Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 2.

The One With Weird Request

Taehyung zdecydowanie wolał zimno niż ciepło, ale gorące kąpiele były jednym z trzech odstępstw od tej reguły.

Do reszty zaliczała się jego ulubiona herbata malinowa i kołdra, pod którą zawsze czuł się bezpiecznie i szczęśliwie. Bo kto nie kochał spać?

Brunet wyszedł z łazienki z ręcznikiem owiniętym wokół swoich bioder i mimo że tak jak zawsze był w domu sam, nie przepadał za golizną. Nie ważne czy była to jego, czy kogoś innego, naprawdę jej nie lubił. Nie widział powodu obnoszenia się z nią dumnie, tak jak robili to niektórzy ludzie. Doprawdy obrzydliwe.

Jego dzień prawdopodobnie minąłby tak jak każdy inny, czyli poranny prysznic, ciepła herbata oraz cały dzień przeleżany w łóżku, gdyby nie dźwięk sygnalizujący o nowej wiadomości, która przyszła na jego telefon. Nawet szef nie komunikował się z nim, ponieważ wykonywał swoją pracę dokładnie i sumiennie, a wszystkie ważne orędzia były puszczane w telewizji na dosłownie każdym kanale. Więc kto mógł kontaktować się z nim i zaburzyć przy tym jego tok dnia?

Taehyung złapał za swój telefon i czym prędzej odblokował go, wchodząc w ikonkę wiadomości. Zmarszczył brwi, gdy zobaczył, że było to powiadomienie od całkiem obcego numeru. Przecież nie podawał nigdy nikomu swojego numeru. Nie licząc dnia, w którym po raz pierwszy dostał swoją własną komórkę i musiał zgłosić jej numer do urzędu. W tych czasach nie mieli żadnej prywatności. Rząd kontrolował ich pod każdym względem i w każdej możliwej chwili, tłumacząc się, że to tylko dla ich ''bezpieczeństwa''. Nigdy nie wierzył w takie brednie.

> O 14 przy murze, panie Piękny?

< Przepraszam, ale nie wiem z kim piszę
< Nie podawałem nikomu mojego numeru

> Nie musiałeś, hihi
> To jak, pasuje?

< Nie i powiedz mi, kim jesteś

> Tu Ggukie!
> Ten co wygląda jak króliczek

Okej, to było urocze.

< Jeongguk? Skąd masz mój numer?

> Niech to będzie moja słodka tajemnica
> Przyjdziesz, proszę?
> Jest taka piękna pogoda

< Świeci słońce
< Nigdzie nie wychodzę

> No właśnie! Nie tak piękne jak deszcz, ale proszę
> Nie zapomniałeś mnie, więc też musisz chcieć się spotkać 

Mimo kolejnych dziesięciu minut, które Taehyung przeznaczył jedynie na ciężkie wzdychanie i walkę ze samym sobą, czym prędzej podszedł szafy i zaczął szukać w niej odpowiednich ciuchów. Jak do cholery miał się ubrać skoro wychodził tylko, kiedy było zimno?

☆ 

Droga na sam koniec miasta była dłuższa, niż Taehyung mógł przypuszczać. Praktycznie nigdy nie zapuszczał się w tamte rejony, ponieważ wręcz roiło się tam od Obrońców i prawo-mózgowców. Dwie najbardziej znienawidzone przez niego rodzaje osób, a mimo to właśnie jechał do jednej z nich.

Brunet wysiadł na ostatnim przystanku, poprawiając swój cienki różowy płaszcz i przeciągając dłonią po nieco rozmierzwionych włosach. Wiatr. Jedyny plus tego dnia, który ratował go nieco od słońca, które wypalało dziury w jego ciele. Oczywiście niedosłownie, po prostu nienawidził takiej pogody z całego serca.

< Gdzie dokładnie jesteś?

Odpowiedź pojawiła się w ułamku sekundy. Jakby chłopiec widział go przez cały czas i czekał tylko, aż blondyn wyciągnie swój telefon.

> Na łące! Zaraz za budynkiem urzędu miasta

Taehyung westchnął ciężko i zablokowując swój telefon, schował go do tylnej kieszeni spodni, ruszając niechętnie w tamtą stronę. Pamiętał tę łąkę tylko z dzieciństwa. Dominowała na niej żółć, a ogromny, czarny mur jeszcze bardziej psuł tą scenerię, która powinna być oderwaniem od szarej rzeczywistości. A mimo tego biegała pi niej masa dzieci, goniąc motyle lub inne owady i śmiejąc się wesoło przy tym.

Jednak tego co zobaczył tuż za dużym budynkiem, naprawdę się nie spodziewał. Polana wyglądała całkiem inaczej, niż kiedy był tam po raz ostatni. Spowita była w kolorach zieleni oraz czerwieni, którą symbolizowały dorodne, rosnące tam maki. Nawet mur, którego kolor zdążył zmienić się już na szary, nie psuł tego pięknego widoku. Teraz to miejsce naprawdę wyglądało jak z bajki.

Pośrodku tego istnego snu na jawie Taehyung zauważył osobę biegającą wesoło pośród trawy.  Chłopiec śmiał się wesoło, skupiając całą swoją uwagę na żółtym motylu, który jak na przekór co chwilę odlatywał w inną stronę. Jednak gdy owad całkiem zniknął z jego pola widzenia, ten wydął swoją dolną wargę w geście smutku i opadł zaraz na ziemię, wpatrując się w niebo stęsknionym wzrokiem. A Taehyung po raz pierwszy poczuł ten dziwny uścisk w brzuchu. Nie mógł kłócić się z faktem, że naprawdę go to rozczuliło.

Blondyn wolnym krokiem wkroczył na trawę, schodząc przy tym z chodnika i zaczął kierować się w stronę Jungkooka, który smutnym wzrokiem patrzył się na trawę, jeżdżąc dłonią po jej źdźbłach. Gdy w pole jego widzenia weszły czarne buty Taehyung, od razu podniósł głowę do góry. Jego twarzy przyozdobił możliwie najszerszy uśmiech na świecie, a oczy zabłysły niczym dwa świetliki. Kolejny uścisk w brzuchu.

- Nie jest Ci gorąco?

Cóż, nie takiego powitania spodziewał się Taehyung.

Starszy westchnął ciężko i wsunął obie dłonie w kieszenie swojego płaszcza, który kolorem przypominał koszulę bruneta. Już po raz drugi dopasowali się do siebie kolorami. Uroczo.

- Ty też masz na sobie długą koszulę - odparł jedynie, wzruszając delikatnie ramionami.

- Ale moja jest cienka! - powiedział wesoło i zaraz złapał za nadgarstek starszego, ciągnąc go w dół.

Taehyung w ostatniej chwili wystawił swoje dłonie do przodu, by nie uderzyć czasem twarzą o ziemię, kiedy został pociągnięty do siadu. Jungkook zaśmiał się jedynie wesoło, wracając do swojej poprzedniej czynności. Po co właściwie kazał mu tu przyjść?

- Podoba Ci się tutaj? Mieszkam kilka minut stąd i jestem tu prawie codziennie - odezwał się brunet, przerywając tym samym ciszę, która na szczęście ani trochę nie była niezręczna. Była dość przyjemna i odprężająca.

- Mieszkasz tutaj? Ale przecież są tu same budynki urzędu i-

- Może więcej niż kilka minut - przerwał mu nagle, co przyprawiło Taehyunga o lekkie zdziwienie. No cóż, nie miał zamiaru drążyć tematu, gdyż nawet nie zależało mu tak bardzo. Właściwie nie wiedział, czy w ogóle mu zależało. - A więc?

- Nie są to moje klimaty - westchnął cicho i sam przejechał dłonią po trawie, chcąc zachwycić się jej przepięknym kolorem także pod postacią dotyku. - Ale jest piękniej, niż zapamiętałem to miejsce.

Jungkook pokiwał delikatnie głową i uśmiechnął się uroczo. Po chwili zerwał jeden z ładniejszych kwiatów i położył go pomiędzy swoją nogą i tą Taehyunga.

- Pewnie jesteś ciekawy, dlaczego chciałem się spotkać...

Taehyung pokiwał szybko głową i oderwał swój wzrok od ziemi, przenosząc go na bruneta, który zaczął rumienić się niekontrolowanie. Nadal nie potrafił zrozumieć do końca jego zachowania, ale był jedyną osobą z prawo-mózgowców, która go nie odrzucała. Nie aż tak.

- Pocałujesz mnie?

Blondyn wraz ze słowami Jungkook zaczął dławić się własną śliną. Jego kaszel roznosił się po całej przestrzeni wokoło nich, ponieważ nie mógł go powstrzymać przez dobre kilka minut. Słońce przegrzało go tak bardzo, że się przesłyszał, czy brunet naprawdę zadał to pytanie?

- Że co? Skąd ten pomysł? - zapytał nieco oburzony, kręcąc swoją głową szybko.

- N-Nie czujesz, że możemy być połączeni? - wymamrotał nieśmiało, a jego oczy zdążyły już się zaszklić. Bał się odrzucenia.

- Co sprawiło, że ty tak poczułeś? - Taehyung próbował uspokoić nieco swój ton głosu, by nie wystraszyć bardziej Jungkooka, ale było to naprawdę trudne. A najgorsze było to, że zaczął myśleć nad tym, czy chciałby go pocałować.

- Wracamy do siebie. Chyba się nie dowiemy, dopóki nie spróbujemy, prawda? - zapytał i wzruszył zaraz ramionkami, przenosząc nieśmiało wzrok na starszego.

Ale Taehyung bał się, ponieważ nigdy w życiu się nie całował.

Nigdy w życiu nie pozwolił żadnemu człowieku na zbliżenie się do niego, ponieważ bał i brzydził się czułości pod jakąkolwiek postacią. Jednak co miał zrobić, kiedy siedziała przed nim osoba, która jako pierwsza zaczęła przebijać się przez jego twardy mur stworzony ze sztucznych pozorów?

Nie zostało mu nic innego jak ułożenie Jungkooka pośród zielonej trawy i pocałowanie jego ust, które smakowały nawet lepiej niż jego ulubiona herbata.

Smakowały czymś, na co czekał całe swoje życie.

I dunno

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro