4 {Zmieszana}
Zazwyczaj, gdy wstaję rano do pracy Luke śpi w najlepsze, bo położył się godzinę temu albo w ogóle nie ma go w domu i mija mnie w drzwiach, gdy wychodzę, a on wraca. Dzisiaj jest jednak inaczej i gdy wstaję, aby zrobić sobie kawę on siedzi już w kuchni. Luke od jakiegoś czasu ma w zwyczaju siadać na miejscach, które nie są do siedzenia. Zajmuje miejsce na blacie obok zlewu, a w ręce trzyma opakowanie lodów.
– Dzień dobry, słonko – jego głos jest całkiem przyjazny, jak na fakt, że tej nocy pokłóciliśmy się o pieniądze, których nie zarabia.
– Dlaczego już nie śpisz?
– Pączek chciał iść na spacer, więc zabrałem mojego psiaka na spacer.
Miałam wrażenie, że robi to celowo. Na pewno robił to celowo.
– Naszego psa.
– Na jedzenie dla psa też mnie nie stać? – był to cios poniżej pasa, ale jednocześnie udowadniał, że wcale nie zamiótł tej nocy pod dywan.
– Jesz lody na śniadanie, więc chyba nie jesteś aż tak biedny.
– Twoje ulubione. Chcesz trochę? – wyciągnął do mnie rękę z łyżeczką pełną lodów.
– Kto je lody na śniadanie? – tak naprawdę mam gdzieś, że je je, mówię to tylko po to, żeby mu dogryźć.
– Jadę z Mike'm na wycieczkę – postanowił zignorować moje pytanie i poinformować o czymś zupełnie innym.
Gdybym miała wybrać jedną osobę z jego grona znajomych, której nie lubię byłby to Michael. Chłopak jest kilka lat od nas młodszy. Poznali się z Luke'm w barze, gdy ten przyjmował go do pracy. Mike był studentem na NYU, ale wyrzucili go za nieobecności.
– Chyba pojedziemy obejrzeć pojedynek wioślarski Harvardu.
– Jedziesz do Bostonu? – zdziwiło mnie to. Nie był fanem tego miasta, dlatego nie protestował, gdy zaproponowałam mu przeprowadzkę do Nowego Jorku.
– No i pewnie w kilka innych miejsc – stwierdził sam zajadając się lodami – To chcesz? – zapytał z pełną buzią.
– Jednak zjem na śniadanie coś, co nie składa się z samego mleka i cukru.
Minęłam Pączka, który zajadał się suchą karmą ze swojej miski. Luke musiał mu nasypać świeżego jedzenia. Pączek jest tym rodzajem psa, który lubi jeść wtedy, gdy jedzą jego właściciele, dlatego kompletnie mnie to nie dziwi.
– Zrobiłem ci kawę – sięgnął po kubek po swojej prawej stronie – Nie patrz na mnie, jakbym był skończonym dupkiem, który nigdy nie zrobił swojej żonie kawy.
– Dosypałeś tam jakieś trucizny?
– Wypij i się przekonaj – wyciąga rękę w moim kierunku. Jego spojrzenie zawiera niewypowiedziane wyzwanie.
Dlaczego wszystko, co on robi jest przeciwieństwem prób rozwodu?
– Nie ufasz mi? – bawiło go to, świetnie bawił się moim kosztem, a nie było nawet jeszcze siódmej rano.
– Daj mi tę kawę – podchodzę do niego, aby zabrać ją z jego ręki, ale gdy jest już na wyciągnięcie mojej dłoni, on cofa swoją – Luke – w moim głosie słyszeć ostrzeżenie.
– Chcesz jechać z nami do Bostonu? Widziałaś kiedyś wioślarzy? – nawet nie wiem, kiedy odłożył łyżkę od lodów, ale musiał to zrobić, ponieważ położył dłoń na mojej talii. Próbowałam ją ignorować i udawać, że w ogóle nie czuję jego dotyku – Kiedy ostatnio wzięłaś wolne? Odkąd zmieniłaś pracę, pracujesz więcej niż wcześniej.
– Czy ty w ogóle pamiętasz naszą wczorajszą rozmowę?
Zamiast mi odpowiedzieć przesunął dłoń z koszulki pod nią.
– Mówisz, że w ogóle mnie nie poznajesz, no to może mnie poznaj? – popchnął mnie w swoim kierunku, a jego dłoń przesunęła się na tył moich pleców. Nie zostało mi nic innego niż stanąć pomiędzy jego rozstawionymi nogami.
Opuszkami palców sunął po moich nagich plecach. Taka bliskość to coś, co dawno zatraciliśmy. Nie chciałam przyznać się przed sobą ani przed nim, że mi się to podoba.
– Czy wolisz tego swojego szefa?
– O co ci chodzi z tym szefem? – zepchnęłam z siebie jego rękę.
– Z takim kimś widzi cię twoja matka, prawda? – nienawidziłam, gdy zadawał pytania, na które znał odpowiedź – Miała mnie za kogoś takiego.
Sięgam po kawę i odsuwam się od niego na bezpieczną odległość.
– Ty też chciałaś kogoś takiego – nie mam wątpliwości, że w tej chwili mnie oskarża – Pracoholika, w drogim samochodzie, z zawodowymi sukcesami, które dobrze wyglądają wśród próżnych znajomych.
– Pierdol się – to była cała moja odpowiedź, ponieważ zwyczajnie nie miałam lepszej.
– Smacznej kawusi, kochanie! – krzyczy za mną, gdy znikam za drzwiami łazienki.
Poznaliśmy się przez kompletny przypadek. Znalazłyśmy się z Kate w Bostonie w konkretnym celu. Moja przyjaciółka miesiącami słuchała o imprezach, które dzieją się na MIT. Kate ma starszego brata, który szczuł ją tymi historiami. Zawsze powtarzał, że Nowy Jork nie umywa się pod względem imprez do Bostonu. Kate nie mogła w to uwierzyć, dlatego gdy po jednej z wizyt w domu nasłuchała się o nadchodzącej imprezie na kampusie wydziału informatyki, stwierdziła, że musimy tam być. Wszystko, co mówił brat Kate okazało się prawdą. Nigdy nie byłam na imprezie, w której w piwnego ping ponga zamiast ludzi grają roboty, a stresujące nimi osoby odpowiadają za wypicie piwa, gdy robot nie odbije piłeczki lub straci punkt. Tego wieczoru więcej niż zabawy miałam wrażeń, które wiązały się z szeroko otwartą buzią, która nie chciała się zamknąć, bo co chwilę coś mnie zaskakiwało. Gdy Kate mi zniknęła z oczu napisałam do niej wiadomość, gdzie jest, a ona oznajmiła, że mam przyjść do pokoju jej brata, bo tam to jest dopiero impreza. Chciałabym przypomnieć, że byłam tam pierwszy raz i mam niezbyt dobre rozeznanie w terenie. Odnalazłam pokój o numerze, który podała mi Kate i weszłam do niego bez pukania. Nie zobaczyłam jednak jeszcze bardziej szalonej imprezy tylko chłopaka, który siedział nad książkami. Tak, tym chłopakiem był mój mąż Luke. Nie miało to dla mnie sensu, ale było jeszcze bardziej interesujące niż cała ta impreza. W szczególności patrząc na fakt, że sama byłam kujonem i za niego go właśnie uznałam. Nie obchodziło mnie, że się nie znamy i że się uczy. Usiadłam na łóżku naprzeciwko niego i zaczęłam go przepytywać. Oboje byliśmy w tamtym czasie studentami drugiego roku. On najlepszej uczelni technicznej na świecie, ja swojego wymarzonego NYU. Ze względu na dzielącą nas odległość ponad trzech godzin. Stało się jednak inaczej. Po kilku miesiącach zostaliśmy oficjalną parą. Po roku poznaliśmy swoich rodziców. Na trzecim roku rozmawialiśmy o wspólnym zamieszkaniu. Gdy tylko skończył studia był spakowany, aby przeprowadzić się do Nowego Jorku. Wzięliśmy ślub niedługo po tym. Dzisiaj mam wrażenie, że w ogóle go nie znam, bo jeśli wszystko, co mówi jest prawdą to znaczy, że w ogóle go nie znam.
Dlaczego przez całą naszą znajomość, cały nasz związek nigdy nie powiedział mi, że już same te studia są ostatnim na co ma ochotę?
Ze wstydu?
Przez uczucia do mnie? Nie chciał, żebym zobaczyła go w tym świetle, bo wiedział, że szukam przysłowiowego człowieka sukcesu?
Harował, jak wół to prawda, ale ja robiłam to samo. Zawsze dbał o to, żebyśmy widywali się regularnie nawet, jeśli wiązało się to z tym, że musiał urwać się z zajęć i siedział w pociągu przez trzy godziny, aby do mnie przyjechać. Mało rozmawialiśmy o studiach, ponieważ nie jestem mistrzem informatyki, a on ją studiował. On nie znał się z kolegi na zarządzaniu produktem, więc to też nie było coś, co było naszym tematem. Próbuję sobie przypomnieć o czym właściwie w takim razie rozmawialiśmy, ale nagle mam pustkę w głowie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro