Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Od mojego przyjazdu do Ameryki minął miesiąc. W pracy szło mi coraz lepiej. Od ostatniej rozmowy Youngjae nie dawał znaku życia. Martwiłam się o niego. Wysyłałam mu tysiące wiadomości i dzwoniłam. Odwiedzili mnie moi rodzice, ale niestety po kilku dniach musieli wracać.

Zmęczona po całym dniu w pracy opadłam na sofę. No nie powiem... Bieganie po wielkiej scenie jest męczące. Zbliżają się Święta i póki co, na razie nie mam planów. Włączyłam laptop i sprawdziłam grafik na następne dni. Na całe szczęście jutro miałam wolne. Zadowolona odłożyłam sprzęt na stolik i wstałam z kanapy. Udałam się do łazienki, by zrobić sobie gorąca kąpiel. Do ogromnej wanny nalałam ciepłej wody i dodałam olejek. Zdjęłam ubrania i odłożyłam je na półkę. Obejrzałam się w lustrze. Szczerze powiedziawszy to mogłabym nad sobą trochę popracować. Odpowiednia dieta i ćwiczenia z trenerem personalnym sprawiłyby, że wyglądałabym lepiej. Weszłam do wanny zakręcając przy tym wodę. Wygodnie się ułożyłam i zamknęłam oczy. Po trzydziestu minutach wyszłam z naczynia. Sięgnęłam po ręcznik i wytarłam nim swoje ciało. Ubrana w krótkie spodenki i za dużą bluzkę położyłam się na łóżku. Zniknęłam pod pierzyną i zasnęłam.

Rano obudziłam się około godziny dziesiątej. Wstałam z łóżka i podeszłam do ogromnej szafy. Wybrałam z niej białe spodnie, ciepły kremowy sweter, a do tego ocieplane skarpetki. Na śniadanie zjadłam tosty. W łazience wykonałam poranną toaletę i mogłam spokojnie wyjść z domu.

Spokojnym krokiem szłam w stronę centrum handlowego. Najpierw weszłam do księgarni. Chodziłam od regału do regału, aż w końcu znalazłam parę ciekawych książek. Kiedy stałam w kolejce do kasy, zadzwonił mój telefon.

- Jiyoung, chciałabyś do nas przyjechać na Święta? Z tego, co pamiętam, to nie masz żadnych planów.

- Jasne. Dzisiaj poszukam lotów i dam Ci znać, ok? - zapytałam podając kasjerce książki.

- Świetnie. To w takim razie nie przeszkadzam. Miłego dnia! Papa - rozłączyła się.

Zapłaciłam kobiecie za zakupy i wyszłam ze sklepu. Skoro jadę na Święta do rodziny, to wypadałoby coś dla nich kupić. Tylko pytanie, co im kupić?

Zamyślona weszłam do sklepu z kosmetykami. Kupiłam parę kremów do twarzy, odżywek do włosów i pojedyncze kosmetyki dla członków rodziny. Skoro będę już w tej Korei to może odwiedzę Jae? Póki co mam dla niego tylko album, a wypadałoby coś dokupić. Jeszcze się zastanowię. Wyszłam z galerii i powoli zmierzałam ku mojemu domowi. Na miejscu włączyłam laptop i sprawdziłam loty na tę sobotę. Uśmiechnięta zamówiłam w jedną stronę, a następnie wyłączyłam sprzęt. Poszłam do kuchni ugotować coś na obiad. Z lodówki wyjęłam potrzebne mi składniki i zaczęłam przyrządzać potrawę. Ugotowane spaghetti położyłam na stolik w kuchni. W trakcie jedzenia po raz drugi tego dnia, zadzwonił mój telefon.

- Tak?

- I jak tam loty? Zamówiłaś już? - zapytał ojciec.

- Tak, tak. W sobotę po siódmej rano mam lot, więc tak wieczorem będę.

- To świetnie! Będziesz chciała coś zjeść?

- Nie wiem... Może kimchi?

- Jak sobie życzysz. To do zobaczenia! Papa - rozłączył się.

Dokończyłam posiłek, a brudne naczynia położyłam w zlewie. Wieczorem się wezmę za sprzątanie. Poczłapałam do łazienki wziąć prysznic. Po odświeżeniu się położyłam się w łóżku. Posiedziałam na Facebook'u i Instagramie, a po chwili zmęczona zasnęłam.

- Jestem! - krzyknęłam wchodząc do domu.

- Jiyoung! - podbiegła do mnie moja mama i mocno mnie przytuliła.

- Mamo... Tęskniłam.

- My też - w progu stanął tata.

- Co tam u was słychać? - podeszłam do niego i wtuliłam się w jego silne ramiona.

- Wszystko po staremu. Jutro przyjdzie do nas reszta rodziny i wreszcie zobaczymy Haseul.

- To ciocia już urodziła? - zapytałam zdziwiona.

- Tak. Jakiś miesiąc temu... - odpowiedziała wchodząc do kuchni.

- I ja o tym nic nie wiem?

- Najwidoczniej - za mamą wszedł tata.

- Mamo? Ja idę do Youngjae. Będę do dwóch godzinek...

- Dobrze. Pozdrów go ode mnie!

- Ok.

Zanim wyszłam z domu, z walizki wyjęłam prezent dla chłopaka. Po paru minutach drogi zapukałam do jego drzwi. Po chwili otworzyła mi szczupła i niewysoka Koreanka.

- W czym mogę pomóc? - zapytała, a w moich kącikach oczu zbierały się łzy.

- Jest może Youngjae? - mój głos drżał pod wpływem emocji.

- Oppa, ktoś do Ciebie! - krzyknęła, a po chwili przyszedł mój przyjaciel.

- Jiyoung... - szepnął i z oczu zaczęły spływać mu łzy. - Wróciłaś - podszedł do mnie i przytulił.

Odwzajemniłam uścisk i również moich oczu zaczęły płynąć łzy. Staliśmy tak z parę minut, dopóki ta dziewczyna się nie odezwała.

- Oppa, kto to jest? - zapytała poprawiając swoje krótkie czarne włosy.

- Moja... Przyjaciółka... - westchnął gładząc mój policzek.

- Przepraszam, przepraszam, że Cię zostawiłam. Nie powinnam. Ale to jest moja życiowa szansa... Przepraszam...

- Nic się nie stało Jiyoung. Najważniejsze jest to, że zostajesz już w Korei - uśmiechnął się.

- No nie do końca...

- Jak to?

- Wróciłam tylko na Święta.

- I zostawiasz mnie?

- To nie tak...

- A jak?

- Będę częściej przyjeżdżać, będziemy się widzieć podczas tras koncertowych, na fanmeetingach.

- Jakoś tego nie widzę...

- Youngjae... Rozumiem to, że mnie nienawidzisz za tę Amerykę, ale postaw się też w mojej sytuacji.

- No rozumiem.

- Nie gadajmy o tym, proszę. Przyszłam złożyć Ci świąteczne życzenia, a nie kłócić się. To dla Ciebie - podałam mu prezent.

Powoli zaczął odpakowywać paczkę. Kiedy zobaczył płytę z autografem dedykowanym specjalnie dla niego, o mało co mnie nie zmiażdżył.

- Dziękuję Ci skarbie! - krzyknął. - Skąd to masz?

- Pracowałam z nim przez jakiś czas. Youngjae?

- Tak?

- Może wejdziemy do domu i przedstawisz mnie swojej... Dziewczynie? - ledwo co mi te słowo przeszło przez gardło.

- Głupia! To moja kuzynka Somin - parsknął śmiechem wchodząc do domu.

- Somin - podała mi dłoń.

- Jiyoung, miło mi - uścisnęłam jej dłoń.

W trójkę usiedliśmy w salonie na kanapie. Youngjae zachwycał się płytą, a ja z Somin rozmawiałyśmy na babskie tematy. W sumie fajna z niej dziewczyna. Miła, towarzyska, zabawna, ładna i szczupła. Po godzinie musiałam się zbierać do domu. Kolacja na mnie czekała. Pożegnałam się z nimi i wyszłam.

W domu przy rodzinnym gronie zjadłam kimchi. Najedzona udałam się do pokoju, ale uprzednio biorąc z komody czerwone wino. Zadowolona usiadłam na łóżku i oparłam się o ścianę. Upiłam pierwszy łyk.

Popatrzyłam na zegarek. Wskazywał godzinę grubo po północy. Zataczając się weszłam do przedpokoju. Ubrałam buty, płaszcz i wyszłam z domu. Pijanym krokiem zmierzałam do Youngjae. Gdy byłam na miejscu, usiadłam na schodach i zadzwoniłam do niego.

- Youngjae?

- Jiyoung, czy ty jesteś pijana?

- Może?

- Gdzie jesteś?

- Pod Twoim domem - rozłączył się.

Po chwili usłyszałam otwierające się drzwi.

- Czy ty do końca powariowałaś? Kto normalny siedzi pijany pod domem przyjaciela?

- Ja - zaśmiałam się wstając.

- Eh... Poczekaj tu. Zaraz przyjdę. Nigdzie się nie ruszaj! - wszedł do domu.

Moment później przyszedł z kocem w rękach i kucnął przede mną.

- Właź i zarzuć ten koc na swoje plecy - jak powiedział, tak zrobiłam.

Po dłuższej ciszy odezwałam się.

- Kocham Cię.

- ...

- Na początku liceum zaczęłam już coś do ciebie czuć, ale wiedziałam, że podoba Ci się Minah, więc siedziałam cicho... Oppa, powiedz mi, że czujesz to samo - oparłam głowę o jego bark.

- Jiyoung, proszę Cię przestań... Jesteś pijana.

- Ale na tyle świadoma, by wiedzieć co mówię...

- Jutro porozmawiamy, jak będziesz trzeźwa.

*Youngjae pov*

Otworzyłem drzwi do jej mieszkania, które o dziwo nie były zamknięte. Zaniosłem ją do pokoju i delikatnie położyłem na łóżku. Zdjąłem z niej buty, płaszcz i bluzę. Przykryłem ją kołdrą, a swój koc poskładałem i odłożyłem na biurko. Schyliłem się do jej twarzy. Odgarnąłem jej włosy z czoła i spojrzałem na jej usta. Były bardzo pociągające i aż prosiły się o pocałowanie, ale nie mogę tego zrobić, gdy jest nietrzeźwa.

- A walić zasady - szepnąłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro