Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

Kira

Przyjęcie było koszmarne.

Siedziałam jak na szpilkach wietrząc spisek. Nie wierzyłam Leo, ale nie miałam pewności co zamierza zrobić. Wolałam więc nie ryzykować. Co mi zostało?

Cały czas rozglądałam się czekając na atak ludzi Castarisów, a brak moich noży działał na mnie tak dekoncentrująco i stresująco, że dosłownie miałam ochotę drapać się do krwi. Oczami wyobraźni czułam jak chwytają mnie za ramiona i wleką unieruchomioną na przesłuchanie, gdzie czekałby już zmasakrowany Anton, a Ildar kręciłby głową z dezaprobatą wyrywając mu paznokcie, mówiąc że go zawiedliśmy i przynieśliśmy mu wstyd. Ta wizja była tak realistyczna, że niemal czułam zapach krwi Antona, niemal czułam jego ból. I mój własny...

Ale godziny mijały i nic podobnego się nie działo. Leo uśmiechał się szeroko, dyskutując na setki bzdurnych tematów, kładł dłoń na moich lędźwiach obejmując mnie czule jakbym była jego największym skarbem - zachowywał się tak naturalnie, że w życiu nie domyśliłabym się że stało się cokolwiek złego.

- Kira, gdzie twój brat? - spytała mnie pod koniec przyjęcia Livia rozglądając się z zawodem po sali - Nie widziałam go od rana...

- Właśnie gdzie Anton? - zawtórował jej Gabriel popijając drinka.

Byłam pusta w środku i nie wiedziałam co odpowiedzieć. Może Leo czekał właśnie na taką sposobność, aby nas zdemaskować?

- Podobno źle się poczuł - usłyszałam głos męża - Słyszałem, że wdał się w jakąś bójkę, tak? - zerknął na mnie, a ja pokiwałam lekko głową spoglądając na niego z wdzięcznością.

- Och, cały Anton - zaśmiał się Ildar - Wiecznie szuka zwady...

- To tak jak mój Leo... Po śmierci matki na okrągło sprawiał problemy i pakował się w kłopoty. Brał nawet udział w walkach w klatkach - zaśmiał się w głos Gabriel, jakby to było takie zabawne - Na początku mi się to nie podobało, ale zauważyłem, że wychodzi mu to na dobre. Najpierw wracał poobijany, a później już zawsze tylko wygrywał. Tam nie ma taryfy ulgowej, dzięki temu hartuje i zamienia w prawdziwego wojownika...

- Dokładnie, bracie - odparł Ildar - Anton też uwielbia wdawać się w bójki. Może kiedyś sparujemy naszych chłopców?

Skrzywiłam się z niesmakiem.

- Leo, co ty na to? - spytał ze śmiechem Gabriel.

- Jasne, z chęcią.

- No to kiedyś się umówimy, a tymczasem nie trzymajmy już dłużej naszych dzieci... Powinni odpocząć przed podróżą, w końcu mieli bardzo aktywną noc - zaśmiał się Ildar, więc skrzywiłam się jeszcze mocniej

- Racja, za dwie godziny ruszamy - Leo zerknął na zegarek - Faktycznie będziemy szli z Kirą do naszej sypialni. Musimy się przebrać i dopakować, ale dziękujemy wam za gościnę, to piękne przyjęcie i całą resztę...

- To ja ci dziękuję, synu - odparł Ildar i poklepali się po plecach. Leo złapał mnie za rękę, ktoś zawołał mówiąc że para młoda opuszcza salę by szykować się do wyjazdu i wyszliśmy odprowadzeni kolejnymi brawami.

Nie znosiłam takich żenujących scen ale byłam naprawdę wdzięczna, że już po wszystkim.

Kiedy weszliśmy do naszej sypialni nie wiedziałam co mam do cholery ze sobą zrobić. Zobaczyłam moje bagaże stojące przy ścianie więc dopadłam do nich sprawdzając, czy ktoś kto je pakował zabrał wszystko z mojego pokoju. Otworzyłam walizkę z nożami. Przeliczyłam wszystkie wymieniając ich imiona.

W pokrowcu leżała też Kirke, tylko czekając na odpowiedni moment by zanurzyć się w krwi naszych wrogów. Moje stroje bojowe i inne ciuchy, kosmetyki, wszystko było na miejscu.

Westchnęłam z ulgą i wstałam przeciągać mięśnie. Zerknęłam na Leo, który stał oparty o ramę łóżka i patrzył na mnie w skupieniu.

- Dziękuję ci, że zatrzymałeś to wszystko dla siebie... Doceniam to.

- W porządku. To sprawa między nami i wierzę że wszystko sobie wyjaśniliśmy, tak?

- Tak - odpowiedziałam tylko, a on pokiwał głową - Idę pod prysznic - odparłam rozsuwając sukienkę, zrzuciłam ją ze swojego ciała i przypomniało mi się jak zaledwie kilkanaście godzin temu Leo dotykał mnie, całował i pieścił. Przypomniałam sobie dotyk jego dłoni, to jak mnie pieprzył i poczułam że coś ściska mnie w podbrzuszu. Zsunęłam wzrok z jego przystojnej twarzy na opięte dopasowaną koszulą ciało. Jakby czytając mi w myślach powoli zaczął rozpinać guziki ściągając z siebie ubranie.

Podszedł do mnie, po czym dotknął mojej brody unosząc moją twarz do góry tak, abym mogła spojrzeć mu w oczy. Pocałował górną wargę, później dolną i musnął palcami moją pierś przyprawiając mnie o gęsią skórkę.

- Jesteś obolała po wczorajszej nocy? - spytał, więc natychmiast zrobiło mi się gorąco.

- Nie...

- Mogę wziąć prysznic razem z tobą?

- Tak... - jego usta zsunęły się na moją szczękę, więc przymknęłam oczy chłonąc jego dotyk.

Rozpiął palcami mój biustonosz, zsunął ze mnie majtki i popchnął mnie lekko w kierunku łazienki. Weszłam pod prysznic nastawiając gorącą wodę i odwróciłam się przodem do ściany. Poczułam jak jego ciepłe dłonie zaczynają wmasowywać żel pod prysznic w moje plecy. Poczułam też jego palce sunące po moich bliznach, więc napięłam mięśnie zamykając oczy.

- Skąd masz te? Wyglądają na stare... - spytał dotykając pionowych pasów po obu bokach moich pleców.

- To jeszcze zanim trafiłam do Ildara.

- Masz je sprzed adopcji?

- Musisz wszystko wiedzieć? - westchnęłam niezadowolona z jego wścibstwa.

- Muszę - odpowiedział po prostu, a ja się zaśmiałam i pokręciłam głową - Nie liczę, że opowiesz mi wszystko od razu - przysunął usta do mojego karku i boku szyi, więc znowu poczułam nagły przypływ pożądania - Ale chcę wiedzieć. Czemu masz blizny sprzed adopcji? Domyślam się że Ildar nie szczędził wam batów, ale skąd cię wziął?

Zamknęłam oczy nie chcąc przypomnieć sobie miejsca z którego pochodziłam, ale tam przynajmniej mieli swoje zasady. Ty i tylko ty płaciłeś za swoje zachowanie, błędy lub nieposłuszeństwo i podobnie było z zasługami. Sprawiedliwość, szacunek, siła, prawo i porządek.

Natomiast zasadą Ildara był brak zasad.

Ten dupek miał pewna metodę wyłudzania mojego posłuszeństwa - od momentu kiedy zauważył ile dla siebie znaczymy z Tonym. Kiedy jedno z nas było nieposłuszne i miało gdzieś kary cielesne wymierzane na własnej skórze, Ildar brał to drugie.

Kazał nam patrzeć na wzajemne cierpienie, mówiąc że to wszystko przez nasze nieposłuszeństwo.

Tak więc kiedy ja robiłam coś złego - obrywał za to Anton. Brutalnie i bezlitośnie. Czasami aby mniej cierpiał ojciec ze mną negocjował - jeśli ja wykonam karę, Tony dostanie mniej batów, mniej uderzeń, mniej dni będzie siedział w celi...

I odwrotnie było tak samo.

Ildar wiedział co robi kiedy w wieku dziesięciu lat wrzucił mnie do jednego pokoju z błękitnookim chłopcem niewiele starszym ode mnie, który opatrzył moje rany, pomógł mi się wykąpać, przyniósł mi jedzenie i rozmawiał ze mną do późnej nocy. Miłość rodzi słabość. Miłość sprawia, że można ją wykorzystać przeciwko nam. Miłość jest przekleństwem.

- O czym myślisz? - niski głos Leo wyrwał mnie z letargu. Wciąż czułam jego ręce na swoim ciele. Położył je na moim brzuchu, po czym sunął nimi w górę aż do piersi które chwycił w dłonie delikatnie i stanowczo, ugniatając je lekko. Wyrwało mi się ciche westchnienie i zapragnęłam więcej.

Leo klęknął za mną, rozszerzył mi uda i zaczął masować mnie palcami więc wygięłam się, aby dać mu lepszy dostęp do mojego ciała. Westchnął, a ja zamknęłam oczy czując jego ciepły język który wsunął do środka. Poruszał nim rytmicznie masując moją łechtaczkę kciukiem, a ja dosłownie odpłynęłam.

- Podoba ci się? - wyszeptał liżąc mnie niespiesznie.

Jedynie jęknęłam w odpowiedzi, poruszając lekko biodrami

Złapał mnie za nie i wypchnął je w swoją stronę, abym wypięła się mocniej i docisnął do mnie usta, więc krzyknęłam głośno.

- Chciałbym, abyś usiadła na mnie i dała mi się pieścić godzinami - wyjęczał przesuwając po moim ciele językiem.

- Wejdź we mnie - powiedziałam, powoli tracąc panowanie nad tym co mówię i robię. Poczułam jak on wstaje, jak jego silne, gorące ciało góruje nade mną tuż za moimi plecami. Przysunął wargi do boku mojej szyi składając na niej mokre pocałunki. Podniósł moje biodra i powoli wsuwał się we mnie kawałek po kawałku - O tak... Mocniej - westchnęłam i poczułam jak wchodzi cały - Chcę żebyś pieprzył mnie mocno, naprawdę mocno - dodałam kołysząc się na nim. Było mi cudownie, kiedy jego biodra odbijały się od moich pośladków.

- Kira... - wyszeptał w moją szyję i lekko przyspieszył.

- Daj mi trochę bólu, tylko troszkę... Przyjemniej teraz, kiedy czuję się winna... - zacisnęłam jego dłoń na swojej piersi sugerując, aby chwycił mnie mocniej. Był takim silnym mężczyzną, miał takie wielkie, pobliźnione dłonie, z taką łatwością mógłby zadać mi ból...

Popchnął mnie lekko, więc jęknęłam zachęcająco, kiedy jego biodra przyspieszyły i zaczął pieprzyć mnie brutalnie, tak mocno że niemal bolało. Był duży i chciałam, aby to wykorzystał...

- Mocniej... - jęknęłam wypychając tyłek, a on złapał mnie w tali i podniósł lekko do góry nabijając mnie na siebie nie tylko swoimi biodrami ale i dłońmi. Krzyknęłam głośno, ale wciąż było zaskakując przyjemnie mimo że pieprzył mnie brutalnie, tak jak Anton jedną ze swoich dziwek. Poczułam, że za moment dojdę ale potrzebowałam czegoś więcej. Leo przyspieszył, czułam że jest blisko, ale ja też chciałam skończyć.

Właśnie wtedy poczułam jego szorstkie palce na swojej łechtaczce.

- Dojdziesz? - wydyszał w moje ucho wciąż młócąc biodrami i pieszcząc mnie palcami.

- Tak... Tak... - wyjęczałam jedynie czując jak powoli tracę zmysły i odbywam. Krzyknęłam dochodząc, a ona przytulił mnie do siebie drżąc w spełnieniu. Trzymał mnie mocno, ponieważ gdyby tego nie robił pewnie bym upadła.

Pocałował moją szyje i ramię stawiając mnie na nogach.

- Dobrze się czujesz? Nie przesadziłem?

Nie, zdecydowanie nie.

- Nie... - odpowiedział tylko, a on chyba uszanował to że dzisiaj wolałam milczeć, ponieważ nie mówił już nic kiedy myliśmy się, a potem ubraliśmy i wyszliśmy do głównej sali, aby pożegnać się z moim ojcem.

Z Leo było zdecydowanie zbyt przyjemnie. Był cudownym kochankiem, piekielnie przystojnym mężczyzną i zbyt wyrozumiałym mężem. Podobał mi się zbyt mocno, był chłopakiem do którego mogłabym wzdychać gdybym była normlaną dziewczyną żyjącą w normlanym świecie. Ale w moim świecie nic nie było normalne.

A ja przecież nie potrzebowałam kolejnej słabości.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro