Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1 Dlaczego rysujesz Himerę?

Usiadłam w fotelu i patrzyłam tępo przed siebie. Jeżeli chce zdążyć na zawody to w niedzielę wieczorem muszę do nich jechać.
Jest sobota godzina 4:13. Co robię o tej godzinie? Nie wiem. Wstałam ubrałam się i usiadłam. Starałam się skupić na tym co mi się śniło ale jakoś nic mi nie przychodziło do głowy. Otworzyłam książkę o przygodach małego księcia i gego. Czyli jego smoka. Czytałam tą książkę gdy byłam mała potem gdy miałam może 11 lat i teraz kiedy mam 15 znalazłam ja na strychu. Jest świetnie napisana i zaciekawi każdego. I małego i dużego.
Zaczytana nagle usłyszałam za oknem hałas. Spojrzałam na zegarek 5:07. Zajrzałam za okno i napotkałam spojrzenie chłopaka który walczył z kimś na miecze. Otworzyłam okno i spojrzałam na nich. Obydwaj spojrzeli w moją stronę i zaprzestali walki.
-możecie iść tam za tamtym domem jest las. Możecie tam walczyć. Nie ma tam dzikich zwierząt.-powiedzialam. wtedy wydawało mi się to dziwnie normalne.
-dzieki-spojrzałam jeden z chłopaków i podrapał się po głowie.-mowiłem że trzeba się gdzieś schować pacanie-włożył miecz go sakwy i walnął drugiego w głowę. Drugi tylko wywrócił oczami i oparłam sobie miecz na ramieniu po czym podążył za pierwszym. Całkiem śmiesznie. Zamknęłam okno i wróciłam do czytania po jakieś godzinie zaczęło mi się nudzić. Książka miała z 200 stron. Z dołu usłyszałam stukanie więc byłam pewna że tata się obudził. Miał w soboty na 8 więc musiał wstać wcześniej. Otworzyłam drzwi i zeszłam za nim na dół.
-zrobi ci śniadanie?-zapytałam a on odwrócił się lekko wystraszony.
-od kiedy nie śpisz?
-gdzie od czwartej. To co z tym śniadaniem?
-nie dzięki córuś zrobię sobie w pracy.-pocalowal mnie w czoło i zabrał swoją teczkę z dokumentami. Usiadłam przy blacie i nalałam sobie soku pomarańczowego. Upilam łyk i odstawiłam z kwaśną miną.
-ktos to kupił?-zapytałam i spojrzałam na datę. Sok był okropnie kwaśny i miał dziwny fusowaty posmak.
-mama twojej mamy. Robią skoki z różnych owoców. Wiesz przecież co nie. No proszę ich nowy wytwór.--wzielam kubek i wylałam to do zlewu. Tata zaśmiał się i zaczął ubierać kurtkę.
-naszykuj się jutro o 16 wyjeżdżamy.
-och Equus ostende fashion! Czeka na mnie i woła. Słyszę go jak zza ściany. Lena! Lena! Czekamy na ciebie! Choć do nas szybko-tata pokrecił tylko głową.
-nawet ja w twoim wieku nie miałem takiej obsesji.
-wiem. Miałeś większy. Babcia mi opowiadała że rysowała konie.
-tak. Kilka rysunków dalej jest w moim starym pokoju u dziadków. Słyszałaś? Harry przyjeżdża. Zadzwonił wczoraj wieczorem i powiedział że przyjedzie do nas żeby obejrzeć pokaz.
-Equus ostende fashion-powiedziałam zanim tata zaczął wymyślać niestworzone nazwy.
-właśnie. Stęskniłaś się co?
-zapraszam nim w życiu. To pacan.
-serio?
-nie ale jak mu powiesz że się stęskniłam to wyjadę do Grenlandii i ulepie bałwana.
-okay. Nie powiem. A teraz uciekam bo się spóźnię.
Wlazłam po schodach na górę i włączyłam jakiś film na laptopie. Podpieliśmy słuchawki i położyłam się na łóżku. Po prawie 2 godzinach filmu usłyszałam trzaskanie drzwiami i śmiech mamy. Była Wesoła i często się uśmiechała ale chyba nie śmiała. Zeszłam powoli w rękę trzymając moją broń-łapkę na muchy- gdy dotarłam na dół schodów zobaczyłam mojego brata. Miał na sobie koszule z podwiniętymi rękawami a na ramieniu przewieszoną torbę. W drugiej ręce bluzę a z kieszeni wystawał mu telefon. Stałam w pozycji gotowej do ataku a gdy spojrzał na mnie stanęłam prosto.
-Lena!
-Harry!-wystraszyłam ręce w które się przytuliłam. Uściskał mnie a ja szybko się odsunęłam.-fajnie cię wiedzieć pacanie. Spojrzałam na mamę. Przewróciła oczami i weszła do salonu.
-och jak zwykle bez uczuć co?-zapytał chłopak i potarmosił mi włosy.
-jak zrobisz tak na pokazie to przeciągnęła cię przez tor na lince przyczepionej do konia
-to jest groźba? Mamo ona mi grozi!
-to jest obietnica.
3h później...
-skąd wiesz że dziadkowie wogóle pozwolą ci jeździć na tym pokazie?
-zawsze mi pozwalają a raczej nakazują bo wiesz. Mła jest utalentowana-powiedziałam udając francuski akcent.
-ta jasne. A w pierwszej klasie sama pisałaś sobie wypracowania.
-cichaj tam. Nikt nie musi o tym wiedzieć...jak tam na uczelni?
-duzo pracy. Poza tym jest fajnie. Wiesz studiowanie literatury antycznej jest trudne ale...jak masz mój mózg to zrozumiesz.
-czekaj ty masz coś takiego jak mózg?!
-ej-zaczełam się śmiać a on okładał mnie poduszką.
Harry zawsze był dla mnie jak najlepszy przyjaciel. Kiedy chodziliśmy razem do szkoły wszyscy znali Harrego Walkera bo grał w nogę, potem gdy zaczełam ćwiczyć akrobatykę znali też mnie. Dziwili się że taki wysportowany ktoś może być spokrewniony z takim huherkiem jak ja. A gdy obok mnie pałentali się chłopcy podchodził do mnie i obejmował ramieniem po czym bez słowa zabierał do grupki swoich kolegów z drużyny i sadzał na kolanach.
-Obiad!-zawołała mama. Zeszliśmy na dół. Usiedliśmy przy stole i mama położyła przed nami talerze z czymś co przypominało zupę warzywną z fasolką po bretońsku.
-mamo co to jest?
-zupa. Dostałam nowy przepis od waszej babci.
-ale ty wiesz że obiady twojej mamy są niejadalne co nie?
-marudzisz spróbuj.-kobieta wzięła łyżkę do buzi i zaczęła jeść. Całe szczęście że gotowała mama bo bałabym się czy nie ma tam trutki na szczury. Spróbowałam i oprócz tego że była lekko nie słona dało się przeżyć.
///
Położyłam się na łóżku i patrzyłam w ścianę. Jeszcze tylko 24 h i będę u dziadków że świrem i mgiełką. Z taką myślą odpłynęłam.
Rano obudził mnie dźwięk otwieranych i zamykanych szafek. Tym razem z prawdziwą bronią jaką jest japoński miecz ukradziony mojemu bratu jakiś rok temu zeszłam na dół.  Weszłam do kuchni i zobaczyłam że za mną idzie Harry. Trzymał w ręce jakiś patyk.
-stój-krzyknelam wchodząc do kuchni. Mężczyzna odwrócił się i zobaczyłam wystraszone oczy taty.-tato! Byłam gotowa cię poćwiartować!
-a ja bym jej nie przeszkadzał-poparł mnie brat. Kiwnęłam głową i włożyłam miecz do sakwy.
-wrocilem w nocy sama wiesz. Szukam tabletek na głowę-przewróciłam oczami i otworzyłam szufladę. Podałam mu tabletki i przetarłam oczy. Ziewnęłam. Spojrzałam na brata który ziewnął.
-spokojnie się wyjeżdżamy o 16.
-tato jest dopiero-sponrzalam na zegarek.-7.
-wiem ile się pakujesz.-Harry zaśmiał się na co walnęłam go łokciem w brzuch.
Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Po chwili uznałam że jednak nic z tego nie będzie i wstałam. Ubrałam się, pościeliłam łóżko i zaczęłam się pakować. Ubrania, trzy bluzki, koszula w kratę, dwie pary czarnych getrów, krótkie spodenki. Do tego szczotka do włosów, do zębów, zestaw gumek do włosów, tusz do rzęs, matowa ciemna pomatka, książka o małym księciu i Gego.
-gotowa?-zapytał brat a ja spojrzałam na niego. W ręce trzymał klucze z bryloczkiem w kształcie kaczuszki. Zrobiłam go na zajęciach w 4 klasie podstawówki.
-jedziesz gdzieś?-zapytałam.
-do sklepu. Jedziesz ze mną?
-jasne tylko się ogarnę-wyszedł a ja rozczeslałam włosy i pomalowałam rzęsy i usta bordową matową pomadką. Wyszłam z pokoju i ruszyłam za bratem do wyjścia. Otworzył mi drzwi i wsiedliśmy do samochodu. Jechaliśmy rozmawiając o jego i mojej szkole i śmiejąc się z dziewczyny która go podrywa. Jak dobrze pamiętam Sandra. Dojechaliśmy do spożywczaka.
-kupić ci coś?
-to co zawsze-,,to co zawsze,, było czekoladą mleczną z karmelem i kawałkami orzechów. Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy do budynku.
Nie lubię zakupów ale po pierwsze stęskniłam się za nim a po drugie jak chodziłam z nim na zakupy to kupował mi słodycze więc same plusy.
Kupił jakieś warzywa, chleb i szynkę której nie znosi mama ale my ją uwielbiamy.  Wyszliśmy i skierowaliśmy się do auta. Zanim jednak wsiadłam zauważyłam dwóch chłopaków którzy stali ostatnio pod oknem a przed nimi stał wielki potwór który co jakiś czas zionął ogniem.
-Harry? Czy ty widzisz coś nienaturalnego?-zapytałam. Skierował swój wzrok w tamtą stronę i zaśmiał się.
-tylko ciebie-spojrzalam na niego srogo a on pokręcił głową. Jeżeli chodzi ci o tych chłopaków walczących że sobą kijami to to jest normalne. U mnie biją się linijkami an matmie-wsiadł do samochodu i odpalił go. Pojechaliśmy do domu a gdy spojrzałam na zegarek dohodziła 12. Wpadłam do swojego pokoju i szybko naszkicowałam potwora. Nałożyłam słuchawki i pogrubiłam linie. Słyszałam stukanie ale nie przejęłam się tym za bardzo. Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich Harry. Tym też się nie przejęłam. Dopiero gdy chłopak zdjął mi słuchawki postanowiłam go posłuchać.
-mama wolą cię na obiad od 20 minut. Czemu rysujesz himerę?
-znasz to coś?
-jasne. Często pokazana jest w greckich mitach. Bardzo niebezpieczne. Tylko bogowie umieli ją poskromić.
-są się to pokonać?-zapytałam mając nadzieję z odpowiedź będzie pozytywna.
-pokonać? Kobieto to coś ma 3 głowy. Ale myślę że wojownicy z tamtych czasów umieją. Czemu pytasz?
-tak z ciekawosci-zatrzasnelam szkicownik i wrzuciłam go do walizki.
-choć bo zupa stygnie.
-jezeli ta wczorajsza to rzygnę.-poklepal mnie po ramieniu.
Usiadłam przy stole a mama spojrzała na mnie spod byka.
-mamooo...miałam włączona muzykę.
-domyslam się. Smacznego-spojrzalam na talerz. Zupa krem. Miła odmiana po wczorajszym... Tym czymś co było wczoraj. Spojrzałam na zegarek. 13:20.
-nie sądzisz że to głupie że nie pojechała ze mną wtedy?-zapytał Harry mamy. Skinęła głową pijąc herbatę. Dokończyłam moja zupę i zaniosłam talerz do zmywarki. Weszłam z powrotem do jadalni i spojrzałam na wszystkich.
-co jest?-zapytał tata podnosząc głowę znad komputera.
-musze iść do Zoe-powiedziałam co spotkało się z jękiem ze strony Harry'ego. Tak naprawdę ją uwielbiał. W siódmej klasie dała mu kosza.
-mogę jechać z tobą-powiedział po chwili. Wstał i zaczął szukać kluczy do auta.
-Harry ona się przeprowadziła. Mieszka w tamtej ulicy-wskazalam na okno a chłopak się uśmiechnął.
-to nawet lepiej. Będziemy za jakieś 2 godzinki dobra?-zapytał.
-ale masz z nią iść a nie gdzieś łazić.
-idziemy do Zoe.-mruknął chłopak i otworzył mi drzwi gdy naciągnęłam na nogi trampki. Wyszliśmy a ja spojrzałam na jego twarz.
-co się stało?-zapytałam.
-pamietam jak się w niej zabujałem. Myślisz że mnie pamięta?
-em...-nie chodziliśmy razem do szkoły już 3 lata. Nie wiedziałam i nie chciałam go okłamywać.
Szliśmy w ciszy a ja z rękami w kieszeniach i spuszczoną lekko głową kopałam mały kamyk. Gdy wpadł do studzienki podniosłam głowę.
-to tu-powiedziałam wskazując na jasny plotek i dróżkę z małych kamyczków prowadzących do małego domku ale na tyle dużego by zmiescily się tam 4 osoby. Pchnęłam furtkę i przeszlam do drzwi. Zapukałam i słyszałam kroki na korytarzu. Mój brat stał obok mnie i trzymał ręce w kieszeni. Po chwili drzwi się otworzyły a dziewczyna kręcąc na palcu kosmyk włosów zaczęła nawijać.
-myślałam że już nie przyjdziesz. Mój kuzyn przyjechał. Cały czas mu o to...-spojrzała na mojego brata i zbladła. Dosłownie. Z jasnej twarzy zrobiła się po prostu biała.
-hej-brat podrapał się po karku.
-Harry? Boże ale się stęskniłam!-co to za entuzjazm. Zawsze taka opanowana albo znudzona a teraz?
-ja też-przytulił ją a ona jego. Było tak słodko że aż o bosz.
-rzygam tęczą możemy wejść?
-jasne-wpuściła nas do środka.
Spędziliśmy u niej umówione 2 godziny gdzie rozmawialiśmy o tym że wyjeżdżamy i o tym że się za sobą stęsknili. Jej kuzyn i ja patrzyliśmy na nich znudzeni i po jakiś 20 minutach uznaliśmy że idziemy pograć. Odpaliłam Xboxa dziewczyny a chłopak wrzucił płytę z jakimiś wyścigami. Ścigaliśmy się śmiejąc. W pewnym momencie zwisałam głową w dół z kanapy i oglądaliśmy film. Spojrzałam na zegarek do góry nogami. 15:40.
-powinnismy się zbierać-mruknelam do Krisa=kuzyna Zoe.
-już?-zaśmiał się gdy zsunęłam się z łóżka na ziemię.
-tak. Za 20 minut musimy być w domu.
-no to trudno. Dokończymy innym razem-przerwała telewizor i odprowadził mnie do drzwi.-jak wrócisz to odwiedź mnie jeszcze co?-zagadnął a mój brat zabijał go wzrokiem.
-jasne. Będę w przyszłym tygodniu. Dodaj mnie na mesie to będziemy pisać.
-jasne. Pa!-krzyknął gdy już wyszliśmy. Zamknął drzwi. Ruszyłam obok mojego brata krok w krok aż w końcu prychnął.
-no co?
-nie znoszę jak jakiś chłopak się obok ciebie kręci. Mam tak że szkoły.-zamialam się cicho i pokrecilam głową
Jesteś okropny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro