Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Obudziłam się z krzykiem. Sen był tak realistyczny, że w pewnym momencie zaczęłam płakać. Jak mogłam chcieć skrzywdzić Jae? Popatrzyłam się na łóżko przyjaciela. Spał jak zabity. To może nawet i dobrze, bo mogłam go obudzić. Do ręki chwyciłam telefon i zadzwoniłam do Youngjae. Nawet nie wiem, co mnie podkusiło, by do niego dzwonić.

- Halo? - usłyszałam zaspany głos chłopaka.

- Youngjae... Obudziłam Cię? - podrapałam się po lewym policzku.

- A co może robić człowiek o ósmej rano? - zapytał z sarkazmem.

- Co? Ósma rano? - odsunęłam telefon od ucha i sprawdziłam godzinę. Faktycznie była ósma rano. - Jejku przepraszam!

- Nic się nie stało... A w jakiej sprawie dzwonisz?

- Sprawdzić, czy z Tobą wszystko w porządku i, czy przyjdziesz do mnie dzisiaj?

- Ze mną w jak najlepszym porządku, a coś się stało? I tak, przyjdę.

- Miałam po prostu zły sen, nic takiego. To w takim razie czekam na ciebie! Nie śpiesz się - uśmiechnęłam się.

- Jasne. To pa!

- Pa!

Do pomieszczenia weszła pielęgniarka. Podała mi leki i wyszła. Po chwili chłopak z łóżka obok obudził się.

- Dzień Dobry!

- O hej! - przywitałam się.

- Od której nie śpisz? - usiadł na łóżku. O jejku! Jak on uroczo wyglądał po przebudzeniu!

- Przed chwilą się obudziłam. Youngjae przyjdzie mnie dzisiaj odwiedzić...

- O to fajnie! Wreszcie poznam twój obiekt westchnień - zaśmiał się. Rzuciłam w niego poduszką.

- Fajnie to tak rzucać w młodszych poduszkami? - wstał z łóżka i podszedł do mnie.

Zza jego pleców wyłoniła się mała poduszka. Pisnęłam i schowałam się pod kołdrą. Zaczął mnie nią okładać. Wkurzona wyszłam z pod kołdry i popchnęłam go na łóżko. Zdziwiony Yugyeom opadł na łóżko. Wzięłam moją poduszkę z jego łóżka i usiadłam z powrotem.

- Co jest? Nie chcesz się już bawić? - zaśmiał się.

- Nie - powiedziałam poprawiając włosy.

- Nie strój się tak dla niego, bo jeszcze biedna chłopaczyna zejdzie tu na zawał.

- Odwal się - popatrzyłam się na niego z powagą, ale po chwili wybuchnęliśmy śmiechem. - Yugi?

- Tak?

- Mogę zapisać sobie twój numer telefonu?

- Jasne. To podaj mi twój telefon. - sprawnym ruchem wzięłam go z szafki i podałam chłopakowi.

Usiadłam obok przyjaciela. Zapisał siebie jako "Yugiś ♡", przez co uśmiechnęłam się pod nosem.

- Co powiesz na wspólne zdjęcie? - zaproponował.

- Pewnie.

Z jednego zdjęcia zrobiło się trzydzieści. Następnie chłopak pokazywał mi śmieszne filmiki na YouTube. Co chwilę wybuchaliśmy śmiechem. Tak dobrze bawiliśmy się w swoim towarzystwie, że nie zauważyłam, kto wchodzi do pokoju.

*Youngjae pov*

Zadowolony wstałem z łóżka i zacząłem się ogarniać. Po drodze wstąpiłem po moją ulubioną kawę. W szpitalu byłem parę minut później. Uśmiechnięty wszedłem do pokoju, w którym znajdowała się Jiyoung. Mój wzrok powędrował na łóżko obok. Siedziała na nim Jiyoung z jakimś chłopakiem. Śmiali się i widać, że dobrze się bawili w swoim towarzystwie.

- Przyszedłem tak, jak prosiłaś - podszedłem do niej i rozłożyłem ramiona.

- Jae! - wtuliła się we mnie, jak w maskotkę. - Poznaj mojego przyjaciela ze studia tanecznego! Yugyeom, to Youngjae. Youngjae, to Yugyeom - pokazała na nas po kolei. Jej przyjaciel? Mam być zazdrosny? Jiyoung powróciła do poprzedniej czynności i co jakiś czas wybuchali śmiechem. Denerwowało mnie to, że zadzwoniła po mnie, a spędza czas z nim...

- Jiyoung? - niestety nie odpowiedziała. - Jiyoung? - również nic. - Skarbie? - zapytałem głośniej.

- Co? - czyli to na nią działa.

- Siedzę tu godzinę, a Ty nawet ze mną nie porozmawiałaś, więc pójdę już. Przyjdę później lub jutro. Ok? - wstałem z krzesła i podszedłem do drzwi.

- Ok - nawet się na mnie nie popatrzyła. No nie powiem, zrobiło mi się smutno.

- To pa - i wyszedłem.

*Jiyoung pov*

Tak się skupiłam na filmiku pokazanym przez Yug'a, że nie zauważyłam, kiedy Youngjae wyszedł. Wstałam z łóżka, powiedziałam chłopakowi, że za chwilę wrócę i pobiegłam za nim. Dobrze, że nie miałam podpiętej kroplówki. Właśnie wychodził ze szpitala.

- Youngjae! - stanęłam na chwilę. Popatrzył się w moją stronę. Szybko podbiegłam do niego i rzuciłam się na niego. Nogami objęłam jego biodra, a rękoma szyję. Wtuliłam się w niego, jak w pluszowego misia. Jego ciepły oddech otulił moją szyję. Uśmiechnęłam się, kiedy objął mnie ramionami i przytulił do siebie. - Przepraszam... To moja wina. Nie chcę żebyś wychodził. Nie lubię, gdy idziesz sobie ode mnie... I wiesz co? Dam Ci się mną zaopiekować - szepnęłam mu do ucha.

*Youngjae pov*

Usłyszałem jak ktoś woła moje imię. Odwróciłem się w tym kierunku i zobaczyłem skarb biegnący w moją stronę. Czy ja nauczyłem się mówić na Jiyoung, skarb? Ehh... Rzuciła się na mnie, a nogami i rękoma oplotła moje ciało. Przytuliłem ją, by przypadkiem nie spadła. Kiedy wypowiedziała te słowa, to o mały włos bym tutaj nie zemdlał. Czy ona właśnie powiedziała, że pozwala mi się nią zająć? A na dodatek na ucho? O ja... Czuję, że na moje policzki wpływają soczyste rumieńce.

- Naprawdę? - zapytałem dla upewnienia.

- Tak. Jeszcze dziś skołuję wypis i prawdopodobnie jutro będę mogła już opuścić szpital.

- To świetnie! - w tym momencie, moje serce zaczęło walić jak młot.

Zeszła z mojego ciała, ale to chyba nie był zbyt dobry pomysł, bo z bólu zwinęła się w kłębek. Wziąłem ją na ręce w stylu pani młodej i zaniosłem do pokoju.

- Powinnaś się nie ruszać... A tym bardziej z obolałym ciałem.

- Ale Jae... Miałam pozwolić żebyś odszedł? Znowu?

- Ee tam, przesadzasz. Powiedziałem, że jutro przyjdę - poczochrałem jej śliczne brąz włosy, na co ona wydęła policzki w uroczy sposób. - Już nigdy Cię nie opuszczę.

- Obiecujesz? - zapytała.

- Obiecuję! - po raz kolejny dzisiejszego dnia przytuliłem dziewczynę. - Ale teraz muszę wyjść... Przyjdę jutro po Ciebie, dobrze?

- Dobrze. Papa Sunshine! - cmoknęła mnie w policzek. O nie... Moja twarz stała się czerwona, jak dojrzały pomidor.

*Jiyoung pov*

Youngjae wyszedł ze szpitala, a za parę minut przyszli policjanci ze mną porozmawiać. Po złożeniu zeznań przyszedł lekarz.

- Doktorze?

- Tak? - zapytał zaglądając w papiery.

- Mam pytanie... Mogę się wypisać na własne żądanie?

- A to dlaczego? - zmarszczył czoło.

- Przyjaciel chce się mną zająć...

- No dobrze... Tylko będę musiał wypisać receptę i zalecenia.

- Dziękuję! - powiedziałam uradowana.

Pod wieczór odwiedziła mnie mama. Porozmawiałyśmy i powiedziałam jej o tym, że prawdopodobnie zamieszkam u przyjaciela. Pomysł się jej trochę nie spodobał. No, bo w końcu kobieta i mężczyzna pod jednym dachem. Zmęczona zasnęłam od razu po wyjściu mamy.

-----------------------------
Hej, hej!
Co tam u was?
Pamiętajcie...

Gwiazdka + komentarz = motywacja

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro