Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Leo

Ildar Aristov miał włosy białe jak śnieg, a oczy tak jasne że niemal nie widać było przejścia między tęczówką, a białkiem oka – przez to wyglądał bardziej jak upiór niż człowiek. Pewnie dlatego mówiono na niego Biały Demon. Rysy jego twarzy były jak wyciosane z marmuru, ostre, zimne i nieprzeniknione – niczym potworna, pozbawiona uczuć maska.

Anton był do niego bardzo podobny, choć przy okazji wręcz zaskakująco atrakcyjny. Jego wciąż młodzieńcza twarz miała bardziej łagodny wyraz, a tęczówki nieco bardziej intensywny odcień błękitu. Pełne usta kontrastowały z ostrymi rysami twarzy, ponad to odziedziczył po ojcu wilcze spojrzenie i bardzo jasne włosy.

Obaj – i syn i ojciec – byli przystojni w ten nieludzki sposób, do tego wysocy i potężnie zbudowani. Obaj mieli na sobie podobne, idealnie skrojone czarne garnitury, proste, gładkie włosy zostały idealnie przystrzyżone i ułożone, stali ramię w ramię jak dwa kamienne posągi i wyglądali jakby nie oddychali i nie mrugali.

W myślach przekląłem moje nieco zbyt pełne usta i te niedorzeczne piegi – przez mój wygląd nie sprawiałem wrażenia tak groźnego jak oni. Anton był ode mnie starszy -  miał dwadzieścia dwa lata, ale przynajmniej w kwestii sylwetki nie odbiegałem od Aristovów, a wręcz przewyższałem Ildara. Antona nie miałem szansy przebić, ten dupek mierzył niemal dwa metry, ale  byliśmy prawie równi. Ponad to mój ojciec zadbał o to aby jego jedyny syn i spadkobierca był silny, twardy i niepokonany. W walce wręcz nie miałem sobie równych i wiedziałem że oni zdają sobie z tego sprawę, wiec podniosłem do góry brodę patrząc w krystaliczne oczy Antona z wyższością.

- Ildar  - ojciec podszedł do Aristova z umiarkowanym uśmiechem i podali sobie ręce mierząc się na spojrzenia.

- Gabriel – odpowiedział blondyn zerkając na mnie z półuśmieszkiem – Widzę, że również wziąłeś ze sobą swego syna. Leo, mam rację?

- Tak – odezwałem się zimnym tonem.

- Dobrze… Z pewnością chciałeś poznać Antona, aby wiedzieć komu oddajesz swoją bliźniczkę?

- Przyjacielu… – przerwał mu mój ojciec – Mamy z Leo lepszy pomysł. Będziesz zachwycony…

- Zamieniam się w słuch – odparł Ildar, chociaż nie wyglądał na zaintrygowanego.

- Mój syn to najlepszy wojownik jakiego znam. Jest bezwzględny, ale też honorowy, to moja największa duma i następca który odziedziczy po mnie całe Zachodnie Wybrzeże. Każdy marzy o tym by wżenić się w moją rodzinę i oddać córkę w ręce Leo, ale on już wybrał. Chce twoją Kirę, a ja nie mogłem być bardziej szczęśliwy słysząc to wyznanie.

Aristov chyba po raz pierwszy zamrugał. Spojrzał na mnie jakoś inaczej, a później przeniósł wzrok na swojego syna, którego maska w końcu lekko się osunęła. Anton zacisnął pełne usta w wąską kreskę i mordował mnie wzrokiem, a ja jedynie uśmiechnąłem się bezczelnie ale i zachęcająco. Musieli się zgodzić.

- Chcesz powiedzieć, że twój Leo chce moją Kirę? – Ildar powtórzył po moim ojcu z niedowierzaniem, a po chwili zaśmiał się buńczucznie. – Chłopcze, nie wiesz co robisz… - zerknął na mnie z pobłażaniem.

- Ojcze, nie możesz mu jej oddać… - młody Aristov prawie zatrząsnął się z nerwów, ale jego ojciec zdawał się tym nie przejmować.

- Zamilcz Anton… Kira to moja duma, ale ona nie nadaje się do roli żony i matki. To wojowniczka, dzikuska, jest szalona a jej nieobliczalność czasami nawet mnie wprawia w osłupienie. Twój syn… Nie ujmuję mu, wiem że jest świetnym wojownikiem i potężnym sojusznikiem, tak jak ty przyjacielu, ale Kira… Popełniacie błąd prosząc o nią.

- Dlaczego? – wtrąciłem się surowym tonem, a przezroczyste oczy Ildara skupiły się na mnie.

- To bestia zrodzona z krwi i bólu, nie kobieta. Sprawia wrażenie jakby urodziła się z mieczem w dłoni, to oblicze zemsty i chaosu. Nie chcesz takiej żony, synu. Zmuszenie jej brzmi kusząco, ponieważ sam mam dość jej porywczości, często nieprzemyślanego zachowania i wiecznego karania jej, ale żona ma dać ci potomka. Kira w ciąży… – zaśmiał się Aristov i zerknął na Antona który chyba zaczął się pocić i wyglądał jakby za moment mógł zwymiotować – To niedorzeczne. Ona będzie potrzebowała ciągłej stymulacji, będzie potrzebowała surowych kar w razie nieposłuszeństwa i dużego zaangażowania. Wiem to z doświadczenia.

- Jestem na to gotowy. Poradzę sobie z jej porywczością i nieposłuszeństwem, wiem że uda mi się ją poskromić – odparłem, a Ildar uniósł jasną brew.

 - Czy wy nie wolicie słodkich, delikatnych dziewic za żony? – spytał Aristov, a ja skrzywiłem się przypominając sobie plotki o tym co łączyło ponoć Antona i Kirę.

- A czy twa córka nie jest już dziewicą? – odpowiedział mój ojciec ewidentnie zaniepokojony taką możliwością.

- To nie ma dla mnie znaczenia – wtrąciłem szybko.

- Ale dla mnie ma. Wiem, że walczy z mężczyznami, wiem że ma z nimi kontakt na polu bitwy, ale to przecież nie znaczy, że uprawiała z którymś z nich seks! Zasady to zasady. Przyszła żona mego  syna musi być dziewicą….

- Kira brzydzi się mężczyznami. Nie pieprzy się z nimi i dlatego że jej na to nie pozawalam, i dlatego że sama uważa się za zbyt dobrą dla większości z nich – odparł beznamiętnie Ildar.

- Jesteś pewien, że jest czysta? – dopytywał ojciec.

- O nie bracie, czysta na pewno nie jest – zaśmiał się głośno – Ale jest nietknięta.

- Tak czy inaczej – wtrącił się Anton wyglądając jakby za moment miął dostać udaru – Nie oddamy wam Kiry. To niedorzeczne, ojcze. Ona jest nam potrzebna…

- Kira jest moją dumą – powtórzył głośno Aristov – Ale ciebie mogę ożenić lepiej niż ją. Większość mężczyzn boi się tak silnych kobiet jak ona.

- Wystarczy, że ją pokażesz i znajdą się chętni, ojcze… - odparł ciszej Anton – Ona nie może wyjechać tak daleko, potrzebujemy jej… Możesz znaleźć dla niej kogoś na miejscu, aby…

- Zamilcz – przerwał mu Ildar – Nie znajdę dla niej lepszej partii niż następca Castarisa. Zgadzam się na twoją propozycję, bracie. Oddaję moją córkę Kirę Aristov, twemu synowi. Livia i Anton z pewnością znajdą dla siebie inne, ciekawe sojusze  - blondyn podał dłoń mojemu ojcu, a ja poczułem jak kamień spada mi z serca i jednocześnie zamienia się ono w czarną, ziejąca dziurę.

No cóż – poszło niespodziewanie gładko. Jeśli zależałoby to od Antona zapewne naplułby mi w twarz a później jeszcze odgryzł głowę, ale ojciec pozbył się swojej „bezcennej córki”  zaskakująco chętnie. W jakiś sposób ten fakt sprawił, że miałem jeszcze gorsze przeczucie niż wcześniej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro