XI
Autorka: Zaczynamy zbliżać się do końca tego opowiadania. Za jakiekolwiek niezauważone błędy przepraszam i zapraszam do czytania. Będę wdzięczna za odzew z waszej strony.
********
To już trzy dni, od wybuchu Harry'ego. Od tamtej pory Louis nie spotkał go ani razu. Gdy wstawał rano, mężczyzny już nie było, gdy zasypiał jeszcze nie wrócił do domu. Gdyby nie brak czystych ubrań i zapełniony kosz na pranie, myślałby że Styles się wyprowadził.
Miał już dość tej sytuacji, tęsknił za swoim alfą i wiedział, że powinni porozmawiać. Skoro Harry nie planował pierwszy poruszyć temu, on musiał to zrobić.
Wszedł do głównego holu, wielkiego budynku. Nie interesowało go czy Styles jest zajęty czy nie. Ma z nim porozmawiać. Wcześniej dał znać Liamowi, że przyjdzie. Chciał mieć pewność, że nikt nie będzie robił mu problemów z dostaniem się do biura małżonka. Miał świadomość, że pracownicy mogą go nie znać. To był drugi raz jak pojawił się w tym miejscu.
Liam stał przy bramkach, które pozwalały osobom upoważnionym dostać się w głąb budynku.
- Mam nadzieję, że się pogodzicie - zerknął na szatyna, gdy wciskał przycisk w windzie - Od tej sytuacji jest nieznośny.
- Też mam taką nadzieję - czuł jak ogrania go lekkie zdenerwowanie - Jestem nastawiony na pozytywne rozwiązanie, wszystko zależy od niego.
Liam skinął głową ciepło, uśmiechając się do szatyna.
- Dziękuję za rozmowę z Zynem, dzięki tobie wrócił do nas. Chociaż ty przypłaciłeś to problemami w związku.
- Nie zrobiłam nic niesamowitego - machnął ręką uśmiechając się do Payne'a - a prawda jest taka, że jak nie teraz to za jakiś czas i tak mielibyśmy problemy w małżeństwie. Dopóki Harry nie zapanuje nad swoją zazdrością, tak to niestety będzie wyglądało.
- Mam tego świadomość i chyba do Harrego również powoli to zaczyna docierać.
- Oby - ciche westchnienie wyrwało się z jego ust. W tym momencie winda zatrzymała się na ostatnim piętrze, rozsuwając drzwi.
- Powodzenia - Liam poklepał Louisa delikatnie po plecach - zadbałem o to aby nikt wam nie przeszkadzał - puścił oczko do omegi nim ta opuściła windę.
- Dziękuję - zdążył jeszcze powiedzieć, zanim drzwi całkowicie się zamknęły.
Znajdował się w niewielkim holu, gdzie było stanowisko sekretarki Harry'ego, której w tym momencie - zapewne za sprawą Liama - nie było na miejscu. Oprócz tego znajdowysię tylko jedne drzwi, za którymi umieszczony był gabinet Stylesa. Nie tracąc czasu na pukanie nacisnął klamkę i wszedł do środka. Harry siedział przy biurku pochylony nad jakimś papierami, w ogóle nie zwrócił uwagi na to, że ktoś oprócz niego jest w gabinecie. Zrobił kilka kroków do przodu, nim postanowił się odezwać.
- Harry? - ciało alfy zesztywniało na dźwięk głosu swojego męża. Uniósł powoli głowę z zaskoczeniem wpatrując się w omegę.
- Louis? Co ty tu robisz? - wyprostował się na krześle, odsuwając się odrobinę od biurka.
- Musimy porozmawiać.
- Możemy to zrobić w domu - przybrał swoją oficjalną pozę, ponownie pochylając się nad dokumentami. Louis widział, że jego ciało jest spięte.
- Nie, nie możemy. Od kilku dni mnie unikasz, a ja mam dość zabawy w kotka i myszkę - podszedł do biurka zabierając dokumenty z przed nosa alfy i chowając je do teczki.
- Louis... - zaczął, jednak przerwał gdy szatyn usiadł przed nim na biurku.
- Dlaczego mnie unikasz - pochylił się do przodu, zbliżając swoją twarz do Harry'ego.
- Po prostu... - westchnął ciężko, przeczesując swoje włosy i uciekając wzrokiem w bok - Wstyd mi za to jak się ostatnio zachowałem, wstyd mi za to, że o mało cię nie skrzywdziłem.
- Harry - ujął twarz mężczyzny w swoje dłonie i zmusił, aby spojrzał w jego oczy - To co się wydarzyło...to nie była przyjemna sytuacja i byłem przerażony, ale mam świadomość tego, że zrobiłeś to pod wpływem emocji, że nie chciałeś mnie skrzywdzić.
- Nie chciałem, co nie zmienia faktu, że o mało tego nie zrobiłam.
- Musisz nauczyć się panować nad swoją zazdrością i agresję. Oboje wiemy co w związku z tym powinieneś zrobić. Kocham cię i nie chcę odchodzić, ale jeśli twoje nastawienie się nie zmieni nie będę miał wyjścia.
- Mam tego świadomość i jestem właśnie w trakcie szukania terapeuty. Nie chcę cię stracić więc robię wszystko, żebyś przy mnie został - Louis słysząc słowa małżonka poczuł jak coś ciężkiego spada z jego ramion. Jego wewnętrzna omega merdała radośnie ogonem, na słowa alfy. Wiedział że wewnętrzny wilk Stylesa to czuje, ponieważ mięśnie mężczyzny zaczęły się rozluźniać. Cieszył się, że Harry w końcu zrozumiał, że jego zachowanie bywa toksyczne i postanowił coś z tym zrobić.
- Kocham cię - uśmiechnął się delikatnie, nachylając się nad alfą i łącząc ich usta w pocałunku. Dopiero teraz zrozumiał jak bardzo za tym tęsknił. Harry owinął swoje dłonie dookoła talii szatyna ściągając go z biurka i sadzając na swoich kolanach.
- Też cię kocham, Lou - wtulił się w omegę ukrywając twarz w jego szyi i zaciągając się zapachem ukochanego. Chwilę później zębami lekko skubał znak połączenia sprawiając, że ciało szatyna zaczęło drżeć, a dreszcz przyjemności przeszedł wzdłuż kręgosłupa omegi.
********
Czas płyną, zima zamieniła się w wiosnę i nawet się nie obejrzeli jak już była końcówka maja. W małżeństwie Louisa i Harry'ego wszystko układało się dobrze, a nawet bardzo dobrze. Styles tak jak obiecał udał się na terapię, która po jakimś czasie zaczęła przynosić efekty. Co prawda dalej zdarzały się momenty nieuzasadnionych zazdrości, jednak alfa potrafił już zapanować nad swoim wilkiem i emocjami. Louis był dumny ze swojego męża i często mu o tym mówił.
********
Wyciągnął gotowe rogaliki z piekarnika, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Dobrze wiedział kto stoi po drugiej stronie, więc nie przejmując się sprawdzaniem, otworzył szeroko drzwi radośnie witając gości.
- Ni, Zi, wchodźcie - przesunął się robiąc miejsce dla przyjaciół. Mulat puścił przodem swoją omegę, zamykając za nimi drzwi. Louis od razu poprowadził ich do ogrodu, po czym wrócił do domu, by po chwili postawić na niewielkim stole napoje i ciepło jeszcze rogaliki.
- Niall, promieniejesz. Widać, że ciąża ci służy - Irlandczyk był w piątym mięsiącu ciąży, a jego brzuch był ładnie zaokrąglony - Jak ma się moja bratanica?
- Właśnie jesteśmy po kontroli i według lekarza wszystko jest w jak najlepszym porządku - szeroki uśmiech nie opuszczał twarzy Zayna, gdy mówił o swoim nienarodzonym dziecku. Kto by pomyślał, że jeszcze kilka miesięcy temu zastanawiał się nad rozstaniem i miał bardzo mieszane uczucia co do ciąży Horana.
- Zazdroszczę wam - westchnął, wygodnie rozsiadając się na swoim krześle. Jego niebieskie tęczówki z czułością wpatrywały się brzuch przyjaciela.
- Zawsze możesz się postarać o własne - Niall sięgnął po rogalik wpychając go sobie do buzi - To ty się uparłeś, by czekać z dzieckiem do końca studiów.
- Może jednak nie będę czekać.
- O czym ty mówisz?
- Myślałam o tym ostatnio, głównie przez ciebie - wskazał palcem na Nialla - I uznałem, że jestem gotowy na dziecko.
- A co z twoim zarzekaniem się, że najpierw studia i praca, a dopiero później dziecko? - Malik był zaskoczony słowami przyjaciela, rzadko kiedy się zdarzało, aby szatyn zmieniał zdanie w tak ważnych sprawach.
- Po prostu czuję się na to gotowy i wiem, że dam radę pogodzić studia z posiadaniem dziecka. Wiem, że będę mógł liczyć na Harry'ego oraz nasze rodziny.
- Harry już wie?
- Nie, i nie będę mu nic mówił. Wiem jak bardzo pragnie dziecka, chcę mu zrobić niespodziankę i powiedzieć, gdy już będę w ciąży.
- Czyli już wcieliłeś swój plan w życie?
- Można tak powiedzieć, odłożyłem tabletki, a wkrótce rozpocznie się moja gorączka i mam nadzieję, że to będzie ten moment.
********
Nie mógł uwierzyć, że się udało i to tak szybko. To znaczy liczył się z tym, miał nawet nadzieję, że się uda. Mimo to był bardzo zaskoczony, gdy test ciążowy wyszedł pozytywny, a jego lekarka tylko to potwierdziła. Był koniec lipca, a on był w 8 tygodniu ciąży.
Początkowo planował poinformować o tym Stylesa podczas romantycznej kolacji, którą przygotuje. Jednak gdy ciąża została potwierdzona u lekarza, doszedł do wniosku, że nie wytrzyma i musi jak najszybciej poinformować swojego alfę, chcąc zobaczyć jego reakcję. Właśnie dlatego, w tym momencie znajdował się w windzie, która kierowała się na piętro Harry'ego.
Gdy dotarł na odpowiednie piętro, Stelli, sekretarki Harry'ego nie było przy biurku, zapewne miała przerwę. Zapukał w drzwi i gdy usłyszał zaproszenie pchnął je, wchodzę do środka.
- Lou? Coś się stało? - widział zmartwienie na twarzy mężczyzny, rzadkością było, że omega odwiedzał go bez wcześniejszego poinformowania.
- Wszystko w porządku - zapewnił męża, podchodząc do niego i wtulając się w jego ciało - Po prostu mam ochotę zjeść lunch w towarzystwie mojego alfy. Masz czas? - odchylił lekko głowę, by móc spojrzeć w zielone tęczówki.
- Za 10 minut mam spotkanie z zarządem, ale nie powinno on trwać długo. Później będę cały twój - pochylił się cmokając niższego w nos.
- W takim razie zaczekam - rozsiadł się wygodnie na kanapie, która znajdowała się w rogu gabinetu. Sięgnął po swój telefon i zaczął przeglądać tik toki, tymczasem Harry wrócił do dokumentów, znajdujących się na jego biurku. Chwilę później w pomieszczeniu zjawił się Liam informując Stylesa, że za chwilę rozpocznie się spotkanie.
Po około 15 minutach Louisowi znudziły się głupie filmiki. Schował telefon i zaczął krążyć po gabinecie. Był bardzo podekscytowany i nie mógł się doczekać, kiedy Harry wróci ze spotkania i będą mogli zjeść wspólnie lunch podczas, którego podzieli się ze swoim mężem cudownymi wieściami. Jego wewnętrzny wilk również podskakiwał z radości, ciesząc się na szczenię. Czuł ogromną satysfakcję swojej omegi.
Podszedł do biblioteczki, która znajdowała się przy biurku i ostrożnie śledził wzrokiem znajdujący się tam książki. Zastanawiam się czy znajdzie coś co by go zainteresowało. Jednak większość pozycji to były książki biznesowe bądź segregatory z dokumentami. Uwagę szatyna przyciągnął granatowy segregator, takich jaki było tu wiele, jednak wyróżniał się tym, że nie był w żaden sposób opisany. Nie sądzi, aby znajdowało się w nim jakieś poufne informacje i dlatego z ciekawości sięgną po niego. Nie spodziewał się jednak znaleźć tam informacje na temat całego swojego życia, łącznie ze zdjęciami z różnych okresów. Jego serce zaczęło mocniej bić, a po ciele przyszedł dziwny dreszcz niepokoju.
Przecież Harry się zarzekał, że go nie pamięta z dzieciństwa. Jednak ten segregator to dowód na to, że jest zupełnie inaczej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro