Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VIII

Autorka: Nie jestem zadowolona. Wiedziałam co chcę zawrzeć w tym rozdziale, ale miałam problem ubrać to w słowa. Ogólnie mój zapał do tego ff trochę ostygł. Mam jednak nadzieję, że uda mi się je dokończyć.

Za wszytkie błędy przepraszam. Rozdział sprawdzony, ale mogło mi coś umknąć.

********

Uwielbiał budzić się otulony ciepłem drugiego ciała oraz zapachem ziemi po deszczu, palonego drewna oraz słodkim zapachem czekolady z chilli - zapachem swojego męża. Minęło kilka tygodni od kiedy wprowadził się do sypialni Harry'ego i choć nigdy nie powiedziałby tego alfie, kochał ich wspólne noce. Od tego czasu spał dużo lepiej, a i jego omega była spokojniejsza. Oczywiście Harry nie posunął się dalej jak do przytulania szatyna i lekkich pocałunków.

- Dzień dobry - głos alfy by bardziej zachrypnięty. Ukrywał twarz w szyi omegi zaciągając się jego zapachem. Wzdłuż kręgosłupa Louisa przeszedł dreszcz - Twój zapach jest coraz bardziej intensywny i słodszy. Czuć, że twoja gorączka nadchodzi.

- Ty też masz mocniejszy zapach - odwrócił się przodem do Harry'ego, ukrywając twarz w jego piersi.

- Dlatego musimy się spieszyć - pocałował głowę małżonka - Idź pierwszy do łazienki, a ja przygotuję śniadanie - odsunął się od szatyna, podnosząc z łóżka, na co z ust omegi wydostał się niezadowolony jęk.

W przeciągu dnia lub dwóch miała rozpocząć się gorączka Louisa i ruja Harry'ego. Zostało trochę ponad tydzień do świąt, dlatego postanowili już teraz wyjechać do Brighton, gdzie Styles miał swoją rezydencję wypoczynkową. Postanowili spędzić tam święta ze swoimi rodzinami. Była większa od jego domu w Londynie, więc bez problemu wszyscy mogli się tam pomieścić.
Uznali, że najlepiej będzie tam spędzić czas rui i gorączki. Wiedzieli, że gdy nadejdzie koniec, będą zbyt zmęczeni i podróżowanie może się okazać trudne i niewygodne, a dzięki temu będą mieć jeszcze dzień czy dwa, by dojść do siebie nim dołączy do nich reszta.

- Wstawaj - zerwał kołdrę z Louisa, wodząc wzrokiem po jego drobnym ciele, ubranym tylko w za duży t-shirt alfy - Za godzinę wyjeżdżamy.

*******

- Myślisz, że po tym będziesz w ciąży? - duża dłoń znalazła się na płaskim brzuchu omegi. Louis poczuł lekkie trzepotanie w podbrzuszu, a jego wilk merdał ogonem na myśl o szczeniaku.

Dzisiejszej nocy skończyła się gorączka szatyna oraz ruja kędzierzawego. Zmęczeni ostatnimi dniami, po szybkim prysznicu, śniadaniu i ogarnięciu sypialni resztę dnia postanowili spędzić na kanapie oglądając świąteczne programy i filmy.
Rodzina Louisa i mama Harry'ego z jego ojczymem, mieli przyjechać następnego dnia, aby pomóc w przygotowaniach do świąt oraz urodzin Louisa, które również zamierzali uczcić. Pozostała część rodziny Stylesa - ojciec z jego macochą oraz siostra z mężem - mieli przyjechać dzień poźniej, czyli 23 grudnia.

- To mało prawdopodobne - uniósł głowę, która do tej pory znajdowała się na piersi alfy i spojrzał mu w oczy - Dalej biorę leki.

- Lou, chcę dziecka. Dlaczego dalej je bierzesz?

- Też chcę dzieci, ale jeszczenię teraz - ponownie położył głowę na piersi alfy - Najpierw chciałbym skończyć studia, znaleźć pracę w zawodzie i przepracować przynajmniej rok czy dwa.

- To zajmie kilka lat - jęknął - Przecież nie potrzebujesz stabilnej pracy by mieć za co żyć.

- Ale chcę się spełniać zawodowo, a nie tylko siedzieć w domu.

- Przecież nie utknąłbyś w domu na zawsze.

Louis miał wrażenie, że chęć Harry'ego by posiadać szczeniaki była tak silne, że tracił zdrowy rozsądek i stawał się egoistyczny. Dlaczego tak naciskał na dziecko i nie rozumiał, że omega na razie nie jest na to gotowy?

- Harry, skończ! - poderwał się z ciała alfy, siadając na drugim końcu kanapy gniewnie wpatrując się w mężczyznę.

- Po prostu nie rozumiem...

- A ja nie rozumiem jak możesz być tak egoistyczny i myśleć tylko by było jak ty chcesz! - wstał z kanapy z zamiarem opuszczenia salonu.

- Ja jestem egoistyczny?! A ty to co? - Harry również zaczynał się denerwować, a jego alfa warczała ostrzegawczo.

- Słucham?! - nie wierzył, że Styles to powiedział.

- Twierdzisz, że ja jestem egoistyczny, ale ty również. Mówisz, że ja nie myślę o tym czego ty chcesz, ale ty robisz dokładnie to samo w stosunku do mnie.

- Ja nie każę ci rezygnować z pracy i kariery, chcę tylko byś poczekał kilka lat, nim zostaniesz ojcem - nie chcąc dłużej dyskutować z alfą opuścił salon.

Tej nocy spali w osobnych pokojach.

********

Znajomy zapach cynamonu i pomarańczy, który zawsze go uspokajał. Ciepłe ramiona oplatające jego ciało, które tak dobrze znał i kochał. Nareszcie po kilkumiesięcznej rozłące mógł ponownie znaleźć się w ramionach swojej mamy.

- LouBear - ujęła twarz szatyna w swoje dłonie, uważnie się mu przyglądając - Wszystko dobrze? Wyglądasz trochę blado - widział zmartwienie na twarzy starszej omegi.

- Jest w porządku mamo. Dopiero co skończyła mi się gorączka - nie było to kłamstwem, jednak był dodatkowy powód jego gorszego samopoczucia. Brak Harry'ego obok sprawił, że Louis kiepsko spał.

Po przywitania się z siostrami i ojczymem zaprowadził ich do salonu, gdzie siedział Harry. Podszedł do alfy, pozwalając by ten go objął i przedstawił Stylesa swojej rodzinie. Oczywiście w dalszym ciągu trwali w cichej kłótni, jednak przed rodziną planowali udawać, że wszystko jest w porządku.

Po tym, jak zostały im przydzielone pokoje Jay i Louis udali się do kuchni, by rozpocząć przygotowania do świąt. Harry, wiedząc jak blisko jest szatyn i Mark, postanowił zapunktować u teścia i spędzić z nim czas, z kolei siostry Tomlinson widząc z okna domu morze, postanowiły udać się na plażę.

Louis i Jay byli w trakcie pieczenia pierników, gdy rozbrzmiał dzwonek przy drzwiach. Wiedzieli, że to mama i ojczym Stylesa, więc postanowili przerwać na chwilę pracę by się przywitać. Szatyn widział już Anne podczas rozmów na za pomocą kamerki, ale dopiero dzisiaj miał spotkać ją osobiście. Anne i Robin znajdowali się w salonie, zapoznając się z Markiem. Wchodząc do pomieszczenia od razu zwrócił na siebie uwagę pani Twist.

- Louis - mocno przytuliła omegę, nim uważnie się mu przyjrzała - Cieszę się, że w końcu możemy się spotkać!

- Ja również - odsunął się od brunetki, stając bliżej swojej matki - Anne, to jest... - chciał przedstawić kobietę, ale mu przerwano.

- Jay?

- Anne?

********

Po tym, jak okazało się, że kobiety się znają, obie zamknęły się w kuchni, by kontynuować przygotowania do świąt i przy okazji nadrobić stracone lata bez kontaktu.

Harry siedział w salonie z Robinem i Markiem, a Louis postanowił poświęcić trochę czasu swoim siostrom. Ubrał się ciepło i ruszył na plażę. Grudzień był mroźny, jednak nie było za wiele śniegu. Jeśli już się pojawiał szybko znikał. Nie była to odpowiednia pogadaną święta, jednak szatyn miał nadzieję, że jeszcze spadnie śnieg.

Woda była wzburzona, a zimny, ostry wiatr mroził policzki. Dosyć szybko odnalazł swoje siostry. Bliźniaczki pod nadzorem Fizzy szukały muszli, chcąc zrobić z nich ozdoby na choinkę, którą wieczorem planowali ubrać. Lottie siedziała kilka metrów dalej, na grubym kocu.

- Wiedziałam, że w końcu mama wyrzuci cię z kuchni - niebieskie oczy dziewczyny wpatrywały się w brata z rozbawieniem. Wiedziała, że omega nie należy do wybitnych kucharzy.

- Ale powodem nie jest to co myślisz - opadł na koc obok blondynki i ją objął.

- Czyżby?

- Przyjechała Anne. Okazało się, że znają się z mamą. Zamknęły się w kuchni i zakazały sobie przeszkadzać.

- A gdzie zgubiłeś swojego alfę?

- Z tatą i Robinem - mruknął. Aktualnie nie chciał rozmawiać, ani myśleć o kędzierzawym. Lottie chyba to wyczuła.

- Problemy w raju?

- ...

- Opowiadaj - gdy nie otrzymała odpowiedzi od brata wiedziała, że coś jest nie tak - I nie wciskaj mi kitu, że to była wielka miłość. Jeszcze końcem lata ekscytowałeś się Aidenem, a mniej niż dwa miesiące poźniej dowiedziałam się, że twoim mężem jest Harry Styles.

-...

- Daj spokój, przecież wiesz, że zachowam to w tajemnicy.

- W porządku - westchnął, dając za wygraną - Tak naprawdę, połączenie było przypadkowe...

Louis opowiedział siostrze wszystko, to jak doszło do połączenia, a dokładniej do rytualnego małżeństwa, jak chciał zerwać połączenie, ale Harry nie wydawał się być zadowolony. Mówił jak się okazało, że są bratnimi duszami, więc usunięcie znaków jest niemożliwe. Wspomniał również o tym, jak z czasem jego nastawienie do Harry'ego zaczęło się zmieniać, a także o ostatniej  kłótni.

- Zakochałeś się - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie.

- Co?

- Gdybyś nic nie czuł, nie przeżywałbyś tak bardzo waszej kłótni.

- Jesteśmy przyjaciółmi, to dlatego - sam nie wiedział kogo bardziej chciał przekonać, siebie czy siostrę.

- Skoro tak mówisz - ona i tak wiedziała swoje. Znała Louisa i wiedziała, kiedy był zakochany.

- Z resztą jest moim mężem, powinienem go kochać - wymruczał tak cicho, że Lottie ledwo go usłyszała przez huczący wiatr.

********

Pół godziny później wrócili do domu. Zmarznięci usadowili się przed kominkiem, a w ich dłoniach znalazły się kubki z gorącą herbatą. Anne i Jay dalej siedziały w kuchni skąd dochodziły cudowne zapachy, Robin i Mark zaoferowali się, że pojadą po choinkę więc Harry dołączył do rodzeństwa, chcąc poznać siostry Louisa. Usiadł przy omedze, która automatycznie (jakby zapominając o kłótni) oparła się o niego, czując się spokojniej, gdy został otoczony przez zapach alfy. Louis czuł na sobie przenikliwe spojrzenie blondynki, jednak je ignorował.
Gdy się rozgrzali, a choinka stanęła w salonie wzieli się za jej ozdabianie.
Bliźniaczki tak jak planowały zrobiły kilka ozdób z muszelek.

Wieczorem zasiedli wszyscy do wspólnego posiłku, przygotowanego przez panie Tomlinson i Twist. W końcu mogli spędzić razem czas i lepiej się poznać. To wtedy padło pytanie, które większość z nich intrygowało.

- To skąd się znacie?

- Byliśmy przez jakiś czas sąsiadkami, jeszcze gdy mieszkałałam z twoimi dziadkami w Holmes Chapel - wyjaśniła Jay, patrząc na syna - Miałeś rok, jak ze względu na pracę dziadka przeprowadziliśmy się do Doncaster.

- Faktycznie - twarz Anne rozpromieniła się - teraz sobie uświadomiłam, że poznałam Louisa gdy był maleńki. Harry pamiętasz Lou z tych czasów? Miałeś obsesję na jego punkcie.

- Nie bardzo - odpowiedział spokojnie, sięgając po szklankę z wodą.

- Naprawdę? - odpowiedź kędzierzawego zaskoczyła jego matkę - Jeszcze długo po ich wyprowadzce mówiłeś o Lou i domagałeś się by cię do niego zawieźć.

- Nie pamiętam - w dalszym ciągu był opanowany, jednak Louis mógł wyczuć, że jego wilk jest odrobinę niespokojny.

- Nie bardzo rozumiem - Lottie wtrąciła się do rozmowy - Można jaśniej?

- Harry gdy po raz pierwszy zobaczył Louisa miał siedem lat. Od tej pory chciał jak najwięcej czasu z nim spędzać, więc często odwiedzałam Jay lub zapraszałam do nas. Harry w tym czasie nie odstępował Louisa na krok. Gdy wyjechali wpadł w szał, po raz pierwszy widziałam go w takim stanie, a później domagał się by przeprowadzić się tam gdzie Jay i Lou. Byłam przerażona, szukałam pomocy u specjalistów. Jeden z nich zasugerował, że Louis i Harry są bratnimi duszami, więc stąd mogło wynikać jego zachowanie. Dlatego nawet myślałam nad faktyczną wyprowadzką. Jednak wtedy Harry przestał mówić o Lou - szatyn przez całą wypowiedź Anne czuł swoje mocno bijące serce i skręt w żołądku. Myśl, że Harry miał taką obsesję na jego punkcie jednocześnie przerażała go i wywoływała dziwne uczucie ekscytacji.

- Jak widać rzeczywiście są bratnimi duszami skoro się odnaleźli - wtrącił Marka.

Omega sam nie wiedział co nim kierowało gdy wyciągnął dłoń i położył na tej Stylesa. Uśmiechnął się lekko gdy alfa splątał ich palce.

- Na to wygląda - Harry spojrzał czule na Louisa.

- Aww...jak uraczo - Fizzy szczerzyła się na widok małżonków - To kiedy zostanę ciocią?

Szatyn automatycznie spiął się na pytanie siostry. Był to temat, którego nie chciał poruszać, szczególnie, że był powodem jego ostatniej kłótni z alfą.

- Dopiero za kilka lat - Harry zaskoczył swojego męża odpowiedzią - Najpierw niech Lou spokojnie skończy studia i znajdzie pracę.

- Mądra decyzja - Anne pokiwała głową z uznaniem.

********

- Dziękuję - Louis leżał już w łóżku, oparty o zagłówek, obserwując alfę, który jeszcze krążył po sypialni przygotowując się do snu.

- Hmm? - spojrzał kątem oka na męża, wyciągając z szuflady t-shirt.

- Za to co powiedziałeś w sprawie dzieci - uważnie śledził wyrzeźbioną klatkę i brzuch Harry'ego, które znikały pod szarym materiałem, czując uścisk w podbrzuszu.

- Nie masz za co - położył się obok omegi, przykrywając kołdrą - To ja przepraszam. Miałeś rację, byłem egoistyczny.

Louis uśmiechnął się szeroko, nim nachylił się nad kędzierzawym i pocałował. Zaskoczył tym alfę, to był pierwszy raz gdy to szatyn zainicjował pocałunek. Jedenak to co wydarzyło się później, wywołało w nim jeszcze większy szok.

- Kocham cię - mruknął w usta Stylesa i chciał go ponownie pocałować, jednak ten się odsunął.

- Co? - widział jak do szatyna dochodzi co właśnie powiedział.

- T-to znaczy...ja... - nie planował tego mówić, samo się wymsknęło. Zaczął lekko panikować uświadamiając sobie, że mówił szczerze, ale nie znał uczuć małżonka.

Wystarczyły słowa Harry'ego, aby poczuł ulgę i szczęście jednocześnie.

-Też cię kocham - teraz to on pocałował ukochanego.

Louis wdrapał się na Stylesa, siadając na jego biodrach. Był coraz bardziej podekscytowany i czuł, że jego kochanek również. Oderwał się od jego ust, chcąc ściągnąć koszulkę męża, którą miał na sobie jednak powstrzymała go duża dłoń.

- Zostaw - głos alfy był niski i głęboki, można było w nim wyczuć pożądanie, podobnie jak w jego ciemnych oczach - Chcę cię w niej pieprzyć - słysząc słowa męża, czuł jak na jego twarz wstępuje rumieniec - Nie masz pojęcia jak gorąco w niej wyglądasz. Czy ty wiesz jak bardzo, każdej nocy, musiałem się powstrzymywać przed rzuceniem się na ciebie, odkąd zacząłeś spać w moich koszulkach? - wypchnął biodra, wywołując pomiędzy nimi przyjemne tarcie.

********

- Harry? - leżał wtulony w swojego męża. Ich ciała lepiły się do siebie od potu i nie tylko. Alfa obejmował ramieniem kochanka, gładząc nagą skórę na jego plecach.

- Hm?

- Naprawdę nie pamiętasz mnie z dzieciństwia?

- Byłem dzieckiem więc nie bardzo - odpowiadając był równie spokojny i opanowany co przy stole. Dlatego Louis postanowił mu uwierzyć, nawet jeśli wyczuwał, że z wilkiem alfy coś w tym momencie jest nie tak.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro