadczyły o tym, że regularnie biegała. Kiedy sięgała po książkę z wyższej półki przyuważył, że ma idealnie płaski brzuch i lekko wystające żebra. Kości policzkowe na bladej twarzy miała uwydatnione. Duże brązowe oczy, piegi i pełne, jasnoróżowe usta dodawały jej uroku. Jeszcze bardziej utwierdzało go to w fakcie, że ona nie pasuje do tego miejsca.

-Halo? – Cichutki, nieśmiały głosik wybudził Gilluma z transu. Lubił patrzeć na piękne kobiety, a ona zdecydowanie do pięknych należała. Zazwyczaj, kiedy strażnikom jakaś się spodobała, mieli pełne prawo wziąć ją sobie na noc i robić z nią cokolwiek im się zachce. Może się to wydać okropne, ale w tym więzieniu i tak byli traktowani dobrze, w porównaniu do norm panujących gdzie indziej.

-Zamyśliłem się. – Powiedział sucho, na co dziewczyna zareagowała z przestrachem. Pierwszy raz, poczuł lekki zawód do samego siebie, że był chamski. Ta dziewczyna naprawdę nie powinna tu być.

-Chciałam zapytać, czy dostanę może jakieś ścierki, szczotki... Chciałabym zacząć. – z nerwów ciągała za krawędzie swetra, nie patrzyła również swojemu rozmówcy w oczy. Czuła się okropnie, w środku opanował ją strach, bała się mężczyzny. Tak samo jak każdego innego, jednak... Kiedy go zobaczyła, przez chwilę pomyślała, że mógłby być przyjazny, miał piękne, ciemne oczy...

-Co zacząć?

-Sprzątać. Myślę, że dla tego miejsca przyda się trochę życia. – założyła ręce na piersi i spojrzała w bok, na malutkie okno nad regałem z literaturą piękną.

-Ruth? – zadrżała na dźwięk swojego imienia. W radyjku przy wejściu zaczęło grać „Jenny from the block". – Mogłabyś spojrzeć mi w oczy? – Gerald złagodniał, nie mógł inaczej. Dziewczyna powoli skrzyżowała swoje spojrzenie z jego. – Czego się boisz?

Zadał pytanie dość łagodnie, wiedział, że musi jakośnawiązać z nią kontakt, mimo tego, że ona faktycznie powinna się go bać.Jednakże czuł w kościach, że ta dziewczyna przeżyła już zbyt wiele, a traktowanie ją na równi z innymi więźniami... Byłoby po prostu nie na miejscu.

~~~~ 

Jakby ktoś chciał wiedzieć, jak ja widzę Ruth (Tylko moja ma brązowe oczka i dłuższe włosy:>) EDIT: w obsadzie dodałam Sky, bo chodzi mi o jej ciało(po utraceniu wagi) twarz Ruth wygląda tak jak tu :)). :   

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro