Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pomyłka

Pokój numer trzynaście. Wielu uważa że, to dość pechowa liczba, ale niektórzy nie wierzą w zabobony. Dla niektórych poniekąd to też jest szczęśliwa liczba. Jednak dziś, pech tak chciał, że dwoje przypadkowych ludzi, z dwóch różnych kierunków studiów będzie musiało zamieszkać w jednym pokoju.

Ty chyba sobie żartujesz. na korytarzu zdało się słyszeć męski krzyk, dochodzący właśnie z pokoju numer trzynaście. W rejestracji najwyraźniej musiało dojść do ogromnej pomyłki. Wysoki szatyn w szortach, ze sportową torbą na ramieniu stał przed uchylonymi, dębowymi drzwiami. Jego czekoladowe oczy utkwione były w brunetce, około metra siedemdziesięciu pięciu centymetrów wzrostu, która właśnie rozpakowywała swoje rzeczy do szafek przy jednym z dwóch łóżek. Zamarła kiedy usłyszała męski, lekko zachrypnięty i zdyszany głos.

Ja? Chyba ty. powiedziała niezadowolona, ściągając brwi i marszcząc czoło w ogromnym niezadowoleniu. Jestem przekonana, że na sto procent to jest mój pokój, a moja współlokatorka lada moment przyjdzie. —  odpowiedziała na jego prychnięcie, kiedy wypowiedziała swoje pierwsze słowa. Chłopak przymrużył oczy i wszedł głębiej do pokoju, kopnięciem zamykając drzwi od pokoju.

Nie szczekaj piesku do pana. Widać słaba z matematyki jesteś, skoro pomyliłaś pokoje. powiedział z głupkowatym uśmieszkiem, na co brunetka położyła ręce na biodrach, przekładając masę ciała na lewą nogę. Patrzyła się na chłopaka z wielkim niezadowoleniem.

Może orłem z matematyki nie było, nauczyciela w szkole średniej miała jako straszną zołzę, na którą wołali "Baba Jaga" przez pypcia na czubku nosa i dwóm krzywym zębom z przodu, które wystawały jak u królika wielkanocnego. Nie lubiła dzieci, co wytłumaczyło to dlaczego darła się na wszystkich uczniów w szkole. Na (nie)szczęście tydzień przed zakończeniem roku złamała nogę i odeszła na emeryturę. Mimo to, podstawówkę ukończyła z miarę dobrym wynikiem i nie uważała się słaba z matematyki.

Jak wątpisz w moje umiejętności matematyczne, to przeczytaj sobie to. powiedziała i podała mu kawałek zadrukowanego papieru. Połowę wypełniłam ja, numer pokoju i klucze dostałam w portierni wraz ze świstkiem. powiedziała. W tym czasie chłopak zdążył przeczytać trzy informację: imię, nazwisko i faktyczny numer pokoju akademika. Nie miał żadnych dowodów na to, że dziewczyna najzwyczajniej w świecie pomyliła pokoju. Co więcej, teraz to on wyciągnął swój świstek, po czym porównał obydwa dokumenty wydane przez rejestrację studencką i portiernię.

W takim razie to pomyłka. Zejdź na dół i powiedz im, że wsadzili Cię do pokoju z chłopakiem. powiedział zadowolony, ze cwaniackim uśmiechem i wręczył jej z powrotem papier. Susan. dodał po chwili siadając na brzegu łóżka. Torbę wsunął pod łóżko, po czym rozłożył się na nim jak żaba na liściu.

A dlaczego to ja mam usługiwać Hrabi? powiedziała z wyrzutem i siadła z impetem na brzegu łóżka. Był zła na nieznajomego, nie tylko tyle, że znał jej teraz imię, ale też i o to że to Susan miała ustąpić a nie on. Dziewczyna przejechała szmat drogi, wydała ciężko zarobione pieniądze aby w końcu móc pojechać na studia. Dodatkowo zanim dostała się do akademika, w mieście spędziła około dwa tygodnie dorabiając sobie w akademickim pubie. 

Według historii Akademika, ten budynek kiedyś...

...kiedyś był zamkiem. Do edukowałam się, zanim tutaj przyjechałam. Co nie znaczy, że dam się pomiatać byle szczeniakowi. powiedziała obrażona za to, że nazwał ją psem na początku rozmowy. Może teraz nie dotknęło jej to jakoś bardzo mocno, ale Susan nie lubiła tonu jego głosu i z jaką odwagą wyrażał swoje poglądy.

Cóż, ja przynajmniej wiem gdzie jest moje miejsce. Skończę studia i mam zapewnione miejsce w korporacji mojego ojca. zaczął się przechwalać, co niestety nie wpłynęło bardzo dobrze na cały bieg rozmowy.

Ja przynajmniej nie jestem snobem z zadartym nosem. odparła i wzięła karteczkę ze sobą wychodząc z pokoju. Szatyn wzdrygnął się dopiero na dźwięk trzaśniętych drzwi od pokoju. Po chwili wpatrywania się w puste łóżko dziewczyny, zdał sobie sprawę, że chyba jednak nie ta powinno się podchodzić do takich spraw. Być może to była głupia pomyłka samorządu i sekretariatu uniwersytetu?

W tym czasie, Susan zeszła już na dół, była w portierni, rozmawiała z jednym z ochroniarzy. Pękaty mężczyzna kręcił głową z dezaprobatą, w kółko powtarzając że nie mogą już nic więcej zrobić.

Wiesz, ile dziś przyszło do nas osób, mówiąc że chcą zmienić współlokatora? dziewczyna pokręciła głową po czym rozejrzała się za siebie. Klucze zostały rozdane do użytku. Nie mamy takiej możliwości, ani tym bardziej prawa zacząć was przesiedlać z pokoju do pokoju. powiedział i wskazał na puste skrzynki za sobą na ścianie, na których gwoździe były puste.

Susan wcale nie czuła się lepiej. Kiedy przyszła do niej myśl, że musi wytrzymać cały rok ze szczeniakiem z niewyparzonym językiem, posmutniała znacznie.

W rejestracji da się z tym coś jeszcze zrobić? usłyszała spokojny ton głosu szczeniaka za sobą. Tym razem brunetka wyczuwała nutkę zawodu i smutku w jego głosie. Była przekonana, że to dlatego że nie ma możliwości zamiany pokoju czy chociażby współlokatorów.

 Ja nie mam kluczy, i nawet gdybym miał, to bym wam dał klucze na zamianę. Ale jeśli ja nie mam, to co mam zrobić? Rejestracja tym bardziej nic nie zrobi z tym. Musicie się pogodzić z ich wyborem...

Czyli to pomyłka? powiedziała Susan, po czym spojrzała na kartkę którą miętoliła w palcach.

— Najprawdopodobniej tak. powiedział mężczyzna i wrócił do swoich zadań.

Susan znacznie posmutniała. Nieznajomy próbował się do niej odezwać, ostatecznie bez skutków ponieważ dziewczyna i tak go nie słuchała. Zresztą jak długo można kogoś ignorować? Na dłuższą metę ghosting nie miał już takiego znaczenia.

Kiedy wrócili do pokoju, dziewczyna poszła się umyć i niemalże od razu poszła do łóżka. Albowiem od jutra miała zacząć już studia, więc wolała zacząć je wypoczęta.

Szatyn wyszedł spod prysznica, był ubrany od pasa w dół w bokserki których gumkę było widać ponad białymi szortami. Usiadł na brzegu łóżka po czym spojrzał na plecy Susan, która usiłowała za wszelką cenę zasnąć, pomimo słabego światła w pokoju.

Jestem Jack... Wybacz za tamto o psie... Nie powinienem tak robić, zwłaszcza że to nie była ani twoja ani moja wina z tym pokojem... powiedział dość cicho i westchnął. Susie jeszcze przez chwilę nasłuchiwała co się za jej plecami dzieje.

Usłyszała szmer, była przekonana że, Jack kładzie się do łóżka, aczkolwiek w połowie się myliła. Chłopak zsunął spodenki do kostek, po czym usiadł na brzegu łóżka i podniósł spodenki z ziemi.  Brunetce źrenica się rozszerzyła, a na policzkach lekko poczerwieniała, nie wiedziała czy może się odwrócić i zgasić lampkę. Nie chciała zobaczyć go przypadkiem nagiego...

Jack siedział teraz w samych bokserkach, nie mając nic przeciwko obecności dziewczyny w pokoju. Wiedział, że przed nimi długa droga do wspólnego życia na tych samych deskach akademiku. Ona zaś, wiedziała, że mu nie popuści.

Szatyn siedział jeszcze chwilę wpatrując się w dziewczynę, po czym wstał i podszedł do jej łóżka. Wziął głębszy wdech i zgasił lampkę, po czym wrócił do swojego łóżka i tam już pozostał do samego rana. Niebieskooka dziewczyna odetchnęła z ulgą, kiedy w pokoju zrobiło się ciemno.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro