Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Autorka: Za wszystkie niezauważone błędy przepraszam, zapraszam do czytania.

********

W pierwszym odruchu, chciał wybiec z gabinetu i uciec jak najdalej od Harry'ego. W miarę szybko się opanował. Teraz siedział na kanapie, przed nim na niskim stoliku był otwarty segregator. Segregator który zawierał fakty i zdjęcia w całego jego życia. Poczynając od informacji gdy się urodził, razem ze zdjęciami, na których także znajdował się gdzieniegdzie Harry, przez czasy podstawówki. szkoły średniej i początki studiów. Znajdowały się również informacje na temat jego każdego związku, kiedy się rozpoczął jak wyglądał oraz kiedy i dlaczego się zakończył. To wyglądało tak, jakby Styles miał obsesję na jego punkcie. To wszystko przerażało Louisa, a najgorsze z tego wszystkiego było to, że prawdopodobnie do ich połączenia doszło za sprawą Harry'ego. Nie chciał dopuścić do siebie myśli, że alfa popełniłby tak okropny czyn, niestety aktualnie wszystko wskazywało na to, że to wszystko wydarzyło się z jego winy.

- Jestem - Harry pojawił się w gabinecie zaskakując tym szatyna, który w zamyśleniu nie słyszał jak otwierają się drzwi - Możemy iść - zaczął podchodzić do omegi, jednak zatrzymał się w połowie drogi, a uśmiech zniknął z jego twarzy gdy dostrzegł co leży przed jego mężem - Louis... - zaczął jednak nie dane mu było dokończyć.

- Kłamałeś - odkąd Styles wszedł do pomieszczenia nie spojrzał na niego. Wzrok cały czas miał utkwiony w swoich zdjęciach, które przedstawiały go z czasów liceum. O dziwo głos szatyna był spokojny i cichy. Sam się sobie dziwił, że potrafi być tak opanowany zwłaszcza, że jego wewnętrzny wilk szalał, cicho powarkując. Alfa Stylesa musiała to wyczuć, ponieważ również zrobiła się niespokojna i próbowała wpłynąć jakoś na omegę.

- Lou... - ponownie nie pozwolono mu dokończyć.

- Po prostu to przyznaj - uniósł głowę świdrując męża wzrokiem - Kłamałeś mówiąc, że nie pamiętasz mnie z czasów dzieciństwa.

- Tak, ale proszę daj mi to... - Louis nie miał zamiaru dopuścić go do głosu, dopóki nie dowie się tego, na czym mu najbardziej zależało.

- To twoja sprawka, to nasze połączenie. Zaplanowałeś to!

- Lou, proszę - czuł jak coraz większa desperacja go ogarnia. Jego wilk był równie niespokojny, bojąc się, że straci swojego omegę.

- Powiedz - ciche warknięcie wydostało się z gardła szatyna. Nie tylko Louis czuł się zdradzony, ale również jego wewnętrzny wilk.

- Tak - westchnął zrezygnowany.

Te słowa całkowicie rozbiły szatyna. Pomimo tego, że podświadomie znał prawdę, tliła się w nim iskierka nadziei, że ich połączenie faktycznie było przypadkiem. W tym momencie coś w nim pękło, łzy zaczęły spływać po jego policzkach, a niekontrolowany szloch wydostał się z jego ust.

- Lou - chciał podejść do ukochanego, jednak ten mu na to nie pozwolił.

- Nie zbliżaj się - wychlipiał - Dlaczego?

- Kocham cię, kocham odkąd po raz pierwszy cię zobaczyłem, gdy byłem dzieckiem.

- Dlatego postanowiłeś zadecydować za mnie, zmuszając mnie do bycia z tobą?

- Louis, kocham cię odkąd miałem 7 lat. Nie masz pojęcia jak ogromnie cierpiałem, gdy się wyprowadziliście. Możesz mi nie wierzyć, ale próbowałam o tobie zapomnieć, jednak nie mogłem. Nie da się zapomnieć o swojej bratniej duszy. Gdy dowiedziałem się, że zatrudniłeś się w hotelu jako kelner wiedziałam, że muszę zacząć działać nim znowu cię stracę - rozpacz była dosłyszalna w jego głosie. Miał nadzieję, że jego mąż zrozumie i mu wybaczy. Czuł jednak, jak potwornie go zranił, więc miał świadomość, że powrót do tego co było może być trudny.

- I uznałeś, że najlepszym sposobem będzie zmuszeniem mnie do połączenia - w niebieskich tęczówkach dostrzegalny był chłód i gniew, za którymi ukrywał się wielki ból i poczucie zdrady - Bo zwykłe zaproszenie na randkę było poniżej godności wielkiego prezesa Harry'ego Stylesa - wysyczał wściekle.

- To nie tak, po prostu... - nie bardzo wiedział co ma powiedzieć, w końcu w słowach szatyna było sporo prawdy. Mógł zwyczajnie w świecie zaproponować mu randkę i pozwolić, aby wszystko rozwijało się w swoim tempie. Nie zdecydował się jednak na to, dobrze wiedział o uczuciach szatyna do jego kolegi z uczelni i zwyczajnie bał się, że zostanie odrzucony przez Louisa.

- Co? Po prostu co? - poderwał się gwałtownie z kanapy, co nie było dobrym pomysłem bo od razu zakręciło mu się w głowie, przez co ponownie na nią upadł. Harry widząc to od razu zjawił się przy jego boku.

- Lou, wszystko dobrze? - widział, że coś jest nie tak. Omega nagle zrobił się blady i wyglądał, jakby miał zaraz zemdleć. Alfa sięgnął po dzbanek i szklankę, stojące na stole i nalał wody podając ją młodszemu.

- Dziękuję - sięgnął po nią od razu wypijając całą zawartość.

- Nie podoba mi się to, powinniśmy chyba jechać do szpitala.

- Nie ma takiej potrzeby, to po prostu lekkie zawroty głowy w wyniku stresu, którego w obecnej sytuacji powinienem unikać, a którego ty mi nie szczędzisz - wrogość powróciła do niebieskich tęczówek.

- Nie kłam - był lekko zirytowany, co dało się słyszeć w jego głosie. Wyczuwał, że z jego omegą coś jest nie tak, mimo to ten nie chciał by mu pomóc - Wiem, że coś się dzieje. Już jakiś czas temu to zauważyłem. Twój zapach się zmienił, a twoja omega jest niespokojna. Gdyby nie to, że to niemożliwe pomyślałbym, że jesteś w ciąży ale... - jego wypowiedź ponownie została przerwana.

- Bo jestem w ciąży - postanowił się przyznać, nim Harry naprawdę zacząłby panikować.

- C-co? - tego się nie spodziewał. To znaczy ciało i wilk Louisa wskazywało na ciążę, ale dobrze wiedział, że jego mąż stosuję antykoncepcję. Dlatego podejrzewał, że szatyn na coś choruje, jednak nie dopytywał się i czekał cierpliwie aż sam mu powie. Nagle strach i niepokój o życie ukochanego zamienił się w radość.

- To miała być niespodzianka dla ciebie, dlatego nic nie mówiłem, że odłożyłam tabletki. Przyszedłem tu dzisiaj, by pójść z tobą na lunch i powiedzieć ci o tym. Nie sądziłem jednak, że to ty mnie bardziej zaskoczysz i zafundujesz mi oraz naszemu dziecku emocjonalny rollercoaster.

Oparł się wygodnie na kanapie, głowę odchylił do tyłu, przymykając oczy, a jego dłoń podarowała do płaskiego jeszcze brzucha, głaszcząc go. Harry z zachwytem przyglądał się temu.

- Który tydzień?

- Ósmy - mruknął nie otwierając oczu.

- Co teraz z nami będzie? Zostawisz mnie? - w końcu padło to pytanie, na które Harry bał się poznać odpowiedź, ale wiedział, że musi je zadać. Musiał wiedzieć na czym stoi, zwłaszcza teraz, gdy razem z Lou spodziewali się dziecka.

- Czy to w ogóle możliwe? - uchylił powieki, obracając lekko głowę by móc spojrzeć na alfę - Oboje wiemy, że nasze połączenie jest nie do zerwania.

- Sam kiedyś powiedziałeś, że to nie oznacza, że musimy żyć jak małżeństwo.

- Ale wtedy nie byłem w ciąży. Chociażby ze względu na nasze szczenię do porodu powinniśmy mieszkać razem. Nie chcemy przecież żadnych komplikacji ze względu na to, że dziecko wyczuwa brak obecności swojego ojca.

- Czyli...? - po raz kolejny w przeciągu 20 minut jego wypowiedź została przerwana.

- Nie Harry - domyślał się co o alfa chciał powiedzieć - To nie oznacza, że wszystko będzie dobrze, że wrócimy do tego co mieliśmy...przynajmniej na razie. Bardzo cię proszę o czas i przestrzeń - usiadł prosto na kanapie, a w jego spojrzeniu pojawiła się powaga - Kocham cię, moje uczucia do ciebie się nie zmieniły, jednak czuję się bardzo zraniony. To co zrobiłeś nie było w porządku w stosunku do mnie, podjąłeś decyzję za nas oboje. Oszukałeś mnie i nie wiem czy jeszcze kiedyś będę w stanie ci w pełni zaufać.

- Wiem, że te słowa nic nie zmienią, jednak uważam, że powinienem je powiedzieć: Przepraszam Lou. Wiem, że mogłem to załatwić w inny sposób, ale strach przed tym, że mnie odrzucisz, popchnął mnie do tego co zrobiłem.

- Skoro jesteśmy braćmi duszami, wierzę że prędzej czy później i tak bylibyśmy razem.

********

- Jedna rzecz nie daje mi spokoju - siedzieli w samochodzie Harry'ego i wracali do domu. Louis czuł się jeszcze trochę słabo, więc zrezygnowali z wyjścia na lunch i postanowili coś zamówić, a skoro Harry wszystkie ważne spotkania już odbył, postanowił wcześniej wyjść z pracy, aby mieć na oku omegę.

- Hmm... - alfa dał znać, że słucha.

- Jak udało ci się sprawić, żebyśmy w tym samym czasie mieli gorączkę i ruję, i to jeszcze w pełnie księżyca - emocje ochłonęły i mógł trochę bardziej trzeźwo myśleć. Zaczął się zastanawiać jakim cudem to wszystko wydarzyło się w tym samym czasie. A jedyną osobą, która to wiedziała był Harry.

- Pełnia była zwykłym zbiegiem okoliczności. Gdy to wszystko planowałem, nie zwróciłem nawet uwagi na to, że wszystko ma się wydarzyć w pełnię. Co do twojej gorączki i moi rui...zasięgnąłem wiedzy u znawcy starożytnych rytuałów i zwyczajów. Okazało się, że w przypadku bratnich dusz nie jest to wcale takie trudne. Alfa za pomocą swoich feromonów jest w stanie wywołać gorączkę u omegi, która z kolei rozpoczyna ruję alfy.

- Ale kiedy ty...? - zaczął próbując sobie przypomnieć moment kiedy Harry mógł wpłynąć na niego za pomocą swoich feromonów. Przecież by to zauważył, wyczuł, i wtedy sobie przypomniał...moment, chwilę przed tym nim kędzierzawy miał wygłosić swoje przemówienie, Louis stał wtedy za barem i pomagał Zaynowi, w tym momencie dotarł do niego zapach Stylesa. Poczuł jak przez jego ciało przebiega dreszcz podniecenia na wspomnienie tej chwili, a jego wewnętrzny wilk staje się podekscytowany.

Szybko otrząsnął się z tych myśli, próbując uspokoić rozszalałe serce oraz swoją omegę. To nie był dobry moment aby się podniecać.

- Już pamiętam... - mruknął cicho poprawiając się na fotelu pasażera i odwracając twarz w stronę okna, aby alfa nie mógł dojrzeć jego zarumienionych policzków.

********
Autorka: I to koniec tej historii.

Mam świadomość tego, że zakończenie nie do końca jest takie jak powinno być (mówiąc krótko to zakończenie jest z dupy wzięte), ale jak już wspominałam, w którymś z wcześniejszych rozdziałów, w pewnym momencie ta historia zaczęła żyć własnym życiem. A prawda jest taka, że nie wiem jak to dobrze zakończyć, więc postanowiłam zostawić to tak jak jest.
Louis poznał prawdę, nie zostawił Harry'ego, mimo to nie wszystko jest w porządku między nimi.
Podejrzewam, że za jakiś czas Louis w końcu wybaczyłby Harry'emu i na nowo budowaliby swój związek. Nie mam jednak pomysłu jak to napisać, a nie chce pisać byle czego tylko po to by było zamknięte zakończenie z happy endem.
Może kiedyś napiszę jakiś dodatek do tego, jeśli będę mieć pomysł i się będę mieć chęci.

Osoby, które czytały dodatek do "Who are you", wiedząc że moja pasja, moje serce do Larry'ego,  do pisania o Larrym już dawno zniknęły. Bardzo możliwe, że to dlatego też ten rozdział wygląda jak wygląda. Dlatego nie planuję pisać kolejnych fanfików o nich, a przynajmniej nie w najbliższym czasie.

Czy coś jeszcze stworzę? Bardzo możliwe, natomiast prawdopodobnie będą to wtedy inne shipy. Mam nawet w głowie kilka, jednak nie jestem pewna czy będą one miały jakiś odbiorców, ponieważ większość opowiadań z tymi połączeniami, które by mnie interesowały, a które miałam okazję znaleźć/czytać były tworzone 3-4 lat temu, bądź jeszcze wcześniej. Z takich pisanych na bieżąco ( lub opublikowanych w przeciągu roku) mam chyba tylko jedno fanfiction. Dlatego cały czas się nad tym zastanawiam.

Do zobaczenia, może, w kolejnym fanfiku :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro