X
Autorka: Nie mam pojęcia co tu się stało, to opowiadanie zaczęło żyć własnym życiem. Nie do końca tak to miało się potoczyć. W każdym razie mam nadzieję, że się wam rozdział spodoba. Za jakiekolwiek błędy przepraszam.
*******
- Chciałbym cię przeprosić - nie rozumiejąc o co chodzi, spojrzał z zaskoczeniem na alfę siedzącego naprzeciwko. Po tym jak Aided zaprosił go na lunch, udali się wspólnie do małej restauracji, niedaleko i uczelni, która głównie specjalizowała się w kuchni włoskiej.
- Za co?
- Za unikanie cię - Louis w dalszym ciągu nie rozumiał.
- Unikanie?
- Ostatni raz się widzieliśmy, gdy poinformowałeś mnie, że masz alfę. Byłem tym zdruzgotany i przez jakiś czas robiłam wszystko, żeby tylko ciebie nie spotkać.
- Jeśli mam być szczery, nawet tego nie zauważyłem - na jego twarzy pojawił się zawstydzony uśmiech. Pochłonięty problemami z Harrym ich połączeniem, dosyć szybko zapomniał o Aidenie. Było mu z tego powodu trochę głupio - Przepraszam.
- Nie masz za co - zaśmiał się, ta sytuacja lekko go bawiła - To oczywiste, że w twojej sytuacji skupiałeś się głównie na swoim partnerze.
- Mimo to, czuję się trochę zawstydzony - ukrył twarz w dłoniach, czując jak jego policzki robią się czerwone.
- Nie musisz - alfa wyciągnął swoje ręce, dotykając dłoń szatyna i odrywając je od jego twarzy - Nie mam do ciebie o to żalu. Mam jednak nadzieję, że możemy pozostać przyjaciółmi.
- Oczywiście - cieszył się, że pomiędzy nim i Aidenem wszystko jest w porządku. Nawet jeśli teraz już nic do niego nie czuł, w sensie romantycznym, dalej go lubił i chciał utrzymywać z nim kontakt.
Ten moment przerwało im ciche chrząknięcie kelnera, który przyniósł ich dania. Dopiero teraz zauważyli, że cały czas trzymali się za dłonie, które leżały na stole, co uniemożliwiało położenie talerzy. Szybko się puścili, chowając swoje dłonie pod stolik, czując się odrobinę niezręcznie.
********
To nie tak, że czuł się winny i chciał sprawdzić czy z Louisem wszystko w porządku, po prostu miał do załatwienia pewną sprawę i dlatego przejeżdżał przez okolice w pobliżu kampusu szatyna. Może miał cichą nadzieję, że spotka gdzieś swojego męża i uda mu się z nim porozmawiać, by załagodzić kłótnię z rana. Nie spodziewał się jednak zobaczyć swoją omegę w towarzystwie innego alfy. Widział ich przez okno restauracji, siedzących przy niewielkim stoliku i trzymający się za ręce. Choć wiedział, że nie zna dokładnie kontekstu całego spotkania, nic nie mógł poradzić na to, że płonęła w nim zazdrość. Jego wewnętrzny wilk rwał się i warczał, chcąc aby Harry zabrał to co należało do niego. Przed pobiciem innego alfy i zrobienia sceny w restauracji, powstrzymywał go fakt, że siedział w samochodzie kilka metrów od budynku, a obok znajdował się Liam, który widząc całą sytuację próbował przemówić do Stylesa.
Teraz siedział w salonie swojego domu, czekając na powrót omegi. Po tym co zobaczył, wściekłość przysłoniła mu umysł. Nie był w stanie się na niczym skupić, dlatego Payne odwiózł go od razu do domu.
********
Potrzebował tego, takiego wyjścia z przyjacielem, aby zapomnieć na chwilę o swoich problemach małżeńskich. Dzięki wspólnemu posiłkowi z Aidenem to się udało. Wrócił na zajęcia dużo spokojniejszy, dzięki czemu z czystym umysłem mógł przemyśleć całą sytuację. Postanowił, że po powrocie do domu spróbuję na spokojnie porozmawiać z Harrym, z nadzieją, że uda im się pogodzić.
Wziął głęboki wdech, powoli wypuszczając powietrze nim nacisnął klamkę drzwi wejściowych. Nie zdążył nawet ściągnąć butów i kurtki, gdy w holu pojawił się Styles.
- Har... - nie dokończył. Jego plecy zderzyły się ze ścianą, gdy został do niej przygnieciony przez swojego męża. Dreszcz niepokoju przeszedł przez jego ciało, a jego wewnętrzna omega kuliła się, cicho popiskując, wyczuwając wściekłość swojego alfy.
- Ile to trwa? - głębokie warknięcie wydarło się z piersi mężczyzny. Czekając na Louisa, udało mu się trochę uspokoić, jednak gdy tylko szatyn pojawił się w domu, a on wyczuł zapach obcego mężczyzny na nim, furia ponownie popłynęła w jego żyłach. Naprawdę niewiele brakowało, aby jego wilk przejął nad nim w pełni kontrolę.
- Ale co? - nie był w stanie kontrolować drżenia głosu.
- Widziałem cię - mocniej naparł na ciało niższego. Szatyn był przerażony, po raz pierwszy widział tak wściekłego Stylesa. Zieleń jego tęczówek została przesłonięta przez czarne źrenice. Wyczuwał jego wilka, któremu niewiele brakowało, aby stracił nad sobą kontrolę. Wewnętrzna omega Louisa, przyjmowała postawę uległą popiskując i błagając swojego alfę o spokój. Nic to jednak nie dawało - To on jest powodem, dla którego chciałeś tak bardzo przerwać nasze połączenie, i dla którego nie chcesz mieć ze mną dzieci?
- O czym ty...? - Nie dokończył. Harry chwycił go mocno za ramiona, potrząsając nim. Szatan syknął z bólu, gdy jego głowa zderzyła się ze ścianą.
- ODPOWIEC MI!
- Harry - Louis był przerażony. Miejsce, w którym się uderzył pulsowało z bólu , a w oczach pojawiły się łzy strachu. Styles zachowywał się jakby był w transie, nic do niego nie docierało. Postanowił spróbować jednej rzeczy, chociaż nie miał pewności, że zadziała. Wyciągnął ręce, mocno owijając je dookoła szyi alfy i wbił się zębami w znak połączenia. Poczuł w ustach metaliczny smak krwi, jednak nie odsunął się. Dopiero gdy poczuł, że ciało alfy się rozluźnia niepewnie oderwał się od niego i spojrzał mu w oczy. Zieleń powróciła, a rysy twarzy również zrobiły się łagodniejsze.
- Harry? - jego głos był powolny i spokojny, bojąc się, że Styles ponownie go zaatakuje.
- Umyj się, śmierdzisz - to było wszystko co powiedział, nim odwrócił się i odszedł.Chwilę później można było usłyszeć jak zatrzaskują się drzwi piwnicy.
********
Dochodziła 23:00, a Harry w dalszym ciągu nie pojawił się w sypialni. Louis, po tym gdy Styles zamknął się w swojej domowej siłowni, udał się do sypialni i wziął długą kąpiel. Potrzebował się odprężyć i uspokoić. Po raz pierwszy widział swojego alfę w takim stanie. To był pierwszy raz, kiedy się go naprawdę bał. Wiedział jednak, że rozmowa ich nie ominie dlatego miał nadzieję, że podczas ćwiczeń mężczyzna da upust swojej złości i przyjdzie do niego spokojniejszy, dzięki czemu będą mogli porozmawiać. Czas mijał, ale Harry się nie pojawiał. W końcu Louis postanowił sam go znaleźć. Udał się do piwnicy, jednak jak się okazało, jego męża tam nie było. Krążył po całym domu szukając Harry'ego, znalazł go dopiero w pokoju gościnnym, gdzie jak się okazało spał. W pierwszym odruchu chciał się wślizgnąć do łóżka i położyć obok mężczyzny. Nawet jeśli Styles porządnie go wystraszył, jego omega potrzebowała teraz swojego alfy przy sobie. Wiedział jednak, że to nie jest dobry pomysł, dlatego zamknął za sobą cicho drzwi i wrócił do sypialni. Miał nadzieję, że rano uda im się w końcu wszystko wyjaśnić.
********
- Odbiorę cię po pracy, więc czekaj na mnie. Niall będzie bardzo szczęśliwy, że w końcu wracasz - nastąpiła chwila ciszy, więc Harry domyślił się, że aktualnie mówiła osoba po drugiej stronie telefonu - Do zobaczenia, kocham cię - Liam schował telefon i z szerokim uśmiechem wrócił do Styles, który próbował się skupić na dokumentach dotyczących kupna ziemi pod ich nowy hotel w Manchesterze.
- Problemy w raju się skończyły? - zerknął z nad dokumentów na swojego asystenta.
- Myślę że tak, Louis przekonał Zayna, aby do nas wrócił, ale jak to się teraz ułoży jeszcze nie wiem. Mam jednak nadzieję, że wszystko zmierza ku dobremu - Styles poczuł lekkie ukłucie zazdrości, również bardzo chciał aby pomiędzy nim i jego omegą wszystko się ułożyło. Jednak po swoim wczorajszym zachowaniu, nie wiedział czy to się uda. Miał świadomość, że bardzo wystraszył Louisa. Sam był sobą przerażony i faktem, że mógł skrzywdzić osobę którą kocha.
- Spieprzyłem wczoraj - westchnął ciężko odchylając się na fotelu i odwracając w stronę okna, skąd rozpościerał się widok na pochmurny, zimowy Londyn.
- Nie porozmawialiście? - niepokój pojawił się na twarzy Payne'a, gdy zobaczył jak jego szef kręci przecząco głową.
- Taki był plan - wrócił spojrzeniem na przyjaciela - udało mi się nawet trochę uspokoić, ale gdy tylko poczułem na nim zapach innego alfy, nie wytrzymałem. O mało go nie skrzywdziłam - jego głos zrobił się cichszy, wstydził się tego co się wydarzyło dzień wcześniej. Jego wewnętrzny wilk wył głośno z poczucia żalu i tęsknoty za omegą.
- Nie możesz być zazdrosny o każdego alfę w jego otoczeniu. Louis cię kocha, musisz mu zaufać.
-Ufam mu!
- Gdyby tak było nie zrobiłbyś mu awantury, że spędził noc u Zayna. Nie zaatakowałbyś go tylko dlatego, że zjadł lunch z przyjacielem. Pozwoliłbyś mu wszystko wyjaśnić.
- Prawdopodobnie masz rację - w jego głosie można było usłyszeć rezygnację - Tylko, że już raz mi go zabrano. Tak długo na niego czekałem i nie mogę go ponownie stracić.
- Aktualnie robisz wszystko, aby tak się stało - wiedział, że Liam ma rację wiedział też co powinien zrobić, aby temu zapobiec.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro