1 Dlaczego rysujesz Himerę?
Usiadłam w fotelu i patrzyłam tępo przed siebie. Jeżeli chce zdążyć na zawody to w niedzielę wieczorem muszę do nich jechać.
Jest sobota godzina 4:13. Co robię o tej godzinie? Nie wiem. Wstałam ubrałam się i usiadłam. Starałam się skupić na tym co mi się śniło ale jakoś nic mi nie przychodziło do głowy. Otworzyłam książkę o przygodach małego księcia i gego. Czyli jego smoka. Czytałam tą książkę gdy byłam mała potem gdy miałam może 11 lat i teraz kiedy mam 15 znalazłam ja na strychu. Jest świetnie napisana i zaciekawi każdego. I małego i dużego.
Zaczytana nagle usłyszałam za oknem hałas. Spojrzałam na zegarek 5:07. Zajrzałam za okno i napotkałam spojrzenie chłopaka który walczył z kimś na miecze. Otworzyłam okno i spojrzałam na nich. Obydwaj spojrzeli w moją stronę i zaprzestali walki.
-możecie iść tam za tamtym domem jest las. Możecie tam walczyć. Nie ma tam dzikich zwierząt.-powiedzialam. wtedy wydawało mi się to dziwnie normalne.
-dzieki-spojrzałam jeden z chłopaków i podrapał się po głowie.-mowiłem że trzeba się gdzieś schować pacanie-włożył miecz go sakwy i walnął drugiego w głowę. Drugi tylko wywrócił oczami i oparłam sobie miecz na ramieniu po czym podążył za pierwszym. Całkiem śmiesznie. Zamknęłam okno i wróciłam do czytania po jakieś godzinie zaczęło mi się nudzić. Książka miała z 200 stron. Z dołu usłyszałam stukanie więc byłam pewna że tata się obudził. Miał w soboty na 8 więc musiał wstać wcześniej. Otworzyłam drzwi i zeszłam za nim na dół.
-zrobi ci śniadanie?-zapytałam a on odwrócił się lekko wystraszony.
-od kiedy nie śpisz?
-gdzie od czwartej. To co z tym śniadaniem?
-nie dzięki córuś zrobię sobie w pracy.-pocalowal mnie w czoło i zabrał swoją teczkę z dokumentami. Usiadłam przy blacie i nalałam sobie soku pomarańczowego. Upilam łyk i odstawiłam z kwaśną miną.
-ktos to kupił?-zapytałam i spojrzałam na datę. Sok był okropnie kwaśny i miał dziwny fusowaty posmak.
-mama twojej mamy. Robią skoki z różnych owoców. Wiesz przecież co nie. No proszę ich nowy wytwór.--wzielam kubek i wylałam to do zlewu. Tata zaśmiał się i zaczął ubierać kurtkę.
-naszykuj się jutro o 16 wyjeżdżamy.
-och Equus ostende fashion! Czeka na mnie i woła. Słyszę go jak zza ściany. Lena! Lena! Czekamy na ciebie! Choć do nas szybko-tata pokrecił tylko głową.
-nawet ja w twoim wieku nie miałem takiej obsesji.
-wiem. Miałeś większy. Babcia mi opowiadała że rysowała konie.
-tak. Kilka rysunków dalej jest w moim starym pokoju u dziadków. Słyszałaś? Harry przyjeżdża. Zadzwonił wczoraj wieczorem i powiedział że przyjedzie do nas żeby obejrzeć pokaz.
-Equus ostende fashion-powiedziałam zanim tata zaczął wymyślać niestworzone nazwy.
-właśnie. Stęskniłaś się co?
-zapraszam nim w życiu. To pacan.
-serio?
-nie ale jak mu powiesz że się stęskniłam to wyjadę do Grenlandii i ulepie bałwana.
-okay. Nie powiem. A teraz uciekam bo się spóźnię.
Wlazłam po schodach na górę i włączyłam jakiś film na laptopie. Podpieliśmy słuchawki i położyłam się na łóżku. Po prawie 2 godzinach filmu usłyszałam trzaskanie drzwiami i śmiech mamy. Była Wesoła i często się uśmiechała ale chyba nie śmiała. Zeszłam powoli w rękę trzymając moją broń-łapkę na muchy- gdy dotarłam na dół schodów zobaczyłam mojego brata. Miał na sobie koszule z podwiniętymi rękawami a na ramieniu przewieszoną torbę. W drugiej ręce bluzę a z kieszeni wystawał mu telefon. Stałam w pozycji gotowej do ataku a gdy spojrzał na mnie stanęłam prosto.
-Lena!
-Harry!-wystraszyłam ręce w które się przytuliłam. Uściskał mnie a ja szybko się odsunęłam.-fajnie cię wiedzieć pacanie. Spojrzałam na mamę. Przewróciła oczami i weszła do salonu.
-och jak zwykle bez uczuć co?-zapytał chłopak i potarmosił mi włosy.
-jak zrobisz tak na pokazie to przeciągnęła cię przez tor na lince przyczepionej do konia
-to jest groźba? Mamo ona mi grozi!
-to jest obietnica.
3h później...
-skąd wiesz że dziadkowie wogóle pozwolą ci jeździć na tym pokazie?
-zawsze mi pozwalają a raczej nakazują bo wiesz. Mła jest utalentowana-powiedziałam udając francuski akcent.
-ta jasne. A w pierwszej klasie sama pisałaś sobie wypracowania.
-cichaj tam. Nikt nie musi o tym wiedzieć...jak tam na uczelni?
-duzo pracy. Poza tym jest fajnie. Wiesz studiowanie literatury antycznej jest trudne ale...jak masz mój mózg to zrozumiesz.
-czekaj ty masz coś takiego jak mózg?!
-ej-zaczełam się śmiać a on okładał mnie poduszką.
Harry zawsze był dla mnie jak najlepszy przyjaciel. Kiedy chodziliśmy razem do szkoły wszyscy znali Harrego Walkera bo grał w nogę, potem gdy zaczełam ćwiczyć akrobatykę znali też mnie. Dziwili się że taki wysportowany ktoś może być spokrewniony z takim huherkiem jak ja. A gdy obok mnie pałentali się chłopcy podchodził do mnie i obejmował ramieniem po czym bez słowa zabierał do grupki swoich kolegów z drużyny i sadzał na kolanach.
-Obiad!-zawołała mama. Zeszliśmy na dół. Usiedliśmy przy stole i mama położyła przed nami talerze z czymś co przypominało zupę warzywną z fasolką po bretońsku.
-mamo co to jest?
-zupa. Dostałam nowy przepis od waszej babci.
-ale ty wiesz że obiady twojej mamy są niejadalne co nie?
-marudzisz spróbuj.-kobieta wzięła łyżkę do buzi i zaczęła jeść. Całe szczęście że gotowała mama bo bałabym się czy nie ma tam trutki na szczury. Spróbowałam i oprócz tego że była lekko nie słona dało się przeżyć.
///
Położyłam się na łóżku i patrzyłam w ścianę. Jeszcze tylko 24 h i będę u dziadków że świrem i mgiełką. Z taką myślą odpłynęłam.
Rano obudził mnie dźwięk otwieranych i zamykanych szafek. Tym razem z prawdziwą bronią jaką jest japoński miecz ukradziony mojemu bratu jakiś rok temu zeszłam na dół. Weszłam do kuchni i zobaczyłam że za mną idzie Harry. Trzymał w ręce jakiś patyk.
-stój-krzyknelam wchodząc do kuchni. Mężczyzna odwrócił się i zobaczyłam wystraszone oczy taty.-tato! Byłam gotowa cię poćwiartować!
-a ja bym jej nie przeszkadzał-poparł mnie brat. Kiwnęłam głową i włożyłam miecz do sakwy.
-wrocilem w nocy sama wiesz. Szukam tabletek na głowę-przewróciłam oczami i otworzyłam szufladę. Podałam mu tabletki i przetarłam oczy. Ziewnęłam. Spojrzałam na brata który ziewnął.
-spokojnie się wyjeżdżamy o 16.
-tato jest dopiero-sponrzalam na zegarek.-7.
-wiem ile się pakujesz.-Harry zaśmiał się na co walnęłam go łokciem w brzuch.
Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Po chwili uznałam że jednak nic z tego nie będzie i wstałam. Ubrałam się, pościeliłam łóżko i zaczęłam się pakować. Ubrania, trzy bluzki, koszula w kratę, dwie pary czarnych getrów, krótkie spodenki. Do tego szczotka do włosów, do zębów, zestaw gumek do włosów, tusz do rzęs, matowa ciemna pomatka, książka o małym księciu i Gego.
-gotowa?-zapytał brat a ja spojrzałam na niego. W ręce trzymał klucze z bryloczkiem w kształcie kaczuszki. Zrobiłam go na zajęciach w 4 klasie podstawówki.
-jedziesz gdzieś?-zapytałam.
-do sklepu. Jedziesz ze mną?
-jasne tylko się ogarnę-wyszedł a ja rozczeslałam włosy i pomalowałam rzęsy i usta bordową matową pomadką. Wyszłam z pokoju i ruszyłam za bratem do wyjścia. Otworzył mi drzwi i wsiedliśmy do samochodu. Jechaliśmy rozmawiając o jego i mojej szkole i śmiejąc się z dziewczyny która go podrywa. Jak dobrze pamiętam Sandra. Dojechaliśmy do spożywczaka.
-kupić ci coś?
-to co zawsze-,,to co zawsze,, było czekoladą mleczną z karmelem i kawałkami orzechów. Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy do budynku.
Nie lubię zakupów ale po pierwsze stęskniłam się za nim a po drugie jak chodziłam z nim na zakupy to kupował mi słodycze więc same plusy.
Kupił jakieś warzywa, chleb i szynkę której nie znosi mama ale my ją uwielbiamy. Wyszliśmy i skierowaliśmy się do auta. Zanim jednak wsiadłam zauważyłam dwóch chłopaków którzy stali ostatnio pod oknem a przed nimi stał wielki potwór który co jakiś czas zionął ogniem.
-Harry? Czy ty widzisz coś nienaturalnego?-zapytałam. Skierował swój wzrok w tamtą stronę i zaśmiał się.
-tylko ciebie-spojrzalam na niego srogo a on pokręcił głową. Jeżeli chodzi ci o tych chłopaków walczących że sobą kijami to to jest normalne. U mnie biją się linijkami an matmie-wsiadł do samochodu i odpalił go. Pojechaliśmy do domu a gdy spojrzałam na zegarek dohodziła 12. Wpadłam do swojego pokoju i szybko naszkicowałam potwora. Nałożyłam słuchawki i pogrubiłam linie. Słyszałam stukanie ale nie przejęłam się tym za bardzo. Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich Harry. Tym też się nie przejęłam. Dopiero gdy chłopak zdjął mi słuchawki postanowiłam go posłuchać.
-mama wolą cię na obiad od 20 minut. Czemu rysujesz himerę?
-znasz to coś?
-jasne. Często pokazana jest w greckich mitach. Bardzo niebezpieczne. Tylko bogowie umieli ją poskromić.
-są się to pokonać?-zapytałam mając nadzieję z odpowiedź będzie pozytywna.
-pokonać? Kobieto to coś ma 3 głowy. Ale myślę że wojownicy z tamtych czasów umieją. Czemu pytasz?
-tak z ciekawosci-zatrzasnelam szkicownik i wrzuciłam go do walizki.
-choć bo zupa stygnie.
-jezeli ta wczorajsza to rzygnę.-poklepal mnie po ramieniu.
Usiadłam przy stole a mama spojrzała na mnie spod byka.
-mamooo...miałam włączona muzykę.
-domyslam się. Smacznego-spojrzalam na talerz. Zupa krem. Miła odmiana po wczorajszym... Tym czymś co było wczoraj. Spojrzałam na zegarek. 13:20.
-nie sądzisz że to głupie że nie pojechała ze mną wtedy?-zapytał Harry mamy. Skinęła głową pijąc herbatę. Dokończyłam moja zupę i zaniosłam talerz do zmywarki. Weszłam z powrotem do jadalni i spojrzałam na wszystkich.
-co jest?-zapytał tata podnosząc głowę znad komputera.
-musze iść do Zoe-powiedziałam co spotkało się z jękiem ze strony Harry'ego. Tak naprawdę ją uwielbiał. W siódmej klasie dała mu kosza.
-mogę jechać z tobą-powiedział po chwili. Wstał i zaczął szukać kluczy do auta.
-Harry ona się przeprowadziła. Mieszka w tamtej ulicy-wskazalam na okno a chłopak się uśmiechnął.
-to nawet lepiej. Będziemy za jakieś 2 godzinki dobra?-zapytał.
-ale masz z nią iść a nie gdzieś łazić.
-idziemy do Zoe.-mruknął chłopak i otworzył mi drzwi gdy naciągnęłam na nogi trampki. Wyszliśmy a ja spojrzałam na jego twarz.
-co się stało?-zapytałam.
-pamietam jak się w niej zabujałem. Myślisz że mnie pamięta?
-em...-nie chodziliśmy razem do szkoły już 3 lata. Nie wiedziałam i nie chciałam go okłamywać.
Szliśmy w ciszy a ja z rękami w kieszeniach i spuszczoną lekko głową kopałam mały kamyk. Gdy wpadł do studzienki podniosłam głowę.
-to tu-powiedziałam wskazując na jasny plotek i dróżkę z małych kamyczków prowadzących do małego domku ale na tyle dużego by zmiescily się tam 4 osoby. Pchnęłam furtkę i przeszlam do drzwi. Zapukałam i słyszałam kroki na korytarzu. Mój brat stał obok mnie i trzymał ręce w kieszeni. Po chwili drzwi się otworzyły a dziewczyna kręcąc na palcu kosmyk włosów zaczęła nawijać.
-myślałam że już nie przyjdziesz. Mój kuzyn przyjechał. Cały czas mu o to...-spojrzała na mojego brata i zbladła. Dosłownie. Z jasnej twarzy zrobiła się po prostu biała.
-hej-brat podrapał się po karku.
-Harry? Boże ale się stęskniłam!-co to za entuzjazm. Zawsze taka opanowana albo znudzona a teraz?
-ja też-przytulił ją a ona jego. Było tak słodko że aż o bosz.
-rzygam tęczą możemy wejść?
-jasne-wpuściła nas do środka.
Spędziliśmy u niej umówione 2 godziny gdzie rozmawialiśmy o tym że wyjeżdżamy i o tym że się za sobą stęsknili. Jej kuzyn i ja patrzyliśmy na nich znudzeni i po jakiś 20 minutach uznaliśmy że idziemy pograć. Odpaliłam Xboxa dziewczyny a chłopak wrzucił płytę z jakimiś wyścigami. Ścigaliśmy się śmiejąc. W pewnym momencie zwisałam głową w dół z kanapy i oglądaliśmy film. Spojrzałam na zegarek do góry nogami. 15:40.
-powinnismy się zbierać-mruknelam do Krisa=kuzyna Zoe.
-już?-zaśmiał się gdy zsunęłam się z łóżka na ziemię.
-tak. Za 20 minut musimy być w domu.
-no to trudno. Dokończymy innym razem-przerwała telewizor i odprowadził mnie do drzwi.-jak wrócisz to odwiedź mnie jeszcze co?-zagadnął a mój brat zabijał go wzrokiem.
-jasne. Będę w przyszłym tygodniu. Dodaj mnie na mesie to będziemy pisać.
-jasne. Pa!-krzyknął gdy już wyszliśmy. Zamknął drzwi. Ruszyłam obok mojego brata krok w krok aż w końcu prychnął.
-no co?
-nie znoszę jak jakiś chłopak się obok ciebie kręci. Mam tak że szkoły.-zamialam się cicho i pokrecilam głową
Jesteś okropny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro