Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

Kira

Ildar i Alyssa stali ze sztucznymi uśmiechami otoczeni swoimi ludźmi, a ja z niechęcią podeszłam do obydwojga obejmując ich na pożegnanie. Tonyego nie było, ale to dobrze.

- Gavriil pojedzie z wami… - zawyrokował ojciec, a mi zrobiło się niedobrze.

- Gav to najlepszy przyjaciel Antona. Zostaw go razem z nim, proszę. I tak będzie za mną tęsknił – odparłam surowo i stanowczo.

Pieprzona świnia. Ildar nienawidził swojego syna i lubił mu odbierać wszystko na czym mu zależało, aby Tony nie miał żadnych słabości. Aby nie miał nic i nikogo. Uwielbiał go krzywdzić na różne sposoby, a ja nienawidziłam tego tak bardzo, że wręcz nie umiałam tego opisać słowami.

- Skoro sobie tego życzysz… - zacmokał widząc moją minę.

- Mam mnóstwo wartościowych ludzi, którzy będą dbać o bezpieczeństwo twojej córki – wtrącił się Leo.

- Oczywiście, nie mam co do tego wątpliwości.

Kiwnęliśmy sobie po raz kolejny na pożegnanie patrząc jak Gabriel żegna się z Aristovami i udaliśmy się do wyjścia. Służba otworzyła wielkie drzwi, a ja poczułam przeraźliwe zimno. Livia miała na sobie białe futro w którym wyglądała jak z jakiejś baśni i rozglądała się ze smutkiem zapewne w poszukiwaniu Antona. Ja założyłam na siebie jedynie czarny, długi płaszcz, wiec było mi na pewno zimniej niż jej, a do tego prezentowała się zjawiskowo, więc wygrywała na każdym poziomie, ale w sumie miałam to w dupie.

Ruszyłam na mróz, a wtedy zobaczyłam jak twarz Livii się rozjaśnia. Ogromy uśmiech, rumieńce, później coś na kształt niepokoju. Pognała w stronę samochodów, a kiedy mój wzrok powędrował w jej kierunku zobaczyłam, że oparty o swój motocykl w skórzanej kurtce i rozchełstanej koszulce stoi Anton. Jego twarz była poobijana, a włosy potargane. W dłoni trzymał kask i patrzył jak Livia podchodzi do niego, a jej kasztanowe włosy wirują na wietrze.

- Co ci się stało? – spytała robiąc słodką, smutną minę. Jej smukłe palce delikatnie i nieśmiało musnęły jego policzek, a on natychmiast spuścił głowę.

- Małe nieporozumienie – uśmiechnął się krzywo.

- Nie widziałam cię już dzisiaj…

- Źle się czułem. Wyszedłem tylko po to, aby pożegnać się z siostrą  - odpowiedział, a Livia zrobiła zakłopotaną minę

- Jasne. Miło było cię poznać, Anton – uśmiechnęła się do niego – Może odwiedzisz nas w Kalifornii?

- Anton ma mnóstwo obowiązków, więc to nie będzie pewnie zbyt łatwe – odparł Leo mierząc Antona nienawistnym spojrzeniem

- Zobaczymy – bąknął po czym spojrzał na mnie wyciągając dłoń w moim kierunku. Byłam na niego wściekła. Chciałam dać mu w twarz i nawrzeszczeć na niego, chciałam powiedzieć mu, że to co zrobił było tak cholernie głupie, i że już nigdy więcej nie pozwolę mu się dotknąć, ale mimo wszystko to miało być nasze pożegnanie. Mieliśmy wiele pięknych chwil i wiele mu zawdzięczałam.  Był mi przyjacielem i oparciem w czasach kiedy nie miałam nikogo. Podeszłam więc do niego i poczułam jak przysuwa mnie do siebie w taki sposób, że trafiłam nosem w jego masywną klatkę piersiową. Zaciągnęłam się jego zapachem, który do niedawna był moim ulubionym zapachem na świecie – sosnowego lasu, mrozu i świeżego, górskiego powietrza. Anton całe dnie przesiadywał w górach, najchętniej cały czas spędzałby na Syberii i właśnie tak pachniał – jak Ałtaj i Sajany – jak  bezkresne, syberyjskie lasy – dzikie i nieokiełznane jak on sam, jak wodospad rzeki Argut przy którym tak uwielbialiśmy przesiadywać. Zamknęłam oczy, a on zacisnął dłonie na moim płaszczu – Uważaj na siebie… - powiedział cicho, a ja odsunęłam się od niego poklepując go po przyjacielsku w ramię.

- Ty uważaj na siebie, bracie.

- Pora na nas – odezwał się Leo, więc ruszyłam do samochodu, a kiedy już w nim siedziałam poczułam prawdziwą ulgę. -  Wszystko w porządku? – zapytał zerkając na mnie badawczo.

- Tak – odparłam tylko i przymknęłam na chwilę oczy opierając głowę o zagłówek.

Kiedy wyjechaliśmy na ulice i ruszyliśmy na lotnisko usłyszałam tylko warczenie silnika motocykla Antona i zobaczyłam jak mija nas ze zdecydowanie zbyt dużą prędkością, a Livia westchnęła głośno patrząc za nim z uczuciem

- Czy jest szansa, że Anton odwiedzi cię w Stanach w niedalekiej przyszłości? - spytała z nadzieją.

- Wątpię. Anton leci na Syberię. To jego miejsce na ziemi – odpowiedziałam z uśmiechem, a ona zrobiła minę jakbym właśnie wyznała, że Anton wylatuje na księżyc.

- Syberia? Poważnie?

- Tak. Syberia jest równie dzika jak Alaska. Albo dziksza. Tam potrafi być naprawdę przepięknie. Ale oczywiście też okropnie zimno no i Anton mieszka na absolutnym odludziu. Na totalnym końcu świata. Dzicz. Zadupie. Pustkowie. Tony lubi góry, lasy, kontakt z przyrodą. -40 stopni, w pobliżu Ocean Arktyczny, tundry i tajgi, polowania, walka o przetrwanie… To jego żywioł – zakończyłam zerkając na nią wymownie. Faktycznie miejsce w którym mieszkał Tony  było piękne i dzikie, ale dla takiej paniusi jak Livia, to byłby prawdziwy koszmar. Zresztą, jej mina mówiła sama za siebie -  Anton ma dom w samym środku lasu, prędzej natkniesz się tam na tygrysa niż na człowieka – zaśmiałam się, a Livia aż rozchyliła swoje rubinowe usta. To również była prawda. Dom stał w lesie, miał dwie przeszklone ściany, ponieważ Anton cierpiał na klaustrofobie i musiał czuć przestrzeń, ale efekt był oszałamiający i szczerze? Uwielbiałam to miejsce. Ale przecież planowałam ją zniechęcić, więc ten fakt zostawiłam dla siebie  - No cóż, Los Angeles to to nie jest, ale tak jak wspomniałam mamy tygrysy syberyjskie. To największe żyjące koty, jedne z najpotężniejszych drapieżników. Są większe i silniejsze niż lwy. No i jeszcze niedźwiedzie. Całe mnóstwo niedźwiedzi. W zimie była nawet –70 stopni…

- Och… – przerwała mi - Czyli… Tam bym mieszkała, gdybym wyszła za Antona? – spytała krzywiąc się z niedowierzaniem.

Tak, kochana. Właśnie tam. Więc lepiej trzymaj łapki przy sobie i uspokój szalejące libido. Pilnuj się brata i gorącej, cywilizowanej Kalifornii.

- Właśnie tam - odparłam tylko, cmokając z przekąsem, a Livia niemal westchnęła z trwogą. - Anton nienawidzi dużych miast. Nie znosi Moskwy.  Na Syberii ma swój dom, a miejsce jego żony będzie przy nim – zerknęłam na Leo, który uśmiechał się do mnie dyskretnie z wyraźną wdzięcznością. - Więc mówisz, że my też będziemy mieli własny dom? – zwróciłam się do niego unosząc brew bo chciałam dać mu znać, że ja również byłam wdzięczna. Wdzięczna za to, że wszystko przemilczał i zostawił dla siebie.

- Tylko twój i mój – odpowiedział kiwając głową.

- Brzmi nieźle – wzruszyłam ramionami odwzajemniając jego uśmiech.

Tak, to naprawdę brzmiało nieźle.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro