Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 39

Leo

Przyjechaliśmy do domu, a Kira szła o własnych siłach, jedynie lekko utykając w co aż trudno było mi uwierzyć biorąc pod uwagę fakt, że miała przestrzeloną nogę i dziurę w brzuchu.

Jednak od ataku minęło ponad dwa tygodnie, więc cieszyłem się że moja żona powoli dochodzi do siebie. Nasz wyjazd ustaliliśmy na początek przyszłego miesiąca, aby czuła się już znacznie lepiej i mogła naprawdę odpocząć, a nie cierpieć z powodu niepogojonych ran.

Powoli nadchodził też moment w którym musiałem porozmawiać z nią o tym czego się dowiedziałem – o Coscie i Santoro, o tym co planował mój ojciec i jeszcze o kilku sprawach, których nie chciałem poruszać z nią w szpitalu, aby jej nie stresować.

Kira weszła do salonu z szerokim uśmiechem rozciągającym jej prześliczną twarz.  Miała na sobie letnią sukienkę i trampki dzięki czemu wyglądała tak słodko i dziewczęco, że nie mogłem przestać na nią patrzeć.

- Naprawdę się cieszę, że jestem już w domu.

- Też się cieszę, że mam cię tu z powrotem – objąłem ją ramionami i pocałowałem jej usta z głośnym westchnieniem.

- Myślę, że w końcu możemy…- wyszeptała w moje wargi – Skupić się na istotnych kwestiach – dodała rozpinając mi koszulę, a ja uniosłem twarz do góry tak, że jej usta zsunęły się na moją szyję i zaśmiałem się nisko.

- Myślę, że najwyższa pora abym odwdzięczył ci się za to że uratowałaś dziewczyny, dziecko Brana i tyłki nam wszystkim… - powiedziałem zaciskając palce na jej biodrach.

- Daj już spokój, Leo – odparła, więc pochyliłem się i podniosłem ją oplatając jej nogi wokół swojej talii.

- Mówię poważnie. Nie możesz się przecież przemęczać. Ja zrobię wszystko, co trzeba, ty się zrelaksuj.

Wszedłem z nią na piętro kierując się do naszej sypialni. Kira zachichotała po czym westchnęła z ulgą, kiedy położyłem ją na materacu.

- Tęskniłam za naszym łóżkiem – przeciągnęła się, a ja sunąłem ustami w dół ciała mojej żony. Jej rany teoretycznie się zagoiły, ale wciąż były widoczne. Kolejne blizny do kolekcji

, które tym bardziej mnie bolały, że zostały zadane kiedy była już pod moją opieką. To przez moje niedopatrzenie. Przez to, że pozwoliłem zaatakować moją własną żonę pod swoim nosem.

To ja powinienem ją chronić i dbać o to aby zapomniała o bolesnej przeszłości i wiodła spokojne życie u mego boku, a nie musiała walczyć za mnie i moich ludzi, ledwo uchodząc z życiem. Miałem okropne wyrzuty sumienia i musiałem to jakoś naprawić, ale póki co mogłem jedynie pokazać jej jak wiele dla mnie znaczy.

- Ja tęskniłem za tobą w naszym łóżku.

- Spałeś tu w ogóle, czy tylko przesiadywałeś u mnie i załatwiałeś „interesy” – spytała przeczesując między palcami moje włosy, a ja wziąłem głęboki oddech i przymknąłem oczy. Nie chciałem jej niepokoić, ale wiedziałem że ona musi wiedzieć co się dzieje, zasługuje na to aby poznać wszystkie szczegóły i ma prawo znać prawdę.

- Kira… Prawda jest taka, że wojna z Costą dopiero się zaczyna.

- Domyślam się  - odparła patrząc mi w oczy.

- Tak... Dowiedzieliśmy się, że Asunto planowali zabić wszystkie dziewczyny z wyjątkiem Livii, i być może jeszcze jednej z dziewcząt, którą chcieli wybrać już na miejscu. Natomiast Livię, jako córkę mojego ojca i moją siostrę, zamierzali zgwałcić i uprowadzić, co prawie się jednemu z nich udało. Wiem to ponieważ Anton uratował ją  właściwie w ostatniej chwili. Livia mi tego nie mówiła, pewnie dlatego, aby mnie nie stresować bo zamartwiałem się o ciebie, ale za to Anton mi powiedział. Ten skurwiel zdarł z niej sukienkę i… - pokręciłem głową nie chcąc sobie tego wyobrażać. Tak bardzo bałem się oddawać moją siostrę w ręce Aristova z obawy że ją skrzywdzi, a dopuściłem do tego aby pod własnym dachem, na moim własnym terenie jakiś brudny, obleśny gnój prawie zgwałcił moją bliźniaczkę, a jak na ironię powstrzymał go nie kto inny, tylko Anton, więc byłem sobą podwójnie zażenowany.

- Tak mi przykro… Porozmawiam z nią, musi być jej ciężko…

- Na pewno, ale ona jest silniejsza niż myślałem. Nawet nie wspomniała o tym słowem. Jest dzielna. Nie mniej jednak ten dupek na przesłuchaniu na którym był też Ezra z Akirą, powiedział Antonowi, że jak wspomniałem zamierzali zabić wszystkie kobiety, ale Livię zabrać do Costy i torturować ją tylko po to, abyśmy ja i mój ojciec oddali się w ich ręce w zamian za nią – powiedziałem patrząc z żalem na Kirę – I to by się stało… Stałoby się gdyby nie ty… - pokręciłem głową czując jak zaczynają szczypać mnie oczy. – Możliwe, że i tak zdążyliby to zrobić gdyby nie Anton. Co za pieprzona ironia losu…

- Kochanie… - Kira przytuliła mnie i zaczęła głaskać po włosach. – Wiem, że to boli, ale nie dopuścimy więcej to czegoś podobnego. Rozumiem, że się stresujesz, w końcu Livia przez ślub z Antonem lada chwila znajdzie się na obcym terenie, z dala od domu, ale on nie pozowali im jej skrzywdzić, spokojnie…

- Właśnie. On. A ja? Czuję się jak gówno. Czuję się bezwartościowy i… Miałaś rację, jestem taki słaby…

- Jesteś najsilniejszą i najlepszą osobą jaką poznałam, Leo – spojrzała mi w oczy – Jesteś dobry, honorowy i opiekuńczy. To prawda, zaskoczyli nas ale więcej nie pozwolimy się zaskoczyć. Ponad to zbyt wielu wrogów zrobili sobie tamtego dnia i nie mają szans na wygraną. Zadbam, aby za to zapłacili – powiedziała z mocą, patrząc na mnie w taki sposób że wiedziałem, po prostu wiedziałem że Costa nie ma z nią najmniejszych szans. – Własnoręcznie zniszczę Asunto za to co chcieli zrobić tobie i Livii  – dodała, a ja pocałowałem ją w usta.

- Zajmę się tym sam…

- Nie, Leo. Zajmiemy się tym razem.

- Kira… Nie chcę cię narażać.

- Błagam  - zaśmiała się – Razem jesteśmy silniejsi, tak? Ty jesteś sercem, a ja ostrzem – dodała z uśmiechem – Do tego jesteś też rewelacyjnym wojownikiem i kochankiem, więc mam w tobie pełen pakiet – zakończyła, a ja parsknąłem śmiechem.

- Mówiłem ci, że cię kocham?

- Jakieś tysiąc razy w przeciągu ostatnich dwóch tygodni…

- Kocham cię – powtórzyłem.

- Tak, ja też – odpowiedziała.

- Jest jeszcze coś – dodałem chowając twarz w jej piersiach.

- Mam się bać?

- Komplikacje z Santoro – przygryzłem wargę zerkając na nią przepraszająco.

- Jakie? – spytała niepokojąco spokojnym tonem

- Costa… chciał sojuszu  z Nostrą, aby umocnić swoją pozycję, ale ojciec wykorzystał to że Santoro woli układać się z nami… Oddał jego synowi jedną z naszych dziewcząt…

Kira patrzyła na mnie zmrużonymi oczami.

- Którą?

- Danielle Norano. Siostrę Brana…

- Ta błękitnooka blondynka? Czy to nie jest najlepsza przyjaciółka Livii?

- Tak, ale niestety nie mam na to wpływu… Jeśli chodzi o kwestię tych trzech dupków, jak dla mnie możesz pozbyć się  ich kiedy chcesz, nie będą do niczego potrzebni, zrobimy to po cichu. A i na Santoro przyjdzie niebawem czas…

- Nie nienawidzę całej Nostry, Leo. Znam stamtąd wielu porządnych ludzi. Nienawidzę jedynie Santoro i uwierz jego śmierć to ratunek dla wielu niewinnych istnień. No i wiem kim jest Santi.

- Znasz go? – spytałem z niedowierzaniem.

- Tak, ale myślę że mnie nie rozpozna. Spędzaliśmy trochę czasu jako dzieci…

- Możesz coś powiedzieć na jego temat?

-  Kiedy byliśmy mali… No cóż dzieciak jak dzieciak. Ale gdy dorósł…Przez jakiś czas go obserwowałam i nie mam dobrego zdania na jego temat, ale osobiście nic mi nie zrobił. Kiedy pozbędę się Lugiego to on stanie na czele Nostry, więc warto się z nim dogadać.  Ale obawiam się, że jest trochę podobny do Antona, tylko cały czas udaje. Tony jest wypaczony przez to co zrobił mu ojciec i tego nie ukrywa, a wręcz przeciwnie, jeszcze to nakręca, aby ludzie trzymali się od niego z daleka i widzieli w nim kogoś, kogo on chce aby zobaczyli. Więc spojrzysz na niego i wydaje ci się, że wiesz jaki jest ale mam wrażenie że on chce aby inni, łącznie z Ildarem, mieli go za nierozgarniętego brutala, dzięki czemu wszystkim wydaje się że wiedzą, czego się po nim spodziewać. Prawda jest taka, że sama nie mam bladego pojęcia co chodzi mu po głowie, natomiast przekonałam się o tym jaki bywa emocjonalny, nie umie powstrzymać się przed zrobieniem głupstwa, gdy czuje za mocno i obawiam się, że kiedyś to może go zgubić. Natomiast Santi… To chodząca bomba zegarowa. Wszystkie emocje szczelnie i głęboko schowane. Zawsze w garniturze i z tym śmiesznym zegarkiem kieszonkowym jego pradziadka, przez co wygląda aż nazbyt elegancko. Zawsze z beznamiętnym wyrazem twarzy lub  przyklejonym do niej sztucznym uśmiechem, zawsze taki dystyngowany,  a w środku… Armagedon.

- Skąd to wiesz?

- Tak jak ci mówiłam, obserwowałam go. Kiedy, myśli że nikt go nie widzi nieźle mu odwala – zrobiła wymowną minę, a ja lekko się skrzywiłem. – Tak czy inaczej on chce żeby wszyscy myśleli, że jest idealny a pod spodem skrywa coś co bardzo by ci się nie spodobało. Przykro mi z powodu Danielle, ale może będzie dla niej dobry, tego nie wiem. Nie widziałam aby okazywał okrucieństwo wobec kobiet. Poza tym i tak jest lepszy niż jego ojciec więc… Cóż, trzeba wybrać mniejsze zło – zakończyła przecierając oczy.

- Nie wierzę, że tak dobrze to przyjęłaś… - powiedziałem z wdzięcznością.

- To niewiele zmienia. Będę miała szansę się do nich zbliżyć i tym łatwiej będzie mi się pozbyć Santoro. A te dupki to pionki, tak jak mówiłam, upozorowanie wypadku przy pracy podczas jednego ze zleceń nie będzie trudne. Ich niedoszłe ofiary mi podziękują…

- Na pewno – wyszeptałem odgarniając kosmyk jej włosów, ale wydawała się smutna, więc pogłaskałem ją po policzku  - Ej… Kira, jesteś wspaniałą osobą, wiesz? Jesteś dobra i robisz dobre rzeczy…

- Zabijam ludzi, Leo – spojrzała na mnie jakoś dziwnie, na co wziąłem głęboki oddech i przytuliłem ją mocno.

- Tak jak na wojnie. Bronisz siebie. Bronisz słabszych. Oddałabyś swoje życie za niewinnych i bezrobotnych. Nigdy nie skrzywdziłaś nikogo kto nie był zagrożeniem dla twojego życia lub kogoś, kto jest ci bliski. Jesteś najlepszą osobą jaką znam.

- Mój tata nie wierzył w zemstę – wyszeptała.

- Ale zapewne wierzył w sprawiedliwość? I w to, że należy powstrzymać tych, którzy krzywdzą niewinnych i słabszych…

- Tak, pewnie tak…

- Więc tego będziemy się trzymać. A teraz mogę w końcu odwdzięczyć się mojej żonie? Czekam na to od kilkunastu dni…

- Twoja żona jest gotowa – zaśmiała się sadowiąc się na poduszce.

- Właśnie to chciałem usłyszeć – uśmiechnąłem się zsuwając z niej sukienkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro