Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

- Jiyoung?

- Yugyeom? - moje oczy natychmiast się zaszkliły.

- Jiyoung! - krzyknął, wstał z wózka i rzucił się na mnie.

- Yugi.. -wtuliłam się w niego. - Tęskniłam.

- Ja też. - odsunął się i tym razem usiadł na łóżko.

- Co się stało, że tutaj jesteś? - zapytałam zapominając, że mama stoi obok nas.

- Zemdlałem na próbie...

- Nadal chodzisz na zajęcia? - uśmiechnęłam się pod nosem.

- Nie. Jestem trainee w JYP - odparł dumnie.

- Naprawdę?! To świetnie! - po raz drugi w dniu dzisiejszym przytuliłam chłopaka.

- Pani Jung? - odsunął mnie od siebie.

- Tak. Witaj Yugyeom! - przytuliła chłopaka. - Bardzo się cieszę, że spełniasz marzenia!

- Ja też. Tęsknię za pani daniami... Były takie pyszne! - pielęgniarki podłączyły chłopaka pod kroplówkę.

- Miło mi. Jiyoung przyjdę jutro, dobrze? - zapytała wychodząc z pokoju. Kiwnęłam głową na tak, a kobieta wyszła z pomieszczenia.

- A Tobie co jest?

- Miałam wypadek samochodowy i dopiero dzisiaj się obudziłam, ale spokojnie, nic mi nie jest - położyłam się na łóżku.

- Jak to się stało?

Opowiedziałam chłopakowi całą historię. Oczywiście pomijając nieprzyjemną sytuację, która miała miejsce w opuszczonym domu. Na twarzy chłopaka malowało się zmartwienie.

- Noona...

- Tak Yugi?

- Nadal go kochasz? - dał nacisk na drugie słowo.

- Chyba tak...

- Chyba?

- No dobra... Tak.

- Co tak?

- Tak, kocham go.

- To powiedz mu to - uśmiechnął się.

- Yugyeom... Przecież on mnie wyśmieje, a poza tym jest z Minah.

- Nie ma prawa Cię wyśmiać. A jeżeli to zrobi, to skopię mu dupę - zaśmiałam się na jego słowa.

- Na razie jednak niech zostanie to między nami. Ok?

- Ok.

*Youngjae pov*

Usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Z bólem głowy go odebrałem.

- Możemy porozmawiać? - odsunąłem telefon od ucha, by zobaczyć kto do mnie dzwoni.

- Co chcesz mi jeszcze powiedzieć? Wszystko wczoraj widziałem i nie wciskaj mi kitów, że to nie prawda, bo widziałem na swoje oczy. - przetarłem oczy.

- Oppa... To była tylko odskocznia!

- No i widzisz jak to się skończyło. Wybacz, ale mam ciekawsze zajęcia niż gadanie z Tobą, Minah.

- Ale... - rozłączyłem się.

Potem dzwoniła jeszcze z pięć razy, ale nie miałem ochoty z nią rozmawiać. Wziąłem prysznic, ubrałem się i zjadłem śniadanie. Po drodze do szpitala wszedłem do sklepu. Kupiłem jakieś owoce, czekoladę i wodę. Zapłaciłem i poszedłem w stronę Jiyoung. Po paru minutach stałem pod jej drzwiami. Moje kąciki ust powędrowały do góry. Zapukałem i usłyszałem ciche "proszę". Otworzyłem drzwi, a jej wzrok z telefonu przeszedł na mnie.

- Jiyoung... Chciałem porozmawiać.

- To zapraszam. - wskazała palcem na krzesło obok siebie.

- Jiyoung... Chciałem Cię przeprosić za to wszystko. Miałaś rację. Minah mnie zdradzała. Wczoraj nakryłem ją w sklepie, jak całowała się z jakimś facetem. Spakowałem ją i wyrzuciłem z mieszkania. Przepraszam, że na Ciebie nakrzyczałem, nie posłuchałem i nie byłem przy Tobie, gdy działa Ci się krzywda. Jestem złym człowiekiem... - zacząłem płakać.

- Ćcciii, spokojnie - przytuliła mnie, a dłońmi pocierała moje plecy. - Jest dobrze. Najważniejsze, że w porę się zorientowałeś.

- Naprawdę mi głupio...

- A właśnie ma Ci nie być! Jesteś Sunshine, więc powinieneś się uśmiechać - odsunęła mnie od siebie i kciukami wytarła moje łzy.

- Co ja bym bez ciebie zrobił? - pociągnąłem nosem.

- Nie wiem...

Dałem jej reklamówkę z jedzeniem oraz piciem. Podziękowała i zaczęła jeść czekoladę. Nie! Przepraszam. Ona jej nie jadła, ona ją pożerała. W jej kącikach ust pojawiły się resztki słodyczy. Z kieszeni bluzy wyjąłem chusteczki. Wziąłem jedną i przybliżyłem się do dziewczyny. Kiedy byłem blisko jej twarzy, na jej policzki wpłynął soczysty rumieniec. Podniosłem rękę do góry i zacząłem wycierać jej usta i kąciki z czekolady.

- Urocza - powiedziałem pod nosem.

- Co? - zapytała.

- Nic, nic. - kiedy zakończyłem tę czynność, ona dalej była czerwona. Chusteczkę położyłem na szafkę obok łóżka. - Powracając do rozmowy, to... Wybaczysz mi?

- ...

- Błagam!

- Tak. Jesteśmy przyjaciółmi i przecież przez głupią kłótnię nie zerwę z Tobą przyjaźni.

- Dziękuję Jiyoung! - przytuliłem ją. Na początku zesztywniała, ale z czasem się rozluźniła i odwzajemniła uścisk.

- Tęskniłam za Tobą - wtuliła się w moje ramię.

- Ja za Tobą też.

- Youngjae... Skoro zerwałeś z Minah, to znaczy, że nadal będziesz trenował? - zapytała.

- Jeszcze mi nie dali znać, czy na 100%.

- A kiedy będziesz wiedział?

- Jutro powinni do mnie zadzwonić. A skarbie powiedz mi... Ile tu jeszcze będziesz?

- Z tydzień...

- Jeszcze?

- Nie widzisz w jakim jestem stanie? - pokazała na siebie i się zaśmiała.

- No widzę. A jeśli zaopiekowałbym się Tobą? - zaproponowałem.

- Zastanowię się nad tym - zaśmiała się, a ja razem z nią.

*Jiyoung pov*

Czy on powiedział do mnie "skarbie" i, że zaopiekuje się mną? Czy ja śnię? Niech ktoś mnie uszczypnie. Po godzinie rozmowy Jae zasnął z głową położoną na moich udach, nasze ręce były splecione. Wpatrywałam się w niego, jak w obrazek. Nawet, gdy śpi jest idealny. Widać, że Bóg na nim nie oszczędzał. Jego mleczno-biała skóra błyszczała w tym świetle, jak gwiazdy na niebie. Jego śliczne i bujne włosy, uśmiech, w którym zakochuję się każdego dnia na nowo, lekko umięśnione ciało, i co najważniejsze duże i wrażliwe serce. Teraz już wiem, że zakochałam się w odpowiedniej osobie. Schyliłam się i pocałowałam go w policzek. Moją dłoń mocniej ścisnął, tak jakby nie spał. Gdy zbliżał się koniec odwiedzin przyszła pielęgniarka i poprosiła bym obudziła chłopaka.

- Youngjae - szepnęłam. - Ej... Youngjae - westchnęłam. - Sunshine - dziubnęłam go w policzek.

- Co się stało? - o matko, jak on uroczo wygląda, gdy przeciera twarz.

- Minął czas odwiedzin... - spuściłam głowę.

- Już? No trudno... Jutro też przyjdę.

- Youngjae?

- Tak?

- Zaśpiewasz mi na dobranoc?

- Pewnie - uśmiechnął się.

Zaśpiewał mi jakąś balladę. Podziękowałam mu buziakiem w policzek.

- Do jutra!

- Do jutra Jiyoung!

Z uśmiechem na ustach zasnęłam.

Podeszłam do pół martwego Hoseok'a. W ręce trzymałam sztylet. Chwyciłam chłopaka za szyję i podniosłam głowę do góry. Zimnym narzędziem przejechałam mu po szyi, ale nie zraniłam go.

- I co? Miło Ci? - po opuszczonym pomieszczeniu rozniósł się sarkastyczny śmiech.

- Nie rób tego, proszę!

- Myślisz, że Ty mnie słuchałeś? Przez ciebie chodziłam po psychologach, brzydziłam się samej siebie, zamknęłam się w sobie i mam zrezygnować z odwdzięczenia się? Hahaha... Dobre!

- Jiyoung! Proooszę! Nie rób tego, pójdziesz za to do więzienia, a Youngjae zerwie z Tobą kontakt.

- I tak mam już go w dupie! Wyśmiał mnie i odszedł z powrotem do swojej kochanki, dupek!

- Popatrz! Przecież możemy się na nich zemścić...

- O nie, nie, nie... Póki co chcę tylko Twojej śmierci - przyłożyłam sztylet do brzucha. - Żegnaj i gnij w piekle!

- Jiyoung, nie! Pro - urwał w połowie. Krew szybko płynęła.

- Teraz kolej na Ciebie Minah... - uśmiechnęłam się.

----------------------------------
Heeeej ~
Co tam u Was? Czekaliście na kolejny rozdział?
Zapraszam Was do mojej drugiej książki "Dance, Love&Pain".
Miłego dnia <3
Dziękuję za pomoc Im_Sora_95 oraz Taemii_Wang <3 <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro