III
Autorka: Przypominam, że mogą być błędy, pomimo sprawdzenia. Piszę to na tablecie, a klawiatura i rysik lubią robić psikusy. Możecie wskazać błędy w słowach jeśli znajdziecie, ale to nie znaczy, że znajdę czas by je poprawić.
Zapraszam do czytanie:) Dajcie znać co myślicie!
********
Nie chcąc myśleć zbyt o Aidenie, po krótkiej rozmowie z Niallem i obiecaniem mu, że wieczorem porozmawia z nim i Zaynem, rozpoczął poszukiwania specjalisty, który mógłby mu pomóc. Jeszcze tego samego dnia udało mu się znaleźć Thomasa Nettsa. Oprócz zrywaniem połączeń, prowadził terapie dla par. Miał świetne opnie i to nie tylko w gwiazdkach, ale również wielu jego pacjentów napisało o nim kilka słów. Co prawda był dość drogi, a terminy u niego były ciężko dostępne, jednak nazwisko Styles mogło wiele zdziałać. Napisał do kędzierzawego by się tym zajął i po niecałych 15 minutach, otrzymał wiadomość zwrotną, że pierwsze spotkanie odbędzie w najbliższy piątek.
Wieczór, tak jak obiecał, spędził z przyjaciółmi. Zamówili pizzę i rosiedli się w salonie omeg. Oczywiście nie obyło się od morza pytań, na które musiał odpowiedzieć. O tym, że spędzał gorączkę ze Stylesem wiedzieli od jego asystenta, jednak ich połączenie wywołało u nich niepokój i szok.
- I co zamierzacie? - Zayn wydawał się być wyjątkowo zaniepokojony.
- Spróbujemy zerwać połączenie, a jeśli się nie uda będę chyba na niego skończony - westchnął, zagłębiając się mocniej w kanapę. Nie chciał o tym myśleć, to nie była dla niego żadna opcja. - Ale skończmy mój temat. Pomówmy o was - uśmiechnął się z zadowoleniem.
- O nas? - na policzki Nialla wpłynął rumieniec, z kolei Zayn próbował udawać, że nie wie o co chodzi.
- Proszę was - spojrzał z politowaniem na przyjaciół - Przyciśnij Nialla jeszcze bliżej siebie, a będzie musiał siedzieć na twoich kolanach. Po za tym, gdy dzisiaj wróciłem do domu bardzo wyraźnie czułem twój zapach Zi. Tak, jakbyś bardzo często tutaj bywał.
- Mówiłem ci, że w końcu umówiliśmy się na randkę - przypomniał przyjacielowi - Postanowiliśmy przestać krążyć wokół siebie i spróbować - spoglądał z czułością na Irlandzką omegę, która uśmiechała się do niego promiennie.
- Naprawdę cieszę się, że w końcu jesteście razem - naprawdę cieszył się, że spróbowali. Nie mógł nic jednak poradzić na ukłucie zazdrości. Widząc szczęśliwych i zakochanych przyjaciół, sam chciałby tego doświadczyć. Jego obecna sytuacja na to nie pozwalała i nie wiedział czy kiedykolwiek będzie mu dane spędzić życie z ukochanym.
********
- Chcemy zerwać połączenie - oznajmił drobny omega. Czuł jak jego wilk zaczął skomleć na słowa szatyna, nie chcąc rozstawać się ze swoim alfą, jednak szybko ją zagłuszył.
Siedział wciśnięty w brzeg kanapy, chcąc być jak najdalej od alfy. Mężczyzna rozsiadł się wygodnie na środku, założył nogę na nogę, lekko nią machając i ze znudzoną miną wpatrywał się w terapeutę. Sprawiał wrażenie osoby, która nie specjalnie przejmowała się sytuacją, i chyba rzeczywiście tak było, bo Louis wyczuwał,że wilk alfy jest bardzo spokojny, co szczególnie irytowało omegę.
- Rozumiem - beta zmarszczył brwi i zaczął robić notatki - Jak długo jesteście połączeni?
- Tydzień - alfa najwyraźniej nie zamierzał uczestniczyć w rozmowie, ponieważ głos ponownie zabrał omega. Tomlinson zastanawiał się jakim cudem mógł być w tym samym czasie wkurwiający i seksowny.
- To... dosyć krótko - spotykał wiele par, mimo to przeważnie ich staż związku trwał minimum pół roku - Jesteście pewni? - szatyn zaczął energicznie machać głową, jednak alfa w dalszym ciągu pozostawał niewzruszony.
- Taak... praktycznie się nie znam - kątem oka spojrzał wściekle na swojego męża - To połączenie było przypadkiem i pomyłką.
- Jak do tego doszło? - wpatrywał się w parę z zainteresowaniem, jednak słysząc ciche warknięcie ze strony alfy, odrobinę się wycofał. Prawdopodobnie naruszył dość prywatną sferę zdaniem Stylesa - Proszę mi wybaczyć, ale im więcej informacji zbiorę tym lepiej.
- Utknęliśmy w windzie - niezważając na niezadowolenie kędzierzawego zaczął wyjaśniać - Miałem gorączkę, a Harry dostał rui. Po prostu nasze wilki przejęły kontrolę.
- Rozumiem - mruknął, po czym skupił się na swoich notatkach. Przez kilka minut panowała cisza, przerywany cichym skrobaniem długopisu po papierze - Jesteście świadomi, że w waszym przypadka zniszczenie połączenia będzie bardzo trudne, bądź niemożliwe?
- Oczywiście, mimo to chcemy spróbować - omega Louisa czując niezadowolone warczenie wilka Stylesa kuliła się, cicho popiskując. Tomlinson nie dał tego jednak po sobie poznać. Nie będzie się płaszczył przed alfą, nawet jeśli jest jego mężem.
- Dobrze, zaraz zaproszę was do gabinetu zabiegowego. Będę musiał pobrać krew i przebadać znaki.
- Czy jest szansa, aby jeszcze dzisiaj określić, jak długo będzie trwać zrywanie połączenia? - po raz pierwszy od rozpoczęcia wizyty odezwał się Harry.
- Samo badanie znaku powinno nam już coś powiedzieć, jednak dokładniejsze informacje będą dopiero na następnej wizycie, gdy będą miał wyniki badania krwi - wyjaśnił - I jeszcze jedna sprawa. Louis przed następnym spotkaniem musisz udać się do ginekologa i upewnić się, że nie jesteś w ciąży.
- D-dlaczego?- jego głos odrobinę zadrżał. Nie chciał nawet o tym myśleć.
- Nie podejmuję się zrywania połączeń, jesli omega jest w ciąży. To może mieć zły wpływ na szczenię.
- A-ale... - próbował zaprotestować, ale Styles mu nie pozwalił. Przecież nawet jeśli był w ciąży, to można było temu zaradzić. To nic, że jego omega wyła i drapała na myśl o pozbyciu się szczeniaka. Tutaj chodziło jego przyszłość. Musiał zniszczyć połączenie pomiędzy nim i Stylesem.
- Rozumiemy - przysunął się bliżej omegi, kładąc dłoń na jego udzie, co mu się nie spodobało - Udamy się na badania. - beta skinął jedynie na to głową.
- Zapraszam - wskazał wejście do salki zabiegowej, podnosząc się z własnego fotela.
Pomieszczenie nie było duże. Najwięcej miejsca zajmowało urządzenie, wyglądem przypominające ultrasonograf. Różnica polegała na tym, że na zaokrąglonej głowicy znajdowało się pełno cienkich igiełek. Louis usiadł na fotelu obok urządzenia z kolei Harry zają wolne krzesło, obok blatu gdzie znajdowały się puste próbówki.
W pierwszej kolejności pobrał im krew. Następnie przeszedł do badania znaków. Zaczął od Louisa, zdezynfekował ugryzienie oraz głowicę, po czym przyłożył ją do śladu. Szatyn poczuł jak drobne igiełki wbijają mu się w znak. Było to nieprzyjemne, ale dało się wytrzymać. Chwilę poźniej przyszła kolej Stylesa, omega uważnie go obserwował, jednak ten nawet się nie skrzywił. Wciąż miał na twarzy obojętność, wymieszaną ze znudzeniem.
Po badaniach Netts poprosił parę, aby wróciła do głównego gabinetu i chwilę poczekali. Wrócił do nich 10 minut później, wpatrując się w kartkę, którą trzymał w dłoni i marszcząc brwi. Louis miał złe przeczucia.
- Moglibyście mi podać, w który dzień dokładnie doszło do połączenia?
- Czwartek, 23 września. - co to miało do rzeczy? Czy to miało duże znaczenie?
- Pełnia - mruknął beta i pełen niepokoju sporzał na parę.
- T-to źle? - znał odpowiedź, ale musiał to usłyszeć od terapeuty.
- Jak mówiłem, do pełnego obrazu potrzebuję jeszcze zrobić badanie krwi. Jednak nie będę kłamał, ugryzienia są bardzo głębokie, co świadczy również o sile połączenia. Fakt, że miało to miejsce w chwili pełni, dodatkowo tę więź wzmocniło.
- Czy-czyli co? Nie da się jej zerwać? - serce mu waliło, ręce się trzęsły, krew szumiała w uszach. Czuł się, jakby za chwilę miał dostać ataku paniki. Nagle to wszystko jednak ustąpiło, czuł się spokojny i bezpieczny. To był Harry, usiadł bliżej omegi obejmując go ramieniem i otaczając swoim zapachem.
- Tego nie powiedziałem. Muszę waszą sytuację dokładniej przebadać i sprawdzić, ale będzie ciężko zerwać połączenie, może się to nawet okazać niemożliwe.
Gdyby nie to, że Styles w dalszym ciągu uspokajał Louisa, zapewne ponownie dostałby ataku. Sam nie wiedział czy powinien mu być za to wdzięczczy, czy wręcz przeciwnie.
- Dzisiaj nic więcej nie jestem w stanie zrobić. Proponuję kolejne spotkanie za tydzień.
********
Piętnaście minut później siedzieli już w samochodzie biznesmena, sunąc przez - o dziwo - puste ulice Londynu. Louis odkąd wyszli z gabinetu, nie odezwał się słowem. W dalszym ciągu przetrawiał to co powiedział im Thomas Netts. Nie mógł uwierzyć, że prawdopodobnie było mu pisane być do końca życia z Harrym Stylesem. Nie chciał tego, nie chciał takiego związku. Chciał się zakochać, móc krok po kroku odkrywać tę osobę, poznawać się coraz lepiej. Z czasem mogliby razem zamieszkać, byłby zaręczyny, ślub,a gdy ich sytuacja zawodowa i finansowa byłaby stabilna, zaczeli by myśleć o dzieciach. Jeszcze dwa tygodnie temu miał cichą nadzieję, że tą osobą będzie Aiden, jednak niespodziewana gorączka i Harry Styles wszystko zniszczyło. Kędzierzawy oczywiście niczym się nie przejmował, nie zamartwiał. Wręcz przeciwnie wydawał się zadowolony. Zresztą czemu Louis się temu dziwił, w końcu od razu poinformował szatyna, że to co miało miejsce jest mu na rękę.
Niall i Zayn próbując go pocieszyć, stwierdzili, że trafiła mu się najlepsza partia w Londynie, jeśli nie w całej Anglii. I owszem Harry Styles był bardzo atrakcyjną alfą, do tego bogatą, więc będąc z nim Louis nie musiałby martwić się o warunki życia w przyszości, a gdyby z nim porozmawiał Styles zapewne byłby skłonny spłacić za niego dług studencki. Nie zamierzał go jednak o to prosić. Miał nadzieję, że uda się znaleźć sposób, aby zerwać ich połączenie.
- Gdzie jedziemy? - to nie była droga do mieszkania Louisa.
- Do mojego biura - zatrzymał się na czerwonym świetle i zerknął na omegę.
- Po co? - czego on jeszcze chciał? To nie był dobry dzień i jedyne o czym marzył do swoje łóżko.
- Zapomniałeś o naszej umowie? W biurze mam gotowe do podpisania dokumenty - uniósł brew, uśmiechając się pobłażliwie do Tomlinsona.
- N-nie - tak, zampomniał. Jednak nie zamierzał się do tego przyznawać - A-ale nie sądziłem, że tak szybko to zrobimy - ponownie zaczął panikować.
- Im dłużej będziemy zwlekać, tym większe prawdopodobieństwo, że dowiedzą się o naszym niezarejestrowanym małżeństwie.
- N-no tak, ale może poczekamy do kolejej wizyty - próbował przesunąć ten moment najdalej jak się da.
-Po co?- ponownie zapaliło się zielone światło, więc Styles skupił wzrok na drodze - Słyszałeś Nettsa, już teraz wie, że zerwanie połączenia, o ile się uda, będzie długotrwałe. - miał rację, a Louis nie miał na to gotowego kontrargumentu.
********
Nie minęło 10 minut, jak zatrzymali się pod ogromnym budynkiem należącym do D&H_S. O tej porze niewiele osób się tutaj kręciło, głównie sprzątaczk i ochrona. W końcu dochodziła 18.00, dodatkowo był piątek, więc każdy pracownik, który miał możliwość, wyszedł już z biura.
Każdy kogo mijali witał się ze Stylesem, posyłając zaskoczone spojrzenie Louisowi. Domyślił się, że nieczęsto widywali biznesmena z omegą, więc zapewne jutro już całe biuro będzie huczeć od plotek.
Gabinet Harry'ego był przestronny i nowocześnie urządzony. Przy wielkich oknach, na przeciwko wejścia, stały dwie kanapy, a pomiędzy nimi niewielki stolik kawowy. Kawałek dalej, przy ścianie postawionej prostopadle do okien stało biurko, a za nim regały, które głównie zajmowały książki i segregatory.
- Usiądź - odsunął fotel od biurka, wskazując omedze by usiadł. Gdy tylko to zrobił, pojawiły się przed nim dwie kopie dokumentów, potwierdzające ich małżeństwo - jedna dla nich, druga dla urzędu. Wszystkie dane były już wpisane, nawet Styles się podpisał. "Kutas, wiedział jak to się skończy" przeszło Louisowi przez myśl. Drżącą dłonią sięgnął po długopis, miał ochotę podrzeć te dokumenty i uciec, wiedział jednak, że to nic nie zmieni. Dalej będzie omegą Stylesa, a on jego alfą. Rękę zawisła mu nad miejscem, w którym powinien złożyć swój podpis. Walczył ze sobą co powinien zrobić, jego wilk drapał i skomlał, domagając się, aby szatyn złożył swój podpis. On jednak tego nie chciał. Cały czas miał nadzieję, że coś się zaraz wydarzy, cokolwiek i nie będzie musiał tego robić. Harry widząc co się dzieje, nacisnął na dłoń omegi, a później Louis działał machinalnie.
- Doskonale - alfa wyszczerzył się, zabierają dokumenty i chowając do teczki. - Liam jutro się tym zajmie - podał małżonkowi rękę, dając mu tym znak by wstał. - Jeszcze coś - uniósł lewą dłoń omegi, wsuwając na serdeczny palec obrączkę z białego złota, ozdobiona trzema niewielkimi szafirami gwiezdnymi. Louis musiał przyznać, że była piękna. Zerknął na lewą dłoń Harry'ego i zauważył, że on również nosi obrączkę, z tym, że jego nie miała żadnych ozdób.
- Byłeś pewny, że do tego dojdzie - uniósł dłoń dokładniej się przyglądając obrączce.
- Pewny może nie, ale wolałem być przygotowany.
- Ale czy to konieczne? - po co im obrączki. Jasne byli małżeństwem, ale z przypadku. Znak połączenia nie wystarczył?
- W końcu jesteśmy małżeństwem, po za tym wzmocnią naszą wiarygodność. Chodź, odwiozę cię do domu. Zdążysz się jutro spakować?
- Spakować? - Styles położył dłoń w dole pleców Louisa i poprowadził ich do windy.
- Przecież zgodziłeś się do mnie wprowadzić - kurwa, o tym też zapomniał.
- Ale już? - jęknął, chociaż jego wilk wariował ze szczęści i alfy również, czuł to.
-A kiedy? - uniósł brew - Jak zerwiemy połączenie, na co jak narazie się nie zapowiada.
- W porządku - mruknął - ale dopiero w poniedziałek. Ostatni weekend chcę spędzić z przyjaciółmi - postawił warunek.
-W porządku - zgodził się - W poniedziałek przyjadę po ciebie na uczelnię i zabiorę do domu.
- A rzeczy?
- Liam się tym zajmie, jedyne co musisz zrobić to je popakować.
Biedny Payne, czy on w ogóle miał czas wolny? - przemknęło omedza przez głowę.
- Liam zajmie się również umówieniem nas do ginekologa - zatrzymali się przed windami, czekając aż któraś nadjedzie.
- Hola, hola! Jakie my? Jaki ginekolog? - nie chciał iść z alfą na badania. - Sam się tym zajmę - zmróżył oczy, wściekle spoglądając na Stylesa.
- I przy okazji pozbędziesz się problemu, jeśli okaże się, że jesteś w ciąży - wilk alfy warczał i kłapał pyskiem, na myśl o utracie szczeniaka. Szatyn czuł jak jego omega się trzęsie i kuli. Starał się jednak nie dać tego po sobie poznać.
- J-ja nie...
- Nie kłam - po raz pierwszy widział, aby zielone tęczówki wpatrywały się w niego z takim zimnem i agresją. Trochę go przerażał - wiem co planowałeś. Nie jestem gupi. Przypomnę również, że jestem w stanie wyczuć emocję twojej omegi. Jej też nie podoba się pomysł usunięcia ciąży, chcesz ją zniszczyć? Chcesz zniszczyć siebie?
Dlaczego Styles miał tak ogromną wiedzę na temat omegi, na temat wewnętrznych wilków, na temat połączenia? To było wkurzające. Ale alfa miał rację. Jeśli omega i jej wewnętrzny wilk nie są zgodni co do posiadania szczeniąt, może się to źle skończyć. Gdyby Louis usunął ciążę, a jego wewnętrzna omega nie zaakceptowałaby tego, mogłaby pojawić się autoagresja. Wilk wyniszczyłby siebie oraz Louisa. Nie chciał tego. Po za tym uwielbiał dzieci, ale nie czuł się jeszcze na nie gotowy.
Dlaczego to wszystko akurat jego musiało spotkać?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro