Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IX

Autorka: Po prawie roku w końcu coś udało mi się napisać. Co prawda rozdział nie należy do najciekawszych, ale ma nadzieję, że następny będzie lepszy (chociaż jeszcze nie wiem kiedy on powstanie).
Za wszystkie niezauważone błędy przepraszam.

********

- Pamiętaj, musisz być ostrożny i zachowywać się cicho, aby maluszek się nie wystraszył - czekali przed drzwiami domu rodziny Deakin. Anne, po tym jak dowiedziała się, że jej przyjaciółka z sąsiedztwa, z końcem roku urodziła dziecko, postanowiła złożyć jej wizytę.

- Anne, witaj - w drzwiach pojawiła się Edna, matka Jay.

- Dzień dobry, przyszliśmy z Harrym odwiedzić Jay i poznać maluszka.

- Zapraszam - odsunęła się, robiąc miejsce gościom - oboje są w salonie.

Szybko pozbyli się zimowej odzieży i udali we wskazanym kierunku. Jay spacerowała po salonie w ramionach kołysząc swoje dziecko. Na widok przyjaciółki odłożyła synka do kosza mojżesza, który leżał na mniejszej kanapie.

Kobiety przywitały się, po czym podeszły do kanapy, spoglądając na niemowlaka.

- To jest Louis - panna Deakin przedstawiła noworodka. Na jej twarzy widoczna była radość oraz duma.

- Uroczy! Czuję, że będzie pięknym omegą. - Anne zachwycała się dzieckiem.

Harry poczuł lekkie ukłucie zazdrości, w końcu to on był jej synem, to nad nim powinna się tak zachwycać. Podszedł do kosza mojżesza i zajrzał do środka. Nagle całe niezadowolenie zniknęło zastąpione spokojem, ekscytacją i czymś czego siedmiolatek niepotrafił nazwać. Jedno spojrzenie w oczy Louisa, aby jego serce zabiło mocniej, a w brzuchu pojawiło się przyjemne łaskotanie. Od tej pory nie chciał odstępować maleńkiej omegi na krok. Dlatego gdy rok później wyprowadzili się, a płacz i błaganie mamy by zamieszkali tam gdzie Louis nie pomagało obiecał sobie, że gdy dorośnie odnajdzie omegę i już nie pozwoli mu uciec.

********

Święta dobiegły końca, a Louis i Harry ponownie zostali sami. Rodzina Louisa musiała wrócić do Doncaster, ponieważ Jay miała dyżur w szpitalu. Z kolei rodzice Harry'ego mieli zaplanowany swój tradycyjny, sylwestrowy wyjazd za granicę. Proponowali by Gemma z rodziną zostali do Nowego Roku, ale oni mieli już kupione bilety na koncert sylwestrowy, który miał się odbyć w Royal National Theatre. Tym sposobem spędzili ten dzień tylko we dwoje. Jednak nie narzekali. Harry przygotował dla nich romantyczną kolację, podczas ktorej wymieniali się historiami ze swojego życia. Gdy dochodziła północ udali się na plażę, by stamtąd podziwiać fajerwerki. Ich noc zakończyła się w łóżku miłosnymi uniesieniami.

********

Wpatrywał się uważnie w przyjaciela. Wiedział, że coś jest na rzeczy, a propozycja spotkania pod pretekstem tęsknoty za Louisem, bo nie widzieli się od stycznia, a był już luty, była kłamstwem. Za dobrze znał Nialla by nie dostrzec jego nerwowych tików - bawienie się palcami czy zbyt szybkie mówienie.

- Dobra, gadaj o co chodzi! - nie wytrzymał atmosfery, która ich otaczała.

- Jestem w ciąży! - wypalił Horan.

Wpatrywał się w przyjaciela, przetwarzając to co usłyszał, podczas gdy druga omega wyczekiwała reakcje szatyna.

- W ciąży?! - krzyk, który rozniósł się po kawiarni zwrócił uwagę pozostałych gości - Przepraszam! - powiedział ciszej czująć jak rumieni się z zażenowania.

- Szybko nam poszło, co? - zaśmiał się gorzko.

- Nie wyglądasz na szczęśliwego - widział łzy czający się w niebieskich oczach.

- Mam mieszane uczucia co do tego - westchną - Wiem, że krótko jesteśmy razem, mimo to cieszę się, że będziemy mieć szczenię. Liam również jest wniebowzięty. Jednak Zayn nie przyjął tej informacji zbyt dobrze.

- Jak bardzo jest źle?

- Wyprowadził się i unika kontaktu - Niall nie był w stanie powstrzymywać już szlochu. Tęsknił za swoim drugim alfą - Nawet nie wiem czemu tak źle zareagował. Gdy dowiedział się o dziecku nie zareagował w żaden sposób i nic nie powiedział, a następnego dnia odkryliśmy z Li, że me ma jego rzeczy.

- Porozmawiać z nim? - wyciągnął dłoń, sięgając po tą należącą do przyjaciela. Znał Malika prawie całe życie i domyślał się co było powodem jego zachowania.

- Dziękuję.

********

- Skoro to tylko spotkanie z Zaynem, to po co tak się starasz by wyglądać dobrze? - alfa siedział na fotelu, w dłoniach trzymał książkę, jednak zamiast ją czytać, uważnie śledził wzrokiem swojego męża.

- Twoja zazdrość utrudnia Ci logiczne myślenie - skomentował - Gdybym szedł do sklepu nie miałbyś problem z moim strojem - wskazał ręką na ciemne jeansy i zielony sweter.

- Założyłeś najciaśniejsze spodnie jakie masz, a sweter za bardzo odsłania obojczyki i tatuaż.

- Powinieneś zacząć leczyć swoją zazdrość. Staje się to niezdrowe - podszedł do alfy, nachylając się nad nim i krótko całując w usta - Idę - ostatni raz cmoknął męża i udał się do holu.

********

- To wszystko dzieje się za szybko - pociągnął łyka piwa z puszki, którą trzymał w dłoni.

- Co masz na myśli? - siedział w hotelowym pokoju, gdzie aktualnie pomieszkiwał jego przyjaciel.

- Jeszcze nie do końca przetrawiłem fakt, że muszę się dzielić Niallem, a tu dowiaduję się, że będziemy mieć dziecko.

- Żałujesz, że się zgodziłeś?

- Nie wiem - zmarszczył brwi, wpatrując się w niebieskie oczy omegi - Kocham Nialla, myślę że Liama również, jednak jestem chyba zbyt zaborczą osobą, by dzielić się omegą z innym alfą, nawet jeśli do niego też coś czuję. Potrzebuję spokoju by to wszystko ułożyć sobie w głowie.

- Rozumiem to - usiadł bliżej przyjaciela, pozwalając by ten go objął ramieniem i przytulił się do niego - Oni też to na pewno zrozumieją i dadzą czas, tylko musisz im wszystko wyjaśnić. Niall jest załamany, bo zostawiłeś ich bez słowa.

- Porozmawiam z nimi - westchnął ciężko, wiedząc, że jego przyjaciel ma rację.

********

Wszedł cicho do domu, mając nadzieję, że Harry będzie w pracy, dzięki czemu miałby więcej czasu by przygotować się na konfrontację z alfą.

Umawiając się na rozmowę z Zaynem, nie sądził, że zostanie u niego na noc. Jednak alkohol, który Malik wypił w połączeniu z poczuciem winy i tęsknotą za swoimi partnerami, sprawił, że nie chciał zostać sam, więc żałośnie błagał Louisa by z nim został. A szatyn nie miał serca zostawiać przyjaciela samego. Nawet jeśli wiedział, że to doprowadzi do jego kłótni ze Stylesem, szczególnie gdy rano odkrył ile ma nieodebranych połączeń.

Rozglądał się uważnie po domu, jednak nie dostrzegł nigdzie śladu obecności męża. Odetchnął z ulgą, kiercając się do sypialni. Chciał wziąć prysznic i założyć czyste ubrania, wiedząc, że pachnie Zaynem.

- Stąd mogę poczuć jego zapach - Louis wzdrygnął się słysząc głos alfy. Jak się okazało przez cały ten czas był w sypialni czekając na omegę.

- Tobie też dzień dobry - mruknął, kierując się do łazienki.

- Nie odbierałeś - podążył za szatynem , powstrzymując się przed rzuceniem się na niego, aby zostawić na nim swój zapach.

- Miałem wyciszony telefon i zostawiłem go w kieszeni kurtki - podszedł do umywalki chcąc w pierwszej kolejności umyć zęby.

- Martwiłem się - niekontrolwane warknięcie wydostało się z pomiędzy warg alfy.

- Jestem dorosły i byłem z Zaynem - wpatrywał się w lustro, gdzie widział odbicie Stylesa. Widział jak ten powstrzymuje się, przed rzuceniem na niego. Czuł jak wilk alfy wyje i warczy groźnie, próbując podporządkować sobie omegę Louisa. Szaty nie planował jednak do tego dopuścić.

- Który jest alfą.

- I moim przyjacielem, który jest dla mnie jak brat - zastanawiam się ile razy jeszcze będzie musiał tę rozmowę prowadzić.

- Ale jest alfą, a ty omegą.

- Możesz przestać? - nachylił się nad umywalką, wypluwają pastę z ust, nim odwrócił się do męża - Mam dość tej twojej chorej zazdrości o każdego alfę, który się do mnie zbliża. Opanuj się!

- To przestań mi dawać powody do zazdrości - warknął podchodząc do szatyna.

- Jakbym ci je dawał - prychnął, unosząc lekko głowę, by móc spojrzeć małżonkowi w oczy, który zatrzymał się kilka centymetrów od niego - Jeśli masz problem z zaufaniem i ciągle podejrzewasz zdradę, radzę ci udać się do terapeuty, w innym wypadku nie wróżę naszemu związkowi świetlanej przyszłości - chciał wyminąć alfę, jednak ten chwycił go za ramię i zatrzymując w miejscu. Starał się kontrolować siłę ścisku, nie chcąc krzywdzić Louisa, jednak i tak dostrzegł na jego twarzy grymas bólu.

- Wiesz, że zerwanie połączenia jest niemożliwe.

- Ale to nie znaczy, że musimy żyć jak małżeństwo - wyrwał rękę z uścisku starszego, kierując się do sypialni.

- Louis - warknął ostrzegawczo - nie skończyłem.

- Ale ja tak! - odkrzyknął nim zbiegł po schodach, ubierając się w holu i opuszczając dom.


********

Był wściekły, głodny i zmęczony. Fakt, że nie zdążył wziąć prysznica, ani torby z laptopem wcale ma nie pomagała. Niecierpliwie spoglądał na zegarek odliczając czas do końca wykładu. Po tym miał 1,5h przerwy więc planował iść coś zjeść. Jeszcze nic nie miał dziś w ustach.

Gdy tyko wykładowca ogłosił koniec, zerwał się z miejsca i popędził do wyjścia. Przeklną głośno gdy opuścił budynek i okazało się że pada, a on nie ma parasola. Głośno zaburczało mu w brzuchu czym przyciągnął uwagę osób dookoła siebie.

- Właśnie wybieram się na lunch, masz ochotę dołączyć? - odwrócił głowę słysząc znajomy mu głos. Po jego lewej stronie stał Aiden, wyciągając parasol - Wiem że jesteś w związku, ale to chyba nie oznacza, że nie możemy się przyjaźnić. A skoro dawno się nie widzieliśmy, to co powiesz na wspólny posiłek - uśmiechnął się ciepło do Louisa, robiąc mu miejsce pod parasolem obok siebie.

- Chętnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro