VI
Autorka: Dzisiaj trochę krócej, ale to co będzie poźniej chcę zawrzeć w osobnym rozdziale. Za błędy przepraszam. Można wskazywać, ale nie obiecuję,że poprawię.
********
- Kurwa! - trzasnął frontowymi drzwiami gdy tylko przekroczył próg.
- Uważaj - alfa wszedł za swoją omegą, trzymając się za nos - Szedłem za tobą.
Louis posłał Stylesowi wściekłe spojrzenie, kierując się do salonu, gdzie opadł na kanapę, ciężko wzdychając. Właśnie wrócili po spotkaniu z Thomasem Nettsem. Od ich ostatniej wizyty minęły dwa tygodnie. Umówili się na kolejną rozmowę. Szatyn miał nadzieję, że ich terapeuta coś odkryje i uda się zerwać jednak ich więź. Nie miał dobrych wieści. Wszystkie jego badania i poszukiwana potwierdziły, że więź bratnich dusz jest do nie zerwania. Tym samym do końca życia byli skazani na siebie.
Tylko jakim cudem są z Harrym bratnimi duszami. Musieliby poznać się w dzieciństwie.
- Dlaczego ciebie to nie rusza? Jak możesz nie mieć nic przeciwko temu, że jesteś skazany na omegę, której nie kochasz?
- Już ci wyjaśniłem moje stanowisko w tej sprawie - opanowanie alfy wywoływało u szatyna jeszcze większą wściekłość. - Zresztą jaką masz pewność, że się w tobie nie zakochałem?
- C-co? - Harry powiedział to z taką pewnością i mocą, że Louis odniósł wrażenie, jakby to było prawdziwe wyznanie.
- Nie ważne - machnął ręką, idąc do kuchni - Aż tak źle ci ze mną? - burknął nadąsany.
Czy źle było Louisowi z Harrym? Nie. Gdy w końcu emocje omegi zaczęły się uspokajać i nie wściekał się na Stylesa, zaczął go bliżej poznawać i odkrywać inną stronę mężczyzny. Nie jako prezesa wielkiej spółki, tylką tę bardziej prywatną. Odkrył, że codziennie rano biega, a nim zje śniadanie musi wypić szklankę ciepłej wody z cytryną i miodem. Gdy ma wolny dzień i może spędzić go w domu, chodzi w piżamie. Wtedy zazwyczaj siada w salonie z dużym kubkiem kawy i nadrabia zaległości w lekturach. Jego ulubionym daniem była zapiekanka, którą robiła jego mama, za to nie znosił groszku i kukurydzy. Jeśli chociaż niewielka ilość znajdowała się w daniu, nie tknął go. Louis odkrył również rzeczy, które ich łączyły. Oboje uwielbiali muzykę i potrafili grać na kilku instrumentach. Lubili oglądać horrory i thrilery, gdy to odkryli w każdy wolny wieczór oglądali coś z klasyki tych gatunków. A ich ulubioną serią książek z młodości był oczywiście Harry Potter.
Także życie ze Stylesem naprawdę było dobre, jednak świadomość, że może utknąć w związku bez miłości, przytłaczała go.
Westchnął i powoli podniósł się z kanapy. Patrząc się na reakcję alfy, prawdopodobnie poczuł się urażony. Miał świadomość, że zachowywał się okropnie. Harry lubił się droczyć, mimo to zawsze był miły dla omegi i dbał o niego. To Louis był tym, który ciągle się wściekł i krzyczał.
Harry kręcił się po kuchni. Na blacie kuchennym dostrzegł przygotowaną mąkę, masło i jabłka. Styles planował upiec tartę z jabłkami, a to oznaczało, że był w kiepskim nastroju.
Powoli zbliżył się do alfy. Z każdym krokiem coraz mocniej dochodził do niego zapach, który świadczał o zirytowaniu mężczyzny. Czuł jak jego wilk powarkuje.
- Przepraszam - stanął za Harrym, opierając czoło o jego szerokie plecy - Naprawdę dobrze mi tu z tobą. Poznajemy się i powoli stajesz się dla mnie przyjacielem. Po prostu sytuacja, w której utknęliśmy, nie jest dla mnie łatwa.
Spodziewał się, że Harry się odwróci, powie, że jest dobrze. Ten jednak stał pochylony w milczeniu przy kuchennej wyspie, opierając dłonie na drewniany blacie.
- Rozumiem - mruknął odsuwając się od Stylesa, myśląc, że ten nie chce teraz z nim rozmawiać - Jeszcze raz przepraszam - powtórzył. Chciał odejść, ale alfa mu na to nie pozwolił. Przyparł Louisa do blatu, zagradzają mu rękami możliwość ucieczki. Zaskoczony uniósł głowę i dostrzegł zadowolony uśmieszek na twarzy Stylesa.
- Wiesz, że to pierwszy raz gdy mnie przepraszasz?
-Umm... - nie bardzo wiedział co powiedzieć. Nigdy o tym nie myślał, ale teraz jak mu to Harry uświadomił, rzeczywiście tak było.
- W porządku - zaśmiał się, widząc zdezorientowany wyraz twarzy omegi - Po prostu spróbujmy żyć wspólnie.
- Dobrze - udało mu się wykrztusić. Kręciło mu się w głowie, a serce mocno waliło w piersi. Ciepłe ciało przyciśnięte do jego, odurzający zapach alfy, który go otoczył. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz był tak blisko Harry'ego.
Twarz alfy przybliżała się do jego. Szatyn odniósł wrażenie, że czas bardzo spowolnił, w przeciwieństwie do jego oddechu. W jego głowie kłębiły się myśli, których nie był w stanie uporządkować. A jego omega piszczała podekscytowana na to co się miało wydarzyć. I gdy już ich usta miały się połączyć, Harry przesunął głowę, składając pocałunek na policzku Louisa.
Następnie, jak gdyby nic się nie działo, odsunął się od swojego męża i wrócił do robienia ciasta, pozostawiając omegę z lekkim ukłuciem żalu, że nie skończyło się to inaczej.
********
Mocniej owinął się kurtką, gdy chłodny wiatr przeszył jego ciało. Pół godziny wcześniej przestał padać deszcz, więc chodnik był mokry i trzeba było uważać na kałuże. Głównym źrodłem światła były latarnie, ustawione co kilka metrów. Szybko pokonał dzielącą go odlegość od drzwi pubu, gdzie znajdował się jego przyjaciel.
Dochodziła 1.00, gdy Louisa obudził dzwonek telefonu. Sięgnął po urządzenie mrużąc oczy na zbyt jasne światło. Wcisnął zieloną ikonkę i włączył tryb głośnomówiący. Jak się okazało, dzwonił do niego pijany Zayn, błagając Louisa, aby po niego przyjechał. Szatyn nawet się nie zastanawiał. Piętnaście minut później siedział już w taksówce.
Louis był zaskoczony tym ile ludzi o tej porze było w tym miejscu. Malika znalazł w kącie sali przy niewielkim stole. Przed nim stał do połowy pusty kufel z piwem.
- Zi? - usiadł na wolnym krześle, ze zmartwieniem spoglądając na przyjaciela.
- Lou - uniosł zaszklone, zaczerwiemone oczy na omegę, a usta ułożyły się w pijackim uśmiechu - Mój kochany Lou - wyciągnął rękę, chwytając dłoń szatyna.
- Co się stało?
- To koniec. Koniec mój i Nialla - mruknął.
- Co ty mówisz? Zerwał z tobą? - czyżby Horan zmienił zdanie i postanowił się związać z Liamem?
- Nie powiedział tego wprost, ale...
- Ale?
- Poinformował mnie i Payne'a, że jest zakochany w naszej dwójce i nie potrafi pomiędzy nami wybrać.
"A jednak to zrobił " przeszło omedze przez myśl. Co prawda sam zaproponował to przyjacielowi, ale nie podejrzewał, że się na to zdecyduje.
- I wiesz co zaproponował ten dupek Payne? - kontynuował wzburzony, mówiąc coraz głośniej - Abyśmy spróbowali żyć w trójkącie. A Niall nie miał nic przeciwko.
- I co powiedziałeś? - domyślał się odpowiedzi, ale chciał mieć pewność.
- Po moim trapie! - krzyknął, zwracając na nich uwagę innych. - Mogę się dzisiaj u ciebie zatrzymać? - mruknął już ciszej.
-No jasne. Chodźmy - podniósł się, pomagając wstać alfie. - Porozmawiamy jak wytrzeźwiejesz - założył mu kurtkę i zarzucił sobie ramię przyjaciela na barki, widząc jak ten się potyka.
Gdy znaleźli się na zewnątrz, wyciągnął telefon chcąc zadzwonić po taksówkę. Nie zdążył jednak wybrać numera, gdy przed nimi zatrzymał się samochód.
- Louis! - Harry był wściekły i nie krył tego. Wysiadł z pojazdu, podchodząc do swojej omegi. Szatyn czuł jak powstrzymuje warknięcie na widok swojego męża w objęciach innej alfy. - Co ty sobie myślałeś? Wiesz jak się wystraszyłem, gdy odkryłem, że nie ma cię w domu? Dobrze, że udało mi się namierzyć twój telefon.
- Przepraszam - zaczął się tłumaczyć - Ale Zayn do mnie zadzwonił, prosząc o pomoc. Nie mogłem go zignorować!
- Mogłeś chociaż mnie poinformować - westchną. - Chodź, Liam odwiezie nas do domu i zajmie się twoim przyjacielem.
Dopiero teraz zauważył, że za kierownicą siedział asystent jego męża.
- Wyciągnołeś go z łóżka, tylko po to by mnie znaleźć? - był obużony tym, jak czasem Styles traktował Payne'a.
- Zwariowałeś? - pomógł omedze posadzić przysypiającego Malika na siedzeniu pasażera - Dopiero wróciliśmy z biura. Gdybym spał, to nawet nie wiedziałbym, że zniknąłeś - otworzył drzwi z tyłu, zapraszając by ten wsiadł.
********
- Gdzie jestem? - Zayn wybudził się ze swojej drzemki. Leżał na czymś całkiem wygodnym, a dookoła unosił się przyjemny zapach.
Uchylił powieki, odkrywając, że znajduje się w obcym pokoju, skąpanym w przyćmionym świetle lampki nocnej. Alkohol dalej krążył w jego żyłach, jednak sen pozwolił mu drobinę wytrzeźwieć.
- U mnie - w drzwiach stał Liam, w dłoni trzymając szklankę z wodą - w pokoju gościnnym. - podszedł do łóżka, kładąc na szafce nocnej szklankę oraz tabletki przeciwbólowe.
- Co tutaj robię? - warknął, siadając na materacu.
- Nie chciałem by Niall widział cię w takim stanie, więc przywiozłem cię tutaj. Napisałem mu, że jesteś u mnie, aby się nie martwił.
- Jakby go to obchodziło - zacisnął pięści przypominając sobie rozmowę z Irlandczykiem.
- Dobrze wiesz, że go obchodzi - powiedział stanowczo zakładając ramiona na piersi - Wiem, że zabolało cię to co powiedział, jednak przez szacunek do nas chciał być szczery. Nie lubisz mnie, ale nawet mnie nie znasz. Może daj temu szansę i spróbuj mnie poznać.
- Nie wierzę, że dalej upierasz się przy tym pomyśle - pokręcił głową.
- A co jeśli tak? - powaga i pewność siebie niepokoiło bruneta.
- Co ty pieprzysz? - próbował być równie pewny siebie co Payne'a, ale nie udało mu się ukryć lekkiego drżenia głosu.
- Lubię cię i pociągasz mnie - tego się nie spodziewał.
- Jesteśmy alfami! - czuł jak narasta w nim panika.
- Mnie to nie przeszkadza - usiadł obok Malika, kładąc dłoń na jego udzie. Zayn poczuł przyjemne ciepło w miejscu gdzie dotykał go Liam, a w jego podbrzuszu gromadziło się znajane napięcie. Owszem Payne był atrakcyjnym mężczyzną, jedank jako, że był alfą nigdy nie patrzył na niego w ten sposób - Lubię Nialla i lubię ciebie. Chcę spróbować wspólnego związku z wami - mówił cicho i spokojnie. Z każdym słowem nachylał się do bruneta, a gdy tylko skończył mówić przycisnął swoje usta do warg Zayna. A Zayn? Ku własnemu zdziwieniu nie odrzucił Liama.
- Tylko nie myśl, że będę na dole - sapnął, pozbywając się swojej koszulki.
- Zobaczymy - Liam uśmiechnął się cwanie, popychając Malika na meterac i przygniatając go swoim ciałem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro