Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

luty

W poranek w Dzień Zakochanych sowia poczta okazała się wyjątkowo obfita. Większość uczniów wysłało kartki i podobne otrzymało.

Draco nie spodziewał się żadnego listu czy prezentu, właściwie nawet udało mu się zapomnieć o Walentynkach. W jego świecie, w którym regularnie się zamykał, nie było miejsca dla miłości.

Jednak i na jego ręce opadła jedna zwykła, biała koperta. Zmarszczył brwi, obracając papier w palcach. Na krótką chwilę jego myśli stały się przyziemne i zaczął zastanawiać się, kto może być adresatem tej tajemniczej przesyłki.

Szybko rozejrzał się po Wielkiej Sali i z ogromną ulgą stwierdził, że nikt na niego nie patrzy. Wszyscy byli za bardzo zaaferowani swoimi własnymi wyznaniami uczuć.

Dracon, korzystając z tego, że jego dawni przyjaciele nawet nie zerkają w jego stronę, otworzył kopertę i wyjął z niej zgięty kawałek pergaminu. Rozłożył go na stole i przesunął po nim rękami, próbując wyprostować papier. Ze zdziwieniem zauważył, że atrament rozmazał mu się na palcach, co oznaczało, że wiadomość nie została napisana zbyt dawno.

Wziął głęboki wdech i zabrał się za czytanie.

Drogi Draconie,

to nie jest żadna górnolotna wiadomość. Chcę tylko powiedzieć Ci, że lubię z Tobą rozmawiać. Jesteś naprawdę cudownym człowiekiem i zasługujesz na szczęście, które niestety Cię omija.

Trochę za dużo ostatnimi czasy zdarzało mi się myśleć o Tobie.

Mam nadzieję, że nie speszyłem Cię tymi słowami. Jeśli chcesz, możemy spotkać się dzisiaj na Wieży Astronomicznej, kiedy wszyscy pójdą do Hogsmeade. 

Udanego dnia.

Draco prześledził tekst swoimi jasnymi oczami kilkukrotnie, zanim ostatecznie dotarła do niego treść. 

Przez cały dzień ciężko było mu się skupić. Nie było to dla niego nowością w ostatnim czasie, jednak tym razem było inaczej, po raz pierwszy od miesięcy nie mógł skupić się z innego powodu niż śmierć Narcyzy.

On czekał, a może nawet odczuwał dreszcz ekscytacji. Chociaż trudno mu było to stwierdzić, ponieważ od dawna nie pamiętał już, czym są pozytywne odczucia.

Po obiedzie zostawił książki w swoim dormitorium i pierwszy raz od dawna na dłuższą chwilę zatrzymał się przy lusterku. Nie lubił na siebie patrzeć, od kiedy wyglądał jak wrak człowieka. Wcześniej często sprawdzał, czy jego wygląd pozostaje nienaganny, jednak w te wakacje przecież wszystko się zmieniło, a on nie był już tą samą osobą. 

Wspinaczka na Wieżę Astronomiczną zajęła mu więcej czasu niż kiedykolwiek. Nie tylko celowo się ociągał, ale też jego kondycja dramatycznie się pogorszyła. Może to przez wycieńczenie organizmu, a może przez to, że odszedł z drużyny Quidditcha. Sam nie był pewien.

Kiedy jednak dotarł na górę, zobaczył postać siedzącą na podłodze, odwróconą do niego tyłem. Opierała się na rękach, odchylonych do tyłu i spoglądała w dal.

Draco zrobił kilka niepewnych kroków przed siebie, czekając, aż unormuje się jego tętno.

Chłopak, siedzący na podłodze, uniósł głowę i spojrzał na Malfoya, po czym uśmiechnął się delikatnie. Wiatr rozwiewał jego przydługie włosy a mróz zaróżowił mu policzki, przez co wyglądał niesamowicie uroczo, co nie umknęło uwadze Dracona.

- Hej - przywitał się nieśmiało Harry. - Zastanawiałem się, czy przyjdziesz. 

Blondyn przysiadł obok i spojrzał przed siebie, na rozległy widok, na góry na horyzoncie.

- Jak widzisz, przyszedłem - szepnął.

- Jak się czujesz?

- Dziwnie - przyznał, wciąż tak bardzo cicho, że na wietrze ledwo było słychać jego słowa. I zanim Harry zdołał zapytać, dlaczego "dziwnie" i co to w ogóle ma oznaczać, Draco postanowił kontynuować. - Po raz pierwszy od prawie pół roku zdarzyło mi się bezwiednie myśleć o czymś innym, niż jej śmierć i brak przynależności do jakiejkolwiek rodziny.

- Więc o czym myślałeś? - zagadnął Potter, uznawszy, że to chyba dobrze, że tak się stało.

- O tobie. Wiedziałem, że to ty wysłałeś mi tę... wiadomość. Tylko z tobą rozmawiałem.

- Walentynkę - poprawił brunet.

- Walentynkę.

Przez chwilę oboje milczeli. Nie patrzyli na siebie. Ich oddechy zamieniały się w parę na zimnie. Wiatr świszczał, wypełniając ciszę, której żaden z nich nie miał odwagi przerwać.

Harry'emu serce biło w piersi, doprowadzając go na skraj szaleństwa, ale starał się nie okazywać po sobie tego, jak bardzo Draco go stresuje.

- Moi przyjaciele mówią, że nie powinienem o tobie myśleć - wyznał w końcu Potter, zmęczony tym milczeniem.

- Potrzebuję czasu, Harry. - Dracon odwrócił swoją pociągłą, wychudzoną twarz w stronę chłopaka.

- Pół roku, Draco, tyle już minęło. Wiem, że jest ci ciężko, ale...

- Nie o to mi chodzi - przerwał, wywracając oczami, co było do niego takie podobne, że serce Gryfona zabiło szybciej z radości.

Chciał, żeby Malfoy był szczęśliwy, żeby zaczął żyć, żeby wrócił do siebie i odkrył na nowo, że każdy dzień może mieć w sobie coś pięknego.

- Nie?

- Nie. Merlinie - mruknął blondyn, po czym przetarł twarz dłonią. Pochylił się i oparł brodę na przyciągniętych do piersi kolanach. - Mówisz, że o mnie myślisz. Ja o tobie też, chociaż to dziwne. Ale jesteś jedyną osobą, której potrafię zaufać po tym wszystkim. Nie wiem, co to znaczy i co to jest. Może cię lubię, ale musisz zrozumieć, że żebym przyjął tę wiadomość do siebie, potrzebuję czasu. Moje serce i rozum od lat nie są zsynchronizowane.

Harry słuchał słów Draco w spokoju, potakując skinieniami raz po raz. Starał się rozumieć i akceptować, ale nic nie mógł poradzić na to, co czuł. Wiedział, że to uczucie może być niewłaściwe, wiedział, że nie powinien się w nim zatracać i prawdopodobnie będzie przez nie cierpieć, ale z dnia na dzień czuł je coraz intensywniej. Nie umiał go nazwać i nawet nie chciał tego robić. Postanowił, że pozwoli rzeczom, jakimikolwiek będą, zwyczajnie się dziać.

Zostawił wszystko w rękach niezawodnego losu i przeznaczenia, bo nic więcej nie mógł zrobić.

- Nie mam zamiaru na ciebie naciskać - odpowiedział. - Chciałem tylko być z tobą szczery, porozmawiać.

- Dziękuję - odpowiedział Draco, po czym przygryzł dolną wargę. 

Potter zauważył, że Ślizgon robi to bardzo często, ale jeszcze nie odkrył zależności, kiedy tak się dzieje, z jakiego powodu.

- Czyli - zaczął powoli i ostrożnie, wciąż patrząc na bladą buzię Dracona. - Nie dałeś mi kosza?

- Nie - westchnął Malfoy, a jeden kącik jego ust drgnął, jakby próbował się unieść. Problem polegał na tym, że jego pamięć domięśniowa zdawała się zawodzić w kwestiach uśmiechu. 

To jedno krótkie słowo "nie" liczyło dla Harry'ego więcej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.

Może to było głupie, może absurdalne i on sam nie rozumiał, co takiego się stało, że w głowie zawrócił mu Draco Malfoy, ale nikt nigdy nie powiedział, że uczucia mają cokolwiek wspólnego z logiką.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro