Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 33

Leo

Siedzieliśmy na spotkaniu, a mój telefon wibrował w kieszeni więc starałem się go zlekceważyć.

Wszyscy zerkali na mnie z naganą i wyrzutem ponieważ nie wyłączyłem pieprzonych wibracji, jakby to miało aż takie znaczenie.

I tak zdychaliśmy z  nudów słuchając Hotaru wygłaszającego porywający wykład na temat naszych sojuszy ze Wschodem w tym Rosją, pokazując z uznaniem na Ildara i Antona, który ziewał jak mops i wyglądał jakby za moment mógł zasnąć. Vaiarii jednak zdawał się tego nie zauważać i kontynuował. Wysnuwał plany walki z wrogimi familiami, szczególnie Asunto, a Van i mój ojciec wtórowali mu, lub dodawali swoje trzy grosze. Na koniec pochwalił Aleksieja Fiedrowa i jego ostatnią transakcję przemytu bronią ( brawa dla tego pana, dzięki niemu na pewno świat będzie lepszy! ) po czym głos miał przejąć Akira, który chciał opowiedzieć o jego sojuszach z Yakuzą, i o wpływach jakie miałaby nam dać bliska współpraca z Tanaką Minoru – który był jego dziadkiem i głową rodu.

Ziewnąłem dyskretnie i wyjąłem telefon z zamiarem wycieszenia wibracji, ale kiedy zerknąłem na wiadomość od Livii dosłownie mnie sparaliżowało. Poderwałem się z fotela biegnąc do wyjścia.

- Atak na dom Brandona - krzyknąłem tylko i wybiegłem z pieprzonego salonu Hotaru po czym wpadłem na parking, pewien że reszta biegnie za mną. Kiedy odpaliłem samochód zobaczyłem jak Anton wskakuje na swój motocykl i chyba po raz pierwszy w życiu cieszyłem się na widok tego dupka. Na pewno miał w planie pojechać za mną, więc ruszyłem z piskiem opon gotowy złamać po drodze wszystkie możliwe przepisy.

Livia napisała, że zabili ochroniarzy i przedostali się do domu. Skąd kurwa wiedzieli o naszym spotkaniu i tej pieprzonej imprezie dziewczyn? Dom Brandona był dobrze strzeżony, miał ogromne, szczelnie zamykane ogrodzenie… Jak się tam dostali?! Musieli mieć u nas szczura. Kurwa, zamierzałem przesłuchać dosłownie każdego i to w wyjątkowo paskudny sposób, aby się dowiedzieć co za skurwiel nas sprzedał, ale teraz miałem ważniejsze sprawy… Kira ponoć zabiła kilku i kazała kobietom się ukrywać w gabinecie, ale Livia napisała też że napastników było wielu, więc…

Przycisnąłem pedał gazu, a strach dosłownie mnie paraliżował. Ona musiała sobie poradzić. To w końcu moja Kira…

***

Podjechałem pod dom Brandona, który znajdował się na absolutnym uboczu otoczony wielką, ponad dwumetrową ścianą z kamienia, niczym pieprzona forteca. Szczur musiał ich wpuścić do środka, najpewniej był to więc jeden z ochroniarzy. Pokręciłem głową widząc moich ludzi zastrzelonych jak psy po czym wpadłem przez uchylone drzwi domu, słysząc za sobą ryk silnika motocykla Antona.

Kiedy wszedłem do środka zobaczyłem trupy mężczyzn rozściełane po całej podłodze, jedni z shuriken lub kunai Kiry w głowie albo w piersi, reszta z popodrzynanymi gardłami lub rozharatanymi piersiami. Wtedy usłyszałem westchnienie i zobaczyłem moją Kirę z nożem wyciągniętym przed siebie. Nie umiałem opisać ulgi jaką poczułem widząc ją żywą, ale była dosłownie cała we krwi. Kiedy mnie zobaczyła opuściła rękę i opadła na kolana, a ja podbiegłem do niej łapiąc ją w ramiona. Boże, była w koszmarnym stanie miała ranę postrzałową w nodze, poobijaną twarz, porozcinaną skórę na ramionach, krwawiła, krwawiła z kilku miejsc. Kurwa, wykrwawiała się. Kiedy zobaczyłem, że coś wystaje z jej brzucha dosłownie zatrzasnąłem się z nerwów.

- Kira…

- One są na górze… - powiedziała, ale moja kobieta była tutaj, w moich ramionach i nie zamierzałem jej zostawiać. Pieprzyć wszystko inne.

Wysłała Antona na piętro, a on o dziwo pobiegł na górę bez protestu i naprawdę nie umiałem się tym teraz martwić.

Usłyszałem kolejne głosy, kolejne kroki, zawołałem aby zadzwonili po karetkę przerażony tym, że mogę ją stracić.

- Nic mi nie jest – powiedziała, a wtedy jej wielkie fiołkowe oczy powędrowały za moim spojrzeniem i zerknęła z zaciekawieniem na nóż w swoim brzuchu. Odsunęła się ode mnie i złapała za wystające ostrze smukłymi, zakrwawionymi palcami po czym wyciągnęła je z i zaśmiała się w ten swój charakterystyczny sposób.

- To mój nóż - uśmiechnęła się do mnie i padła w moje ramiona tracąc przytomność, a ja robiłem wszystko aby zahamować krwotok.

- Kurwa wezwaliście tę karetkę?! – wrzasnąłem na całe gardło, a Ezra podbiegł do nas pomagając mi zatamować krwawienie.

- Jej udo – powiedział zrzucając z siebie koszulę, którą podarł na pasy i zawiązał jeden z nich na jej nodze robiąc opaskę uciskową. - Lekarze już jadą, będą dosłownie za parę minut…

- Moja córka! – krzyknął dramatycznie lldar, a ja miałem ochotę go zabić. Jebana, kłamliwa świnia…

Wtedy zobaczyłem Antona zbiegającego ze schodów, trzymającego na rękach omdlałą, ciężarną Beę.

- Na górze było jeszcze trzech, one zamknęły się w sypialni – powiedział patrząc z niepokojem na Kirę. - Dwóch zabiłem, jednego skułem, możemy go później przesłuchać – odparł odsuwając ciało Bei jak najmocniej od siebie, na całą długość ramion – Może ktoś ją ode mnie zabrać? Nie najlepiej radzę sobie z kobietami w ciąży…

- Co jej się stało? – spytał  Brandon odbierając od Antona ciało swojej żony.

- Zemdlała, nikt jej nawet nie dotknął - odpowiedziała Livia zaciskając nóż w dłoniach. Miała podartą sukienkę, podrapaną skórę w niektórych miejscach i trochę zakrwawioną twarz, ale poza tym była cała i zdrowa. -  Co z Kirą?

- Straciła mnóstwo krwi – odpowiedział Ezra, a ja ściskałem jej brzuch robiąc co mogę, aby zatamować krwawienie.

- Kochanie, błagam wytrzymaj  - wyszeptałem patrząc na jej śliczną twarz. Co jakiś czas rozchylała powieki, jakby próbowała utrzymać przytomność – Wytrzymaj, proszę – powiedziałem całując jej policzek i przycisnąłem ją do siebie mocniej.

Boże, zakochałem się w tej dziewczynie. Kochałem ją i nie wiedziałem co zrobię, jeśli ją stracę.

Wtedy do salonu wpadli lekarze zabierając ją ode mnie, a ja patrzyłem jak hamują jej krwawienie, nakładają maskę tlenową i kładą na noszach. Anton chciał iść za lekarzami, którzy zabierali ją do karetki, ale ojciec położył mu dłoń na piersi.

- Nie będziemy im przeszkadzać, Anton.

- Jest tu rodzina tej dziewczyny? Będziemy natychmiast potrzebowali krwi, jaką ona ma grupę?

- B Rh- - wyrecytował Anton ścierając krew z policzka.

- Kim jesteś chłopcze? -  spytał lekarz.

- To jej brat – odpowiedziała Cindy zerkając z przestrachem na rozściełane po całej podłodze trupy.

- Oddasz siostrze krew? To bardzo rzadka grupa…

- Mam inną…

- Proszę natychmiast zadzwonić do jej rodziny, będziemy tego potrzebować, ona straciła mnóstwo krwi, w klinice mamy głównie grupę dodatnią, a liczy się każda sekunda… - odparł lekarz.

- To kurwa szukajcie gdzie indziej! – wrzasnął Anton – Nie ma tutaj jej rodziny.

- Anton… – warknął ostrzegawczo Ildar.

- Doktorze… – wtrąciłem się – Kira jest adoptowana, nie ma możliwości wzięcia krwi od rodziny, bo jej nie znamy. Proszę natychmiast poszukać jej gdzieś indziej, zapłacimy, przecież nie takie rzeczy pan robił…

Doktor Jones był naszym zaufanym lekarzem od lat, a jego klinika odkąd pamiętałem leczyła naszych ludzi po atakach i strzelaninach.

- Postaram się zorganizować tę krew, ale liczy się każda minuta – lekarz westchnął i pokręcił głową. – Postaram się  - powtórzył sprawiając, że zabrakło mi tchu z nerwów i wyszedł, a ja rozejrzałem się po tym pieprzonym bałaganie. Ildar prawie hiperwentylował, Anton gadał coś do siebie, Ezra zakładał podartą koszulkę, mój ojciec wykrzykiwał rozkazy i przy okazji gromił wzrokiem Aristova, Livia i pozostałe dziewczyny tuliły się do siebie i popłakiwały, Brandon razem z ratownikami medycznymi ocucił Beę, która szlochała na cały głos, a część ludzi zaczęła sprzątać trupy.

- Jadę do mojej żony – powiedziałem ruszając do wyjścia – Anton… - pokazałem na Aristova  - Gdzie ten chuj, którego złapałeś?

- Nasi ludzi już poszli na górę  - wtrącił mój ojciec, jednak Anton nic nie odpowiedział tylko stał najwyraźniej mnie nie słysząc, a że był ubrudzony krwią, potargany i wciąż szeptał coś pod nosem wyglądał jakby uciekł ze szpitala psychiatrycznego.

- Anton zabił ich kiedy wymierzali do nas z broni. Jednemu skręcił kark, drugiemu też. Właśnie wtedy Bea zemdlała – powiedziała Livia – Trzeci… Trzymał mnie… Zasłonił się mną, ale Anton szybko go obezwładnił i przykuł  kajdankami  do kaloryfera w sypialni. Później wziął na ręce Beę i zeszliśmy tutaj…

- Uratował nam życie – westchnęła Cindy patrząc z zachwytem na Antona jak na jakieś bóstwo, ale on jedynie wymownie się skrzywił.

 - To Kira uratowała nam życie – warknęła Livia - Zabiła ich wszystkich… Gdyby nie ona… Zginęłybyśmy w ciągu kilku minut, albo zrobiliby nam coś znacznie gorszego… – moja siostra wytarła załzawione, brudne policzki – Jeśli coś jej się stanie…

- Nie sposób wyrazić jak wiele zrobiła dla nas twoja córka, Ildarze, ale musimy porozmawiać o tym, że nie jest z twojej krwi… Na szczęście Livia i Anton jeszcze nie zdążyli zawrzeć kolejnych koligacji, więc  chyba sami rozumiecie co musi się teraz wydarzyć. Kira to cudowna dziewczyna, ale…

- Nawet się kurwa nie ważcie – warknąłem na mojego ojca przerywając mu jego żenującą wypowiedź. Nie miałem słów, aby opisać jego podłość – Nawet nie waż się jej uwłaczać. Uratowała twoją córkę i wszystkie nasze kobiety, uratowała nienarodzone dziecko Brandona i wszyscy kurwa jesteście jej dłużnikami – krzyknąłem, a potem wybiegłem z domu i pojechałem za karateką do kliniki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro